Kiedy mama umiera, Dzień Matki zmienia się już na zawsze
To już piąty Dzień Matki bez mamy. Cztery minione były jak gorzki koktajl żalu, urazy i czegoś niewypowiedzianego. Instagram i Facebook wprost zalewały posty osób biorących chyba udział w jakimś dorocznym konkursie na Najwspanialszą Relację z Matką, czy Najwspanialszą Żyjącą Matkę Roku. Zdjęcia, opisy, wyznania, hashtagi, dziesiątki serduszek i wspierających żółtych główek – każda wzmianka była jak ziarenko soli opuszczone na ranę.
Skrzynka mailowa już dwa tygodnie przed 26 maja zaczyna zapełniać się przypomnieniami, żeby nie zapomnieć o mamie w tym roku, żeby wydać pieniądze na idealny prezent, żeby udowodnić, jak bardzo ją kocham. Czy myślałam, żeby odpisywać na te oferty? Być może.
"Świat stał się morzem matek, które nie były moje, i za każdym razem tonęłam w smutku" - przeczytałam kiedyś i to zdanie trafia w sedno problemu. Wszystkie te sytuacje stają się bolesnymi wyzwalaczami smutku, przypomnieniami o relacji, której nie mogę już świętować tak, jak byś chciała. Przypomnieniem o niesprawiedliwości, jaka mnie spotkała, kiedy los odebrał mi mamę już na zawsze.
Dzień Matki bez mamy wywołuje emocje, które są jednocześnie proste, ale także tak złożone i wielowarstwowe, jak sama relacja matka-córka - i mogą się zmieniać z roku na rok. O ile wiem, że święto jest co roku, o tyle nigdy nie wiem, jak zareaguję, jakie emocje we mnie wywoła.
Postanowiłam, że w tym roku pozwolę sobie na świętowanie. Jeśli również twoja mama już nie żyje, nie odbieraj sobie prawa do tego święta. Śmiało, powiedz: wszystkiego najlepszego, mamo.
Oczywiście, że mam świadomość, że mama tego nie usłyszy (a jeśli..?). Że kiedy wejdę do rodzinnego domu z bukietem frezji (jej ulubione kwiaty), nie spotkam jej ani przy kuchennym blacie, robiącej drożdżowe z truskawkami, ani przed telewizorem, oglądającej "Modę na sukces" (guilty plesure, której oddawała się z wielką przyjemnością). Wiem, że nie siedzi na balkonie wśród dopiero co posadzonych petunii, rozwiązując kolejną Jolkę i wyglądając od czasu do czasu, czy nie nadchodzę albo kto tam krzyczy za płotem.
To wspomnienia, ale one są wieczne. Żyją, a wraz z nimi ona. Owszem, mama nie siedzi w kuchni, nie jest na spacerze z psem. Ale jest. Jest wszędzie.
Więź dziecka z matką jest czymś absolutnie wyjątkowym i nie może jej zerwać ot tak ustające bicie serca. I choć już nie myślę o niej tak często, jak kiedyś, choć nie płaczę już nad grobem, to wiem, że tęsknota będzie już we mnie na zawsze. Jest tyle rzeczy, gestów, spojrzeń, słów, które pamiętam. Ale smutek nie jest już dojmujący. Częściej do tych wspomnień się uśmiecham. I 26 maja również się uśmiechnę.
Nie pójdę na cmentarz, to (jeszcze) nie jest (dla mnie) dobre miejsce na świętowanie Dnia Matki. Zamówię w kawiarni jej ulubioną wuzetkę i czarną kawę bez cukru i powiem coś mojej mamie. Albo lepiej napiszę. Tak, list będzie dobrą formą. I zostanie ze mną w moim notesie na długo. Napiszę, żeby się nie martwiła. List będzie o tym, co u mnie, że tak, dbam o siebie, nie, nie byłam na cytologii, ale zrobię to na pewno, że mam porządek w domu. Sprawdzę też, co tam u Forresterów i może nawet spróbuję rozwiązać Jolkę. Napiszę:
W czas taki jak ten, kiedy słowa "boję się i martwię" weszły na stałe do naszego słownika, chciałabym, żebyś tu była. Kiedy już naprawdę nie wiem, czy wszystko będzie dobrze, twoje wsparcie byłoby bezcenne. Może to głupie, bo jestem dorosła, ale serio, czuję, że brakuje mi mamy.
Kiedy żyłaś, po prostu lubiłam być blisko ciebie. Sama twoja obecność mnie uspokajała. Kiedy byłam nastolatką, nasza relacja stała się trudniejsza, ale nawet wtedy wiedziałam, że jesteś zawsze po mojej stronie. Kiedy się wyprowadziłam, więc musiałam zadowolić się rozmowami telefonicznymi. Nie byłaś typem osoby, która lubiła rozmawiać, więc zawsze wymyślałam jakiś durnowaty powód, aby do ciebie zadzwonić. Nie jestem pewna, ale czułam taki wewnętrzny przymus. Oczywiście zawsze byłaś moim kontaktem zapisanym w telefonie "aaaaMama", żeby szybciej wybrać numer. Dźwięk Twojego głosu zawsze doprowadzał mnie do łez, ale także zawsze sprawiał, że czułam się lepiej. Nigdy nie wahałaś się brać moich trosk na swoje barki. I chociaż byłaś dziesiątki kilometrów ode mnie, świadomość, że jesteś sprawiła, że czułam się mniej samotna.
Nawet dzisiaj jesteś moją bezpieczną przystanią, co nie jest tylko ładną metaforą.
Jeśli czytasz te słowa i ze zrozumieniem kiwasz głową, wiedz, że masz prawo w tym dniu czuć się tak, jak chcesz. Jeśli nieobecność mamy zajmuje w twoim sercu więcej miejsca, niż jej obecność, postaraj się nauczyć kierować myśli jednak na tę jasną stronę. Smutek nie może zajmować każdego centymetra twojego ciała i umysłu.
Dzień Matki jest tylko raz w roku, ale wspomnienia są zawsze z nami. Dla większości z nas nie ma dnia, w którym nie myślimy o naszych zmarłych matkach, choćby przez chwilę. Łapiemy się na tym, że po powrocie z podróży chwytamy za telefon, żeby dać mamie znać, że dojechaliśmy szczęśliwie. Zatrzymujemy się na dłuższą chwilę, kiedy w telewizji leci "Jeden z 10". I wciąż wierzymy, że rosół wyleczy wszystkie choroby. To nie tylko my - to przemawiają przez nas nasze mamy.
Jak to zrobić?
- Weź do ręki jej zdjęcie. Pewnie masz jakieś w ramce, być może wisi na ścianie, może schowane jest w specjalnym pudełku. Weź zdjęcie, przyjrzyj się dobrze, długo, uśmiechnij, jeśli chcesz, płacz, jeśli potrzebujesz.
- Zamknij drzwi. Usiądź w odosobnieniu. Zamknij oczy i spróbuj przypomnieć sobie o niej coś, czego nie chcesz zapomnieć. Nie spiesz się. Powiedz jej, że ją kochasz, że za nią tęsknisz.
- Otwórz się. Porozmawiaj o swojej mamie. Nie tylko wzmocnisz pamięć o niej, ale też dołożysz cegiełkę do rodzinnego mostu międzypokoleniowego.
- Posłuchaj innych. Nie tylko ty tęsknisz dziś za swoją mamą. Spotkaj się z kimś, kto dzieli to doświadczenie z tobą. Wspominajcie, pytajcie, słuchajcie siebie nawzajem.