Reklama

I ja też tam byłam, kapuczinę piłam. Opowieści z krainy Księcia Mruczka

Jest miejsce, gdzie na horyzoncie majaczą ośnieżone szczyty, w przytulnym domu stoją kwiaty w wazonie, a w filiżance czeka cieplutka kawusia. Miejsce, gdzie rano można życzyć sobie dużo słonka, a wieczorem słodkich snów. Miejsce, gdzie kot serwuje serniczek, a wiewiórka zaprasza do podrygiwania w rytm italo disco. To instagramowy profil Książę Mruczek – konto o estetyce babcinej pocztówki, które w rekordowym tempie przyciągnęło ponad 70. tys. fanów. O jego fenomenie, ludzko-zwierzęcych relacjach i o samym Księciu Mruczku, opowiada twórca profilu, Łukasz Bożyczko.

 Czy Książę Mruczek przemówi w Wigilię?

- Łukasz Bożyczko: Książę Mruczek przemawia codziennie.

Na swoim instagramowym profilu: na dzień dobry i na dobranoc.

- Rano życzy miłego dzionka i smacznej kawusi, wieczorem - słodkich snów. Pewnie więc i Wigilię coś powie.

W social mediach rozgadany, a w realnym świecie? Jakim jest kotem?

 - Jak samo imię wskazuje - mruczącym i to wyczynowo. Pierwszej nocy po tym, jak do mnie trafił, wszedł pod łóżko i zaczął mruczeć tak głośno, że nie mogłem zasnąć. Jest też towarzyski, chociaż wybiera sobie ludzi, z którymi chce obcować. Wobec nieznajomych nieufny, mnie nie odstępuje na krok. Towarzyszy mi przez cały dzień, a kiedy mam okazję zdrzemnąć się na chwilę, kładzie się obok i tak sobie razem odpoczywamy.

Reklama

Mój kot ma drzemkoradar. Można położyć się na łóżku i zacząć liczyć do trzech. Zwykle koło dwójki jest już obok.

 - Od znajomych wiem, że nie wszystkie koty takie są, nie każdy lubi się przytulać do swojego właściciela. Ja mówię, że w przypadku Mruczka to jest bezwarunkowa miłość.

A inni powiedzą, że u kotów nie ma bezwarunkowej miłości. Że ceną kociego uczucia jest przysmak.

 -  W przypadku Mruczka takim ulubionym frykasem jest surowe mięsko: kurczak, szynka. Twój kot ma radar na drzemki, mój na mięsko. Rozpoznaje rodzaje szelestów. Kiedy jestem w kuchni i szuram czymś, co nie jest mięsem - nie przyjdzie. Ale kiedy wyciągam np. kurczaka na obiad, w ciągu dwóch sekund jest przy mnie. W tej kwestii to bardzo łakomy kot. Podkreślam: bardzo - jak już złapie swoją porcję, to nie da się go oderwać. Prawdziwy łowca.

Zobacz również: Czym karmić kota w święta? Najlepsze i najzdrowsze przysmaki

Łowca, ale jednak książę. "Książę Mruczek" to dwuczłonowe imię, czy imię plus tytuł?

 - Dwuczłonowe imię,  chociaż na co dzień mówi się krócej: Mruczek, Mruczuś. I ciekawostka: Mruczek nie zawsze był Mruczkiem. Pierwotnie nazywał się Kondzio, zdrobniale od Konrada. Jednak to imię ani mnie nie przypadło do gustu, ani do niego nie pasowało. Na szczęście, kiedy do mnie trafił był młodym, trzymiesięcznym kociakiem, można więc było "zacząć od nowa".

Jak dawno temu to było?

 - Jesienią ubiegłego roku zacząłem szukać dla siebie kota. W Internecie znalazłem informację, że w domu tymczasowym przebywa kot, którego można przygarnąć. Nie był to jednak Mruczek, a jego siostra, Broncia. To ona miała być moim kotem. Pojechałem więc do domu tymczasowego poznać Broncię, jednak nasze spotkanie nie trwało długo. Kotka okazała się bardzo płochliwym zwierzakiem i po krótkiej chwili uciekła. Na miejscu został jej brat. Drzemiący na łóżku spokojny, skradł moje serce.

To był twój pierwszy kot?

 - Przez całe dzieciństwo mieszkała z nami kotka brytyjska. Niestety zmarła po długiej chorobie, a po jej śmierci nastąpił dziesięcioletni okres bezkocia. Odkąd zacząłem mieszkać sam, podobnie jak wiele osób poczułem, że trudno jest samemu w czterech ścianach. Chciałoby się wypełnić dom miłością. A że jestem kociarzem, padło na kota.

Pamiętasz wasz pierwszy wspólny dzień?

 - To był 12 listopada, wieczorem pojechałem do domu tymczasowego, do Gliwic. Mieszkam w Zabrzu więc była to krótka wycieczka. Kiedy przywiozłem Mruczka do domu, był trochę zdenerwowany,  nie lubi podróży, a co dopiero podróży do miejsca, którego nie zna. W mieszkaniu schował się pod łóżko, nie wychodził przez kilka godzin. A potem zaczął wąchać, spacerować, odkrywać. Na szczęście proces adaptacji nie zajął mu dużo czasu. Już pierwszej nocy przytulił się i zaczął mruczeć.

Mruczek jest z domu tymczasowego, a mógłby być z hodowli. Skąd taka decyzja?

 - Przez myśl mi nie przeszło żeby kupować kota, gdy w schroniskach są zwierzaki czekające na miłość. Każdemu, kto stoi przed dylematem "adoptować czy kupować", mówię: nie warto się zastanawiać, bo koty ze schroniska są tak samo cudowne jak te z rodowodem, a czasem potrafią dać więcej miłości niż  hodowlane.

Tymczasem stereotyp głosi, że kot miłości nie daje w ogóle. Że przywiązuje się do miejsca, a nie do człowieka.

 - Tak jak mówiłem - Mruczek kocha bezwarunkowo. Jednak w każdym stereotypie tkwi ziarno prawdy. Koty są indywidualistami, nie każdy przedstawiciel tego gatunku będzie się przymilał, są i takie osobniki, które będą traktowały ludzi przedmiotowo. Czasem śmieję się, że koty są bardziej ludzkie niż psy. Pies się nie pogniewa, zawsze przyjdzie po pieszczony, a kot nie. Kot potrafi się wkurzyć, obrazić, demonstrować foszki,  dogryźć człowiekowi. I to mi się w nich podoba.

Zobacz również: Pamiętacie kota Gacka ze Szczecina? Zwierzak jest nie do poznania

Mruczek dogryza?

 - Dosłownie. Jest kotem, który mruczy często, miauczy rzadko, nie syczy w ogóle. Nie potrafi "werbalnie" pokazywać negatywnych emocji, ale jeśli zrobię coś, co mu się nie podoba, to zaczyna mnie podgryzać. Chociaż przymilny, ma kilka miejsc na ciele po których nie lubi być głaskany, np. po brzuszku. Kiedy zdarza mi się dotknąć go w zakazane miejsce, atakuje rękę. Nie mocno, ale wyraźnie demonstruje, że nie jest zadowolony.

 - Bywa również, że włącza mu się tryb "zrzucania rzeczy", strącania łapką małych przedmiotów z blatów i półek. To dość wkurzający, ale skuteczny sposób zwrócenia uwagi.   

Nie on jeden ma taki patent. Kot moich znajomych nauczył się, że kiedy wejdzie na płytę indukcyjną, urządzenie zacznie pikać, a kiedy zacznie pikać, ktoś przyjdzie. Taki dzwonek na ludzi.

 - Zwierzę nie podejdzie i nie powie "hej, popatrz na mnie, poświęć mi swój czas". Musi więc radzić sobie inaczej.

74 tysiące - tylu ludzi codziennie zwraca uwagę na Mruczka, śledząc jego profil na Instagramie. Był gotowy na sławę?

 - Nie wiem jak Mruczek, ale ja na jego popularność na pewno nie byłem gotowy. Sukces tego profilu był zaskoczeniem dla mnie, dla moich bliskich, myślę że również dla tych, którzy obserwują Księcia od początku, Gdybyś trzy miesiące temu powiedziała mi, że będę robić to co, robię i mieć takie zasięgi, jakie mam, nie uwierzyłbym.

 - A wracając do Mruczka, myślę że on nie jest nawet świadomy tego, jakie zamieszanie wywołuje. Sława w żaden sposób nie wpływa na jego życie, może poza tymi momentami, gdy biegam za nim z aparatem, żeby zrobić ładne zdjęcie do rolki.  

Nie masz tysięcy zdjęć swojego kota w telefonie? Większość kociarzy ma.

 - Oczywiście, że mam i że są to tysiące, często też korzystam z tych archiwalnych ujęć, ale staram się na bieżąco portretować Mruczka. Jest bardzo wdzięcznym modelem, fotogenicznym. Od znajomych wiem, że bywają koty, które kompletnie nie potrafią się ustawić, nie współpracują z aparatem, są nerwowe. Tymczasem Mruczek umie usiąść, poczekać i dać mi czas na zrobienie ładnego zdjęcia.

Róże w wazonie, filiżanki parujących kapuczin, ośnieżone szyty, ukwiecone łąki, babeczki z posypką, serniki z lukrem, miękkie chmurki, ciepłe światło - tak wygląda instagramowa krainie Księcia Mruczka. Długo urządzałeś jej krajobraz?

 - Krok po kroku. Na początku tworzyłem filmiki na TikToku, platformie która jest pełna viralowych rolek, tworzonych w oparciu o gotowe szablony. Ja też zacząłem się nimi bawić, układałem życzenia, dobierałem muzykę i z czasem te małe dzieła stawały się coraz bardziej indywidualne. Wreszcie przestałem korzystać z gotowych szablonów i tak pojawił się pierwiastek konkretnej, osobistej twórczości artystycznej.

Zobacz również: Kot ugniata koc i kołdrę? Ma coś ważnego do powiedzenia

 Oprócz dekoracji są i słowa. Na rano: "Życzę ci miłego dzionka, aż do zachodu słonka" albo "Życzę ci wtorku w szampańskim humorku".  Na wieczór: "Zabiorę cię do poduszkowej krainy, tam gdzie mieszkają latające delfiny", bądź "Kończy się męczący dzień. Niech już przyjdzie słodki sen". Co to za język? Bo z tego co słyszę, nie twój.

 - Nie mój i nie przeze mnie wymyślony. To typowy, jak ja to nazywam, babcino-cioteczny język. Filmiki, które tworzę mają kojarzyć się z czymś z jednej strony uroczym, a z drugiej przaśnym, balansującym na granicy kiczu. W pierwszym momencie odbiorca powinien mieć wrażenie, że to życzenia, które na Facebooku wysłała mu ciocia lub babcia.

Mnie trochę kojarzą się z kartkami, które można kupić na poczcie. Na nich zawsze są słodkie życzenia, róże, brokat,

 - Takich kartek, tradycyjnych czy elektronicznych jest w obiegu sporo, ale nie z kotami. Nigdy wcześniej nie zauważyłem, żeby ktoś robił takie kartki z kotami, postanowiłem więc, że ja i Mruczek będziemy pierwsi.

74 tysiące obserwujących i zero hejtu. Cud?

 - Albo dowód na to, że i pozytywna przestrzeń jest potrzebna. Ten uroczy, ociekający słodyczą profil jest jak przerywnik w pełnej jadu internetowej narracji. Z pewnością zawsze znajdą się ludzie, którzy będą negatywnie oceniać lub wyrażać niechęć do tego rodzaju sztuki i samych kotów, ale na szczęście stanowią oni tylko niewielką część. Mam świadomość, że taki rodzaj sztuki nie jest dla wszystkich. Chciałbym trafić do osób, którym będzie się to po prostu podobało, szkoda tracić energię na hejt rzeczy, które nie są zgodne z naszym gustem. Wydaje mi się, że to powinno być naturalne iż jeśli coś nam się nie podoba, to po prostu to pomijamy.

 -  To miejsce dla każdego, kto łaknie pozytywnych komunikatów. Czyli miejsce dla wszystkich, bo każdy z nas potrzebuje, przynajmniej raz dziennie, usłyszeć coś miłego, życzenia dobrego dnia, czy dobrej nocy. Tymczasem nie zawsze ma kogoś, kto mu to powie. I wtedy pojawia się Książę Mruczek z kapuczinką.

Dostaje prywatne wiadomości?  

 - Tak wiele, że nie na wszystkie jestem w stanie odpisać. Do skrzynki trafia ogromna liczba pozdrowień, propozycji, pytań, czy byłbym w stanie nagrać filmik specjalnie dla kogoś. Bywają dni tak intensywne, że fizycznie nie jestem w stanie wejść w interakcję z każdym, chociaż bardzo się staram.

Nie jesteś w stanie, bo jak zakładam, masz i inne zajęcia. Mruczek to twoje jedyne artystyczne dziecko?

 - Najważniejsze, jeśli można tak powiedzieć. Zawodowo nie jestem związany ze sztuką, amatorsko trochę zajmowałem się fotografią, mam nawet na Instagramie profil dedykowany tej dziedzinie twórczości. Ostatnio  - z oczywistych powodów - nieco zaniedbany.

Profil Księcia Mruczka to sukces, ale miłość internautów jest niestała. Dziś kochają tego zwierzaka, jutro innego, a ich uczucie karmi się nowością. Myślisz o tym czasem?

 - Myślę i zdaję sobie sprawę, że nadchodzi czas, w którym trzeba będzie zmodyfikować profil twórczości. Teraz, póki odliczamy do świąt, Mruczek intryguje kalendarzem adwentowym - takim, w którym można znaleźć nie tylko czekoladki i pierniczki, ale także płyn do szyb czy łopatę do odśnieżania. Jednak święta tuż-tuż i zaraz trzeba będzie pomyśleć nad czymś innym.

Transmisje obrad Sejmu notują rekordową oglądalność, wypowiedzi marszałka stają się viralami, polityka emocjonuje Polaków bardziej niż kiedykolwiek. Księcia Mruczka nie ciągnie do komentowania bieżących wydarzeń?

 - Nigdy nie ciągnęło. Prywatnie również staram się nie wchodzić w ten temat, ponieważ w mojej opinii zawsze skutkuje on tworzeniem się podziałów. To nie wpłynęłoby dobrze ani na content, ani na rozwój kociej społeczności. Wolę zachować uniwersalność, tworzyć miejsce, w którym każdy będzie czuł się dobrze.

"Kocia społeczność" - możesz ją scharakteryzować? Kogo zapraszasz do mruczkowej krainy kapuczin?

 - Każdy ma do niej wstęp. Jeżeli tylko komuś podoba się content - zapraszam do oglądania i komentowania. I bardzo się cieszę, gdy komentarze się pojawiają, kiedy ludzie witają się wzajemnie, pozdrawiają, układają rymowane życzenia, lajkują te, które ułożyli inni.  W ten sposób rodzi się wspomniana społeczność, która sama generuje pozytywną energię. Mruczek nie jest tu jedyną postacią, która daje dobro. Czasem, kiedy scrolluję dyskusje pod filmikami, aż ciepło mi się robi na sercu.

Zobacz również: Najgłośniejszy kot na świecie. "Zagłusza głos z telewizora"

Boże Narodzenie, ten najprzytulniejszy okres w roku,  wydaje się być idealnym czasem dla Mruczka. Jak będą wyglądać kocie święta?

 - Już kilka dni temu przyjechaliśmy razem do moich rodziców, u których będziemy wspólnie spędzać święta. Podróż była dla Mruczka małym stresem, ale mam nadzieję, że były to jedyne nieprzyjemności. W planach jest oczywiście ubieranie choinki, przysmaki i prezent dla kota. Jaki - nie powiem, bo podsłuchuje pod drzwiami.

Na co dzień Mruczek życzy uroczego dnia i cieplutkiej kawusi. A czego życzy na święta i czego można życzyć jemu?

 - Na święta i nadchodzący rok Książę Mruczek życzy wam wszystkiego, co dobre. Niech wasze dni będą przepełnione miłością - tą, którą ofiarujecie innym i tą, którą otrzymujecie w zamian, a także miłością od waszych zwierzęcych towarzyszy, którzy wnoszą tyle radości i ciepła do waszego życia. Niech marzenia skrywane głęboko w sercach się spełniają. Oby każdy nowy dzień przynosił radość, inspirację i motywację do działania!

 - A czego można życzyć Księciu Mruczkowi? Oczywiście przyjemnego ciepła, leniwych popołudniowych drzemek i pysznych smakołyków. Ale może zamiast saszet, raczej czegoś smakowitego - kawałka świeżego mięska albo delikatnej szyneczki, aby każdy posiłek był dla niego małą królewską ucztą.

 



 

 

 

 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy