Znaczenie symboliczne
Uwaga! Od lipca na opakowaniach kosmetyków inaczej oznacza się termin ważności. A przy niektórych wymienionych w składzie substancjach pojawił się tajemniczy skrót nano. To efekt rewolucji w prawie kosmetycznym. Zmiany widoczne na tubkach i słoiczkach są drobne, ale istotne. Wyjaśniamy, jak odczytywać nowe symbole.
Producenci kosmetyków mieli cztery lata na dostosowanie się do nowych zaleceń. Ostateczny termin właśnie minął. Wszystkie dostępne w drogeriach kosmetyki powinny być już wyprodukowane według zasad obowiązujących w całej Unii Europejskiej. Chcesz wiedzieć, co się zmieniło?
Na przykład zaostrzono przepisy dotyczące testów na zwierzętach i badania bezpieczeństwa kosmetyków. Zmiany są też widoczne na opakowaniach preparatów, których używamy. Pojawiły się dwa nowe symbole. A dwa, które znamy od lat, będą stosowane coraz rzadziej. Dlaczego? Bo mogą wprowadzać nas w błąd.
Razem z Ewą Starzyk, dyrektorem naukowym Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego, i Anną Frydrych, kierownikiem ds. bezpieczeństwa i ewaluacji produktu w Cederroth Polska, podpowiadamy, na co powinnaś zwrócić uwagę.
Co nowego?
Klepsydra
Taki symbol będzie oznaczał termin trwałości. Może wyglądać znajomo, bo od dawna stosowany jest np. na opakowaniach leków. Na tubkach i słoiczkach z kosmetykami zastąpi umieszczaną do tej pory informację "Najlepiej zużyć przez końcem". To rozwiązanie praktyczne. Bo coraz więcej firm produkuje kosmetyki dostępne w wielu krajach. Stworzono więc oznaczenie, które będzie zrozumiałe wszędzie i dla każdego. Obok klepsydry znajdziesz datę ważności kosmetyku.
Uwaga! Nowy symbol pojawi się tylko na preparatach z terminem ważności krótszym niż 30 miesięcy. Na pozostałych nadal będzie symbol słoiczka (tzw. PAO) z informacją, ile miesięcy po otwarciu preparat może być bezpiecznie stosowany. W praktyce mało kto pamięta, od kiedy używa kremu czy balsamu. Dlatego większość producentów ma zamiar stosować podwójne oznaczenie, czyli i symbol PAO, i klepsydrę z datą ważności.
Skrót (Nano)
Taką informację możesz teraz znaleźć przy niektórych substancjach wymienionych w składzie kosmetyku, czyli tzw. INCI umieszczonym na opakowaniu. Oznacza to, że substancja ma postać mikroskopijnych nanocząsteczek. Czy to dla ciebie ważne? Twórcy nowego rozporządzenia twierdzą, że tak. Bo jeśli jakikolwiek składnik kosmetyków wzbudza kontrowersje, masz prawo wiedzieć, że znajduje się w twoim kremie czy balsamie. A niektórzy użytkownicy mają wątpliwości, czy nanocząsteczki, maleńkie jak wirusy, są bezpieczne dla zdrowia.
Jak głęboko przenikają takie drobiny i czy nie kumulują się w skórze? Spokojnie. Z badań wynika, że nie docierają one do skóry właściwej. I są bezpieczne dla organizmu. W dodatku zawierające je preparaty przechodzą wyjątkowo szczegółowe analizy. Określa się w nich wielkość i dopuszczalną ilość nanocząsteczek oraz ich działanie na skórę. Wszystko pod kontrolą. Nie ma zatem powodów do obaw.
Traci sens
Symbol króliczka
Na niektórych kosmetykach jest wyraźnie wyeksponowany. A na innych go nie ma. Czy to oznacza, że pierwsze nie były testowane na zwierzętach, a drugie już tak? Prawidłowa odpowiedź brzmi: ani jedne, ani drugie nie przechodziły takich badań. Bo zgodnie z prawem są one zabronione w Unii Europejskiej prawie od dziesięciu lat!
Niedawno zakaz rozszerzono. Do drogerii nie mogą trafić nawet te preparaty, których składniki zostały przetestowane na zwierzętach. Żaden producent, sprzedający kosmetyki w krajach Unii, nie może tego robić!
Zastanawiasz się, jak teraz testowane są składniki? - Na przykład metodą in vitro, czyli w probówkach, na sztucznych modelach naskórka albo za pomocą tak zwanego modelowania, czyli specjalnych symulacji komputerowych - mówi Ewa Starzyk z Polskiego Związku Przemysłu Kosmetycznego. - Toksykolodzy korzystają też z wyników wcześniej przeprowadzanych analiz. Natomiast wiedzę o działaniu i bezpieczeństwie nowych substancji czerpią z medycyny i farmacji - tam badania na zwierzętach nadal są dozwolone. A sprawdzone w lekach składniki często trafiają później do kosmetyków.
Nie zawiera
Parabenów, substancji zapachowych, barwników. Dla jednych to informacja praktyczna, dla innych nieetyczna. Dlatego zaleca się, by nie umieszczać jej na opakowaniach kosmetyków.
Bywa, że lista składników, których preparat nie zawiera, jest dłuższa od tej, które w nim są. To cenna wiadomość dla fanek życia w stylu eko czy alergików. Jednak zdaniem specjalistów unijnych wiele składników, np. parabeny, ma niezasłużenie złą opinię. Skoro nawet nowe rozporządzenie zwiększające nacisk na bezpieczeństwo kosmetyków nie zabrania ich stosowania, nie ma powodu, żeby się chwalić ich brakiem.
- Komisja Europejska uznała informowanie o tym, że w składzie danego preparatu nie ma dozwolonych substancji kosmetycznych, za nieetyczne - mówi Anna Frydrych z Cederroth Polska. - I niebawem będzie to zapewne zakazane.
Izabela Nowakowska
TWÓJ STYL 9/2013