Co szkodzi nerkom

Przewlekła choroba nerek może rozwijać się przez wiele lat, nie dając żadnych symptomów. Jak sprawdzić, czy działają sprawnie, i jak o nie dbać, mówi nefrolog prof. Ryszard Gellert.

Nerki to naturalny filtr
Nerki to naturalny filtr123RF/PICSEL

PANI: Podoba mi się pańskie porównanie nerek do filtra w akwarium. Gdy się zepsuje, rybki padają... Nerki są niezbędne do życia. Dlaczego szczególnie kobiety powinny się o nie troszczyć?

Prof. Ryszard Gellert:  - Bo w przeciwieństwie do mężczyzn to one są bardziej narażone na choroby nerek. Dzieje się tak przede wszystkim z powodu budowy anatomicznej. Krótka cewka moczowa ułatwia drobnoustrojom szybkie dotarcie do pęcherza i nerek. Co czwarta kobieta przechodzi zakażenie układu moczowego przynajmniej raz w roku. Ryzyko zwiększa się znacznie po rozpoczęciu życia seksualnego i podczas ciąży. Ciąża to test sprawności dla nerek, które w tym czasie muszą "obsłużyć" zarówno organizm matki, jak i rozwijającego się płodu. Ponadto kobiety częściej chorują na choroby autoimmunologiczne, takie jak toczeń rumieniowaty układowy czy RZS (reumatoidalne zapalenie stawów), które powodują włóknienie nerek, po cichu je niszcząc.

Wiele z nas infekcje dróg moczowych leczy specyfikami dostępnymi bez recepty. Czy możemy sobie w ten sposób zaszkodzić?

- Jeśli pojawią się dolegliwości przy oddawaniu moczu i uczucie parcia, można spróbować terapii lekami bez recepty. Jednak trzeba stosować preparat zgodnie z instrukcją. Tymczasem większość kobiet przerywa leczenie, gdy tylko dolegliwości ustąpią, a to błąd, bo niedoleczona infekcja nawraca. Może doprowadzić do pogorszenia funkcji nerek i w efekcie być przyczyną ich przewlekłej niewydolności. Gdy domowa terapia staje się nieskuteczna, należy iść do lekarza, który na podstawie badania moczu stwierdzi, czy jest  to zakażenie bakteryjne. Jeśli tak, zleci leczenie antybiotykiem. Przy okazji badania moczu warto dodatkowo zrobić posiew, by ustalić, jaka bakteria wywołała zakażenie i na jaki antybiotyk jest wrażliwa.

Czy poleca pan preparaty i herbatki z żurawiny? Podobno zapobiegają infekcjom.

- Nie przeceniałbym roli żurawiny w profilaktyce. Przede wszystkim zalecam picie większej ilości płynów. Kiedy przepłukujemy układ moczowy, nie dopuszczamy do namnażania się bakterii. To najprostsza i najskuteczniejsza metoda profilaktyki. Aby zmniejszyć ryzyko zakażeń układu moczowego, warto też zadbać o dobrą kondycję mięśni dna miednicy.

Co wspólnego mają mięśnie dna miednicy ze zdrowiem nerek?

- Wbrew pozorom sporo. To grupa mięśni zlokalizowanych pomiędzy kośćmi łonową a ogonową. Stanowią one rodzaj hamaku podtrzymującego pochwę, odbyt oraz cewkę moczową. Ciężka praca fizyczna, ciąże, traumatyczne porody, nadwaga (powoduje wzrost ciśnienia w jamie brzusznej), ten hamak osłabiają. Gdy tworzące go mięśnie tracą sprężystość, narządy zlokalizowane w miednicy obniżają się, co zmienia ich układ, a także pęcherza moczowego. Skutkiem osłabienia mięśni dna miednicy jest nietrzymanie moczu - bardzo częsta wśród dojrzałych kobiet dolegliwość i jednocześnie wyjątkowo wstydliwa. Sprzyja zakażeniom pęcherza.

Osłabione mięśnie dna miednicy można wzmocnić dzięki systematycznemu treningowi polegającemu na ich szybkim napinaniu i powolnym rozkurczaniu. Trudność polega na tym, że kobieta musi uświadomić sobie, gdzie dokładnie ma te mięśnie. Powinna napinać je z odpowiednią intensywnością, ponieważ tylko wtedy trening staje się skuteczny. Pomocne są specjalistyczne obciążniki w kształcie stożków, które nosi się w pochwie podczas wykonywania codziennych czynności. Nie wypadną tylko wtedy, gdy kobieta odpowiednio mocno napina mięśnie dna miednicy. Należy zacząć od najlżejszych, a jeśli trening przynosi efekty, sięgać po cięższe. W sklepach ze sprzętem medycznym są też dostępne stymulatory mięśni dna miednicy, dzięki którym można nauczyć się prawidłowego treningu. Jest też aplikacja edukacyjna na telefon PelviFly, która to ułatwia.

Jak często trzeba trenować napinanie i rozluźnianie mięśni?

- Do końca życia, codziennie co najmniej trzy razy na dobę po 10 powtórzeń. Wiem, że to brzmi nierealnie, ale z czasem staje się nawykiem. Można ćwiczyć w wannie, podczas jazdy samochodem czy windą. Gorąco do tego zachęcam, bo po trzech miesiącach regularnych ćwiczeń połowa pacjentek widzi poprawę.

Ćwiczenia mięśni dna miednicy (mięśni Kegla) powinny stać się nawykiem
Ćwiczenia mięśni dna miednicy (mięśni Kegla) powinny stać się nawykiem123RF/PICSEL

Co robić, gdy mimo wszystko ćwiczenia nie pomagają?

- Warto zastanowić się nad leczeniem operacyjnym. Wiąże się to z wszczepieniem do jamy brzusznej taśm, które zastępują osłabione mięśnie dna miednicy. Operacja trwa kilkadziesiąt minut i odbywa się w znieczuleniu ogólnym, a zabieg jest refundowany przez NFZ.

Wspomniał pan, że podstawą profilaktyki powinno być picie dużej ilości płynów. Ile należy wypijać w ciągu doby?

- Około dwóch litrów, a podczas upałów, gdy tracimy wodę, pocąc się - nawet cztery litry. Najlepiej pić średnio zmineralizowaną wodę mineralną i lekkie herbaty. Nie ma co się martwić, że obciążamy w ten sposób nerki. Jeśli są sprawne, poradzą sobie z przefiltrowaniem nawet 20 litrów na dobę.

By wypić trzy, cztery litry płynów, trzeba pić szklankę co godzinę! To oznacza ciągłe wycieczki do toalety.

- Właśnie o to nam chodzi! Wraz z moczem pozbywamy się bakterii, które nie zdążą się namnożyć. Ponadto picie dużej ilości płynów przyspiesza eliminację z organizmu szkodliwych substancji, np. alkoholu. Aby uniknąć złego samopoczucia po alkoholu, na każdy kieliszek wina trzeba wypić pół litra wody. Niestety, większość Polaków pije stanowczo za mało wody. A na zmniejszenie częstotliwości wizyt w toalecie jest sposób. Warto nieco odwlec ten moment. W ten sposób mechanicznie rozciągamy ściany pęcherza.

Czy ogólne badanie moczu jest wystarczające, by stwierdzić, że nerki funkcjonują prawidłowo?

- Nie jest wystarczające. Jego wynik mówi, czy układ moczowy jest zdrowy, czy też zmaga się z zakażeniem lub inną chorobą. Do dalszej diagnostyki powinna nas skłonić obecność w moczu białka, nadmiaru krwinek czerwonych lub białych oraz obecność wałeczków ziarnistych. By dowiedzieć się, czy nerki radzą sobie z oczyszcza niem krwi, trzeba zbadać stężenie zawartej w niej kreatyniny. To tanie badanie pozwala wykryć ich niewydolność i rozpocząć leczenie (stężenie kreatyniny we krwi dorosłego nie powinno przekraczać 115 µmol/l, tj. 1,3 mg). Niestety, lekarze pierwszego kontaktu nie mają w zwyczaju zlecać badania kreatyniny w ramach profilaktyki. Większość pacjentów z niewydolnością nerek dowiaduje się o swojej chorobie przypadkowo, kiedy jest już ona bardzo zaawansowana. Nierzadko możemy im zaproponować jedynie dializoterapię. To oznacza konieczność regularnego podłączania do sztucznej nerki - czyli maszyny oczyszczającej krew - trzy razy w tygodniu na trzy, cztery godziny. Alternatywą jest transplantacja nerek. Jeśli nie zrobimy nic, chory umrze.

Jak często powinniśmy kontrolować poziom kreatyniny we krwi, by nie przegapić choroby?

- Dorośli raz na trzy lata, ale należałoby wykonać to badanie także dziecku, bo dzieci też mają przewlekłe choroby nerek. Warto również przynajmniej raz w życiu zrobić sobie USG nerek, które pozwala uchwycić nieprawidłowości w ich budowie.

Chore nerki naprawdę nie wysyłają sygnałów ostrzegawczych?

- Przewlekła choroba może rozwijać się przez 20-30 lat, nie dając żadnych symptomów. Niestety, nerki nie bolą, bo to skłaniałoby pacjentów do szukania przyczyny dolegliwości i umożliwiało wcześniejszą diagnostykę. Sygnały mogące świadczyć o tym, że narząd ten niedomaga, to m.in. uczucie przewlekłego zmęczenia, trudności z koncentracją, słabszy apetyt, nocne skurcze nóg, problemy ze snem, suchość i swędzenie skóry, częste oddawanie moczu, szczególnie w nocy. To może być także oporna na leczenie niedokrwistość, obrzęki twarzy, dłoni i nóg, szczególnie w okolicy kostek. Pacjenci zwykle wiążą je z niedoborem witamin, skłonnością do zatrzymywania wody w organizmie, z przepracowaniem czy też depresją.

Jakie czynniki zwiększają ryzyko niewydolności nerek?

- Przede wszystkim otyłość, która pociąga za sobą nadciśnienie i cukrzycę. Zarówno zbyt wysoki poziom glukozy we krwi, jak i zbyt wysokie ciśnienie uszkadzają kłębuszki nerkowe. Są to drobne naczynia odpowiedzialne za filtrację, które zaczynają "przepuszczać" m.in. białko i szkodliwe produkty przemiany materii. To doprowadza do niewydolności nerek. Dlatego zarówno nadciśnienie, jak i cukrzycę trzeba leczyć. Cukrzycy muszą skrupulatnie dbać o wyrównanie glikemii i często badać mocz. Pojawienie się w nim nawet niewielkich ilości białka powinno ich skłonić do natychmiastowej wizyty u lekarza. Najlepiej kontrolować wagę, by nie prowokować tych chorób.

Co jeszcze, oprócz regularnych badań i picia dużej ilości płynów, możemy zrobić, aby chronić nerki?

- Nie dokładać im pracy. Trzeba mieć świadomość, że to one muszą oczyścić organizm z pozostałości po metabolizmie białek oraz wydalają nadmiar wody i minerałów, m.in. sodu, fosforu. Dla dobra nerek lepiej więc nie jeść bogatych w fosforany wędlin, fast foodów, czipsów i nie pić słodzonych napojów typu cola. Odradzam nadużywanie leków bez recepty i suplementów diety oraz stosowanie modnych wśród pań diet wysokobiałkowych. Nerkom szkodzi też palenie, bo to one są odpowiedzialne za wydalanie czterech tysięcy toksycznych związków chemicznych zawartych w dymie. A i tak mają co robić.

Czy do normalnego funkcjonowania wystarczy nam jedna nerka?

- Tak jest, ale pod warunkiem że jest zdrowa. Problem polega na tym, że zwykle chorują obydwie równocześnie.

Rozmawia Katarzyna Koper

PANI 3/2018

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas