Bonaparte uznał psa Józefiny za swojego rywala, gdy ten ugryzł go podczas nocy poślubnej
Pewnej nocy cesarz wrócił późno do śpiącej już Józefiny i na powitanie chciał pogłaskać jej włosy. Nie zdążył - pies skoczył, chcąc go ugryźć, ale nie dosięgnął jego ręki, dał więc upust zazdrości na swoim poziomie, pozostawiając dowód swoich uczuć na łydce Napoleona. Józefina po śmierci swojego pupila poleciła go wypchać. Niestety wypchany Fortune spłonął podczas pożaru normandzkiej posiadłości Józefiny Château de Navarre. Dlatego dokładnie nie wiemy, jak piesek wyglądał.
Czasami życie człowieka jest więcej warte od plotki. W przypadku Józefiny plotka była warta dokładnie tyle, ile jej życie.
W czasie rewolucji francuskiej miała podzielić los swojego pierwszego męża Aleksandra, zgilotynowanego w 1794 roku. Aresztowano ją i przetrzymywano w okrytym złą sławą więzieniu des Carmes (dwa lata wcześniej doszło tam do masakry więźniów). Widniała na liście skazańców i czekała na wykonanie wyroku. Przed dekapitacją ocaliły ją plotki, te same, które z kolei Robespierre’a zaprowadziły na szafot. Ojcu rewolucji zarzucono najabsurdalniejsze przewinienia - i choć żadnego z nich mu nie udowodniono, ścięto go, co udaremniło większość planowanych wyroków, w tym również dekapitację szlachcianki Marii Józefiny de Beauharnais.
Gdy Józefina przebywała w więzieniu, mogły ją odwiedzać wyłącznie jej małe dzieci pod opieką guwernantki. Dzieciom zaś towarzyszyła jeszcze mniejsza istota i bohater tego rozdziału - mops Fortuné. Podczas tych spotkań obecny był również strażnik, dlatego przekazywane Józefinie wiadomości chowano pod obróżką psa. Józefina odpowiadała w podobny sposób, wtykając bileciki z odpowiedziami pod kosztowną błyskotkę swojego ukochanego czworonoga.
Fortuné wpisywał się w poczet słynnych francuskich (i psich) szmuglerów, z najsłynniejszym przemytnikiem swoich czasów, La Diable, psem, który przemycał kontrabandę przez granicę w czasie rewolucji francuskiej.
Jeśli chciałoby się używać słowa "bohaterski", jego kolejny wyczyn może zasługiwać na to miano. Ale bez problemu można go również uznać za napad dzikiej zazdrości.
Krótko po tym, gdy Józefina opuściła więzienie, poznała Napoleona. To była trudna miłość. Niemniej 9 marca 1796 roku wzięli ślub. A w noc poślubną pojawił się mały, choć obdarzony zębami problem: Fortuné.
Okazało się, że mops przyzwyczaił się do spania z Józefiną, ale nie mógł przyzwyczaić się do Napoleona. Nie był skłonny oddać swojego miejsca w łóżku uzurpatorowi. Napoleon nie był oczywiście zainteresowany wizytami w łóżku psa podczas swojego miesiąca miodowego. Wieść niesie, że Józefina powiedziała ponoć cesarzowi, że jeśli jej pupil nie będzie spał w ich łóżku, to ona również nie zamierza.
Bonaparte otwarcie uznał psa za swojego rywala. Choć najpierw próbował go udobruchać prośbami i namowami, w końcu pozwolił sobie na groźby. Na nic to się zdało. Mopsy nie znoszą samotności, są wybitnie towarzyskimi psami, ale towarzystwo Napoleona było dla Fortunégo gorsze niż samotność. W końcu cesarz doszedł do wniosku, że ma dwa wyjścia: albo będzie spał gdzie indziej, albo zgodzi się dzielić łoże z psem.
Gdy wydawało się, że to zażegna konflikt, Napoleona czekała kolejna gorzka przeprawa. Okazało się, że Fortuné wymaga, by okazywano mu sympatię. Napoleon nie przywykł do rozkazów. Trudno sobie wyobrazić, że oprócz rozkazów znosić musiał odmowy i zakazy. Był chorobliwie zazdrosny o Józefinę, podobnie jak Józefina o niego. I oboje mieli ku temu podstawy. Ale nic nie mogło się równać z zazdrością Napoleona o Fortunégo. Żalił się często Józefinie i robił jej wymówki, ale o psie nie mógł powiedzieć złego słowa.
Józefina zabroniła mu wszelkich uszczypliwych komentarzy dotyczących mopsa. W nocy zaś nie życzyła sobie biadolenia na temat chrapiącego psa, choć dźwięki, jakie wydawał, były ponoć niesamowite (Napoleon pisał, że kojarzą mu się z brzmieniem wybuchających, zatkanych armatnich dział). Cesarz tłumił zazdrość, niczego nie komentując. Ale i to spotkało się z opryskliwymi uwagami Józefiny. Ona swojemu pieskowi zawdzięczała życie, a Napoleon nie potrafi go nawet pogłaskać? Dlaczego tak wrogo na niego patrzy? Dlaczego omija go wzrokiem? Czyżby uważał, że jej piesek jest szpetny?
Pewnej nocy cesarz wrócił późno do śpiącej już Józefiny i na powitanie chciał pogłaskać jej włosy. Nie zdążył - pies skoczył, chcąc go ugryźć, ale nie dosięgnął jego ręki, dał więc upust zazdrości na swoim poziomie, pozostawiając dowód swoich uczuć na łydce Napoleona.
Zazdrość Fortunégo była jednak wybiórcza. Jak się okazuje, pies akceptował wszystkich kochanków cesarzowej w jej łóżku z wyjątkiem jej męża. Mało tego, niektórych nawet lubił - jak choćby kapitana Charles’a. Był świadkiem miłosnych uniesień swojej pani, ponieważ przyszła cesarzowa nigdy nie wypraszała psa z komnat.
Nie było wówczas psich psychologów, żeby mogli wyjaśnić niechęć Fortunégo do Napoleona. Ale innych problemów poza tymi z Napoleonem nie miewał. Monsiuer Fortuné, czyli Pan Szczęśliwy, jak go czasami nazywano, był rzeczywiście szczęśliwym psem. Dogadzano mu, a jego pani kochała go i pozwalała mu podróżować w karecie. To właśnie karetą przybył do niej z Paryża, gdy zamieszkała w Mediolanie. Fortuné żył jednak w czasach, w których nie istniała nie tylko psia psychologia, ale również kynologia, czyli "nauka o psie, jego hodowli i tresurze". Jej zręby zarysował, już po śmierci Fortunégo, jeden z byłych napoleońskich oficerów, Elzéar Blaze. Stwierdził on, że nie ma pewności co do tego, że Fortuné był mopsem. Nigdy nie powstał żaden jego portret z Józefiną. Dopiero po śmierci swojego pupila Józefina stała się popularną wśród ówczesnych malarzy modelką. Dysponujemy jedynie opisem naocznego świadka, który poza tym, że jest dość niekonkretny, zdradza domniemaną rasę Fortunégo: "Nie był ani ładny, ani dobry, ani miły. Miał krótkie łapy, długie ciało, był raczej płowy niż rudy. Ten mops o pyszczku łasicy nie przypominał swojej rasy niczym poza czarną maską i korkociągowatym ogonkiem".
Niektórzy dopatrywali się w nim domieszki ratlerka bądź king charlesa spaniela. Napoleon zapewne dostrzegał w nim ślady najcwańszej bestii pod słońcem - lub najodważniejszej. Nikt bowiem z całego dworu francuskiego poza psem Józefiny nie miał odwagi podnieść ręki (bądź łapy) na Napoleona.
Fortuné był obcesowy, chamski, miał problemy z agresją. Zaczepiał inne psy i prosił się o guza. Był uprzywilejowanym psem i nie zawsze potrafił racjonalnie ocenić sytuację, w jakiej się znajdował. Rzucał się na większych od siebie, za każdym razem licząc, że z opresji wybawi go jego protektorka. Zdarzało się, że dochodziło do starć między nim a większymi psami. Fortuné odnosił rany, nierzadko poważne, i często trzeba go było zszywać. Surowo wzbraniano mu ryzykownych zabaw, ale on wciąż szukał zaczepki. I pewnego dnia miarka się przebrała.
W ogrodach Montebello natrafił na wielkiego psa z rodziny molosów, który należał do pałacowej służby, prawdopodobnie do kucharza. Mops ruszył, aby pokazać mu, kto tu jest panem i komu należy się posłuch. Molos nie wydawał się zainteresowany rozmową, a tym bardziej biciem pokłonów, więc Fortuné w złości skoczył na niego i ugryzł go w ogon. W odpowiedzi molos najpierw capnął go za głowę, następnie jednym kłapnięciem powalił na ziemię. Działo się to w okresie kampanii włoskiej, która kosztowała tysiące poległych ludzi i koni. W tym czasie stracił życie również mały Fortuné.
Na wieść o śmierci mopsa Napoleon odetchnął z ulgą. Wreszcie mógł dzielić łoże wyłącznie z Józefiną - jeśli akurat Józefina nie spędzała nocy z którymś ze swoich kochanków. Jeden z nich, wspominany już kapitan Charles, po śmierci Fortunégo podarował swojej kochance kolejnego psa, Foxa - i tym razem był to na pewno mops.
Molos kucharza nie zmasakrował Fortunégo na tyle, aby nie można go było po śmierci wypchać. Wypchanego pupila cesarzowa zabrała do swojej normandzkiej posiadłości Château de Navarre. Gdy w 1836 roku zamek zburzono, w jednej z szaf znaleziono to, co zostało z wypchanego ulubieńca Józefiny - pył i proch. Tym właśnie wszyscy się staniemy, choć nie każdemu z nas uda się utrzeć nosa cesarzowi - nie mówiąc o ugryzieniu go w łydkę czy wypchnięciu z łóżka.
[1] Władysław Kopaliński, Słownik wyrazów obcych i zwrotów obcojęzycznych, Warszawa 1989, s. 291.
[2] Antoine-Vincent Arnault, Souvenirs d’un sexagénaire, Paris 1833, t. 3, s. 120.
Powyższy tekst jest fragmentem książki "Sławne zwierzęta i ich ludzie", która ukazała się nakładem Wydawnictwa ZNAK.
Czytaj też: