Przemyślenia XXLki
Jako rozmiarowo nieprzystająca do sklepowych norm rozmiarów - napisałam, co pomyślałam...
iii.... Tak sobie pomyślałam, że ani oryginalna nie będę, a już na pewno nie odkrywcza. I tak o „iksikselkach” sobie pomyślałam.. I całej reszcie szałowych, jednak mniej niż Anja foremnych kobitkach...
I przypomniałam sobie jeden z moich rajdów po sklepach/ galeriach handlowych/ butikach itp. w poszukiwaniu czegoś odpowiedniego na elegancką okazję. Masakra totalna.. Tyle powiem. Wmawia się nam Moi Drodzy duuużo rzeczy. A to, że są "jedynie słuszne i jedynie odpowiednie" zasady ubierania się, a to że coś "zawsze", a coś "nigdy" nie pasuje, a to że do rozmiaru 40go to wypada, a potem to "nie, nie, nie".. A już kompletne szaleństwo się dzieje, gdy Pani jedna z drugą (z dobrymi intencjami czasem nawet) mówi, że "pasuje PRZECIEŻ na Panią" ;) .. Noo taak.. Pasuje, ale co z tego droga Pani Ekspedientko ? Co z tego, że z rozmiaru 38 zrobiono 48 ? To wcale a wcale nie znaczy, że NA MNIE dobrze wygląda.
Albo odwrotnie : w wielu firmach zapomnieli, że większy czy duży rozmiar może mieć i fason, i zamysł i kolor, i wzór i wszystko to co mają szałowe kreacje o kilka rozmiarów mniejsze. Że kiedy mam tu i tam nieco ponad miarę - nie muszę i nie chcę nosić worka... Albo.. oo ! że pasek też mi się należy fajowy jakiś (masakra z paskami powyżej 110cm, co nie ?). Albo, że nawet i "normalne" nastolatki czy młodsze kobietki też bywają w różnistych rozmiarach. Ehh.. po raz wtóry. iii..... tak piszę, piszę i zapomniałam co to ja chciałam na samym początku, choć zapewniam, że (no, tak mi się wydaje) była to myśl nawet inteligentna…
Zatem : mam 32lata, rozmiary wahające się od 40 do 46 i uwielbiam trampki. To słów kilka o mnie. Mam też czadowego męża i córkę – diablicę oraz kota. I mam wielllką pasję ciuchową.. Uwielbiam ubierać znajomych, znajome, przyjaciół, a nawet obcych "przechętnie" czasem bym zaczepiła. Mam swój gust i preferencje, aczkolwiek potrafię wczuć się w czyjeś.
Po rajdzie o którym pisałam na początku miałam mieszane (mocno nawet) uczucia. Wybaczyłam Paniom Ekspedientkom, które "chciały dobrze", i nigdy nie wybaczę tym, które po przeciągłym rzucie oka na moje biodra, informowały mnie, że ".. no taaaaakich rozmiarów to my nie mamy.."
Moja przyjaciółka by takie jedną z druga rozniosła po takiej uwadze.. Ale cóż.. Ja może jednak wybaczę ? hmm...
Do rzeczy (dosłownie) jednak : w końcu kupiłam co trzeba. Nareszcie zadowolona po drodze przez mękę.
I co ? I niby nie powinnam tych getrów. I niby ten sweter taki nieforemny, i niby szpilki to powinnam może założyć, bo nogę wydłużą... I taak....
Ale : wielkość swetra i krój sprawiły kontrast pomiędzy górą a dołem, getry były elegancko świecące, sweterek wełniano-jedwabny jakiś elegancki, lecz nadal rockowy, kolor spokojny jednak z zamysłem ogółu.... Aaaa..... zamotkę szarą zrobiłam na szyji kaskadą zwieszającą się i dodającą linii pionowej.
I jeszcze tylko jedno (o ile dane Ci było dotrwać aż tutaj) :
Przestańmy, dziewczyny (Panowie – przestańcie i Wy), udawać żeśmy mniejsze rozmiarem. Przestańmy obrażać się za napis na metce XXL czy 48.. Przestańmy ubierać się jak 5lat temu, bo "wtedy pasowało".. Przestańmy i już. Bo nagle w ciuchu w naszym rozmiarze zaczniemy się czuć komfortowo. Nagle przejmować się przestaniemy, że tu i tam fałdka kuka zza spodni. Nagle tunika tańcząca wokół bioder nada nam lekkości, i nagle będzie fajnie się przestać przejmować.
Ja przestałam. Wcinam czasami Linee, czasami jeden brzuszek lub 15 zrobię, tęsknię patrzę na ulubione (daaawno) dżinsy.. Ale przestałam udawać...
Ufff......