Małgorzata Kożuchowska: Jestem wierna sobie

Nie musiała rezygnować z ważnych dla siebie wartości, by trafić na szczyt. "Sukces nie może być celem samym w sobie", mówi SHOW aktorka.

Dziś jestem ostrożniejsza w podejmowaniu zawodowych decyzji - przyznaje Małgorzata Kożuchowska
Dziś jestem ostrożniejsza w podejmowaniu zawodowych decyzji - przyznaje Małgorzata KożuchowskaAKPA

Małgosiu, czy kiedykolwiek robiłaś bilans swojej kariery?

Małgorzata Kożuchowska: - Chyba jeszcze mam na to czas (śmiech). Na co dzień myślę raczej o tym, jak sensownie zaplanować najbliższy dzień, a później kolejny. Wszystkie pracujące mamy z pewnością doskonale wiedzą, o czym mówię.

Pamiętasz jeszcze coś z planu serialu "Sukces", w którym zagrałaś 20 lat temu?

- To, że nie był to nawet epizod, tylko epizodzik. I to, że graliśmy w nocy. Moim debiutem nie był jednak "Sukces", lecz "Teatralna ballada" - spektakl Teatru Młodego Widza w reżyserii Wiesława Komasy, opiekuna mojego roku. Zagrałam u boku Hanny Skarżanki i Ryszardy Hanin. Hanna Skarżanka zagrała wielką teatralną diwę. Była to jej ostatnia rola. Ja zagrałam młodą dziewczynę, która pracuje w bufecie, ale marzy o karierze aktorskiej. Z perspektywy czasu myślę, że nie mogłam sobie wymarzyć lepszego wejścia w ten zawód. Nie tylko z uwagi na sam spektakl, ale i styl pracy. Wiesław Komasa stworzył niezwykle rodzinną atmosferę. Po przedstawieniach zostawaliśmy i rozmawialiśmy o naszej pracy, marzeniach, aktorstwie. Hanna Skarżanka i Ryszarda Hanin wspominały czasy swojej młodości.

Co zrealizowałaś ze swoich studenckich marzeń?

- Pamiętam chyba swój pierwszy wywiad, którego udzieliłam z koleżankami ze studiów grającymi w spektaklu dyplomowym "O Beri-Beri" . Grażyna Torbicka zapytała o nasze marzenia. Agata Kulesza, która była wtedy bardzo zakochana, wyznała, że najważniejsza jest miłość i ona po studiach wyjeżdża do narzeczonego do Krakowa. Ja zaś powiedziałam, że chciałabym się czuć potrzebna i żeby widzowie mnie szanowali. Z perspektywy czasu myślę, że chyba mi się to udało. Mam w każdym razie taką nadzieję.

Już wtedy miałaś pomysł na to, jak poprowadzić karierę? Nauczyli cię tego na studiach?

- Rozpoczynając studia, jesteśmy już dorośli. Mamy ukształtowane poglądy, zazwyczaj wiemy już, czego chcemy od życia. Studia mogą wpoić zasady zawodowej etyki, pokazać możliwości, nauczyć pracy w zespole. Myślę, że nie do końca są w stanie pokazać nam, jak poradzić sobie z popularnością związaną z naszą pracą. Choć może patrzę na to z perspektywy swoich studiów. To był zupełnie inny czas. Bez tabloidów, serwisów plotkarskich. Prasa kolorowa dopiero raczkowała, w wywiadach mówiliśmy wyłącznie o życiu zawodowym. Jak wszyscy młodzi ludzie byliśmy pasjonatami. Marzyliśmy, że za kilka lat będziemy grać ważne role - głównie w teatrze, że będziemy widzów wzruszać, bawić. Nie graliśmy na siebie. Ważna była nie kariera, lecz perspektywa robienia ciekawych rzeczy. Przyznam, że cieszę się, że to w tamtym okresie wchodziłam w zawód. Chyba było łatwiej niż teraz. Mieliśmy czas na popełnianie błędów. I nie odbywało się to w blasku fleszy.

Zastanawiałaś się, dlaczego właśnie tobie udało się przez tyle sezonów utrzymać na topie?

- Patrząc wstecz, widzę, że miałam dużo szczęścia i do ludzi, i do projektów, które w moim życiu się pojawiały. Często w idealnym momencie. Tym bardziej że uprawiam bardzo trudny i często niesprawiedliwy zawód. Nie lubię udzielać rad, ale myślę, że nie wolno się za bardzo napinać, koncentrować tylko na jednym. Sukces nie może być celem samym w sobie. I naprawdę warto być wiernym sobie.

Co uważasz za swoje największe osiągnięcie zawodowe?

- Wolność w pracy. Zwłaszcza że w moim zawodzie nie jest ona czymś oczywistym. Wiele lat ciężko na nią pracowałam.

Wiele osób sądzi, że to komedia "Kiler" była punktem zwrotnym w twojej karierze. Zgadzasz się z tym?

- Przyniosła mi dużą popularność, przestałam być anonimową aktorką, ale też na długi czas określiła moje aktorskie emploi - "komediowa" i "charakterystyczna". To miało swoje konsekwencje np. w teatrze, ale zalet było chyba zdecydowanie więcej. Nadal bardzo ją lubię.

Hankę Mostowiak z "M jak miłość" też darzysz sympatią?

- Pewnie. Oddałam jej dziewięć lat swojego życia. I mam do niej ogromny sentyment.

Popularność bywa dla ciebie męcząca?

- W pracy śmiejemy się, że aktor jest dwa razy nieszczęśliwy - wtedy, kiedy gra i wtedy, kiedy nie gra. Z popularnością chyba jest podobnie. Jest miła, ale zobowiązuje. Dziś jestem uważniejsza, ostrożniejsza niż kiedyś przy podejmowaniu zawodowych decyzji. Wielu widzów zna mnie od lat, wiedzą, czego się po mnie spodziewać, ufają mi, a ja nie chcę ich rozczarować.

Jakie błędy najczęściej popełniają początkujący aktorzy?

- Pewnie takie same jak my, kiedy zaczynaliśmy swoją przygodę z aktorstwem. A może są mądrzejsi o nasze doświadczenia? I w tym oprócz młodości może być ich siła.

Oskar Maya

SHOW 20/2015

Polacy pokochali ja za rolę Hanki Mostowiak
Polacy pokochali ja za rolę Hanki MostowiakPiotr FotekReporter
Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas