„Portret kobiety w ogniu”: Najpiękniejsza love story roku
18 października na ekrany kin wejdzie nagrodzony na Festiwalu w Cannes film „Portret kobiety w ogniu”. Na tym najważniejszym międzynarodowym festiwalu kobiecy melodramat Céline Sciammy konkurował z takimi tytułami jak „Pewnego razu… w Hollywood” Quentina Tarantino, „Ból i blask” Pedro Almodóvara oraz koreańskim zwycięzcą Złotej Palmy, „Parasite” Bong Joon-ho.
Podsycany przez tajemnicę, płomień zakazanej miłości wybucha ze zdwojoną siłą - przekonuje najpiękniejsza love story roku, "Portret kobiety w ogniu". Film Céline Sciammy z miejsca podbił serca publiczności festiwalu w Cannes i uwiódł jurorów, którzy nagrodzili go za scenariusz. Subtelny, a przy tym ognisty melodramat francuskiej reżyserki to pochwała kobiecego spojrzenia i jego imponujący manifest.
Opowieść o miłości wyprzedzającej swój czas i intymnej więzi zdolnej przełamać niejedno tabu, ubiera w kostium - akcja rozgrywa się w Bretanii w 1770 roku - jak najbardziej współczesne pragnienia i uczucia. Bohaterkami filmu są szykowana do aranżowanego małżeństwa arystokratka Heloiza oraz przybyła z Paryża malarka, Marianna. Ta druga ma namalować portret tej pierwszej, ale w sekrecie: Heloiza nie chce bowiem pozować, buntując się w ten sposób przeciwko przymusowemu zamążpójściu. Marianna dyskretnie obserwuje swoją modelkę, intensywnie tworzy, ale niszczy kolejne wersje obrazu. Czuje, że nie pozna prawdziwego oblicza młodej kobiety tak długo, jak sama będzie ukrywać własne.
Czasem burzliwa, jak ocean u wybrzeży Bretanii, czasem intymna, jak cisza panująca w malarskiej pracowni; relacja pomiędzy obiema kobietami przyjmie nieoczekiwany kierunek. Arystokratkę i artystkę połączy wspólna tajemnica. Ta mistrzowsko poprowadzona opowieść o zakazanym uczuciu działa jak iskra, rozpalając wyobraźnię widowni. Zmysłowy, romantyczny, a zarazem drapieżny, "Portret kobiety w ogniu" umyka melodramatycznym kliszom - przede wszystkim dzięki pełnokrwistym, odważnym bohaterkom, które rzucają wyzwanie swoim czasom.