Osiołkowo. Kraina łagodności u stóp Świętego Krzyża
Na końcu wąskiej żwirowej drogi, za polami ciągnącymi się aż po horyzont wita mnie cisza, przerywana co pewien czas szelestem trawy i cichym parskaniem. Trudno powiedzieć, że tutaj czas biegnie inaczej, bo w otulinie Świętokrzyskiego Parku Narodowego, czas w ogóle nie biegnie, lecz snuje się powoli i leniwie. Dokładnie tak, jak zwierzęta, które zamieszkały na nietypowej farmie.

Przebodźcowanie, zmęczenie nieustannym hałasem i szumem informacyjnym to codzienny stan współczesnego człowieka. Są jednak miejsca gdzie prostota, cierpliwość i bliskość z naturą nie są wyjątkiem, a normą. Jednym z nich jest Osiołkowo - niezwykła przestrzeń prowadzona przez Piotra Waksmudzkiego, gdzie głównymi bohaterami są... osły, o których właściciel nie mówi inaczej niż "osiołki". Niepozorne, często niedoceniane, a jednak wyjątkowe zwierzęta, które potrafią zaskoczyć swoją inteligencją, spokojem i przywiązaniem do człowieka.
Tam, gdzie mieszkają osiołki
Położone w świętokrzyskich Baszowicach Osiołkowo to nie tylko miejsce, gdzie można pogłaskać zwierzę i zrobić sobie zdjęcie. To przestrzeń edukacyjna, terapeutyczna i rekreacyjna, która działa również poza farmą. Osiołki, choć nie tak popularne jak konie czy alpaki, szybko zdobywają serca odwiedzających - zwłaszcza dzieci.
- Bardzo szybko przekonują się do ludzi. Osiołki są spokojne, mają takie poczciwe pyszczki, nie wykonują gwałtownych ruchów, nie są płochliwe jak np. alpaki. Do alpaki trzeba iść z marchewką, bo sama z siebie nie przepada za człowiekiem. Osiołek - przeciwnie. One nie uciekają, nie są strachliwe - tłumaczy opiekun, gdy przytulam się do jednego ze zwierzaków o wdzięcznym imieniu Coco. Jego głowa natychmiast luźno spoczywa na moim ramieniu. Przez kilka minut głaskam grzbiet pokryty miękka, szarą sierścią. Zwierzę poddaje się temu ze spokojem i cierpliwością. Stoi w jednym miejscu i tylko od czasu do czasu strzyże wielkimi, puchatymi uszami, jakby z uwagą przysłuchiwało się naszej rozmowie.
Choć osiołki nie są szczególnie wymagające, ich obecność wiąże się z codzienną odpowiedzialnością. Pytany o największe wyzwanie związane z opieką nad zwierzętami, właściciel Osiołkowa odpowiada:
– Trzeba być z nimi cały czas. Spontaniczny wypad na weekend do znajomych raczej odpada, bo zwierzęta potrzebują troski. Sama podstawowa opieka, czyli karmienie, woda to 15 minut dziennie. Ale czasem trzeba przestawić płoty, przejść z nimi kawałek, zrobić porządki. Zdarza mi się, że chodząc tylko przy domu i przy osiołkach, nabijam 50 tysięcy kroków dziennie – śmieje się pan Piotr, podkreślając, że same osiołki nie są szczególnie wymagające — w końcu to zwierzęta pochodzące z półpustynnych, ubogich terenów.
To właśnie dzięki temu nie trzeba też się zbytnio martwić o ich zdrowie. Odporność to efekt tysięcy lat ewolucji. - Osiołki rzadko chorują. To kwestia genetyki - kiedyś mniej o nie dbano, więc przetrwały te silniejsze. U nas w ciągu pięciu lat tylko raz jeden osiołek miał lekki katar - mówi Piotr Waksmundzki. Przyznaje, że weterynarz odwiedza Osiołkowo zwykle raz do roku i to głównie w celach profilaktycznych. Podkreśla też, że największe zagrożenie to uraz nogi. - Jeśli coś się stanie, to niestety trudno pomóc - mówi ściszając głos. Szybko jednak dodaje z ulgą: - Na szczęście nam się to jeszcze nie zdarzyło.

Z osiołkami pieszo przez Europę
Marzenie o własnej farmie z osiołkami zrodziło się w 2012 roku, gdy Piotr zakochał się w tych niezwykłych zwierzętach podczas podróży po Ameryce Środkowej i Południowej. Po powrocie do Europy, wraz z ówczesną dziewczyną, spędzili czas na wolontariatach w Polsce i Francji, ucząc się opieki nad osiołkami i zdobywając doświadczenie w onoterapii (terapia z udziałem osłów - przyp. red.). W 2019 roku wyruszyli w pieszą wędrówkę z Francji do Polski, przemierzając ponad 1000 kilometrów w towarzystwie trzech osłów: Coco, Foga i Bonoma. Celem podróży było Baszowice, gdzie czekał na nich stary domek po babci Piotra, który do dziś jest sercem Osiołkowa. Stado liczy 8 dorosłych samców.
- Nie mamy tu hodowli - podkreśla Piotr Waksmundzki. Osiołki są wykastrowane. Gdybyśmy chcieli nowego, możemy po prostu kupić. Nie oddałbym żadnego z nich za nic, jestem za bardzo przywiązany - śmieje się, patrząc na stadko skubiące trawę. W Polsce nie ma profesjonalnych hodowli tych zwierząt. - Ludzie pokątnie je rozmnażają, ale to nie są pełnorasowe osiołki. Charakterystyczne cechy rasy się gubią, zwierzaki robią się coraz bardziej "skundlone". Najbardziej wyróżniają się te włochate takie rasowe jak nasze Cotentin i Poitou potrafią być bardzo drogie. Młody, niewyszkolony wałach to kwota od 10 tysięcy złotych. Najdroższy, jakiego znam, kosztował 300 tysięcy złotych. To był champion we Francji.
Osiołkowa moc i siła spokoju
Najmłodsze osiołki na farmie mają po 8 lat, najstarszy - 18. A mogą żyć nawet do 30. Choć może się to wydawać zaskakujące, osiołki biorą też udział w zawodach - zwłaszcza we Francji, gdzie tradycja ta ma długą historię.
- Nasz dostawca przez 30 lat zdobył masę nagród. W Stanach Zjednoczonych są nawet organizowane wyścigi osiołków, ale różnie bywa: jedne biegną, inne stają i jedzą trawę - śmieje się Piotr.
Osiołki są też wyjątkowo silne. Największy waży pół tony i bez problemu może unieść dorosłego człowieka. - 80 kg to dla niego nic. Te mniejsze, szare - ważą po 300 kg, więc mogą nosić do 50 kg. Ale nie są przeciążane. Głównie dzieci jeżdżą, mamy specjalne siodła - podkreśla pan Piotr.

Co ciekawe, osiołki mają też doskonałą pamięć, zwłaszcza jeśli chodzi o opiekunów. - Po latach potrafią kogoś rozpoznać. Mieliśmy sytuację, że po trzech latach odwiedził nas hodowca z Francji i wszystkie osiołki widząc go jak idzie w stronę pastwiska i rozmawia ze mną podbiegły, merdając ogonkami jak psy - wspomina z uśmiechem właściciel Osiołkowa.
- Często się z nimi pracuje, jak z dziećmi - przez zabawę i nagrodę. Osiołki lubią kontakt z człowiekiem. Są jednym z pierwszych udomowionych zwierząt - towarzyszą nam od tysiącleci. Są spokojne, lubią głos ludzki - wyjaśnia pan Piotr. - W stadzie panuje spokój - wszystkie osiołki to samce, co eliminuje rywalizację, bo nie ma u nich dominacji. No, chyba że pojawi się klacz. W naturze ogier ma swój harem, reszta samców żyje w osobnych grupach i im to pasuje. U nas wszystkie to samce, żyją razem spokojnie - podkreśla.
Osły w polskiej kulturze przez wieki kojarzono z uporem, a nawet głupotą. Niesprawiedliwie. W rzeczywistości są niezwykle mądre. Nie podporządkowują się z automatu, nie wykonują poleceń "bo tak trzeba". Potrzebują sensu. Potrzebują zaufania. Odwdzięczają się obecnością, łagodnością i spokojem i tego możemy się od nich uczyć.