Katarzyna Cichopek szczerze o nowej roli. “Po prostu robię swoje”
Katarzyna Cichopek jesienią zadebiutuje na antenie Polsatu w roli prowadzącej nowe reality show “Moja mama i twój tata”. Rozmawiamy z nią o wyzwaniach, które na nią czekały, założeniach programu oraz jego kulisach.
Katarzyna Drelich: Jesienią widzowie Polsatu będą mieli okazję zobaczyć, jak debiutujesz w roli prowadzącej nowe reality show “Moja mama i twój tata". Spodziewałaś się takiej propozycji?
Katarzyna Cichopek: - Kiedy dostałam propozycję poprowadzenia reality show "Moja mama i twój tata", nie ukrywam, bardzo się ucieszyłam. Nie spodziewałam się, a ponieważ zaproponowano mi to na chwilę przed startem zdjęć, była to sytuacja "last minute". Ucieszyłam się, bo nigdy wcześniej nie miałam okazji prowadzić formatu reality show. Po 25 latach pracy zawodowej myślałam, że już nic mnie nie zaskoczy i tu się bardzo myliłam, bo powiedzieć, że ten format mnie zaskoczył, to jak nie powiedzieć nic. On mnie rzucił na kolana, jest jednym z najtrudniejszych, jakie w życiu prowadziłam. Musiałam wykorzystać wszystkie umiejętności, których nauczyłam się w minionych latach, czyli pracy na żywo, na żywym organizmie, spontanicznego reagowania na to, co dzieje się tu i teraz. Moje wykształcenie psychologiczne również pomogło mi lepiej zrozumieć bohaterów i to, przez co przechodzą w danej chwili i czego doświadczyli w przeszłości. Praca była trudna, ale jednocześnie niezwykle przyjemna.
Widzowie przekonają się, że miłość nie zna wieku
Wybór ciebie do roli prowadzącej był z pewnością nieprzypadkowy - w jakich momentach wykształcenie psychologiczne okazało się szczególnie pomocne, a może nawet niezbędne?
- Przede wszystkim w rozmowach indywidualnych z naszymi uczestnikami. Wszyscy, którzy biorą udział w programie "Moja mama i twój tata", to ludzie z dużym bagażem doświadczeń, często bardzo ciężkich i smutnych. Zgłosili się do programu z nadzieją na znalezienie miłości, jednak aby to osiągnąć, muszą najpierw przepracować przeszłość, wyciągnąć z niej wnioski i unikać powtarzania dawnych schematów, które nie prowadziły do niczego dobrego. Niektórzy uczestnicy zmagali się z aktywnym zespołem stresu pourazowego (PTSD), szczególnie jedna uczestniczka, której doświadczenia były niezwykle traumatyczne. Jej mąż popełnił samobójstwo, a kolejny partner okazał się przemocowcem. Osoby te żyją z traumą, lękiem i strachem. Z jednej strony pragną rozpocząć nowy rozdział i doświadczyć szczęścia, z drugiej - nie wiedzą, jak się za to zabrać. To były trudne rozmowy i podparcie wiedzą psychologiczną było wręcz niezbędne, ale wsparło mnie również moje doświadczenie życiowe i historia, która pomogła mi lepiej zrozumieć uczestników i się z nimi połączyć.
I empatyzować, mimo, że historie są różne. Ważnym aspektem programu jest także wiek uczestników. “Moja mama i twój tata" pokazuje, że zakochać się można w każdym wieku. Czy będzie stanowił ważny głos w swoistym łamaniu tabu związanego z ageizmem?
- Nie mam wątpliwości. Widzowie przekonają się, że miłość nie zna wieku, granic i że zawsze jest dobry moment, aby zawalczyć o swoje szczęście. W ten sposób pokazujemy, że osoby, które są po rozwodach lub są wdowcami, też mają szansę i powinny mieć społeczne przyzwolenie na to, aby być szczęśliwym w drugiej połowie swojego życia. Że życie nie kończy się na jednym nieudanym związku, ale również, że jednocześnie szczęściu trzeba pomóc. Siedzenie na kanapie tematu nie załatwi, trzeba wyjść do ludzi, a przede wszystkim pokochać siebie i zrozumieć to, kim się jest oraz czego chce się od życia. To są osoby po przejściach - nie chcą zatem eksperymentować, bo wiedzą, czego szukają. Chcą dojrzałych emocji, zdecydowanych partnerów, a nie przelotnych romansów.
- Myślę, że ten program otworzy wielu ludziom oczy. Nasze życie się zmienia - w pokoleniu wstecz myślenie o rozwodzie, a następnie o kolejnym zakochaniu się nie było dobrze widziane, zwłaszcza w kontekście samotnych kobiet z dziećmi. Określenie "matka Polka" wyraźnie pokazuje, że kobieta, która zostaje matką, często bezgranicznie poświęca się tej roli. W efekcie zapomina o sobie i traci przestrzeń na bycie po prostu kobietą. Mam wrażenie, że ten program znacząco przełamuje ten stereotyp, ponieważ to właśnie dzieci pragną szczęścia dla swoich rodziców. To one nominowały ich do programu i z centrum tajnego dowodzenia decydują, kto z kim pójdzie na randkę. To one tworzą zwroty akcji w poszukiwaniu szczęścia dla swoich rodziców. Dzieci wykazują się odwagą i dojrzałością, ponieważ zależy im na dobru swoich matek i ojców.
Zobacz również: Katarzyna Cichopek w modnej sukience. Absolutny hit lata
A jak to wyglądało od kulis? Z dziećmi również konsultowałaś ich wybory dotyczące tego, z kim na randkę pójdą rodzice?
- Jak najbardziej, jeździłam między dwoma domami. Rodzice nie mieli pojęcia, że tuż obok mieszkają ich dzieci. Dzieci natomiast miały specjalny pokój wyposażony w ekrany i mogły podglądać każdy krok swoich rodziców, a następnie analizować między sobą, kto do kogo pasuje. Zdarzały się różnice zdań, nie wszystko szło jak z płatka. Dla dzieci były organizowane konkurencje, a wygrywając je, miały jeden głos, który mogły wykorzystać w celu wysłania kogoś na randkę. Obserwowanie dzieci, które mają szansę podglądać swoich rodziców w nietuzinkowych sytuacjach, jak randka czy flirt, było niesamowicie ciekawym doświadczeniem, bo czasem towarzyszyło im zawstydzenie. Ale dostrzegały, że rodzic to nie tylko ktoś, kto ich wychował, ale przede wszystkim człowiek, który miał życie przed przyjściem dzieci na świat. Że też potrzebują czułego słowa, dotyku, flirtu i poczucia, że są atrakcyjni. Ten program obudził w nich życie na nowo.
Czy można powiedzieć, że spełnił poniekąd funkcję terapeutyzującą? Ciekawi mnie, jak to wszystko wpłynęło na późniejsze relacje rodziców z dziećmi.
- Nie chwaląc się, dzięki temu programowi udało nam się naprawić relacje w niektórych rodzinach. Dzieci wchodzące do programu miały różne nastawienia i czasem trudną przeszłość z rodzicami. Jednak, gdy zobaczyły swoich rodziców szczerze opowiadających o swoich uczuciach i doświadczeniach, zaczęły rozumieć, że za ich złym humorem kryło się coś więcej niż tylko charakter. Rodzice zyskali w oczach swoich dzieci, zadziało się wiele ciekawych mechanizmów. Program pokazał, jak ważne jest prowadzenie rozmów. Zamknięcie rodziców i dzieci na dwa tygodnie w domach sprawiło, że musieli się otworzyć i zacząć mówić, co zadziałało trochę jak terapia grupowa.
Zobacz również: Trzy wakacyjne stylizacje Kasi Cichopek. Która najlepsza?
Dotychczas, poza serialami, byłaś kojarzona głównie z telewizją na żywo. Co trudniejszego jest zatem w formacie reality show?
- Brak scenariusza. Kiedy wchodzę na plan programu na żywo, mam scenariusz i dokładnie wiem, co po czym następuje. Mam zarys rozmowy, a zaproszeni goście są ekspertami w danym temacie, więc mam pewność, że wiedzą, co mają mówić. W przypadku reality show nie ma scenariusza. Jeśli w danym momencie zdarzy się nieprzewidziana sytuacja, trzeba na nią reagować na bieżąco, co często zmienia wizję o 180 stopni. Ludzie są w ogromnych emocjach, nie skrywają się za tytułem eksperta, tylko są po prostu sobą i mają emocje, którymi czasem chcą się podzielić. Moim zadaniem była rozmowa z nimi i pomoc. Ale przecież nie każdy chce i lubi rozmawiać, bo się krępuje, ma emocje. To jest trudne, aby przełamać barierę "ja, Kasia z telewizji" versus oni, którzy się krępują, a z założenia powinni się otworzyć. Nie mogłam być pewna, z czym będę się mierzyć danego dnia.
Warunki były dość ekstremalne
Czyli dużo niespodzianek. A czy zdarzały się konflikty?
- Cała masa. Warunki były dość ekstremalne, obcych sobie ludzi zamknięto w jednym domu na dwa tygodnie. Do tego dochodziła nutka rywalizacji, bo przecież założeniem programu jest znalezienie partnera, ale co jeśli jeden pan podoba się wszystkim paniom? A taka sytuacja miała miejsce. Wbijanie szpileczek, strojenie się w piórka. Ale najwięcej działo się, gdy panie szły do toalety i obgadywały swoje konkurentki. Więc było emocjonalnie. Między panami też nie było kolorowo. Jeden bohater zafundował emocjonalny rollercoaster jednej z pań. Powiem szczerze, że wszystkich nas to wbiło w fotel, nie przewidywaliśmy takiego obrotu spraw - z zaawansowanej relacji przeszedł w milczenie, zrywając znajomość. Bohaterka nie wiedziała co się dzieje, ale życie nie lubi pustki - wypełnił ją inny uczestnik, który postanowił się nią zaopiekować. Powtarzam często, że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło i mogę się domyślać, że tamten bohater później żałował swojej decyzji.
Jakie miałaś obawy, wcielając się w tę nową rolę?
- Nie miałam obaw. Dostaję zadanie, wchodzę i robię. Oczywiście mogę się zastanawiać się nad tym, jak to zrobić lepiej i od tego są też osoby, z którymi współpracuję. Natomiast nie mam obaw przed komentarzami internautów, ponieważ wiem, że będą one i pozytywne, i negatywne. Głaskania od mediów nie oczekuję. Ostatnie dwa lata pokazały, jak bardzo brutalne były wobec mnie. Więc po prostu robię swoje.
Czyli jesteś pozytywnie nastawiona na nowy etap?
- Zawsze byłam i jestem pozytywnie nastawiona. Nie robię rzeczy zupełnie nowych. Format jest nowy, ale 25 lat mojego doświadczenia pokazuje, że dałam radę i dalej będę to kontynuować.