Reklama

Aleksandra Popławska: Chcę, żeby sztuka poruszała trudne tematy

Jako aktorka nie zawsze mam wypływ na to, kogo będę grać, musi mnie ktoś wybrać. Jako reżyser mam taką możliwość i zawsze chcę, żeby sztuka opowiadała o czymś, co mnie dotyka, żeby poruszała trudne tematy. - mówi aktorka i reżyserka Aleksandra Popławska, z którą rozmawialiśmy o sztuce, aktorstwie i podejmowaniu nie tylko łatwych tematów.

Katarzyna Drelich, Styl.pl: Nie można cię spotkać w komercyjnych programach. To może wzbudzać szacunek, bo twój wizerunek nie jest na sprzedaż.

Aleksandra Popławska, aktorka: - O tym, że mnie tam nie spotkasz decyduje przede wszystkim brak czasu. Gdybym nie miała fajnych propozycji zawodowych, które zawsze są na pierwszym miejscu, to nie wiem, czy bym się jednak nie zdecydowała. Wiem, że ludzie często łączą swoje obowiązki zawodowe z udziałem w takich programach, ale ja po prostu muszę się skupić. Rozdrabnianie się na różne aktywności byłoby ze szkodą dla roli, nad którą pracuję. Gdybym miała wolny czas ,może bym wzięła udział, chociaż byłoby to dla mnie trudne. Tam człowiek staje nagi przed publicznością. Staje jako "ja", mówią o nim, nie o roli, czy dziele, które kreuje zawodowo.

Reklama

Ale kiedy reżyserujesz, też, w pewnym, sensie stajesz "naga", jako Aleksandra Popławska - reżyserka.

- Niezupełnie, bo publiczność często przychodzi do teatru i nie do końca wie, kto wyreżyserował spektakl. Ocenie podlegają głównie aktorzy i sztuka sama w sobie. Więc również jest to forma ukrywania się za kulisami.
To jest zupełnie inny rodzaj pracy nad materiałem,  ciekawym i wartościowym, co warto dodać,  bo tylko takie staram się wybierać. To jest skupianie się na treści. Nikt mnie nie ocenia za piruety czy za to jak wyglądałam, tylko za treść którą chcę przekazać.

A jak to, że jesteś aktorką, wpływa na twój styl pracy jako reżysera?

- Są aktorzy reżyserujący i każdy ma inny styl pracy. Są tacy, którzy narzucają swój sposób grania i bardzo często pokazują, jak coś wykonać. Ja wolę, żeby aktor sam doszedł do tego, jak ma się wcielić w postać. Skupiam się na poprowadzeniu go w taki sposób, żeby wydobyć z niego wszystkie jego możliwości bez narzucenia swojego sposobu grania. A rzeczą nadrzędną jest dla mnie wykreowanie świata. Aktor jest elementem tej układanki. Wykształcenie aktorskie pomaga mi pod tym względem, że jako reżyser rozumiem, jak trudny jest zawód aktora. Często jest tak, że reżyserzy tego nie rozumieją, narzucają nam różne rzeczy nie wiedząc, że często coś wymaga innego podejścia. A ja to wiem, więc staram się być wyrozumiała i delikatna, aczkolwiek wymagająca. Nie czerpię z prywatności i intymności aktora, nie jestem zwolennikiem reżyserowania na psychodramę.

Czyli po drugiej stronie produkcji jesteś nieco inna niż postaci, które kreujesz na ekranie. Kiedy myślę o rolach, które grałaś, widzę silną, bezkompromisową kobietę, która w dodatku kocha szybką jazdę samochodem.

- Być może lubię szybką jazdę, ale tak naprawdę jestem bardzo ostrożna. Zawsze mam z tyłu głowy to, że ktoś przez moje popisywanie się na drodze i szybką jazdę może stracić życie. Biorę udział w akcji "Jazda bez promili", więc jestem zwolenniczką teorii, że fajnie jest szybko pojechać, kiedy jest to dozwolone. Wtedy mogę testować możliwości Cupry, której stałam się ambasadorką. Umożliwia mi ona dynamiczną jazdę z pewnością bezpieczeństwa, szczególnie zważywszy, że moje życie zawodowe odbywa się w sporej części w podróży, na walizkach.


Żałowałaś kiedyś odmowy wzięcia udziału w jakimś projekcie, niezagrania jakiejś roli?

- Nie, nigdy mi się nie zdarzyło żałować, że czegoś się nie podjęłam. No, chyba że to mnie nie wybrano, ale to chyba oczywiste. Bo byłam wtedy naprawdę na coś napalona i chciałam to dostać, miałam przeczucie że to będzie coś super i zazwyczaj było. To wtedy trochę się żałuje, ale to się zdarza każdemu z nas i jest to wpisane w nasz zawód.

Już na studiach debiutowałaś na deskach teatru, więc weszłaś w ten świat z impetem, ale czy później miałaś chwile zastoju i zwątpienia?

-  Miałam taki moment kiedy pożegnałam się z Teatrem Rozmaitości, nie miałam żadnych innych propozycji zawodowych. To też wiązało się z moim złym samopoczuciem, miałam trochę depresyjny moment w swoim życiu, nie byłam twórcza i czułam, że muszę coś w sobie przepracować. Miałam czas zastoju, nie wiedziałam nawet, czy wrócę do zawodu. Ale ten zastój wyszedł mi na dobre, bo od razu po tym wzięłam się za reżyserię, potem wróciłam do aktorstwa. W międzyczasie urodziłam dziecko, które jest dla mnie najważniejsze. Ale to prawda, ten zawód to sinusoida, nie wiadomo, kiedy i czy w ogóle będzie praca.

Wróciłaś, można powiedzieć, z hukiem. Głośno też było o tobie na początku tego roku, kiedy zgodziłaś się pozować dla "Playboy’a". To, co mnie urzekło w tej sesji, to twoje podejście. Chciałaś, żeby to była sesja wyjątkowa, pełna naturalności, bez retuszu. Samoakceptacja i niewymuszona pewność siebie to w dzisiejszych czasach rzadkość.

- To prawda, jednak kiedyś byłam introwertyczna i nieśmiała. Ale uważam, że to w życiu w niczym nie pomaga, a wręcz przeszkadza. Całe lata zajęło mi przebijanie się przez różne silne osoby z branży, które coś nam narzucają i chcą zmieniać. Mam swoje kompleksy, ale się nad nimi nie zastanawiam, nie przeżywam ich i staram się je po prostu zwalczać. Jak nie podobało mi się moje ciało, to po prostu zaczęłam ćwiczyć. Cały czas toczę walkę z tym, żeby być sobą. Czasem ją przegrywam, ale jeśli chodzi o sesję w "Playboy’u", to uważam, że tę walkę wygrałam. Właśnie dlatego, że pozwolono mi na naturalność. Mogłam pracować w kobiecym towarzystwie, bez stresu. Był też fajny wywiad o nagości, więc byłam zadowolona.


Skoro już przy tym jesteśmy - jesteś w Związku Naturystów Polskich, więc chyba będziesz odpowiednią osobą do poruszenia tego tematu. Mianowicie, skąd w nas, Polakach, tyle wstydu przed cielesnością, przed nagością, tabu w kwestii seksualności?

- Jest taka dziwna zależność, że z jednej strony jest dużo eksponowania takiej niby-ubranej nagości, tandetnej, przerysowanej, gdzie ciała kobiet są retuszowane i to jest akceptowane. Z drugiej strony brakuje nam oswojenia się ze swoim ciałem, naturalną nagością, która, nawet jeśli jest niedoskonała, to jest piękna, bo prawdziwa.

- Bardzo często Facebook czy Instagram blokują piękne, nagie zdjęcia z lat 60. czy 70. Czy obrazy, a pozwalają na niby-ubrane zdjęcia w stringach, ociekające seksem w wulgarnym znaczeniu. Nie wiem, dlaczego cofamy się w rozwoju. Podoba mi się hipisowskie podejście do ciała głoszące, że miłość i wolność są ponad wszystkim. Ta wolność, naturalność są wycofywane, nie wiem dlaczego tak się dzieje, nie zgadzam się z tym. Podoba mi się prostota w nagości, naturalność, wolność. Ludzie się dalej tego boją, być może dlatego, ze dominuje coraz bardziej katolicyzm, który, źle rozumiany, często blokuje nas w wyrażaniu siebie i w samoakceptacji.

W nadchodzącym sezonie artystycznym będziesz opowiadać o nieoczywistych tematach?

- Jako aktorka nie zawsze mam wypływ na to, o kogo będę grać, musi mnie ktoś wybrać. Jako reżyser mam taką możliwość i zawsze chcę, żeby sztuka opowiadała o czymś, co mnie dotyka, żeby poruszała trudne tematy.  Ale "Wataha", w której gram jedną z głównych ról, będzie podejmować problem handlu ludźmi. To jest temat w dalszym ciągu niedostrzegany przez naszych polityków. Było głośno o warszawskich restauracjach, które zatrudniały ludzi na nielegalu, bez paszportów w okropnych warunkach, a jednak to jakoś ucichło. To jest teraz ważne, wszyscy przejmujemy się ekologią i zaczyna ona coraz mocniej zaznaczać się w naszej świadomości, ale temat handlu ludźmi dalej traktowany jest po macoszemu.

Czego aktor może chcieć więcej, jak spełnia się zawodowo, tak jak ty?

- Chcę iść głębiej, nie zatrzymywać się na tym etapie, poznawać ciekawych ludzi. To bardzo ważne, żeby spotykać ludzi, którzy nas zainspirują i pokierują do podejmowania także trudnych tematów przez sztukę.



Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy