Kariera w wersji XXL
Jurorka show „Supermodelka Plus Size” dałaby się pokroić, by uniknąć lekcji wychowania fizycznego. Dosłownie... Już w dzieciństwie borykała się z nadwagą. Po latach przekuła ją w atut.
Jestem dumna z tego, skąd pochodzę. Urodziłam się w małej rybackiej miejscowości Marózek, pod Olsztynkiem, skąd jest mój tata. Wszystko kręciło się wokół ryb. Dziadek był rybakiem i ja również od małego łowiłam ryby. Natomiast babcia Irenka nauczyła mnie robić zupę rybną, sosy, dania z królika, z gołębia. Mama pochodziła z Warszawy, ale przeprowadziła się na wieś, gdy związała się z moim tatą. Musiała nauczyć się wielu rzeczy.
Pamiętam nawet, że na któreś Boże Narodzenie tata przebrał się za świętego Mikołaja, a mama zrobiła mu z owczej wełny brodę i strój (mieliśmy owczarnię). Byłam bardzo rozpieszczona, dopóki na świecie nie pojawili się moi bracia, Wojciech i Tomasz. Jeśli chodzi o figurę, miałam różne momenty.
Przytyłam po komunii, co generowało problemy w czasach szkolnych. Najpierw chodziłam do wiejskiej szkoły, w której były tylko cztery klasy, łącznie z zerówką. Nie było toalet, chodziło się do wychodka. Później uczyłam się w szkole prywatnej, która była o niebo lepsza. Niestety, kolejnej placówki nie wspominam zbyt dobrze.
W dużej gminnej szkole była pani od WF-u, która bardzo mi dokuczała. Mówiła, że wszystko robię źle, więc bałam się skakać przez skrzynię czy kozła - wydawało mi się, że to przewrócę. Uciekałam zatem z lekcji i kombinowałam, jak mogłam.
W piątej klasie dałam sobie wyciąć zdrowy wyrostek, żeby tylko nie chodzić na lekcje. Podpytałam wcześniej starszego brata, który naprawdę miał chory wyrostek, jak to jest. Narobiłam takiej paniki, tak płakałam, że mnie wzięli na stół. Po wszystkim powiedziałam mamie, że ściemniałam, ale lekarze nie przyznali się do błędu... Potem już mi w nic nie wierzyła!
Nie potrafiłam się zmusić do żadnej aktywności. Miałam uraz do sportu - kojarzył mi się jedynie z kompromitacją. Dojrzałam do tego znacznie później.
Od prawie dwóch lat ćwiczę pod okiem trenera i bardzo to lubię. Jednak w szkole brak ruchu miał wpływ ma moją wagę.
W liceum chodziłam w męskich ubraniach (rozmiar 44-46), bo w sklepach nie mogłam nic znaleźć. Marzyłam o choć jednej parze damskich dżinsów. Wizerunek dopełniała moja fryzura - nosiłam krótkie włosy.
Wszystko zmieniło się w Anglii, dokąd pojechałam, by podszkolić język. Wyjechałam w męskich bojówkach, cortezach i T-shircie, a wróciłam na obcasach.
Wtedy też wzięłam udział w odważnej sesji zdjęciowej i tak się zaczęła moja kariera modelki.
Marta Uler
SHOW 21/2017