Maria Pakulnis. Dzielna kobieta

​Aktorka mówi nam o niełatwym dzieciństwie, 15-letniej przerwie od filmu, miłości życia i odnajdywaniu szczęścia każdego dnia.

Maria Pakulnis. Jesienna ramówka telewizji Polsat. Warszawa 2013
Maria Pakulnis. Jesienna ramówka telewizji Polsat. Warszawa 2013Andras SzilagyiMWMedia

Jak się pani czuła w roli potulnej gospodyni domowej w "Planecie Singli 3"? 

- Wspaniale! Jak przeczytałam scenariusz, to pokochałam moją Jadwigę. Budując tę postać, przypominałam sobie kobiety, które widywałam na co dzień. To były kobiety- siłaczki. Zdarzało się, że ich mężowie byli alkoholikami, a na utrzymaniu miały kilkoro dzieci. Widziałam, jak one każdego dnia walczą o swoją rodzinę i byt swoich dzieci.

W filmie pojawia się wątek kobiecej przyjaźni. Dla pani jest ona ważna? 

- Oczywiście, że jest. Mam swoje "stare przyjaciółki". Nie tak dawno odeszła jedna z nich. Sławcia była dla mnie kimś bardzo ważnym. Uwielbiałam nasze rozmowy o życiu i książkach, na których się świetnie znała. Rozmawiałyśmy o wszystkim. Trochę z niej dałam mojej Jadwidze.

- Często o niej myślę, zastanawiając się, co by po wiedziała. Nauczyła mnie, że trzeba umieć odpuszczać. Myślę, że w ogóle fajnie jest mieć wokół siebie takich ludzi, od których można się uczyć. Często zapominamy czym jest życie, a ono się składa z drobnych rzeczy. Ważne, żeby umieć ze sobą rozmawiać i umieć siebie słuchać. 

Maria Pakulnis. Zlot fanów serialu. Warszawa
Maria Pakulnis. Zlot fanów serialu. WarszawaPawel WrzecionMWMedia

Pani bohaterka musiała zawalczyć o siebie. Pani też? 

- Jadwiga musiała praktycznie sama wychować trzech chłopców. Musiała ich wykarmić, wszystkiego nauczyć i zrobić z nich porządnych ludzi. To była dzielna kobieta. A ja? Też uważam się za dzielną.

- Zawsze musiałam sobie sama ze wszystkim radzić. Pojechałam na studia i musiałam sama się utrzymywać, wszystko sama zdobyć. Oczywiście po drodze zdarzały się i potknięcia, i błędy, ale niczego nie żałuję. Przecież nie zmienię już tego, co się w moim życiu wydarzyło. Mogę tylko wyciągać wnioski i pracować nad sobą każdego dnia, żeby moje życie było z każdą chwilą lepsze. 

"Nauczyłam się żyć chwilą". To pani słowa.

- Szanuję wspomnienia. Każdy moment mojego życia pamiętam w najdrobniejszych szczegółach, ale nie żyję przeszłością. Zostawiam to, co było i żyję tym, co jest dzisiaj. Każdy dzień jest ważny, bo każdy dzień jest darowany. Każdy z nas ma tylko jedno życie i nie wiemy, na jak długo. 

Maria Pakulnis. Warszawa
Maria Pakulnis. WarszawaAndras SzilagyiMWMedia

Trudne dzieciństwo ukształtowało panią? 

- Oczywiście! Zahartowało mnie na całe życie. Umiem się podnieść, jak upadnę. Coraz częściej słyszę, że powinnam spisać wspomnienia. Zrobię to. Nie po to, żeby pokazać, jaka jestem dzielna i ile strasznych rzeczy przeżyłam, bo wiele osób przeszło dużo więcej niż ja. Zrobię to dla siebie.

Podobno miała pani być pielęgniarką. 

- Byłam nią. Mam dyplom pielęgniarski, ale niespodziewanie spłynął na mnie świat, o którym nawet nie marzyłam. Kocham to, co robię. Ten zawód to część mnie i w pełni mu się oddaję.

Pani syn mawia: "Mama jest w stanie zagrać wszystko", a Tomasz Raczek dodaje: "Ona gra brawurowo". 

- Naprawdę tak o mnie powiedzieli? Bardzo dziękuję za dobre słowa.

Ktoś kiedyś powiedział, że nie ma pani szczęścia w zawodzie. 

- Tak? To bardzo ciekawe, bo ja czuję się w nim spełniona. To, że 15 lat nie zagrałam w filmie, nie znaczy, że nie pracowałam, bo przecież byłam i jestem obecna w teatrze. Nakręciłam dużo dobrych filmów, a po tej długiej przerwie zagrałam w "Planecie singli 3". I ten film jest dla mnie nagrodą. Warto było czekać. 

Z czego wynikała ta przerwa? 

- Nie wiem... Widocznie tak już miało być. Szkoda, bo myślę, że mogłam nakręcić chociaż parę dobrych filmów. Ale jak mówię, widocznie tak miało być. Nie jestem zresztą wyjątkiem. W takiej samej sytuacji jest wiele wspaniałych, utalentowanych aktorek, zwłaszcza w moim wieku. Ale było, minęło. Wierzę, że jeszcze wiele pięknych chwil przede mną.

Maria Pakulnis na planie serialu. Warszawa
Maria Pakulnis na planie serialu. WarszawaMarek UlatowskiMWMedia

Wszyscy fascynują się teraz "Kobietami mafii", a to przecież pani była pierwsza. 

- To prawda, Nadieżda (w "Ekstradycji" - przyp.red) była pierwszą kobietą mafii. To postać kultowa, bo fascynuje się tym filmem następne pokolenie. Wojciech Wójcik zrobił świetny film. Praca z nim była fascynująca, czułam się, jakbym kręciła komiks. Tworząc tę postać, poszłam na całość. Opłaciło się - miałam potem wielki szacun w tym światku (śmiech). 

Zdarzyła się pani piękna miłość i to od pierwszego wejrzenia 

- To była prawdziwa miłość. Miłość szalona ale i romantyczna. Przez te 30 lat uczyliśmy się siebie nawzajem i może dlatego tak długo wytrwaliśmy w byciu razem. Dużo ze sobą pracowaliśmy, to było fascynujące. Krzysztof (Zaleski - przyp. red.) był moim mistrzem. 

- Gdy się związaliśmy, nic nie miałam i nie pytałam, czy on coś ma. Oboje byliśmy gołodupcami, nic nie mieliśmy poza sobą. Najważniejsze było uczucie. To był szalony związek dwóch artystów i ciekawe życie. Byliśmy ze sobą na dobre i na złe. 

Jak odnalazła pani w sobie siłę po jego śmierci? 

- Minęło już 10 lat. To był dla mnie i syna bardzo trudny czas, ale trzeba było żyć dalej, bo nie wolno odkładać życia na później. Nie wolno zmarnować nawet jednego dnia. 

Kto namówił panią na założenie konta na Instagramie? 

- Syn. Nie bardzo umiem się jeszcze po tym poruszać, ale staram się, idę z duchem czasu. Myślę, że warto mądrze korzystać z nowych technologii. Nie zapominając, że obok nas są ludzie, z którymi warto się spotkać i pogadać. 

Na jakiego faceta wychowała pani syna? 

- Myślę, że jest fajnym, inteligentnym i wrażliwym człowiekiem, który - mimo że pracuje z komputerem, nie zaśnie bez czytania książki. Ma fajnych przyjaciół, takich jeszcze od przedszkola. Spotykają się, gotują, słuchają dobrej muzyki. Lubią się, szanują i co najważniejsze - rozmawiają. 

Pani marzenia? 

- Być zdrową, szczęśliwą i pracować do końca i jeden dzień dłużej. 

Zobacz także: 

Show
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas