Tęcza na Placu Zbawiciela. Czemu zawdzięczamy jej powrót?
Ostatnio polskie media obiegła informacja o powrocie tęczy na warszawski plac Zbawiciela. Tęczy, która swego czasu podzieliła Polskę. Jaki jest powód jej ponownego pojawienia się? Na ten temat rozmawiamy Borysem Szycem, Antkiem Królikowskim, Magdaleną Maścianicą i Maciejem Musiałowskim, którzy zagrają w filmie "Kryptonim Polska".
Po sześciu latach na warszawskim placu Zbawiciela znów zawitała tęcza. Nie była to oryginalna instalacja, która w tym miejscu stała przez przeszło trzy lata, bowiem w nowej wersji jest wykonana z kolorowych balonów. Zgadza się kontekst i lokalizacja, jednak tym razem powód jej powstania jest zupełnie inny.
"Tęcza", czyli instalacja polskiej artystki, Julity Wójcik, przywędrowała do Warszawy z Brukseli, gdzie w latach 2011-2012 znajdowała się przed budynkiem Parlamentu Europejskiego. 8 czerwca 2012 roku została przeniesiona na Plac Zbawiciela w Warszawie. 11 listopada 2013 roku, podczas Marszu Niepodległości "Tęcza", została zniszczona przez podpalenie. Robert Winnicki, jeden z organizatorów Marszu i członek Ruchu Narodowego, skomentował wówczas zniszczenie słowami: "Trzeba sobie powiedzieć jedno: spłonął symbol zarazy, lewackiej rewolucji". "Tęcza" została odbudowana, jednak kolejnych podpaleń przez środowiska radykalne było aż siedem. Każda próba jej odbudowy wiązała się z pikietami i protestami. Zbierały się grupy modlitewne, a instalację określano mianem "symbolu grzechów Sodomy i Gomory". Ostatecznie "Tęczę" zdjęto w sierpniu 2015 roku, a prawa do niej przejęło Centrum Sztuki Współczesnej Zamek Ujazdowski.
Co ciekawe, w kwestii symboliki sama autorka instalacji, Julita Wójcik wypowiadała się następująco: "[Instalacja] (...) podkreśla moje główne założenie: żeby "Tęcza" nie była zaangażowana społecznie czy politycznie, aby była całkowicie wolna od jakichkolwiek narzuconych znaczeń. Po prostu - aby była piękna". W listopadzie 2013 roku, po spaleniu instalacji, napisała w oświadczeniu: "Wspólną pracą przy odbudowie Tęczy pokażmy, że jesteśmy przeciw nienawiści i nietolerancji. Że jesteśmy za zapewnieniem równości wobec prawa osobom LGBTQ".
29 czerwca br. na plac Zbawiciela znów zawitała tęcza. Nie była to rzeczona instalacja, lecz wariacja na jej temat wykonana z balonów na potrzeby zdjęć do filmu "Kryptonim Polska", który na ekranach kin pojawi się prawdopodobnie w przyszłym roku. Opowiada o miłości pomiędzy lewicową aktywistką, a młodym członkiem Zrzeszenia Młodzieży Radykalnej. W dużym skrócie: będzie to komedia traktująca o miłości ponad podziałami, które są nam doskonale znane. Jedna ze scen będzie skupiać się wokół Marszu Równości na warszawskim placu Zbawiciela i to właśnie z tej okazji tęcza wróciła na moment na swoje miejsce.
Czy jako społeczeństwo jesteśmy gotowi na powrót tęczy?
Zapytaliśmy aktorów grających w filmie "Kryptonim Polska" o to, czy nasze społeczeństwo gotowe jest na powrót tęczy. Maciej Musiałowski powiedział, że nie rozumie, dlaczego "Tęcza" zniknęła z placu Zbawiciela. Przyznał, że poza aspektem wizualnym i artystycznym instalacji, była też pięknym symbolem. W swojej wypowiedzi zaapelował do Prezydenta m.st. Warszawy: "Panie Rafale Trzaskowski, panie prezydencie, liczymy tutaj na pana mocne zdanie w tej sprawie, ponieważ zatrzymuje się tu pełno ludzi. Wynaleziono wiele materiałów niepalnych, wróćmy z tęczą!". Z Maciejem Musiałowskim zgodziła się Magdalena Maścianica, która w filmie gra jedną z głównych ról: "Balonowa tęcza długo nie wytrzyma, poprosimy mocniejszą".
Maciej Musiałowski dodał: "Są różne możliwości protestowania i zmieniania świata. Niekoniecznie jedyną jest walka. Często można zmieniać świat, chociażby wokół własnego życia. I to jest właśnie ogromna zmiana dla świata, ponieważ swoim życiem, swoim wzorcem, możesz nakłonić panią w sklepie do bycia miłą, możesz nakłonić swoich sąsiadów, którzy przez kilka lat byli niemili, że nagle staną się fantastycznymi ludźmi i otworzą się przed tobą".
Nieco inne podejście do kwestii tęczy ma Antoni Królikowski: "Wydaje mi się, że fajnie, że mamy tęczę na potrzeby filmu. Zawsze była jakimś takim ładnym elementem tego placu. Potem zniknęła, teraz mamy ją z powrotem, na chwilę. Ale cieszmy się tym, co mamy. Póki jest, warto sobie zrobić zdjęcie, sfilmować materiał na jej tle". Na pytanie, czy, jego zdaniem, jest szansa na dialog między dwiema zwaśnionymi stronami, odpowiedział: "Szczerze mówiąc nie interesuje mnie to, czy jest szansa na dialog. Bo interesuje mnie to, że w filmie "Kryptonim Polska" śmiejemy się z tych nieporozumień, które wynikają z powodu tych różnic. Nie oceniam żadnej ze stron. Nie jestem ani za tymi, ani za tamtymi i nie chodzi teraz o to, żebyśmy dawali jakieś swoje opinie. Zwracamy uwagę na to, że w naszym kraju są pewne podziały i my zamiast się gdzieś przyłączać, całym sercem do tych stron po prostu się z nich uważam, że w sposób uroczy śmiejemy. A może nawet nie śmiejemy, a uśmiechamy się do tych tematów i do tych skłóconych ze sobą środowisk".
Nie jestem ani za tymi, ani za tamtymi i nie chodzi teraz o to, żebyśmy dawali jakieś swoje opinie.
Borys Szyc, odnosząc się do poruszania ważnych tematów przez pryzmat poczucia humoru, powiedział bardzo ważne słowa: "Kiedy dzieje się wielka krzywda i przestępstwa, to trudno mówić o poczuciu humoru i śmianiu się. Ale my w zabawny sposób próbujemy opowiedzieć historię, która może się wydarzyć albo może się wydarza".
Zachęcamy do obejrzenia całego wideo z rozmowy z aktorami filmu "Kryptonim Polska":