Te ćwiczenia zapewnią lepszy seks i brak problemów z nietrzymaniem moczu
Niewłaściwy trening, zła postawa i niekorzystne nawyki mogą doprowadzić do osłabienia mięśni dna miednicy. Skutek? Nietrzymanie moczu, bolesne współżycie i osłabione doznania seksualne. O tym, jak dbać o mięśnie dna miednicy, opowiada Beata Przała, fizjoterapeutka uroginekologiczna.
Izabela Grelowska, Styl.pl: Czym się zajmuje fizjoterapeutka uroginekologiczna?
Beata Przała: - Przede wszystkim mięśniami dna miednicy i wszelkimi problemami, do jakich może doprowadzić dysfunkcja tych mięśni, a mogą to być: nietrzymanie moczu, obniżenie narządu rodnego, bolesne miesiączkowanie, bolesne współżycie lub słabe odczucia seksualne. Cała ta sfera obejmująca struktury mięśniowe i powięziowe miednicy, jamy brzusznej, pleców ma ogromny wpływ na jakość naszego życia. Praca z tymi mięśniami może mieć charakter profilaktyczny lub leczniczy. W niektórych przypadkach może nam pomóc uniknąć leczenia operacyjnego. Zajmujemy się też przygotowaniem przed operacjami ginekologicznymi i postępowaniem po operacjach.
Kto trafia do twojego gabinetu?
- Są to kobiety w każdym wieku. Od dwudziestolatek po panie w okresie postmenopauzalnym. Na każdym etapie życia warto pracować, by zapobiegać problemom lub je eliminować.
Jakie złe nawyki w życiu codziennym szkodzą mięśniom dna miednicy?
- Wiele złych nawyków wiąże się z korzystaniem z toalety. Często sikamy na zapas. Idziemy do toalety tylko dlatego, że szykujemy się do wyjścia i wiemy, że za pół godziny nie będzie okazji. To błąd. Powinnyśmy korzystać z toalety wtedy, kiedy odczuwamy potrzebę. Druga ważna zasada - nie przemy na toalecie. Dzisiaj kobiety nieustannie się spieszą, mają na głowie milion spraw i nawet w toalecie przyspieszają strumień moczu, prąc, by zaoszczędzić kilka sekund. Niestety te kilka sekund nie zbawi świata, a po kilku latach może doprowadzić do dysfunkcji.
Warto zwracać uwagę na ergonomię. Nie podnosić zbyt dużych ciężarów, nie przeciążać ciała, zwracać uwagę na to, czy podnosimy ciężkie przedmioty w prawidłowy sposób. Fatalnie na dno miednicy może wpływać postawa ciała. Należy dbać o prawidłową prostą postawę: nie garbić się, nie kulić w sobie.
Oprócz kobiet, które ciężko pracują i się przemęczają, są pacjentki, które przez wiele godzin przebywają w pozycji siedzącej. To też prowadzi do dużej degradacji mięśni dna miednicy.
Czyli warto wstać z fotela i zacząć uprawiać sport?
- Aktywność fizyczna powinna być dobrze dobrana. Niestety mocne sporty, gdzie wykonuje się dużo skoków, sporty ekstremalne, crossfit, a nawet robienie brzuszków może predestynować nas do pewnych problemów. Podczas tego rodzaju intensywnego wysiłku podnosimy ciśnienie w jamie brzusznej i ono z impetem będzie uderzać o dno miednicy i co będzie osłabiać mięśnie dna.
Nieprawidłowy treningiem można sobie zaszkodzić?
- Tak. Zgłaszają się do mnie dziewczyny młode, bardzo wysportowane, które intensywnie trenowały i są pacjentkami uroginekologicznymi. Mają problem np. z nietrzymaniem moczu.
Jakie jeszcze mogą być konsekwencje złych nawyków?
- Nietrzymanie moczu, gazów i kału. Obniżenie, a nawet wypadanie narządów rodnych. Obniżyć może się również pęcherz. Mogą pojawić się różne dysfunkcje napięciowe. Może to skutkować odczuwaniem bólu podczas stosunku i może to być ból bardzo silny. Kobiety często przemilczają ten problem i albo unikają seksu albo cierpią. Druga grupa to dziewczyny, które mają osłabioną wrażliwość seksualną, czyli nie odczuwają przyjemności z seksu. Oprócz tych dolegliwości, typowych dla dna miednicy, pojawiają się bóle w okolicy kości krzyżowej, bóle kręgosłupa, a nawet migrenowe bóle głowy.
Jakie zdrowe nawyki możemy wprowadzić od zaraz, aby poprawić stan mięśni dna miednicy?
- Przede wszystkim należy zadbać o postawę ciała. Sylwetka powinna być wyprostowana tak, aby miednica i klatka piersiowa były ustawione w jednej linii. Jeśli wykonujemy pracę siedzącą, pamiętajmy o robieniu przerw, aby wstać, troszeczkę się poprzeciągać, poskręcać tułów. Uprawiajmy sport, ale nie biegnijmy na crossfit po godzinach nieruchomego siedzenia za biurkiem.
W takiej sytuacji lepiej dobrać lżejsze formy treningu, dostosować je do swojego wieku, trybu życia i kondycji.
Jak już wspomniałam, nie sikamy na zapas i nie przemy na toalecie. Dobrym nawykiem jest podłożenie sobie niskiego stołeczka pod stopy podczas defekacji. Zmieniamy wtedy nieco kąt miedzy udami a brzuchem i to ma bardzo korzystny wpływ.
Jeśli podnosimy coś ciężkiego, róbmy to ergonomicznie, z wydechem, na plecach prostych. Warto też zwrócić uwagę na przeponę i technikę oddychania ponieważ przepona i dno miednicy są ze sobą połączone.
Jak dobrać trening, aby sobie nie zaszkodzić?
- Zacznijmy od wzmocnienia mięśni dna miednicy. Treningu mięśni dna miednicy nie należy mylić z ćwiczeniami Kegla, o których kiedyś tyle się mówiło i np. zaciskaniem strumienia moczu. To są przestarzałe metody. Trening mięśni dna miednicy to praca na mięśniach głębokich i nie jest ona łatwa, ale wystarczy jedna konsultacja ze specjalistą i wiemy, w jaki sposób prawidłowo napiąć te struktury. Te ćwiczenia warto wykonywać w każdym wieku.
Jak wygląda wizyta u fizjoterapeutki uroginekologicznej i jak trzeba się do niej przygotować. Czego pacjentki mogą się spodziewać?
- Po pierwsze bardzo dokładnego wywiadu zdrowotnego, dotyczący także zdrowia intymnego, trybu życia i nawyków. Inne będzie postępowanie u pani, która trenuje regularnie i jest ciągle w ruchu, nieco inne u zapracowanej mamy trojga dzieci, jeszcze inne dla osoby, która spędza 10-12 godzin siedząc w biurze.
Mamy też do dyspozycji nieinwazyjne testy i służące do pomiaru różnych dysfunkcji. Dobrym narzędziem diagnostycznym jest prowadzenie tzw. dzienniczka mikcji, w którym pacjentka zapisuje ile płynów wypiła, a ile wysikała.
Jest też badanie fizjoterapeutyczne uroginekologiczne, w którym palpacyjnie bada się mięśnie dna miednicy, krocza pochwy i sprawdza napięcie. Nigdy nie proponuję tego na pierwszej wizycie. Pacjentka nie musi mieć żadnych obaw. Takie badanie odbywa się po wyrażeniu przez pacjentkę zgody, w rękawiczkach i z użyciem żelu do USG.
Terapia to przede wszystkim edukacja, nauka pracy z przeponą i oddechem, a także z mięśniami. Wyjaśniamy, co wpływa na dno miednicy, co w życiu codziennym doprowadziło do dysfunkcji i jak tego unikać. Są też zadania do domu, przeważnie są to ćwiczenia na dno miednicy i stopniowe zmiany w nawykach.
Załóżmy, że zgłasza się do ciebie 50-letnia pacjentka z wysiłkowym nietrzymaniem moczu. Jak długo będzie trwała terapia i jakich efektów można się spodziewać?
- Mówi się o okresie 3-6 miesięcy, ale z moich obserwacji wynika, że efekty pojawiają się z sesji na sesję. Czasem wystarczy informacja lub skorygowanie naprawdę małych niuansów. Np. okazuje się, że pani w wieku 50 lat cierpiąca na wysiłkowe nietrzymanie moczu intensywnie skacze na zajęciach fitness i obciąża dno miednicy. Wszystko zależy od problemu. Nie zawsze będzie się go dało rozwiązać samą fizjoterapią. W bardziej zaawansowanych stanach może być potrzebna operacja, czyli najpierw przywrócenie struktur anatomicznych, a dopiero później praca nad funkcją. Strukturami anatomicznymi zajmuje się operujący lekarz uroginekolog, a później pacjentka pracuje z fizjoterapeutą, aby poprawić funkcję.
A pacjentki, które chciałyby zmienić jakość współżycia, np. pozbyć się bólu lub wzmocnić doznania seksualne, po jakim czasie mogą spodziewać się efektów?
- Tu sprawa jest bardziej złożona. Musimy ustalić, czy problem występuje wyłącznie ze względu na zbyt napięte struktury mięśniowe w obrębie dna miednicy i w obrębie pochwy, czy jest to też problem natury psychicznej. W takim wypadku potrzebna będzie współpraca z innymi specjalistami: psychologami i seksuologami. Dużo zależy od tego, ile pacjentka pracuje sama w domu i jak często przychodzi na wizyty. Nigdy nie obiecuję, że za dwa miesiące będzie po problemie. Ból się zmniejsza stopniowo, jest to proces i nikt nie wie, jak szybko będzie postępował. Testujemy, sprawdzamy, dajemy sobie czas. Nie zamykamy się w ramach czasowych, bo wyniki zależą od wielu czynników.
To znaczy?
- To nie jest tak, że tylko jeden czynnik, np. poród, wpływa na dno miednicy. Czasami na pojawienie się danego problemu pracuje się kilka lat. Jest wiele czynników ryzyka, a jednym z nich jest sama płeć żeńska, bo wpływają na nas hormony, mamy nie tylko struktury mięśniowe, ale dużo tkanek miękkich takich jak powięzi i tkanka łączna, a także więcej tkanki tłuszczowej w obrębie ciała. Inne czynniki ryzyka to infekcje, wrodzone dysfunkcje, nieprawidłowe obciążanie się, źle dobrana aktywność sportowa, długotrwała praca siedząca. Do tego dochodzi np. poród i po nałożeniu się tylu przyczyn może pojawić się dysfunkcja. Dlatego podejście powinno być bardziej całościowe i prowadzić do leczenia, ale też profilaktyki innych dysfunkcji, które mogą się pojawić.
W jaki sposób pacjentki trafiają do gabinetu fizjoterapeuty uroginekologicznego? Czy potrzebne jest skierowanie?
- Nie. Każda kobieta może bez skierowania zgłosić się na konsultacje lub na treningi prowadzone przez fizjoterapeutów uroginekologicznych.