Reklama

Karolina Gorczyca: Umiem walczyć o siebie

„Z wiekiem coraz lepiej mi to wychodzi” mówi aktorka. W wywiadzie dla SHOW opowiada też o sile swojej intuicji i sporcie, który działa na nią jak terapia.

Jak się czułaś w roli niebezpiecznej osadzonej z serialu "Mały zgon"? 

Karolina Gorczyca: - Bardzo dobrze. Gdy dostaję trudną rolę do zagrania, moje pierwsze odczucie to stres związany z tym, czy sobie poradzę. Ale jednocześnie wielka przyjemność, że mogę stworzyć coś zupełnie nowego i pójść nową ścieżką. 

- Tak było w "Małym zgonie". Ostatecznie bardzo się cieszyłam się, że gram tak wyrazistą rolę. Grałam już więźniarkę, w filmie "Agnieszka" ale ona miała inną osobowość i charakter. 

- Angela z "Małego zgonu" jest bezczelna, pozbawiona wyrzutów sumienia, niczego nie żałuje. Nie należy do więźniarek, które rozpamiętują swoje czyny i żałują tego, co zrobiły. 

Reklama

- Czyny, których się dopuściła, pozycjonują ją wyżej w hierarchii więziennej, więc wykorzystuje je do swoich celów. Angela jest przebiegła, bystra i wie, jak manipulować ludźmi. Potrafi kombinować, a przy tym ma swój urok. Tak to już jest z postaciami Juliusza Machulskiego - nawet złe wzbudzają uśmiech i nić sympatii. Myślę, że postać Angeli jest ciekawym akcentem w więziennym wątku serialu.

Kręciliście go w prawdziwym zakładzie karnym.

- Opustoszałym - na chwilę przed naszym pojawieniem się więzienie zamknięto, a więźniowie zostali wywiezieni do innych zakładów. Przebywając tam, czuło się, że życie przed chwilą tam tętniło. 

- Mieliśmy nieograniczone możliwości korzystania z tego miejsca, więc wędrowałam po różnych zakamarkach, przez co mogłam poczuć jego klimat. To miejsce napawa przerażeniem. Myślę, że wszystkim aktorom udzielił się jego klimat i będzie to widoczne na ekranie.

Grasz bez makijażu, w stroju więziennym. Lubisz się pobrzydzać do roli? 


- Jako aktorka jestem bardzo otwarta na takie doświadczenia! Cieszę się, ilekroć na planie ktoś chce mnie pomalować tak, żebym wyglądała niekorzystnie. 

- Kiedy wchodziłam na plan "Małego zgonu", byłam pół roku po porodzie, miałam więc kilka dodatkowych kilogramów. To stało się atutem Angeli. Była bardziej realna i mocniejsza.

Kiedy czujesz się piękna i sexy? 

- Gdy czuję się dobrze ze sobą. Seksapil dla mnie oznacza kobiecość i naturalność. Kobiecość to szeroki temat. Ale seksapil to też piękno wewnętrzne, czyli myśli, uczucia, działania. Oczywiście lubię dbać o swój wygląd, ale nie ma w tym przesady i nie jest to głównym moim celem. Sztampowy seksapil mogę odgrywać przed kamerą (śmiech). 

- Na życie najlepiej czuję się bez makijażu, w klasycznym lub sportowym wydaniu. Choć oczywiście jestem kobietą i lubię się zmieniać. Kiedy jestem w zgodzie ze sobą, czuję się najlepiej.

Jako zodiakalna ryba masz silną intuicję? 

- Chyba tak. Intuicja jest dla mnie bardzo ważna. Inna sprawa, czy jej posłuchałam, czy nie (śmiech). Czasem zrobię coś po swojemu, a potem przekonuję się, że należało jej posłuchać. Ryby faktycznie mają dużą komunikację ze swoją intuicją. 

- Nigdy nie zapomnę pewnego wydarzenia podczas rodzinnych wakacji w Chorwacji. Przyśniło mi się, że moja córka Marysia za chwilę spadnie z łóżka. Zerwałam się i podstawiłam ręce pod jej łóżko, które stało obok. Dokładnie w tym momencie ona spadła z łóżka prosto na moje ręce. To było niesamowite! Choć nie wiem, czy podciągnąć to pod intuicję czy matczyny instynkt.

"Jestem silna i zaradna, wiem, czego chcę", mówisz. Czego chcesz dziś? 

- Spełniać swoje marzenia, wspierać moje dzieci, realizować się zawodowo, otwierać się na nowe rzeczy. Imponują mi osoby przedsiębiorcze, które potrafią podejmować ryzyko.

Umiesz walczyć o siebie? 

- Tak. Choć mówiąc szczerze nie jest to łatwe. Z wiekiem coraz lepiej mi to wychodzi. Każdy z nas musi się w życiu tego nauczyć. Ja coraz skuteczniej wyznaczam swoje granice i domagam się ich respektowania. To ustawia wiele spraw w odpowiednim porządku.

Gdy przeglądam twojego Instagrama widzę, jak istotną rolę odgrywa w twoim życiu sport. 

- Jest dla mnie ważną formą terapii i pracy nad sobą. Kiedy jestem naładowana emocjami, idę pobiegać i nagle zyskuję jasność umysłu. Przychodzą dobre pomysły i rozwiązania problemów. Bieganie daje mi możliwość spojrzenia na daną sprawę z boku i podjęcia trafnych decyzji. Inne hobby by mi tego nie dało. Moja przygoda ze sportem zaczęła się w 2014 roku od triathlonu. 

- Do dziś jest dla mnie ważną dziedziną życia. Lubię środowisko ludzi związanych z triathlonem i ten cały styl bycia. Widzę wiele korzyści z uprawiania sportu, czerpię z niego siłę. Dzięki temu jestem w dobrej formie, a to jest ważne w moim zawodzie. Przykra prawda jest taka, że aktor często jest oceniany za wygląd.

Dzieci też wychowujesz w duchu sportu? 

- To nie jest tak, że im coś narzucam i muszą to robić. Uczą się przez obserwację. Synek ma zaledwie dwa latka, ale jest bardzo aktywny. Ciągle jest w biegu. A córka od wielu lat towarzyszy mi w moich sportowych wyczynach. 

- Przez to sama chce uprawiać sport. Dla siebie wybrała jazdę konną. To dobry wybór dla osób o silnym charakterze - uczy dyscypliny, uwagi, podejmowania decyzji, pokory i odpuszczenia swojego ego, ponieważ trzeba wykonać to, co mówi trener, aby zwierzę posłuchało. Interesuje ją też gimnastyka. To jej wybory, a ja Marysię w tym wspieram.

Coś cię najbardziej zaskoczyło, kiedy zostałaś mamą drugi raz? 

- To, jak bardzo dzieci potrafią się różnić, choć są z tej samej matki (śmiech)! Ciekawe, że już jako niemowlaki przejawiały cechy swojej płci. Córka delikatna i spokojna, a syn zdecydowanie mniej delikatny i zbuntowany. Osobowości mają kompletnie odmienne.

Łatwiej się wychowuje syna czy córkę? 

Z dziewczynką było łatwiej, gdyż jej natura jest mi bliższa, rozumiem ją i czuję Z synem jest inaczej, bardziej wymagająco. Tu mam małego faceta, który uczy mnie każdego dnia swojej męskiej natury (śmiech). Odkrywam go cały czas.

Zobacz także:


Show
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy