Klaudia zdecydowała się wrócić z emigracji. "Żyłam życiem marzeń w Paryżu, ale wróciłam do Polski"
Klaudia wyjechała do Francji i zamieszkała w Paryżu. Jej życie, jak sama mówi, było filmowe, jak marzenie. Mimo wszystko jednak zdecydowała się na powrót do kraju. "Dlaczego nigdy nie mówimy o tym, że powrót do ojczyzny można traktować jak sukces, a nie porażkę?" - przeczytałam na jej profilu na Instagramie. Postanowiłam się dowiedzieć i porozmawiać z Klaudią Fałat.

Karolina Wachowicz: Kim jesteś, skąd pochodzisz i co mogłabyś nam o sobie powiedzieć?
Klaudia Fałat: Mam na imię Klaudia, mam 32 lata i od kilku miesięcy mieszkam w Warszawie. Pochodzę z Wrocławia. W 2017 roku rzuciłam pracę w korporacji, ponieważ czułam, że zwykłe życie i zwykła praca nie są dla mnie, i wyjechałam.
Do Paryża. Dlaczego akurat tam?
Zamarzyłam, że będę pracować jako kelnerka, jeść francuskie sery, pić francuskie wino, szkolić język i czuć się jak w filmie. Znałam już język francuski, ponieważ studiowałam filologię francuską. Wyjazd do Paryża był dla mnie oczywistością, wisienką na torcie. Wiedziałam, że kiedyś tam wyląduję - i tak się stało. Wyjechałam na Erasmusa (robiłam magisterkę z komunikacji wizerunkowej) i zostałam. Miało być na pół roku, a wyszło prawie osiem lat. W głębi duszy wiedziałam, że nie wrócę po Erasmusie. Dlaczego akurat tam? Byłam zafascynowana językiem francuskim i Francją, nie wyobrażałam sobie nie wyjechać do Paryża. Wręcz myślałam: "Po co komu ten język, jeśli nie chce jechać do Paryża?".
Czym zajmujesz się na co dzień?
Po przeprowadzce do Paryża pracowałam w paryskiej restauracji. Miało być na chwilę, zostałam tam trzy lata. Podczas pandemii stworzyłam konto na Instagramie. Początkowo uczyłam na nim autentycznego, przydatnego francuskiego, sprawdzonego przeze mnie, jako mieszkanka Paryża. Stworzyłam pierwszy produkt - kurs do nauki języka od podstaw - i zdecydowałam, że nie wrócę do gastronomii. W międzyczasie profil przeszedł na tematykę paryską i poszło z górki. Powstał pierwszy przewodnik (gotowy plan na trzy dni zwiedzania), drugi - gastronomiczny, a także książka o życiu w Paryżu wydana z wydawnictwem Pascal. Żyłam życiem moich marzeń. Sprzedaż przewodników była tak duża, że wystarczało na cudowne życie w stolicy Francji. Miałam naprawdę różowe życie, jak to niektórzy nazywali. Zazdrościłam sobie sama.
Co ci się podobało, a co przeszkadzało w Paryżu?
Niewiele mi przeszkadzało. Paryż był moim marzeniem, miłością absolutną od pierwszego wejrzenia. To trochę tak, jak zakochiwanie się w człowieku - niby wiemy, że ma wady, ale nam one nie przeszkadzają, kochamy go za zalety. Byłam zafascynowana Paryżem i romantyzowałam wszystko: pójście do piekarni, na zajęcia z pilatesu, spacer nad Sekwanę, nawet mini mieszkanie, tłumy ludzi czy chaos. Taki jest Paryż - nie tylko bajkowy, jak przedstawia się go w literaturze czy filmach, ale też zwykły, borykający się ze swoimi problemami. Starałam się ich nie zauważać.
Podobało mi się, że w Paryżu każdy może być kim chce i żyć, jak chce. W powietrzu unosi się wolność, piękno i akceptacja. Mieszkają tam ludzie z całego świata - w takim miejscu łatwiej się odnaleźć. Człowiek nie jest samotny, bo ma poczucie, że prawie każdy jest skądś. Do tego przepiękne miasto, w którym można chodzić i się zachwycać.

Ostatecznie jednak wróciłaś do kraju. Na twoje konto trafiłam przypadkiem i zostałam. Zatrzymała mnie refleksja, że romantyzujemy emigrację, a powrót do kraju demonizujemy. Wcale nie musi tak być. Mimo wszystko - co skłoniło cię do powrotu?
W listopadzie urodził się mój syn i postanowiłam, że chcę wrócić do Polski i być bliżej rodziny. Absolutnie tego nie planowałam, wręcz przeciwnie. W mojej głowie snułam plany na życie w Paryżu. Ale po zostaniu mamą wszystko się wywróciło i natychmiast zmieniłam priorytety.
Jak do tego doszło?
Kiedy zadzwoniłam do rodziny, żeby pokazać przez kamerkę syna, pękło mi serce, że tak będzie wyglądać nasze życie. Poczułam, że wycisnęłam z tego miasta 100% i teraz czas postawić na rodzinę. Chciałam, żeby syn wychowywał się z rodziną obok, a nie tylko od święta.
Jak Ci się obecnie mieszka w Polsce?
Cudownie! Nie znam Warszawy, byłam tu kilka razy na szybko. Przeprowadzka do Warszawy to dla mnie jak przeprowadzka do Londynu, Berlina, Barcelony czy innego miasta. To nie krok wstecz, jak niektórzy rozumieją powrót do Polski, tylko krok naprzód. Mieszkanie w Paryżu i odkrywanie go pozwoliło mi inaczej patrzeć na Warszawę. Odkrywam ją teraz z takim samym zainteresowaniem i ekscytacją, jak 8 lat temu Paryż. Chłonę ją, zwiedzam powoli, delektuję się nową kawiarnią, piekarnią i uroczą uliczką. Szukam w niej trochę Paryża i nawet mi się to udaje. Warszawa to piękne miasto.
Co Cię zaskoczyło po przyjeździe?
Ogrom zieleni, szerokie chodniki (każda mama z wózkiem wie, jakie to ważne), cisza i spokój (Warszawa ma podobną liczbę ludności co Paryż, ale jest prawie pięć razy większa), niedziele, w które większość sklepów jest zamknięta, a także to, jak Polska rozwinęła się na przestrzeni lat. Francja pozostaje częściowo mniej nowoczesna - wciąż można płacić czekami, bankowość jest mniej rozwinięta, na wiele biurowych spraw trzeba czekać, a wynajęcie mieszkania jest tam dużym wyzwaniem ze względu na wymogi i dużą liczbę osób na jedno miejsce. Tutaj poszło szybko i sprawnie, a za podobną cenę mamy dwukrotnie większe mieszkanie.
Porównujesz oba kraje?
Raczej nie. Tęsknię za Paryżem, bo to cudowne miasto. Myślałam, że będzie mi wielu rzeczy brakować, ale po zostaniu mamą moje życie się zmieniło i paryskie również już by nie było takie samo. Mam dwa domy - Paryż nadal nim jest i będę tam wracać tak często, jak się da. Mam tam przyjaciół i miejsca, które noszę w sercu. Poza tym tam urodził się mój syn - chcę, żeby znał dobrze Paryż.

Czy często słyszysz opinie w stylu "Oho, pewnie Ci nie wyszło i dlatego wróciłaś"?
Raczej nie, ale kilka osób napisało mi, że myśli o powrocie, ale boi się oceny i krytyki, że za granicą nie wyszło, więc muszą wrócić. Jedna osoba napisała, że dla niej porażką byłoby wrócić. Dla mnie porażką byłoby nie iść za głosem serca i intuicji. Nie zmieniać nic, mimo poczucia, że się chce. Dlatego postanowiłam romantyzować powrót. Dużo się mówi o tym, jak cudownie jest rzucić wszystko i w pogoni za marzeniami wyjechać na drugi koniec świata, ale dla kogoś spełnieniem marzeń może być miejsce, które zna od dziecka - ludzie, z którymi się wychował, zapach pierogów i język, który zna na wylot.
Czy gdybyś mogła cofnąć czas, jeśli chodzi o miejsca zamieszkania, coś byś zmieniła?
Absolutnie nic. Niczego nie żałuję. To były najpiękniejsze lata mojego życia. W Paryżu dorosłam. Stałam się innym człowiekiem. Wrzuciłam na luz. Nauczyłam się iść za głosem serca. Poznałam cudownych ludzi. Mam masę wspomnień i jestem z nich niesamowicie dumna oraz z drogi, którą przeszłam.