Najbardziej obrzydliwe potrawy świata
Podróżując po świecie, zwiedzamy zabytki, odpoczywamy na plaży, podziwiamy lokalną roślinność oraz próbujemy potraw, z których słyną konkretne państwa. Nie zawsze jednak są to wyśmienite posiłki, którymi możemy zachwycać się jeszcze przez długi czas po powrocie z urlopu. Myśl o niektórych lokalnych daniach wywołuje natychmiast gęsią skórkę. Oto najbardziej obrzydliwe potrawy świata!
Jedzenie surowych ryb i owoców morza nie stanowi już dla nikogo większego wyzwania. Inaczej sprawy mają się w przypadku koreańskiego dania sannakji, które znacznie różni się od sushi czy sashimi.
Na talerzu serwowane są bowiem młode, żywe ośmiornice, pokrojone na mniejsze kawałki i polewane olejem sezamowym. Kiedy posiłek ląduje na stole, macki bezkręgowców wciąż się wiją, a podczas jedzenia przyklejają się do podniebienia.
Podobnie zachowują się podczas przełykania, choć w tym wypadku stanowią spore zagrożenie dla zdrowia, powodując nawet uduszenie konsumującego. Dlatego danie serwowane jest wyłącznie na odpowiedzialność klienta.
Sannakji jest bardzo łagodny w smaku. Jak łatwo się domyślić, samo doświadczenie przełykania oślizgłej i żyjącej potrawy przyciąga do Korei kulinarnych śmiałków. Aby nie dołączyć do grona osób umierających podczas jedzenia sannakji, należy dobrze przeżuć ośmiorniczki, zanim się je połknie. Co roku sześciu śmiałków wydaje ostatnie tchnienie nad talerzem żyjących owoców morza.
Wśród żywych potraw prawdziwe emocje wywołuje szczególnie casu marzu - rarytas produkowany w Sardynii. Włoski smakołyk jest po prostu zgniłym i cierpkim w smaku serem.
Nie można mu jednak odmówić delikatności. Aby go wyprodukować, sardyńscy serowarzy pozostawiają Pecorino Sardo na świeżym powietrzu, pozwalając muchom serowym znieść w nim jaja. Po jakimś czasie w serze wykluwają się larwy, które przyczyniają się do fermentacji produktu.
Casu marzu nie jada się jednak solo. Gotowy ser kładzie się na pajdzie sardyńskiego chleba Pani Carasau i podaje z kieliszkiem czerwonego wina.
Casu marzu jest serem bardzo miękkim i wilgotnym. Sączy się z niego płyn zwany lagrima, co po włosku oznacza łzy. Nie wszyscy są jednak na tyle odważni, żeby skonsumować smakołyk razem z żyjącymi larwami. Wiele osób je więc wydłubuje, choć według producentów sera, to właśnie robaki nadają casu marzu wyjątkowego smaku.
Warto jednak pamiętać, że larwy mogą powodować przewlekłe infekcje. Sardyńczycy jedzą jednak ser od setek lat, a co więcej wierzą, że to afrodyzjak.
Jakie danie można przyrządzić ze śliny jaskółek? Chińczycy mają na to pytanie kilka odpowiedzi. Jedną z nich jest zupa z jaskółczych gniazd. Przysmak ten produkuje się z przeżutych przez ptaki glonów służących im do budowy gniazd.
Zdobycie składników do zupy nie należy do prostych zadań. Owe gniazda znajdują się w miejscach trudno dostępnych dla człowieka, takich jak głębokie jaskinie. Przez skomplikowane pozyskiwanie produktu do przyrządzenia dania, jego cena bywa zawrotna. Za miseczkę zupy zapłacimy od 30 aż do 100 dolarów.
Koszt posiłku uzależniony jest przede wszystkim od tego, z jakiego gniazda zostanie przygotowany. Użyć można bowiem białych, brązowych, a nawet czarnych - w zależności od ich poziomu zanieczyszczenia. Zupa ma korzenny aromat oraz znaczącą ilość przydatnych dla organizmu mikroelementów, w tym wapnia, potasu oraz magnezu.
Chińczycy wierzą również, że zapewnia długowieczność, podnosi odporność, zaostrza wzrok i pozytywnie wpływa na układ trawienny.
Balut nie bez powodu nazywany jest azjatyckim "jajkiem niespodzianką". Na pierwszy rzut oka wygląda jak zwykłe jajko, ale w środku znajduje się ugotowane pisklę kaczki.
Danie wywodzi się z Filipin, gdzie jest potrawą narodową i uchodzi za afrodyzjak. Zjeść go można także w Wietnamie, Laosie oraz Kambodży. W każdym z tych krajów balut przygotowywany jest z jajek o innym wieku zarodka. Wietnamczycy delektują się najbardziej rozwiniętym pisklakiem, przygotowanym po 21 dniach od inkubacji jajka. Filipińczycy preferują natomiast zarodek w wieku 17 dni.
Jajka gotowane są na twardo w warzywnym wywarze, a następnie podawane w formie śniadania lub przystawki do piwa. Wielbiciele balutu tworzą na czubku jaja otwór, przez który wypijają jego płynną zawartość. Dopiero później spożywają całe kaczątko wraz z dziobem, piórami i kośćmi. Śmiałkowie, którzy zdecydowali się na zjedzenie jajka z kaczym zarodkiem, opisują jego smak jako delikatny i zbliżony do konsumowanego powszechnie w Polsce jajka na twardo.
Za przysmak mogą uchodzić nie tylko ptasie jaja. W Meksyku z ochotą zajada się escamoles, czyli larwy dużych mrówek, przypominających po przyrządzeniu dmuchany ryż.
Escamoles dodaje się do wielu tradycyjnych potraw. Znaleźć go można w farszu zawiniętym w tortilli. Stanowi też często główny składnik tacos z sosem guacamole.
Myśl o zjedzeniu jajek ogromnych mrówek zdecydowanie nie należy do najprzyjemniejszych, ale będąc w Meksyku, nie warto ich sobie odmawiać. Smakują zadziwiająco dobrze. Podaje się je rozdrobnione, przez co konsystencją przypominają twaróg. Ponadto są bogate w substancje odżywcze.
Pokrojony w kosteczkę i upchnięty w małym pudełeczku rekin to islandzki rarytas, nazywany również hakarlem. Podobno po otwarciu pojemnika z tą tradycyjną potrawą wydobywa się obrzydliwy zapach, który u niejednej osoby wywołał już wymioty. Zapach ten jest skutkiem ubocznym fermentacji, której poddawane jest mięso z rekinów grenlandzkich.
Polarna odmiana wodnego drapieżnika w świeżej postaci może być dla człowieka trująca, ponieważ nie posiada nerek, a w jego tkankach odkłada się kwas moczowy oraz tzw. odmrażacz - tlenek trimetyloaminy, który nie pozwala zwierzęciu zamarznąć w surowych warunkach pogodowych.
Fermentację mięsa poprzedza szereg różnych czynności: usunięcie głowy rekina, jego wnętrzności czy innych niejadalnych części. Mięso jest później dokładnie opłukiwane, umieszczane w piaskowym dole i przyciskane ciężkimi kamieniami. Rekina pozostawia się na około sześć tygodni latem lub trzy miesiące zimą, aby zbędne płyny odciekły, a mięso dobrze sfermentowało.
Przed zapakowaniem ryby w niewielkie pojemniki, jej mięso dokładnie się osusza. Smak sfermentowanego rekina jest gorzki i cierpki, dlatego często podaje się go z mocnym alkoholem.
Odważylibyście się spróbować którejkolwiek z potraw?
Zobacz także:
Przepowiednia jasnowidza dla Polski i świata. Ma się spełnić wkrótce
Polacy w Gruzji spotykają się z sympatią na każdym kroku
Osa czy ćma? Przeziernik osowiec to zaskakujący owad!