Reklama

Nauczę Janka mówić po polsku

Rola księżniczki jest jej pisana. Zarówno w filmie, jak i w życiu. Chociaż jej ukochany pochodzi z Hollywood, w ich domu to on właśnie gotuje.

Gdy w 2010 r. Julia poznała Iana na planie filmu "Styria" w Budapeszcie, wiedziała od razu, że są dla siebie stworzeni.  Zwróciła uwagę na jego sumiaste, rude wąsy, a jego urzekła jej "lekkość i swoboda". Już jako para przyjechali do Warszawy.

Julia pietrucha ma dopiero 24 lata, a jest jedną z najpopularniejszych aktorek. Uwielbiana przez widzów pani weterynarz w serialu "Blondynka" zdradza nam, jak poznała ukochanego, czym ją zdobył i kto u nich w domu gotuje.

Podobno wybierasz się na podbój Indii. Na długo jedziesz?

Reklama

- Planujemy wyjazd na 3 miesiące. Wylecimy z Warszawy jeszcze na początku lutego, w pierwszej kolejności chcemy odpocząć od warszawskiej zimy na plażach Sri Lanki, po czym udać się w podróż na północ, pewnie po zachodnim wybrzeżu Indii.

Czy zagrasz w jakimś bollywoodzkim filmie?

- Któż to wie? Role białoskórych księżniczek są mi chyba pisane, biorąc pod uwagę moje tzw. warunki. Jest pewne, że z wielką chęcią nauczę się typowego tańca indyjskiego - kuchipudi, ale to wyłącznie dla własnej satysfakcji.

Gdy ludzie widzą cię na ulicy, mówią do ciebie Sylwia czy Julia?

- Raczej Julia, ewentualnie Blondynka. Często jestem pytana, czy mam siostrę bliźniaczkę, bo swego czasu grałam takie dwie role w telewizji. Uwielbiam kontakt z moimi fanami. Przyznam się, że zawzięcie odpisuję na wszystkie listy od nich. Kocham dawać autografy dzieciakom, które mnie rozpoznają w moim codziennym kamuflażu - cieszy mnie ich radość na mój widok.

Czy tytuł Miss Polski Nastolatek pomógł ci w karierze?

- Był ciekawym zdarzeniem w moim życiu, do którego od początku miałam ogromny dystans. Czy mi pomógł w karierze? Należałoby się zastanowić, gdzie się ta kariera rozpoczęła i tu zawsze przywołuję moją przygodę z Teatrem Syrena i musical "Królowa Śniegu", który zapoczątkował moją artystyczną ścieżkę. Konkurs Miss Nastolatek był tylko jej przedłużeniem.

Porozmawiajmy o Ianie, twoim partnerze. Poznaliście się...

- W Budapeszcie na zdjęciach do filmu "Styria", na którego premierę czekamy z zapartym tchem.

Czym zdobył twoje serce?

- Poczuciem humoru i dystansem do rzeczywistości. Od razu pojechaliśmy w podróż po południowej Azji.

On jest Amerykaninem, ty Polką. Jak to wygląda w domu? Macie jakieś kulturowe przyzwyczajenia, uprzedzenia, a może wpadki? Jak się porozumiewacie?

- Porozumiewamy się, jak potrafimy, czyli po angielsku i ostatnio trochę po polsku. Przeczytałam niedawno biografię przedwojennego aktora Eugeniusza Bodo, który swoją dziewczynę Tahitankę Reri nauczył mówić po polsku w ekspresowym niemalże tempie. Cóż, chyba będziemy musieli nad tym popracować.

- Co do przyzwyczajeń i uprzedzeń, każde z nas ma swój styl. Ja lubię się spotykać w pojedynkę z koleżankami czy kolegami, Jankowi się to wydaje dziwne, bo u nich wszyscy znajomi spotykają się w licznych gronach, a dwuosobowe spotkania to wyłącznie randki. To kwestia mentalności, ale i stylu. Janek np. nie założy slipek na basen, choćbym go miała siłą wyciągać, bez bokserek się nie ruszy.

A jeśli ślub, to w Polsce, czy w Stanach?

- A to już nasza słodka tajemnica.

Kto u was w domu gotuje?

- Różnie to bywa. Raczej Janek, bo to lubi, ale kiedy go nie ma, muszę sobie jakoś radzić. Zdaje się, że szykujesz płytę. Szykuję, szykuję. Jestem na etapie wyboru aranżacji i nie mogę się zdecydować, dlatego tak się to ciągnie. Miejmy jednak nadzieję, że wreszcie urodzę ten krążek. Będzie to angielskojęzyczne pomieszanie swinga, rock’n’rolla i muzyki na gitarę.

Co jeszcze ciekawego wydarzy się w twoim życiu w tym roku?

- Same ciekawe rzeczy. Zapraszam na moją stronę na Facebooku, tam się chętnie dzielę planami.

Michał Płowecki


Na żywo
Dowiedz się więcej na temat: miłość
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy