Eskilstuna, miasto ekologicznej rewolucji
Podobnie jak w tysiącach innych miast na całym świecie, mieszkańcy Eskilstuny lubią spędzać popołudnia w galerii handlowej. Z eleganckich witryn kuszą atrakcyjnie zaaranżowane produkty, zapach aromatycznej kawy unosi się z kawiarni, muzyka umila zakupy. A jednak nie jesteśmy w świątyni konsumpcjonizmu. To jedyne centrum handlowe na świecie, które jest jego zaprzeczeniem.
Szwedzkie miasteczko Eskilstuna, czasami nazywane też Tuna (tuńczyk), nosi w swojej nazwie ślady historii sięgającej średniowiecza. To wtedy mnich Eskil zamieszkał tu, próbując nawrócić okolicznych wikingów na chrześcijaństwo, za co został ukamienowany.
Większego znaczenia miasto zaczęło nabierać podczas rewolucji przemysłowej. Szybko stało się jednym z najważniejszych ośrodków produkcyjnych w Szwecji, zyskując sobie przydomek "Miasto stali". Od broni palnej po nożyczki - produkcja w fabrykach Eskilstuny szła pełną parą. Dziś wciąż znajdują się tu zakłady takich firm jak Volvo, Assa czy Outokumpu.
Licencja na żebranie
Kilka lat temu około 100 tys. miasteczko zasłynęło na cały świat kontrowersyjną propozycją, by wprowadzić licencję na żebranie. Takie prawo rzeczywiście weszło w życie. Osoby, które chcą (a raczej są zmuszone) w ten sposób pozyskiwać środki na życie (a raczej przetrwanie), muszą starać się o specjalne pozwolenie, mieć dowód tożsamości i wpłacać 250 koron do kasy miasta. Nie brzmi to jak wieści z socjalnego raju lub miasta przeżywającego gospodarczy boom.
Władze miasta zapewniają, że chodzi o utrudnienie procederu, ale też o oszacowanie jego skali i łatwiejsze namierzanie potrzebujących pomocy. Plan wypalił średnio, bo ludzie zamiast ustawiać się w kolejce do urzędu miasta po zezwolenie, zmodyfikowali lekko profil działalności i zaczęli sprzedawać jagody. Tak czy inaczej na wizerunku "Miasta stali", które teraz zasila swój budżet opłatami pobranymi od żebraków, powstała rysa. Co naprawdę dzieje się w Eksilstunie?
Umierające miasto
Położone zaledwie o godzinę drogi od Sztokholmu miasteczko od wielu lat pogrążone było w marazmie. Przemysłowa potęga podupadła w latach 70. na skutek kryzysu naftowego z 1973 roku, który wygenerował gwałtowny wzrost bezrobocia i inflacji. Eskilstuna zaczęła pikować w dół. Nawet dzisiaj stopa bezrobocia w tym mieście przekracza dwukrotnie średnią krajową.
Pomnik hutników na wybetonowanym placu, kilka nieciekawych pizzerii i pubów - miasto nigdy nie zaliczało się do gatunku "uroczych". Ale jakieś dziesięć lat temu nowe idee zaczęły dochodzić do głosu i Eksilstuna rozpoczęła powolną metamorfozę. Przeobrażenia nie są łatwe, natrafiają na trudności i opór, ale coś drgnęło i dziś wycieczki z całego świata zjeżdżają, by przyjrzeć się, jak postindustrialne miasto staje się prekursorem ekologicznych rozwiązań
Królestwo recyclingu
Ambicja, by stać się najbardziej przyjaznym dla środowiska miastem świata, nie jest łatwa do zrealizowania. Zaczęto od autobusów miejskich napędzanych na biogaz i prąd. Źródła termalne wykorzystano jako niskoemisyjne źródła energii i ciepłej wody. Mieszkańcy segregują odpady na siedem kategorii, ale najbardziej rewolucyjną ideą okazał się pomysł założenia unikalnego na skalę świata centrum handlowego.
ReTuna - ekologiczne centrum handlowe
Sprawczynią zamieszania jest Anna Bergström, która pracowała wcześniej w branży modowej, ale odeszła rozczarowana tym, jak marnotrawstwo w tej dziedzinie wpływa na środowisko. W Eskilstunie zamieszkała w 2012 roku i tu postanowiła wdrożyć w życie pomysł, który na początku nie spodobał się nikomu.
A jednak to właśnie ReTuna rozsławiła miasteczko i stała się jego główną atrakcją.
ReTuna to centrum handlowe, różniące się zasadniczo od tysięcy innych centrów handlowych na całym świecie. Każdy ze sklepów oferuje towary z drugiej ręki. Od eleganckich butików po sklepy meblowe - są tu same secondhandy. Wszystkie towary, które znalazły się na sklepowych półkach, należały kiedyś do mieszkańców Eskilstuny i zostają im odsprzedawane.
Sami mieszkańcy początkowo odnosili się do inicjatywy z ogromną nieufnością. Jednak ReTuna szybko okazała się sukcesem. Już w pierwszym dniu miejsce to odwiedziło 6000 osób. Średnio w centrum pojawia się 700 osób dziennie i 300 grup wycieczkowych rocznie. Wycieczki ściągają tu właśnie po to, by poznać unikalny sposób radzenia sobie z odpadami.
Niepotrzebne rzeczy zamiast na wysypisko trafiają do centrum recyclingu, zatrudniającego 12 osób. Stare przedmioty są tam wstępnie segregowane, a następnie przekazywane właścicielom sklepów i przetwarzane lub odnawiane.
Gdy zyskają nowe życie, trafiają na półki sklepowe. Centrum handlowe zarządzane jest przez gminę. Zostało otwarte w 2015 roku, a w 2018 po raz pierwszy wyszło na zero i obeszło się bez dotacji. Właściciele sklepów ciężko pracują, ale liczą na to, że wysiłki przełożą się na konkretne zyski i możliwość zwiększenia zatrudnienia. Choć towary przynajmniej częściowo otrzymują za darmo, to koszty prowadzenia sklepów nie są wcale małe, a o zyski tym trudniej, że oferta musi być tania. W ReTunie można kupić wszystko: od mebli po zabawki, a sklepy nie przypominają "lumpeksów" z koszami pełnymi odzieży na wagę.
ReTuna prowadzi też działalność edukacyjną. Odbywają się tu warsztaty, wykłady, dni tematyczne i konferencje promujące ekologię i zrównoważony rozwój.
Rozwiązanie budzi spore zainteresowanie na całym świecie. Eksilstuna to przykład wprowadzania ekologicznych innowacji nie w społeczności entuzjastów, a w robotniczym mieście borykającym się z licznymi problemami, przy sceptycznym nastawieniu ze strony mieszkańców. A jednak wysiłki opłaciły się. Powstało 50 nowych miejsc pracy, znaczna część odpadów, zamiast trafiać na wysypisko, zyskuje drugie życie, a Eksilstuna stała się przykładem do naśladowania.
Czytaj również: