Entuzjasta kontra sceptyk
Sprawili, że telewidzowie oglądali program edukacyjny z wypiekami na policzkach. Ich tragiczna śmierć do dzisiaj jest pożywką dla teorii spiskowych.
Kamiński i Kurek byli twarzami programu, ale współtworzyli go także dwaj inni dziennikarze - Tomasz Pyć i Marek Siudym. Pierwsze, niestety niezachowane odcinki, emitowane w 1977 roku Kurek prowadził z Wandą Konarzewską, pomysłodawczynią programu. Dopiero później dołączył do niego Kamiński. To był strzał w dziesiątkę. Jako duet sprawdzili się idealnie. Widzowie ich pokochali - ten nowoczesny (jak na tamte czasy) program popularnonaukowy oglądało średnio aż 6 milionów osób.
Recepta na sukces prowadzących? Byli sobą. Potrafili się pokłócić na antenie, prezentowali własne eksperymenty... Przede wszystkim jednak mówili o odkryciach naukowych tak, by rozumiał ich przeciętnie wykształcony widz. Opowiadali o wszystkich dziedzinach nauki: biologii, chemii, astronomii, elektronice. Większość wynalazków, które z zapałem omawiali, dopiero teraz jest powszechnie dostępna!
Bakteria z kordonka
Zdzisław Kamiński (†43) był z wykształcenia ekonomistą i na Woronicza pojawił się w 1974 roku. Andrzej Kurek (†42) był fizykiem. W telewizji pracował od 1972 roku. Zaczęli współpracować ze sobą przy "Sondzie" i - mimo odmiennych charakterów - zaprzyjaźnili się. Połączyła ich wspólna pasja do nart, które uwielbiali. A ponieważ byli celebrytami końca lat 70. i 80. wybierali zagraniczne kurorty, gdzie nikt ich nie rozpoznawał. Od początku zasłynęli z szybkiego tempa pracy i niezwykłego zaangażowania. Nie tylko zdobywali za darmo wszelkie materiały wideo wykorzystywane w programie, ale też sami tworzyli rekwizyty do doświadczeń, prezentowanych w programie.
W 1984 roku Kamiński skarżył się nawet, że wszystkie muszą robić sami: "Do zrobienia modelu bakterii wyniosłem z domu kordonek, którego nie chciała mi wydać żona, bo trudny był do zdobycia, a mi akurat był potrzebny czerwony i niebieski", opowiadał dziennikarz w wywiadzie dla "Anteny".
Nagły koniec na drodze
"Sonda" wystartowała w 1977 roku. Po 12 latach i ponad 600 znakomicie przyjętych odcinkach programu, Zdzisław i Andrzej chcieli zakończyć jego emisję. Mieli pomysł na nowy show, tym razem poświęcony ekonomii. Pozostało jeszcze do dokończenia kilka odcinków.
Żeby zrealizować jeden z nich, poświęcony zjawisku tarcia, pojechali z przyjacielem, kierowcą rajdowym Andrzejem Gieysztorem, do Raciborza. Był 29 września 1989 roku. Nie wiadomo, czy Gieysztor jechał za szybko, czy winna była plama oleju na drodze, ale doszło do wypadku, w którym pasażerowie peugeota zginęli na miejscu.
O tej tragedii powiadomiła telewidzów Bogumiła Wander. Prezenterka TVP 1 płakała, podając tę informację - Kurka i Kamińskiego nie tylko bardzo szanowano za profesjonalizm, ale też lubiano.
Pożywka dla teorii spiskowych
Choć prokuratorskie śledztwo wskazywało na winę kierowcy, szybko pojawiły się plotki o przyczynie śmierci telewizyjnych idoli. Niektórzy podejrzewali nawet zamach na życie popularnych dziennikarzy. Dowody? Niemal nienaruszony tył samochodu (tam siedzieli Kurek i Kamiński), czy wbita w skroń Kurka szpica parasola.
Inne doniesienia mówiły o tym, że po wypadku drogowcy zapamiętale czyścili pięciokilometrowy odcinek drogi z oleistej substancji, którą miał być zanieczyszczony. Ostatecznie odrzucono wszelkie tezy o fantastycznych przyczynach wypadku i sprawę zamknięto.
Obu twórców pochowano w sąsiednich grobach na cmentarzu w podwarszawskich Pyrach.
Katarzyna Jaraczewska
SHOW 21/2016