Kaliningrad: Czyje jest to miasto?
Królewiec, Královec, Königsberg, Kaliningrad - wszystkie te nazwy odnoszą się do tego samego punktu na mapie świata. Punktu, którego burzliwe losy sprawiają, że historycznych i kulturowych śladów może w tym mieście szukać kilka nacji. Kaliningrad bywa nazywany niezatapialnym rosyjskim lotniskowcem, ale także europejskim oknem. Kim są mieszkańcy tego miasta? I czy sens mają stwierdzenia, że to polskie ziemie okupowane przez Rosjan?
Spis treści:
Kaliningrad: terytorium Polski pod okupacją rosyjską?
W ostatnim czasie dużą uwagę opinii publicznej wywołała wypowiedź byłego dowódcy wojsk lądowych i wiceministra obrony narodowej Waldemara Skrzypczaka, który postulował, że Polska powinna upomnieć się o obwód kaliningradzki, bo jest to nasza ziemia okupowana od 1945 r. przez Rosjan.
Teraz warto byłoby się o nie upomnieć, tak jak kiedyś o Ziemie Odzyskane. Warto by się może upomnieć o ten Obwód Kaliningradzki, który moim zdaniem jest częścią terytorium Polski. Mamy prawo mieć pretensje do tego terenu, który Rosja okupuje.
Po burzy w mediach, którą wywołały te słowa, generał tłumaczył się, twierdząc że nie było to nawoływanie do podjęcia działań w celu odzyskania Królewca, a jedynie zwrócenie uwagi na to, że Rosjanie nie mogą nam dyktować, jak mamy pisać swoją historię oraz że my Polacy wiemy, jaka była prawda odnośnie obwodu kaliningradzkiego. Jednak czy rzeczywiście z perspektywy historycznej i społecznej mamy prawo do nazywania tych ziem polskimi, czy były one nimi kiedykolwiek?
Královec: Pruski od zarania
Aby zrozumieć, kim jest współczesny kaliningradczyk, należy bliżej przyjrzeć się historii tych terenów. Początkowo były to obszary zamieszkiwane przez Bałtów, a dokładnie przez plemię Prusów. Polscy władcy od czasów Bolesława Chrobrego próbowali podbić, schrystianizować te tereny i przyłączyć do swojego kraju. Pomimo organizowania polskich wypraw krzyżowych, Prusowie przez wieki pozostawali niezależni. Po rozbiciu dzielnicowym ciężar walki z nimi spadł na Konrada Mazowieckiego. W 1226 r. książę postanowił rozprawić się z pogańskim nasieniem sprawdzonym, chrześcijańskim narzędziem — Zakonem Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego. Krzyżacy, którzy mieli duże doświadczenie w zwalczaniu niewiernych, zyskane w Ziemi Świętej, wydawali się dobrym rozwiązaniem.
Konrad Mazowiecki chciał zrzucić na nich ciężar walki z poganami w zamian za dzierżawę ziemi chełmińskiej. Książę liczył, że Krzyżacy ogniem i mieczem schrystianizują Prusów, a on przyłączy plemienne ziemie Bałtów do Mazowsza. Jednak polski władca dzielnicowy nie docenił doświadczenia, sprytu i... zachłanności rycerskiego zakonu noszącego krzyż na płaszczach.
Od 1230 r. rycerze zaczęli osiedlać się w ziemi chełmińskiej i starać o uznanie prawa do jej własności. Starali się tak bardzo, że aż sfałszowali dokument, który przyznawał im teren ziemi chełmińskiej na własność, a także stwierdzał, że wszystkie tereny na wschód od Wisły, które zabiorą Prusom, zostaną przyłączone do ich dóbr. Zdaniem polskich historyków omawiany przywilej kruszwicki został podrobiony - niemieccy twierdzą, że był autentyczny.
Niezależnie od tego, jaka była prawda, faktem pozostaje, że papież Grzegorz IX uznał prawdziwość nadania kruszwickiego i wydał w 1234 r. bullę potwierdzającą postanowienia dokumentu, dodając również, że Krzyżacy będą odpowiadać wyłącznie przed papieżem — co wykluczyło jakąkolwiek lenną zależność od polskiego księcia czy niemieckiego cesarza. Tym sposobem stworzono podwaliny Państwa Zakonu Krzyżackiego. A jak to się ma do Królewca?
Otóż krzyżackie podboje doprowadziły do zdobycia Sambii i leżącej na tym terenie osady Tuwangste, gdzie w 1255 r. rycerze założyli miasto Královec— nazwane tak na cześć ich sojusznika króla Czech — Przymsła Ottokara II, który poprowadził zwycięską krucjatę. Niemiecka nazwa nowo zakładanej osady brzmiała Königsberg. Miasto szybko zaczęło się rozwijać, a od 1312 r. był siedzibą wielkiego marszałka zakonnego — zastępcy wielkiego mistrza. Königsberg stał się stolicą części państwa zakonnego określaną jako Dolne Prusy. Portowe miasto nad Bałtykiem cieszyło się dobrobytem między innymi za sprawą uczestnictwa w Hanzie. Bogatym mieszczanom i szlachcie niezbyt w smak było utrzymywanie państwa krzyżackiego, toteż wraz z innymi miastami i ziemiaństwem w 1440 r. założyli Związek Pruski skierowanego przeciwko Krzyżakom.
Od Königsbergu do Królewca
Podczas niespełna dwóch stuleci istnienia, państwo Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego, zdążyło napsuć Polakom nie mało krwi, między innymi odbierając im dostęp do morza. Dlatego nie dziwi, że dążenia Związku Pruskiego w 1454 r. potajemnie poparł polski król Kazimierz IV Jagiellończyk. Nie mógł otwarcie wesprzeć buntu ludu przeciwko legalnemu włodarzowi — sprawującemu władzę z woli Boga — to godziło w fundamentalne zasady ówczesnego świata i zagrażało autorytetowi samego króla.
Władca pozostał wierny fundamentalnym zasadom i oficjalnie sprawy nie poparł — nieoficjalnie Związek Pruski w bardzo szybkim czasie rozpoczął przygotowania do wystąpienia przeciwko Krzyżakom. Bunt wybuchł, a poselstwo Związkowe w Krakowie przekonywało króla, że ich największym marzeniem jest przyłączenie do Polski. Kazimierz nie chciał stawać na drodze do ich szczęścia i zgodził się spełnić te prośby. Gdy Prusy stały się częścią Korony, oczywistym było, że król musi bronić swoich ziem przed Krzyżakami i tak wybuchła wojna trzynastoletnia. Zakończył ją II pokój toruński, na mocy którego w 1466 r. Prusy Królewskie z Gdańskiem, Elblągiem i Malborkiem wcielono do Korony, a Królewiec stał się stolicą Prus Zakonnych, których wielki mistrz był lennikiem króla polskiego.
Do tego momentu, jeśli spojrzymy na historię dzisiejszego Kaliningradu, to jest on osadą Pruską, którą niemieccy rycerze zamienili w potężne miasto, a bogaci mieszczanie próbowali uniezależnić do jakiejkolwiek władzy zewnętrznej, ale w obliczu słabości wobec Krzyżaków, papieża i cesarza niemieckiego nie mieli innego wyjścia, jak wybrać rozwiązanie ostateczne — króla polskiego.
Skoro językiem urzędowym państwa zakonu krzyżackiego był niemiecki, ludność wywodziła się od Bałtów, a mieszczanie utrzymywali kontakty z lubecką hanzą, której językiem urzędowym był dolnosaksoński, to można zaryzykować stwierdzenie, że w momencie stania się polskim lennem bliżej było Królewcowi do Niemiec, niż do jakiegokolwiek słowiańskiego państwa. Warto też dodać, że Dolne Prusy chciały poddać się woli cesarza i zaprzestać walki z zakonem, ale nie zgodziły się na to Gdańsk, Toruń i chełmińskie rycerstwo.
Od Królewca do Königsbergu
Każdy wielki mistrz zakonny winny był składać hołd królowi polskiemu, jednak już od 1501 r. rządzący w Królewcu Krzyżacy nie chcieli ugiąć kolan. Efektem była kolejna wojna w latach 1519 - 1521. W jej następstwie w 1525 r. zawarto traktat pokojowy. W efekcie Albrecht Hohenzollern ówczesny wielki mistrz zakonny przybył do Krakowa, gdzie na Rynku Głównym złożył hołd lenny Zygmuntowi Staremu. Tym samym państwo krzyżackie przestawało istnieć, a powstało świeckie księstwo będące polskim lennem — Prusy Książęce, których siedzibą były Królewiec. W XVI wieku miasto rozwijało się bardzo prężnie. W tym czasie Hohenzollern założył Uniwersytet Albrechta w Królewcu, który stał się jednym z najważniejszych w I Rzeczpospolitej. Polakami było wieku wykładowców i studentów Albertiny, wśród nich był między innymi Jan Kochanowski.
Królewiec obok Krakowa i Wrocławia stał się także jednym z najprężniejszych ośrodków drukarskich. W tym mieście wydano między innymi pierwszy polski katechizm, pierwszy drukowany przekład na jezyk polski Nowego Testamentu — nazywany Biblią Królewiecką, to właśnie w Królewcu doszło po raz pierwszy do ustalenia zasad polskiej ortografii, która wówczas raczkowała.
W 1618 r. na synu Albrechta - Albrechcie Fryderyku - wygasła pruska linia dynastii Hohenzollernów. Zrodziło się więc pytanie - kto będzie rządził w Królewcu? Za zgodą Zygmunta III Wazy, ale nie bez sprzeciwu szlachty i mieszczan tych terenów, Prusy Książęce połączono unią personalną z Marchią Brandenburgii, gdzie rządziła główna gałąź Hohenzollernów, którzy - dzięki sprytnej polityce małżeństw - mieli prawa do tytułu książąt pruskich.
Potem potop zalał Polskę i Królewiec wraz z Prusami Książęcymi stały się lennem szwedzkim. W 1657 r. Jan Kazimierz traktatami w Welawie i Bydgoszczy uznał niezależności tych terenów od Rzeczpospolitej, w zamian za wycofanie się Brandenburgii z sojuszu ze Szwecją. W 1701 r. Fryderyk I Hohenzollern w Królewcu koronował się na króla w Prusach. Tym samym doszło do ostatecznego połączenia z Brandenburgią i powstania państwa, które znamy jako Prusy z główną siedzibą w Berlinie.
Królewiec, czy może Königsberg leżał z dala od centrum władzy, toteż polska kultura, która zdążyła się tutaj mocno zakorzenić, była trudna do wyplenienia. Do lat 30 XX wieku działało tutaj między innymi seminarium polskie, kształcące protestanckich duchownych, wydawano polskie książki i czasopisma. To właśnie w Królewcu w 1718 r. wyszedł pierwszy numer "Poczty Królewieckiej" - pierwszej gazety w języku polskim. W urzędach miejskich zatrudniani byli tłumacze języka polskiego, a w programie studiów Albertiny był lektorat tego języka. Władze pruskie dążyły do większej germanizacji społeczeństwa Królewca. Fryderyk Wilhelm I w tym celu przesiedlił 30 tys. osadników do Königsbergu z Salzburga. Potem nadeszły zabory i germanizacja nie dotyczyła już tylko ziem wokół Królewca, ale całej części dawnej Polski, która przypadła w udziale pruskim władcom.
Niemiecka eksklawa
W 1871 r. Królewiec stał się częścią Cesarstwa Niemieckiego, nazywanego też Drugą Rzeszą. Po I wojnie światowej Prusy Wschodnie wraz z Königsbergiem były niemiecką eksklawą - otoczoną z jednej strony morzem, a z pozostałych terenami inych krajów. II Rzeczpospolita utrzymywała stosunki dyplomatyczne w tej części Niemiec — działał tu nawet polski konsulat. W 1933 r. w Królewcu został utworzony jeden z pierwszych na świecie obozów koncentracyjnych.
W czasie II wojny światowej znaczna część miasta — w tym między innymi zamek Królewska Góra zostały zniszczone najpierw brytyjskimi bombardowaniami, a następnie przez oblegającą i wkraczającą do miasta Armię Czerwoną w kwietniu 1945 r.
W kilka chwil z miasta niemiecko-polskiego do rosyjskiego
Do tej pory przyglądając się historii ludności Königsberga, można stwierdzić, że te tereny silnie zakorzenione były w kulturze niemieckiej z widocznymi polskimi wpływami, ale potem nastąpiła konferencja w Poczdamie w 1945 r. i wszystko się zmieniło. Na tym spotkaniu Harry Truman, Józef Stalin i Winston Churchil zdecydowali, że ziemie te pozostaną w rękach Związku Radzieckiego.
W 1946 r. zmarł uznany bolszewicki działacz — Michaił Kalinin i to na jego cześć zmieniono nazwę miasta na Kaliningrad. Dla Polaków ten fakt miał okazać się w przyszłości niezwykle bolesny, bo podpis Kalinina, podobnie jak innych członków politbiura widnieje na decyzji wymordowania polskich jeńców wojennych w Katyniu.
Władze sowieckie chciały zrusyfikować nowo pozyskany teren, toteż znaczną część Niemców wysiedlono w granice nowego państwa niemieckiego, a teren ten zasiedlono żołnierzami i ludnością z odległych, peryferyjnych części ZSRR. Obwód kaliningradzki uczyniono strefą zamkniętą, a sowieci skutecznie i systematycznie niszczyli oznaki kultur poprzednich epok — między innymi w 1968 r. całkowicie rozebrano ruiny krzyżackiego zamku.
W czasach żelaznej kurtyny mówiono, że obwód kaliningradzki to niezatapialny rosyjski lotniskowiec. Władze ZSRR traktowały go jako potencjalną bazę wypadową do działań zbrojnych przeciw Europie Zachodniej. Utrzymywano tutaj potężny garnizon wojskowy. Dla sowietów duże znaczenie miał też fakt, że na tym obszarze znajdowały się jedyne bałtyckie porty floty wojennej, które nie zamarzały zimą.
Gdy w 1991 r. otworzono obwód Kaliningradzki, okazało się, że rusyfikacja tego terenu była bardzo skuteczna i zdecydowana większość tutejszej ludności to Rosjanie — około 79 proc.
Odzyskany i co dalej?
Zakładając czysto teoretycznie, że Polska wysunęłaby, jak chce generał takie żądania i "odzyskała" obwód kaliningradzki, który ostatni raz jej lennem był w XVII w. - co miałoby się stać z rosyjską ludnością go zamieszkującą? Czy mielibyśmy zachować się tak, jak czynili to Rosjanie, wywożąc Polaków na Sybir w czasie zaborów i II wojny światowej? Czy chcemy powtórki z "akcji Wisła"? To pytanie powinni zadać sobie wszyscy, którzy przyklasnęli pomysłowi "odzyskania" Królewca.
***
Zobacz również: