Krąg zła
Decyzję o budowie tajnej kwatery Hitlera podjęto jesienią 1940 roku. Führer przybył do Wilczego Szańca w czerwcu 1941 roku i spędził tu ponad 800 dni. Dziś można zwiedzać pozostałości potężnego kompleksu.
Ogromne betonowe bloki, rozerwane wybuchem ton dynamitu, leżą w wielu miejscach. To pozostałości budowli, które miały chronić Adolfa Hitlera i jego ludzi na niewielkim skrawku ziemi na Mazurach - Wilczym Szańcu w Gierłoży, pod Kętrzynem.
Tajna baza
Już w listopadzie 1940 roku Hitler zdecydował, że będzie mu potrzebna wojenna kwatera na wschodzie Polski. Stało się tak po wizycie radzieckiego komisarza spraw zagranicznych Wiaczesława Mołotowa w Berlinie.
Przyjechał, aby z niemieckim sojusznikiem podzielić Europę po zwycięskiej wojnie. Zażądał oddania Bułgarii, Rumunii, Finlandii, a także Węgier, Jugosławii, zachodniej Polski, Szwecji i wspólnej kontroli cieśnin prowadzących na Bałtyk.
Hitler uznał, że oznaczałoby to oddanie Rosjanom uprzywilejowanej pozycji strategicznej i odcięcie Niemiec od dostępu do ropy naftowej w Rumunii i rudy żelaza w Szwecji. Podjął decyzję o rozpoczęciu wojny.
Wysłani w teren minister Fritz Todt, naczelny adiutant Wehrmachtu pułkownik Rudolf Schmundt i adiutant wojsk lądowych major Gerhard Engel wybrali miejsce oddalone o osiem kilometrów od Kętrzyna.
Bez wątpienia kierowali się względami bezpieczeństwa. Położone w lesie, łatwe do zamaskowania, było dogodne do obrony przed desantem spadochroniarzy. Ale życie tu było bardzo nieprzyjemne: dokuczliwe roje komarów sprawiały, że bez masek nie można było wyjść na zewnątrz. Bagna i podmokły las tworzyły fatalny klimat, a wysokie drzewa rzucały cień tak głęboki, że nawet w dzień paliły się latarnie przy wejściach do schronów.
Wewnątrz było jeszcze gorzej: wilgoć i zimno, ledwo rozpraszane przez naftowe piecyki, ogromnie dokuczały mieszkańcom.
Mroczna wilcza ostoja
Hitler przyjechał tam po raz pierwszy 24 czerwca 1941 roku, 48 godzin po rozpoczęciu wojny ze Związkiem Radzieckim. Podobno, gdy zszedł ze stopni wagonu swojego pociągu "Amerika" na niewielkiej stacyjce wśród liściastych drzew i rozejrzał się po otoczeniu, nazwał to miejsce "Wolfsschanze" - "Wilczy Szaniec".
Lubił porównanie do wilka. Był to jego partyjny pseudonim z lat 20., z czasu walki o władzę. I tak nazywał swoje kwatery w różnych częściach Europy: Wilczy Szaniec, Wilcza Jama, Wilkołak, ale była też Niedźwiedzia Jaskinia.
Pod Kętrzynem powstało centrum dowodzenia III Rzeszą i podbitymi państwami - Berlin w miniaturze. Tam z Hitlerem przyjeżdżali ludzie zarządzający wojskiem, policją, produkcją zbrojeniową, obozami koncentracyjnymi.
W bezpośrednim sąsiedztwie bunkra Hitlera postawiono schron dowódcy Luftwaffe, marszałka Rzeszy Hermanna Göringa.
W totalitarnych państwach odległość od władcy wskazywała na pozycję w państwowej hierarchii. Jednak Göring traktował swoją kwaterę w Gierłoży jako miejsce urzędowe, w którym bywał rzadko i niechętnie. Wolał dwór myśliwski "Reichsjägerhof" w puszczy Rominckiej, odległy o około 100 km od Kętrzyna.
Nie tylko Göring starał się uciec stamtąd. Inny dostojnik, Joachim von Ribbentrop, minister spraw zagranicznych, wybrał na stałą kwaterę pałac w Sztynorcie, odległym od Wilczego Szańca o 20 kilometrów. Zajął lewe skrzydło budynku należącego do rodziny von Lehndorffów, a właścicieli przesiedlono do skrzydła prawego. Tak, pod jednym dachem znaleźli się minister von Ribbentrop - czołowy nazista i hrabia Heinrich von Lehndorff, członek antyhitlerowskiego spisku.
Obaj życiem zapłacili za swoje przekonania. Joachim von Ribbentrop, skazany na śmierć za zbrodnie wojenne, został powieszony w więzieniu w Norymberdze. Heinricha von Lehndorffa, aresztowanego za udział w zamachu na Hitlera, powieszono na fortepianowej strunie w więzieniu Plötzensee w Berlinie.
Mógł się uratować, uciekając ze swojego pałacu, lecz w trosce o los ciężarnej żony i trzech córek wrócił i oddał się w ręce oprawców.
Reichsführer SS Heinrich Himmler wybrał miejsce odległe o 30 kilometrów - Pozezdrze, gdzie wybudowano sześć schronów, aczkolwiek Himmler z reguły przebywał trzynaście kilometrów dalej, w dworku w Brożówce.
W Radziejach, odległych o 11 kilometrów, wybudowano dwa schrony i siedem baraków dla szefa Kancelarii Rzeszy - Hansa Lammersa i jego sztabu. Wszyscy jednak musieli często przyjeżdżać do Hitlera.
Nieudany zamach
On lubił mroczne betonowe budowle. Jego pokój w bunkrze był spartańsko urządzony: łóżko polowe, przykryte kocem, prosty drewniany stół i krzesła, szafa na podręczne drobiazgi. Na ścianie wisiał wielki portret Fryderyka Wielkiego w niebieskim mundurze, który Hitler wszędzie ze sobą woził jak talizman albo źródło natchnienia.
Hitlera budzono przed południem. Jadł śniadanie złożone z tartego jabłka i szklanki mleka. Wczesnym popołudniem odbywał konferencje i przyjmował pierwszych gości. O 14.00 zjadał obiad w towarzystwie sekretarek: Gerdy Christian i Christy Schroeder, czasami towarzyszyła im dietetyczka Manziarly.
Często zapraszał je także na kolacje ok. godz. 20.00, które zazwyczaj przeciągały się do późnych godzin nocnych. Około godziny 16.00, podczas drugiej konferencji, omawiano sytuację wojenną. Też w bunkrze. Z wyjątkiem 20 lipca 1944 roku, gdy konferencję przeniesiono do baraku, co uratowało życie Führerowi. Pozostałości budynku widoczne są jeszcze dzisiaj.
Po nich można ocenić, że nazwa "barak" była myląca. W istocie był to solidny betonowy obiekt. Miał pięć okien, które wyposażono w pancerne okiennice, aby chronić wnętrze przed odłamkami bomb i pociskami samolotów wroga. Tego dnia, 20 lipca 1944 roku, ze względu na upał, okiennice i okna były szeroko otwarte. To, jak się okazało, miało decydujące znaczenie dla dalszego biegu historii...
BOGUSŁAW WOŁOSZAŃSKI