​Czy czeka nas fala upadków biur podróży?

Czy Polską turystykę czeka najcięższy sezon od wielu lat? Czy gwałtowny spadek liczby wyjazdów do krajów kojarzonych z ryzykiem zamachów terrorystycznych takich jak Tunezja, Turcja czy Egipt przełoży się także na miejsca, które do tej pory przez większość Polaków były uważane za bezpieczne?

materiały prasowe
materiały prasowe

 Jak wygląda obecnie sytuacja w polskiej turystyce i czy w obawie przed bankructwem biur podróży w tym roku lepiej postawić na wczasy w kraju? Między innymi na te pytania odpowiada ekonomista i ekspert ds. strategii oraz zarządzania ryzykiem w działalności przedsiębiorstw dr Piotr Bober, prezes WFY Group.

Taniej i dalej

Koszty zakupu wycieczek zagranicznych spadają. Zgodnie z analizami przeprowadzonymi na początku tego roku średnia cena pobytów rozpoczynających się w pierwszym tygodniu sierpnia 2016 r. jest niższa od obowiązującej w analogicznym okresie 2015 r. o 61 zł. - Jak jednak łatwo się domyślić, najniższe średnie ceny odnotowano przy kierunkach postrzeganych jako mniej bezpieczne. Biorąc pod uwagę tylko destynacje egipskie, tureckie, tunezyjskie czy marokańskie zauważymy jeszcze większy spadek - wyniósł on 111 zł - mówi ekonomista, ekspert ds. strategii oraz zarządzania ryzykiem w działalności przedsiębiorstw dr Piotr Bober, prezes WFY Group. Takie dane nie zaskakują, bo już kilka sezonów temu biura, których oferta opierała się na produkcie w północnej Afryce, wstrzymały oddech. Tym, które błyskawicznie zareagowały i rozszerzyły swoje portfolio o dodatkowe kierunki, udało się wyjść z kryzysu obronną ręką, a nawet i z zyskiem.

- W nadchodzącym sezonie wygrają te z nich, które umiejętnie dostosują się do sytuacji i skupią się na kierunkach nie tylko atrakcyjnych cenowo, ale też uznawanych za pewne i bezpieczne. Już w 2015 r. touroperatorzy notowali wzrosty na takich destynacjach jak Grecja, Hiszpania, Bułgaria czy Bałkany, które dodatkowo zyskują przez to, że organizowany jest do nich także tańszy transport autokarowy - prognozuje Bober.

Trend na zmianę

Trend dywersyfikacji widać także u największych graczy na rynku. Według danych z Coral Travel Wezyr Holidays wyraźnie maleje dotychczasowy udział Turcji w ich portfolio - w zeszłym roku kierunek ten stanowił ponad 50 proc. ofert, a teraz 38-40 proc. Rośnie za to udział takich krajów jak Grecja, Hiszpania i Bułgaria. Według danych Rainbow Tours S.A. jedną z najpopularniejszych destynacji wśród naszych rodaków są obecnie Wyspy Kanaryjskie, ale pod względem biznesowej opłacalności sprzedaży wycieczek najlepiej wypadają kierunki egzotyczne.

Hitem zimy 2015/2016 okazała się Kuba, którą wybrało ponad siedem tysięcy klientów. Bardzo dobrą sprzedaż osiągnięto także na innych kierunkach egzotycznych, takich jak Tajlandia, Wietnam czy Meksyk.

- To destynacje, które na pewno będą rozwijać się dynamicznie w rodzimej turystyce. Coraz więcej osób myśli bowiem o wczasach globalnie, nie zamykając się tylko na Europę, z kolei planując wyjazd do odległych krajów, rzadziej decydujemy się na samodzielną organizację - dodaje dr Piotr Bober.

Samemu, ale z biurem

Coraz więcej biur podróży rozszerza obecnie swoje usługi nie tyko o nowe kierunki, ale także o mechanizmy pozwalające klientom na samodzielne pakietowanie wyjazdu i osobną rezerwację przelotu, transferu, dodatkowych wycieczek czy hotelu.

Co prawda zgodnie z szacunkami osobie, która zdecyduje się na taki samodzielny mix, udaje się zaoszczędzić najwyżej 15 proc. kosztów, jednak biura nie mogą nie zauważać tego, że wielu wyjeżdżających z nimi turystów ceni sobie taki rodzaj autonomii. Dlatego też touroperatorzy decydują się obecnie tworzyć różnorodne hybrydowe innowacje oraz produkty i nowe mechanizmy zakupu i rezerwacji.

- Póki co możemy zaliczyć je co prawda raczej do kategorii usprawnień dla niszowych konsumentów. Biura podróży doskonale zdają sobie jednak sprawę z tego, że nastąpiła także znaczna ekspansja w formule "peer-to-peer", czyli poprzez takie portale jak na przykład Airbnb, jednak ci pośrednicy nowego typu to przede wszystkim konkurencja dla małych i średnich przedsiębiorstw. Dlatego też myślę, że nadal rosnąć będzie znaczenie prestiżu wybieranych marek, nie tylko wśród obiektów noclegowych, ale także organizatorów imprez turystycznych. To wyzwanie dla hoteli niezależnych i mniejszych touroperatorów, bo bardziej konserwatywni klienci nadal kupują i będą kupować w dużej mierzę "markę" i popularną nazwę organizatora, gdyż to kojarzy im się z pewnością i zaufaniem - tłumaczy Piotr Bober.

Idą zmiany

Co prawda każdy touroperator, zarówno ten mniejszy, jak i większy, zobowiązany jest obecnie do posiadania obowiązkowego ubezpieczenia, jednak cześć z nich wykupuje zbyt małe gwarancje, zaniżając na przykład swoje przychody.

- Po bankructwie okazuje się wtedy niestety, że roszczenia klientów je przewyższają. Przepisy co prawda gwarantują dziś turystom, że wrócą oni do domu, ponieważ w przypadku niewypłacalności organizatora to marszałek województwa lub wskazana przez niego jednostka zobowiązana jest wypłacić zaliczkę na pokrycie kosztów powrotu klientów. Jednak w takiej sytuacji uczestnicy wyjazdu przeważnie nie mogą już liczyć na zwrot wpłaconych kwot w całości, chociaż zgodnie z unijnym prawem powinni go dostać - mówi dr Piotr Bober. - Dlatego też Ministerstwo Sportu i Turystyki chce wprowadzić dodatkowe zabezpieczenie w postaci Turystycznego Funduszu Gwarancyjnego, który poprawi sytuację klientów biur podróży. Będzie on zabezpieczał ich roszczenia, ale nie powinien też stanowić dużego obciążania dla touroperatora i będzie uzależniony każdorazowo od destynacji danej imprezy turystycznej - dodaje. Być może zmiany te zostaną wprowadzone jeszcze w tym roku i obejmą już część wycieczek w sezonie letnim 2016 r.

Styl.pl/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas