Włóż frak do kolacji
Ubieramy się śmielej. Zadziałały na nas gwiazdy, festiwale, czerwone dywany. Patrzymy na to wszystko i sami zaczynamy się świecić.
W supermarketach bujają się plastikowi Święci Mikołaje, pobrzękują Jingle Bells. Święta na horyzoncie! To nic, że zostało do nich jeszcze kilka tygodni, liczy się podgrzewanie atmosfery. W takiej kupuje się wszak więcej, specjaliści od marketingu już to opracowali. Chyba żeby uciec na inną planetę, tyle że na Marsie, jak widzieliśmy na zdjęciach, jest wyjątkowo ponuro.
Można narzekać na agresywny, wszystkożerny kapitalizm, ale nie ulega wątpliwości, że teraz wyglądamy lepiej, niż zanim nadszedł. Przede wszystkim ubieramy się śmielej. Jako socjolog amator nazwałabym tę zmianę "glamouryzacją". Więcej blasku, koloru, biżuterii, wysokich obcasów, bardziej pokazowo, z mocniejszym makijażem. Jedynie włosy glamour oszczędził. Pozostały proste, na szczęście.
Kto dziesięć lat temu nosiłby cekiny, kryształki, błyskotki? Na wieczór może tak, ale rano? Teraz są wszędzie.
To nie tylko zmiana ustroju, to zmiana mody. I nie w Polsce, ale na świecie. Tak zadziałały na nas gwiazdy, festiwale, czerwone dywany. Patrzymy na to wszystko i sami zaczynamy się świecić. Biżuteria brzęczy, błyszczą kamienie, na ogół sztuczne. Kto dziesięć lat temu nosiłby cekiny, kryształki, błyskotki? Na wieczór może tak, ale rano? Teraz są wszędzie. Na swetrach, szarych garsonkach, czapkach, rękawiczkach, rajstopach.
Dalej - kolor. Już chyba tylko najstarsi ludzie, w tym oczywiście ja, pamiętają czasy, kiedy barwy trzeba było starannie dobierać. Według reguł: czerwony z granatem, biel z czernią itd. Takie połączenia doradzano nam w tamtym, historycznym już życiu. Dzisiaj wszystko, co wtedy zakazane, stało się zalecane. Hulaj dusza po kolorach - czarny z brązem lub granatem, różowy z pomarańczowym i buraczkowym...
Tak samo wzorki. Kółka, kreski, maziaje, kwiaty, cętki, prążki, wszystko naraz! Wystarczy, że projektanci wskażą kierunek, a podążamy nim bez wahania. Rezultat? Moim zdaniem bywa różny, bo jednym szalone mieszanki wzorów i kolorów się udają, a innym nie. Jednak odwagi w interpretacji trendów Polkom odmówić nie można.
Inaczej ubieramy się też w święta. W naszej tradycji one nie były nigdy wystrojone. Raczej swetrowo-kapciowe. Bo na etos skromności ziemiańsko-inteligenckiej nałożyła się peerelowska bieda. Kto by się zresztą stroił dla rodziny? Teraz to się zmienia. Ubieramy się bardziej elegancko i zwracamy na to większą uwagę. I to jest pozytywna zmiana.
Oglądamy właśnie z mężem angielski serial Downton Abbey. Pasjonująca historia rodziny arystokratycznej na tle zmian społecznych w Anglii po pierwszej wojnie światowej. Arystokracja ubożeje i traci pozycję, lud awansuje. Sprawy dzieją się równolegle na dwóch frontach - w wyższych sferach i wśród służby. Romanse, zdrady, spiski. Nie można się oderwać! Już dla samej scenografii i kostiumów serial jest wart oglądania. W dodatku działa inspirująco.
- Może przebrałbyś się do kolacji? - zapytałam ostatnio męża, który jak zwykle po pracy wbił się w bluzę dresową. Nie żeby zaraz we frak, jak w Downton, ale chociaż w bonżurkę z atłasowymi wyłogami. Prawdę mówiąc, pan Bojańczyk nie posiada ani bonżurki, ani fraka, ani nawet smokingu, chociaż nieraz się upominał, żeby mu kupić coś eleganckiego. Jednak jakoś nie było okazji, ani żeby kupić, ani w tym wystąpić.
Znaleźliśmy więc wyjście kompromisowe: siedliśmy do kolacji w koszulach i dżinsach (bo mnie również nie chciało się przebrać w bardziej elegancką toaletę). Ale w Wigilię na pewno się poprawimy. Czego sobie i wszystkim Państwu życzę.
Joanna Bojańczyk