Byłam w Iranie i rozmawiałam z młodymi ludźmi. Czego chcą naprawdę?
Pięciokrotnie aplikowałam o wizę, by odwiedzić Iran. Dostać się do tego kraju to wyzwanie. Biurokracja, podejrzenia, ograniczenia. Kiedy już udało mi się tam dotrzeć, to, co myślałam o tym miejscu, odwróciło się do góry nogami. Irańczycy nie są zamknięci, nie są fanatyczni, nie są zimni. Są otwarci, głodni świata i spragnieni wolności. Młodzi Persowie – to jedno z najbardziej świadomych i zbuntowanych pokoleń, jakie spotkałam na swojej drodze. Opowiem wam, czego doświadczyłam, będąc w Iranie i jakie podejście do życia mają dzisiaj młodzi ludzie

Spis treści:
"Chcemy wolności. Niczego więcej, ale i niczego mniej"
To, jak postrzegamy Iran, a to, jakim jest w rzeczywistości, to dwie różne historie.
Pojechałam do Iranu z przekonaniem, że to kraj zamknięty, pełen zakazów i religijnych rygorów. Ale wystarczyło kilka minut, żeby przekonać się, że to nieprawda. Zwiedzałam go z moim przyjacielem, który stamtąd pochodzi - to dzięki niemu poznałam kraj od środka. Takim, jaki jest naprawdę, a nie, jak opisują go media. Jego rodzina i znajomi okazali się niesamowicie otwarci, bezpośredni i bardzo współcześni w podejściu do życia.
O ile w strefach publicznych trzeba się pilnować, o tyle życie za zamkniętymi drzwiami wygląda tak, jak na zachodzie. Muzyka, tańce, plotkowanie o związkach, marzeniach, planach na przyszłość. Młodzi Irańczycy chcą po prostu żyć jak każdy inny człowiek. Dla nich "normalność" to funkcjonowanie bez przymusu, bez nakazów, bez ciągłego udawania. Chcą spotykać się z przyjaciółmi w parkach i kawiarniach, chodzić za rękę, nosić to, co lubią, i mówić to, co myślą. Ta codzienna swoboda, którą my mamy z zasady, dla nich jest niedoścignionym luksusem, za który słono płacą. Protestując, albo po prostu nie dostosowując się do panujących norm - często ryzykują nawet życiem. Bo tak, w Iranie dopuszczalna jest kara śmierci. Mimo wszystko młodzi walczą - z uśmiechem, odwagą i ogromnym głodem wolności.
Jak wygląda codzienne życie w Iranie? "Nieustająca walka o normalność"

Codzienne życie w Iranie to nieustanny balans między tym, co wolno, a tym, co ludzie naprawdę chcą robić. W kontrze stają zachowania podyktowane przez system w stosunku do tego, czego chcą obywatele. Oficjalnie należy przestrzegać zasad: kobiety powinny być zakryte, mężczyźni - powściągliwi, wszyscy - posłuszni. Ale rzeczywistość wygląda inaczej. Większość młodych żyje zupełnie na opak - z chustą ledwo trzymającą się głowy, z muzyką grającą w słuchawkach, z cichym sprzeciwem w każdym geście.
W Iranie istnieje coś takiego jak "policja moralna" - funkcjonariusze potrafią podejść i zwrócić uwagę za nieodpowiedni strój albo wlepić tzw. "punkty karne" za brak hijabu, nawet jeśli kobieta prowadzi samochód. Dotyczy to też turystów - nawet obcokrajowiec nie może chodzić z odkrytymi włosami czy w bluzce bez rękawów. Kawiarnie i restauracje działają, ale nikt nigdy nie czuje się tam w stu procentach swobodnie. Wystarczy, że ktoś "nie wygląda jak trzeba" albo muzyka gra zbyt głośno. Może wpaść kontrola. Mnie i moim znajomym zdarzyło się być w miejscu, które zostało zamknięte kilka dni później, bo ktoś doniósł, że "kobiety odsłaniały włosy i siały zgorszenie". Poważnie.
A mimo to nikt nie chce tego kraju opuszczać. W rozmowach słyszałam to wielokrotnie: "Iran to nasz dom. Jest piękny. Kochamy go, tylko chcemy w nim wreszcie czuć się swobodnie." Irańczycy mówią o tym, że chcieliby normalnych barów, gdzie można usiąść wieczorem ze znajomymi. Chcieliby móc pojechać nad morze i kąpać się w zwykłym stroju kąpielowym. Chcieliby żyć bez udawania. Bo Iran to nie tylko żelazne reguły - to też góry, pustynie, zapierające dech w piersiach wybrzeże, i przede wszystkim - ludzie, którzy nie przestają marzyć o wolności nawet wtedy, gdy im się ją codziennie odbiera.
Nie dla religii. "Nie chcę słyszeć o żadnej religii, to źródło opresji"

To, co uderzyło mnie po przyjeździe do Iranu, to ich negatywne podejście do religii. Jakiejkolwiek. Oczywiście, że można znaleźć wierzące osoby, ale są one w mniejszości. Większość młodych Irańczyków uznaje religię za źródło opresji. "Nie chcę słyszeć o religii. Nie wierzę w nic, oprócz wolności" - od lat powtarza mój przyjaciel Irańczyk, który na stałe, od 9 lat, mieszka w Europie.
Młodzi Irańczycy nie chcą religii. Nie chcą polityki. W każdej rozmowie wraca jedno zdanie: "Chcemy po prostu normalnie żyć." Dla nich religia to system przymusu, który zdominował codzienność - modlitwy, zasady stroju, podział ról, zakazy. To nie jest ich świat. Gdy tylko zamkną drzwi domu, żyją po swojemu: oglądają "zakazane" filmy, słuchają zachodniej muzyki, śmieją się z propagandy. Nie interesuje ich ani duchowość, ani państwo. Wierzą, że życie powinno być prywatne, lekkie, wolne od nakazów. Każda rozmowa o religii budzi w nich frustrację. Najbardziej zbuntowane wobec obecnego systemu są… kobiety.
Kobiety - wojowniczki. To one buntują się najczęściej
Kobiety płacą najwyższą cenę za to, w jaki sposób państwo jest postrzegane na arenie międzynarodowej. Codziennie łamią zasady, wiedząc, że mogą za to trafić do więzienia albo zostać pobite. A mimo to - nie poddają się.
Widziałam dziewczyny w metrze i na ulicach w obcisłych jeansach, makijażu, z paznokciami na różowo i włosami celowo wystającymi spod chusty. Ich spojrzenie mówiło jedno: "Nie boję się. Już nie." To nie są ofiary - to wojowniczki codzienności. Ich wygląd, sposób chodzenia, nawet gesty - to forma protestu. Każde wyjście z domu to wybór między strachem a wolnością.
Marzenie przeciętnego Irańczyka? Zwykłe życie
O czym marzą młodzi Irańczycy? Nie o luksusach. Nie o władzy. O normalnym życiu. Takim, jakie mają ich rówieśnicy w Europie. Chcą podróżować bez wiz, studiować bez cenzury, zakochiwać się bez ryzyka. Chcą używać Spotify bez VPN-a, móc potańczyć na imprezie, założyć firmę bez kombinowania. Chcą być sobą - bez konieczności chowania się za maską.
Ich marzenia są proste. Ale w Iranie, w obecnym systemie, wydają się nieosiągalne. I właśnie dlatego, wielu Irańczyków do toczącego się obecnie konfliktu ma… odmienny stosunek. Nie każdy jest przeciwko. To tylko pokazuje, jak bardzo młodzi pragną wolności.
Trzeba wiedzieć, że Iran to nie reżim. Iran to ci ludzie. To miliony młodych, którzy - choć duszeni systemem - nie przestają marzyć, buntować się i żyć po swojemu. To nie kraj fanatyków. To kraj tych, którzy codziennie - krok po kroku - próbują walczyć o normalność.