Reklama

"Jak to, mam zabić? Stać się mordercą?". Nie łatwo zostać powstańcem

19 kwietnia 1943 roku wybuchło pierwsze miejskie powstanie w Europie. Na niewielkiej przestrzeni w sercu Warszawy młodzi ludzie chwycili za broń. Ich celem nie była walka z nadzieją na wyzwolenie, to była decyzja, aby umrzeć w sposób inny niż komora gazowa, niż strzał w tył głowy nad własnoręcznie wykopanym grobem.

“Czekało mnie nowe życie. Gorsze na pewno, ale może niezupełnie złe"

Pierwsze mury warszawskiego getta zaczęły powstawać w 1940 roku. Ludzie, którzy mieli tam trafić, znali świat bez komór gazowy, bez eksterminacji na masową skalę, bez podziału na aryjskich panów i niemających prawa istnieć Żydów. Początkowo uważali, że konieczność zamieszkania w getcie będzie niedogodnością, ale przecież jakość sobie z tym poradzą. Czternastoletnia wówczas Janina Bauman tak wspominała przeprowadzkę do getta:

“Mieszkanie było maleńkie, lecz miłe. Gdy weszłam tam po raz pierwszy, ogarnęło mnie podniecenie. Czekało mnie nowe życie. Gorsze na pewno, ale może niezupełnie złe".

Reklama

“Ulice krzyczą i zawodzą tysiącem głosów

Sytuacja w getcie szybko się pogarszała. Za murami zamknięto nie tylko ludność żydowską z Warszawy, ale także uciekinierów z innych miast oraz Żydów z okolicznych ziem. W szczytowym okresie na 340 hektarach powierzchni mieszkało prawie pół miliona ludzi. Na jedną izbę przypadało 13 osób. To było największe getto okupowanej Europy.

Przy takim zaludnieniu w oczy mieszkańców szybko zaczął zaglądać głód. Żywności było tak niewiele, że czasem stawano przed wyborem: nakarmić do syta jednego członka rodziny, aby miał siły przeżyć, czy dać każdemu ubogą porcję i skazywać wszystkich na powolne konanie z głodu. Warunki higieniczne były straszne, wszędzie panoszyły się wszy i pchły. Osłabione organizmy były podatne na choroby, które zaczęły na równi z brakiem pożywienia dziesiątkować ludność getta. W ciągu niespełna dwóch lat zmarło w getcie ponad 100 tysięcy ludzi. Pod datą 21 lipca 1942 roku Janina Bauman zapisała:

Dzień później - 22 lipca 1942 roku hitlerowcy zaczęli rozwiązywać problem przeludnienia getta...

“Ostateczne rozwiązanie kwestii żydowskiej"

20 stycznia 1942 roku na konferencji w Wannsee zapadła decyzja o “ostatecznym rozwiązaniu kwestii żydowskiej". A 22 lipca 1942 roku naziści w Warszawie rozpoczęli wykonywanie zaleceń naczelnego dowództwa. Rozpoczęła się masowa deportacja Żydów do obozu w Treblince, która potrwała do września 1942 roku. Jak podaje “Encyclopaedia Judaica", dziennie wywożono z getta 5 - 6 tysięcy osób, a bywały dni, kiedy liczba ta sięgała 13 tysięcy dusz. Szacuje się, że ostatecznie ofiar: ludzi, którzy zginęli na terenie getta podczas deportacji oraz w Treblince było około 300 tysięcy.

Właśnie w tym czasie, 28 lipca 1943 roku powstała Żydowska Organizacja Bojowa (ŻOB), na której czele stanął Mordechaj Anielewicz — jeden z późniejszych dowódców powstania. Na terenie getta działał też Żydowski Związek Wojskowy (ŻZW). 

Kiedy 18 stycznia 1943 roku hitlerowcy wznowili akcję deportacyjną, bojownicy postanowili stawić opór. Na ulicach zginęło kilkaset osób, około 5 tysięcy deportowano, ale po czterech dniach Niemcy się wycofali. Żydzi uznali to za swoje zwycięstwo i rozpoczęli przygotowania do obrony.

Zobacz również: Makabryczna prawda ukryta w “zwykłej” pocztówce

Urodzinowy prezent dla Hitlera

Po deportacjach w warszawskiej “specjalnej strefie mieszkaniowej" pozostało już tylko około 50 tysięcy żydów, a jego mieszkańcy to byli przede wszystkim ludzie młodzi, silni (jak na warunki getta) i zdolni do pracy, a więc także do noszenia broni i walki. 

Wieczorem 18 kwietnia w getcie zaczęły rozlegać się liczne pukania do drzwi. To wysłannicy organizacji bojowych ostrzegali cywilnych mieszkańców, że powinni się oni ukryć, bo nazajutrz rozpoczyna się akcja.

20 kwietnia przypadało żydowskie święto Pesach, była to też data urodzin Adolfa Hitlera. Czyż można sobie wyobrazić lepszy prezent dla Führera niż śmierć 50 tysięcy znienawidzonych przez niego Żydów? Krwawa ofiara, niczym te składane pogańskim bóstwom.

19 kwietnia do getta wjechały trzy wozy pancerne i wmaszerowało około dwóch tysięcy hitlerowców, którzy mieli jeden cel — ostateczną likwidację. Jakież było ich zdziwienie, gdy na głowy karnych oddziałów spadły granaty i posypały się kule. Niemcy nie byli przygotowani, nigdy wcześniej, nikt z mieszkańców okupowanych europejskich miast nie stawił im zbrojnego oporu.

Zobacz również: Nie przeczytasz o tym w żadnym podręczniku. Stulatka opowiada o wojnie i Wielkanocy

Nie było nadziei, więc dlaczego walczyli?

Powstanie w getcie warszawskim to nie był zryw, który miał je wyzwolić. Uczestnicy doskonale zdawali sobie sprawę, że nie ma dla nich nadziei. Mówił o tym Marek Edelman, jeden z przywódców bojowników:

“Powstanie to jest taka rzecz, która jest założona. Tego dnia wybuchnie, ma taki i taki cel do osiągnięcia, takie i takie ma być zwycięstwo. Tutaj żaden z tych warunków nie został spełniony. Ani nie było żadnej nadziei na to, że się zwycięży, że się kogoś uratuje i że się coś zmieni".

Często mówi się i pisze, że powstanie wybuchło w celu zemsty na hitlerowcach za terror i ludobójstwo. Sami przywódcy mówili też o honorze i jego historycznej roli, ale we wspomnieniach powstańców przewija się też inny motyw: walczyli, bo chcieli wybrać rodzaj swojej śmieci, nie chcieli pozwolić, by naziści decydowali za nich w tej jednej, ostatecznej kwestii. 

“Nie, nie bałam się. Jakby wybuchło, to po prostu wybuchłoby razem ze mną. I tyle"

W powstaniu wzięło udział około 500 członków ŻOB, 250 bojowników ŻZW i luźne uzbrojone grupy, które nie należały do żadnej z tych organizacji. Żydzi przygotowali się do powstania — przebijano ściany między mieszkaniami, robiono tunele do sąsiednich budynków — wszystko po to, by walczący nie musieli stawiać oporu Niemcom na ulicach, gdzie hitlerowcy mieli przewagę zarówno liczebną (każdego dnia w walkach brało udział ponad tysiąc żołnierzy Waffen-SS i policjantów), jak i w uzbrojeniu.

Uzbrojenie to była największa bolączka powstania w getcie warszawskim. Bojownicy dysponowali niewielką liczbą pistoletów, granatów i benzyny, którą wypełniali butelki tworząc rodzaj koktajlu Mołotowa. Każda kula była cenna — amunicji również mieli niewiele. Skąd w getcie broń? Przemycali ją między innymi robotnicy, którzy mogli opuszczać jego mury ze względu na swoją pracę. Pnina Grynszpan wspomina:

“Jak to, mam zabić? Stać się mordercą?"

Uczestnicy powstania w getcie to nie byli zawodowi żołnierze. To byli zwykli, w większości młodzi ludzie, którzy pomimo okrucieństw, jakich doznali oni i ich pobratymcy, nadal mieli moralne opory przed zabijaniem:

Mimo to mieli tylko jeden wybór: zginąć w komorze, albo walczyć, zabijać i umrzeć. Walka rozpoczęła się. Przez pierwsze pięć dni bojownicy strzelali z dachów budynków, okien mieszkań — przygotowanych wcześniej stanowisk. Podkładali bomby i zastawiali na hitlerowców pułapki. Gdy Niemcy wycofywali się, Żydzi zbierali każdy pistolet, każdą sztukę amunicji z zabitych żołnierzy. W ten sposób weszli w posiadanie karabinów maszynowych.

“Kiedy Niemcy przyszli na Muranowską zobaczyli dwie flagi: żydowską flagę z gwiazdą Dawida i polską flagę. 

Wspomina Dawid Jakubowski, uczestnik powstania w getcie. Warszawskie podziemie starało się pomóc walczącym, między innymi przeprowadzono akcję zburzenia muru getta — niestety nieskuteczną. 

23 kwietnia 1943 roku zakończyła się pierwsza faza powstania, dowodzący nazistami Jürgen Stroop postanowił zmienić taktykę — jego celem stała się ludność cywilna.

Pożoga

Od 24 kwietnia do 7 maja Niemcy zaczęli podpalać kamienice, wpuszczać gaz do bunkrów i niszczyć je. Hitlerowcy wpadali do budynku, polewali go benzyną i podpalali. Cywilna ludność ukryta w schowkach w piwnicach i na strychach miała niewielkie szanse na przeżycie. Jedni zmarli zaduszeni przez dym. Inni, widząc płomienie, wyrzucali materace (o ile je mieli) przez okna i zrzucali je z dachów, a potem próbowali na nie skoczyć. To była druga faza walk, gdzie powstańcy starali się bronić ludności cywilnej.

Zbiorowe samobójstwo na Miłej

Ludność cywilna ukrywała się także w bunkrach. Jeden z największych schronów, gdzie swoją siedzibę miało również dowództwo ŻOB, znajdował się przy ulicy Miłej 18. Niemcy odkryli bunkier 8 maja i wezwali ukrywających się w nim Żydów do jego opuszczenia. Ludność cywilna wyszła — powstańcy zostali w środku. Gdy hitlerowcy zaczęli wpuszczać do niego gaz, Mordechaj Anielewicz podjął decyzję o zbiorowym samobójstwie. Życie odebrało sobie wówczas według różnych źródeł od 80 do 120 osób. 

Bunkier miał sześć wyjść, jak się okazało, jednego z nich Niemcy nie wykryli — tym sposobem przeżyło 12 osób.

Ostatnia faza

Ostatnia faza od 8 do 16 maja to walki w zgliszczach budynków. Symbolicznym zakończeniem powstania było wysadzenie Wielkiej Synagogi na Tłomackiem. Według Raportu Stroopa z 24 lipca 1943 roku ujęto 43 tysiące Żydów, zastrzelono 7 tysięcy, a w pożarach zginęło 5 - 6 tysięcy ludzi. Powstanie przeżyło 39 bojowników, którzy kanałami dostali się na aryjską stronę i uciekli do Łomianek ciężarówkami zorganizowanymi przez warszawskie podziemie. 

Pradziadowie i dziadowie powstańców żyli od pokoleń w Polsce, oni sami urodzili się, dorastali i zginęli w kraju nad Wisłą, dlatego historia powstania w getcie warszawskim jest kolejną kartą w wielkiej księdze historii Polski. 

Jak wyglądałaby likwidacja warszawskiego getta, gdyby nie wybuchło w nim powstanie? Prawdopodobnie tak, jak miało to miejsce w Krakowie miesiąc wcześniej, co opisaliśmy w artykule: Układali niemowlaki w stosy jeden na drugi. Wszystko, by oszczędzić naboje.


INTERIA.PL
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy