Piłka w grze, czyli Euro 2025 w Szwajcarii. Co zwiedzać w przerwie od meczów? Tymi miejscami trudno się nie zachwycić
Tu raczej trudno o nieładny widok z okna. Majestatyczne Alpy, łąki pełne kwiatów, alpejskie wioski z drewnianymi domami i słynące z zapierających dech widoków trasy kolejowe. Tego lata Szwajcaria budzi emocje nie tylko wśród turystów, ale i kibiców. W kraju na dobre rozkręciły się Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej Kobiet 2025. Kibicowanie w parze ze zwiedzaniem? Brzmi jak idealny przepis na odkrywanie różnych zakątków Szwajcarii.

- Kto wygra mecz?
- Polska!
- Kto wygra mecz?
- Polska! Polska! Polska!
Takie okrzyki z pewnością zabrzmią również podczas kolejnego meczu Polek na Euro 2025 wSzwajcarii 8 lipca. Drużyna Polek pod przywództwem Ewy Pajor, napastniczki żeńskiej drużyny FC Barcelona Femení, zmierzy się ze Szwedkami. Chociaż historyczny debiut na mistrzostwach zakończył się wynikiem 2:0 dla Niemek, to stadion pełen polskich kibicek i kibiców nie dał za wygraną. Bo jesteśmy mistrzami świata, jeśli chodzi o kibicowanie, o czym miałam szansę przekonać się i ja.
Spis treści:
Polki na Euro 2025. "Razem możemy wszystko"
- Będzie ciężko, wiadomo. Przylecieliśmy z Warszawy do Zurychu, nocujemy w Sankt Gallen. Wybieramy się na mecz z Niemkami, przy okazji chcemy trochę pozwiedzać - mówiła naszej grupie para polskich kibiców, którą spotkaliśmy w St. Gallen przed meczem.
Mecz Polska-Niemcy, rozgrywany na stadionie w Sankt Gallen, przyciągnął łącznie 15 972 osób. Biało-czerwone barwy dawały o sobie znać przez całą rozgrywkę i nie ustawały ani na moment w doliczonym czasie gry. Zawodniczki Niny Patalon wspierało na trybunach kilka tysięcy polskich kibiców. Po zakończonym meczu piłkarki podziękowały za entuzjastyczny doping.

- Gdy wychodziłam na mecz i spojrzałam w prawo, to było coś pięknego. Dalej mam ciarki na ciele, bo było biało-czerwono, a doping trwał przez cały mecz. Bardzo za to dziękujemy - powiedziała w rozmowie z Interią Ewa Pajor, kapitan reprezentacji Polski kobiet.
Jeden z bannerów głosił: "Razem możemy wszystko" i już 8 lipca okaże się, czy odpowiedź na pytanie "Kto wygra mecz?" okaże się prorocza i będzie brzmiała: Polska. Bo przed zawodniczkami kolejne wyzwanie, ponieważ w grupie C muszą zmierzyć się jeszcze ze Szwecją i Danią.
- Spokojnie, na mecz ze Szwedkami zdążymy się zregenerować i znów damy z siebie 100 proc. - zapewnia przed meczem ze Szwecją kapitan Ewa Pajor.
Wszystkie mecze turnieju są rozgrywane w Sankt Gallen, Bernie, Zurychu, Genewie, Bazylei, Sionie, Thun i Lucernie. To w tej ostatniej Polki rozegrają kolejne mecze w fazie grupowej.

Turystyczny mistrz
Summit of Emotions (pol. szczyt emocji) - takim hasłem promuje Mistrzostwa Europy kobiet w piłce nożnej UEFA. Na szwajcarskich ulicach - i to nie tylko w strefach kibica - widać, że mieszkańcy są z organizacji tej imprezy naprawdę dumni.
Wydarzenie przyciągnęło kibiców z ponad 100 krajów. Najwięcej biletów zakupili kibice z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Francji, Szwecji, Belgii, Holandii, Luksemburga czy Islandii.
Szwajcaria jest również w grze, jeśli chodzi o turystykę. Bo Euro 2025 stało się świetną okazją, by nie tylko kibicować, ale i pozwiedzać jej różne zakątki. A jak wiadomo, tutaj widoków zapierających dech i klimatycznych miejsc nie brakuje. Mecz okazał się świetnym pretekstem, by zwiedzić Gryzonię, czyli największy wypoczynkowy region w kraju. Przy okazji udało nam się zajrzeć do Andermatt w kantonie Uri. Wielką szwajcarską wyprawę zakończyliśmy w Sankt Gallen, gdzie Polki rozegrały swój debiut na Euro.
Pociągiem przez Szwajcarię
Jak najlepiej zwiedzać Szwajcarię? Oczywiście pociągiem. Tutaj nie jest to jednak zwykłe podróżowanie, a - jak mawiają Szwajcarzy - "doświadczenie". Bo jak inaczej nazwać to, że pociągi stają się widownią do podziwiania ogromnych przestrzeni i malowniczych scenerii?
- Euro 2025 jest okazją do odwiedzin Szwajcarii i zwiedzania między meczami. Szwajcarzy chcą, by te mistrzostwa były jak najbardziej ekologiczne, dlatego w dniu meczu bilet jest przepustką do podróżowania po całym kraju w drugiej klasie pociągów. Bilety na mecze to koszt od 20 do 45 franków [110 - 204 zł - przyp.red.]. A to też zachęca do odwiedzin i kibicowania na żywo - mówi Interii Adriana Czupryn ze Szwajcarskiej Organizacji Turystycznej.

Skoro już przy pociągach jesteśmy. Turyści mogą podróżować z pomocą biletu Swiss Travel Pass, który obowiązuje w pociągach, autobusach, na statkach i w wybranych kolejkach górskich. Umożliwia też wejście do ponad 500 muzeów w kraju. Można go wykupić na konkretną liczbę dni, w zależności od potrzeb.
- Warto wybrać się w podróż trasą Grand Train Tour of Switzerland, obejmującą najpiękniejsze odcinki kolejowe. Kursują po nich m.in. pociągi panoramiczne, więc warto przejechać się taką "pętelką", jeśli nie mamy konkretnych planów. Zazwyczaj wystarczy bilet Swiss Travel Pass, ale do niektórych panoramicznych pociągów trzeba dokupić miejsca. Możemy podróżować od miasta do miasta lub robić przystanki - mówi Adriana Czupryn.
Trasa liczy 1280 kilometrów i wiedzie przez szwajcarskie miasta, miasteczka i wioski. Każdy odcinek to okazja do tego, by spojrzeć na majestatyczne Alpy z wielu perspektyw. Jedną z najpopularniejszych tras przemierza np. Glacier Express. Podróż z Doliny Engadyny do stóp Matterhornu trwa osiem godzin. W tym czasie Ekspres Lodowcowy przejeżdża przez 91 tuneli i 291 mostów. My wybraliśmy się na przejażdżkę odcinkiem z Andermatt do Chur, która zajęła około trzech godzin.

Szwajcaria poleca się również do zwiedzania w ramach Grand Tour of Switzerland, określanej mianem najpiękniejszej trasy samochodowej. Liczy 1643 kilometry i obejmuje najbardziej znane atrakcje kraju - 22 jeziora, 5 szlaków alpejskich, 13 obiektów znajdujących się na liście światowego dziedzictwa UNESCO.
W przerwie od meczu
- Polki grają dwa mecze w Lucernie, uważanej za najpiękniejsze miasto w Szwajcarii. Mało tego, znajduje się tam malownicze jezioro i górskie szczyty, na które można wjechać kolejkami. Miejsc w Szwajcarii wartych odwiedzenia jest naprawdę sporo! Chyba każdy chciałby zobaczyć słynny szczyt Matterhorn, w Oberlandzie Berneńskim pojechać do Interlaken i wjechać na Schilthorn. Miasta szwajcarskie świetnie się zwiedza, bo są butikowe i nie przytłaczają. Nad jeziorami leżą Zurych, Lucerna, Genewa, w których nie brakuje kąpielisk. Możemy ochłodzić się, gdy upał daje się we znaki - dodaje moja rozmówczyni.
Do Szwajcarii dotarliśmy na kilka dni przed meczem. Zwiedzaliśmy przede wszystkim Gryzonię, która jest największym regionem wypoczynkowym w kraju. To jedyny region, w którym są trzy oficjalne języki - niemiecki, retoromański i włoski. Gryzonia słynie z górskich kurortów takich jak Davos, St. Moritz, Flims czy Arosa. W tym ostatnim spędziliśmy trochę czasu, a do miejscowości położonej na wysokości 1775 m dotarliśmy pociągiem. Pobyt zwieńczyliśmy wyjazdem kolejką na szczyt Weisshorn o wysokości 2 654 m.
- Gryzonia jest najmniej zaludnionym i zarazem największym szwajcarskim kantonem. Większą powierzchnię zajmują tu góry. Koleje Retyckie i ich pociągi panoramiczne docierające do różnych zakątków. Region ten to przede wszystkim kurorty i mnóstwo wiosek położonych w górach. Stolicą regionu jest Chur, najstarsze miasto w Szwajcarii. Jest świetnie skomunikowane z innymi, więc możemy bez problemu dojechać do Zurychu, Davos czy St. Moritz. Albo i do słynnego wiaduktu Landwasser, w pobliżu dworca kolejowego Filisur - opowiada Adriana Czupryn.
W całej okazałości można go podziwiać z platformy widokowej. Jego wysokość to 65 metrów, a długość - 136 metrów. Wiadukt łączy się z wylotem tunelu Landwasser długiego na 216 metrów. Budowa obiektu wystartowała w marcu 1901 roku, a rok później, jesienią, zaczęły po nim jeździć pierwsze pociągi. Do użytku publicznego wiadukt został oddany w lipcu 1903 roku. Inżynierem odpowiedzialnym za całe przedsięwzięcie był Friedrich C. S. von Hennings, a za stronę architektoniczną odpowiadał Alexander Acatos.

Jeśli widoków ciągle wam mało, nieopodal dworca Filisur znajduje się inny wiadukt kolejowy, który można przejść pieszo i udać się na znajdującą się nieco na uboczu platformę widokową.
W trakcie pobytu wybraliśmy się również na krótką wycieczkę do Andermatt w kantonie Uri. Miejscowość jest położona w pobliżu Przełęczy Świętego Gotarda. To jedna z najpiękniejszych dolin wysokogórskich w Szwajcarii. Andermatt leży na wysokości 1444 m n.p.m. i jest największą spośród trzech wiosek w dolinie. Szybkie zwiedzanie, obiad, kawa i wsiadamy w Ekspres Lodowcowy. Kierunek: Chur.

Kolejnego dnia, z najstarszego miasta w Szwajcarii, wyruszyliśmy już do ostatniego punktu naszej wyprawy, czyli Sankt Gallen, w którym miał miejsce historyczny debiut Polek podczas Euro 2025.
Ostatni przystanek: Sankt Gallen
Sankt Gallen, stolica kantonu o tej samej nazwie, znajduje się we wschodniej Szwajcarii. Charakterystyczna architektura, historia, bliskość natury. Tak w skrócie można opisać miasto, którego symbolem jest dzielnica opacka z barokową katedrą na czele. W 1983 roku wraz z biblioteką i miejskim archiwum została wpisana na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO.

Wspomniana biblioteka zyskała nawet określenie "apteki duszy". Została założona przez iryjskiego mnicha Otmara w 612 roku. To najstarsza szwajcarska biblioteka i zarazem jedna z najważniejszych klasztornych bibliotek świata. Znajduje się w niej ponad 2 tys. rękopisów z VII-XV wieku, ponad 1600 inkunabułów sprzed 1500 roku i starodruków. Łącznie, zbiór biblioteki liczy niemal 170 tys. woluminów. Równie imponująca jest główna hala biblioteki w stylu rokoko. W bibliotece można też zobaczyć liczącą 2700 lat egipską mumię.
Nie mniejsze wrażenie zrobi na was katedra o wysokości 68 metrów z dwoma wieżami i rotundą zdobioną elementami architektury rokoko. Budowa gmachu rozpoczęła się w 1756 roku, a kierowali nią Gabriel Loser, Johann Caspar Bagnato i Peter Thumb. Katedra jest otwarta codziennie, można ją zwiedzać również z przewodnikiem.

Przestrzeń wokół katedry jest też miejscem realizacji kulturalnych przedsięwzięć. Na specjalnie wybudowanej scenie mają miejsce m.in. koncerty operowe. Stare miasto słynie natomiast z kamieniczek z bogato zdobionymi oknami wykuszowymi. W trakcie spaceru warto wybrać się do Muzeum Tekstyliów - w końcu to haft rozsławił Sankt Gallen na całym świecie. Obecnie można w nim oglądać też niewielką wystawę
A teraz trochę nowoczesności. Miejscem, które może zaskoczyć w tej misternej, architektonicznej układance Sankt Gallen, jest "czerwony dywan" w finansowej dzielnicy miasta. To oczywiście umowne określenie, ale architekt Carlos Martinez stworzył coś na kształt miejskiego salonu.

Ulice, chodniki, miejsca parkingowe przykrywa tartan o intensywnej, czerwonej barwie. Mieszkańcy chętnie spędzają tu czas - spotykają się ze znajomymi, spacerują z dziećmi czy odpoczywają. Architekt zaprojektował miejskie meble, które dopełniają całą przestrzeń. Bo i tutaj wszystko działa jak w szwajcarskim zegarku. I naprawdę dość trudno fanem Szwajcarii nie zostać.