Miasto-twierdza, "miasto idealne". Perła renesansu przyciąga tłumy turystów
Aby zwiedzać "perły renesansu" najchętniej wybieramy się do Włoch. Polska południowo-wschodnia kojarzy się raczej z ucieczkami w świat dzikiej przyrody: w lasy Roztocza, Puszczy Solskiej czy legendarne wręcz Bieszczady. A jednak położony zaledwie 50 km od ukraińskiej granicy Zamość potrafi olśnić zwolenników miejskiego szyku swoją elegancją i atmosferą dosłownie od pierwszej chwili.

Tekst jest częścią cyklu "Polska na własne oczy" - podróżniczej akcji Interii, w ramach której zabieramy Was co tydzień do innego województwa. Odkrywamy to, co mniej znane, przywołujemy zapomniane historie, opisujemy ludzi i miejsca, dzięki którym dany region jest wyjątkowy. Teraz jesteśmy w województwie lubelskim.
Ruszaj z nami w drogę!
***
Być może to właśnie położenie - nieco na uboczu i z dala od głównych szlaków - sprawia, że zazwyczaj Zamość nie jest wymieniany jednym tchem wśród atrakcyjnych turystycznie polskich miast takich jak Kraków, Wrocław, Poznań czy Gdańsk. A jednak zamojska starówka nie przez przypadek została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO, a miasto nie bez powodu przyciąga uwagę koneserów. Zamość został zbudowany od podstaw jako renesansowe "miasto idealne". Wdrożenie tej koncepcji możemy podziwiać w doskonale zachowanym stanie. I nie jest to tylko ciekawa stronica z dziejów historii sztuki czy architektury. To miejsce tętniące życiem, gdzie można przyjemnie spędzić czas.
Moda na "miasta idealne". Powracający trend
Któż nie chciałby żyć w mieście idealnym? Nic dziwnego, że filozofowie, urbaniści i władcy siwieją nad tym zagadnieniem od starożytności po czasy współczesne. Od Arystotelesa po Nową Urbanistykę - koncepcje i wizje zmieniają się, realizacje zaliczają mniejsze lub większe porażki, ale główna idea wciąż jest kusząca. Czy wypełni ją sielskie Poundbury czy futurystyczne the Line? A może najidealniejsze miasta powstały już dawno temu?

Największą popularnością koncepcja "miasta idealnego" cieszyła się w renesansie. Swój projekt stworzył nawet Leonardo da Vinci. Nigdy go nie wybudowano, ale nie znaczy to, że renesansowe "miasta idealne" pozostawały jedynie na papierze. Przeciwnie, wyrastały jak grzyby po deszczu.

Założenia były proste a zarazem ambitne: miasto symetryczne, położone wygodnie nad rzeką, piękne i funkcjonalne, w którym harmonia i proporcja określają nawet wysokość i szerokość ulic, a podział na strefy odpowiada funkcjom i porządkowi świata. Palmanova, Sabbioneta, Urbino… Oto najsłynniejsze włoskie przykłady. Wkrótce moda na miasta idealne dotarła również do Polski, a to za sprawą Jana Zamoyskiego, który zaprojektowanie idealnego miasta powierzył włoskiemu architektowi Bernardo Morando.
Zamość - miasto, które ma ręce i nogi. A także głowę i kręgosłup
Turyści mogą zachwycać się przede wszystkim pięknymi kamieniczkami czy Katedrą, ale są rzeczy w renesansowym mieście, których na pierwszy rzut oka nie widać. Na przykład to, że plan miasta odpowiada układowi ciała człowieka, gdzie rynek jest sercem, ulica Grodzka kręgosłupem, Pałac to głowa, a ulice Solna i Moranda wyznaczają linię ramion. Miasto ma nawet wnętrzności (Rynek Solny i Rynek Wodny) oraz służące obronie ręce i nogi, czyli bastiony. Wszystko w duchu renesansowego humanizmu. Przechadzając się zatem uliczkami zamojskiej starówki, wspomnijcie o harmonii ludzkiego ciała, o panującym w nim porządku i pięknie. Czy odnajdujecie je wśród budynków i ulic?

"Serce". Zamojski Rynek Wielki i kamienice ormiańskie
Jak na serce przystało Rynek Wielki w Zamościu rzeczywiście tętni życiem. Obszerny plac otoczony zabytkowymi kamienicami z podcieniami to gwarne miejsce spotkań dobrze nasycone kawiarnianymi i restauracyjnymi ogródkami. Sama płyta rynku wydaje się może jeszcze bardziej pojemna ze względu na położenie ratusza - nie pośrodku placu, lecz na północnej pierzei. Manierystyczno-barokowy budynek od razu rzuca się w oczy dzięki wachlarzowym schodom i 52-metrowej wieży, z której w sezonie letnim o godz. 12.00 wygrywany jest zamojski hejnał. Grany jest tylko w trzy strony świata. W kierunku Krakowa hejnału się nie gra, a zakazał tego ponoć sam Zamoyski. Jedni mówią, że ze względu na niezadowolenie z polityki króla inni że z powodu współzawodnictwa z ówczesną ze stolicą. Jakby nie było, na pewno założyciel miasta miał charakterek - przecież ratusz został wciśnięty w pierzeję właśnie po to, by nie konkurował splendorem z jego pałacem.

Choć Zamoyski pochłonięty był w ogromnym stopniu sprawom tzw. wielkiej polityki, zadbał o rozwój miasta. Założył Akademię Zamojską, wspierał przemysł, rzemiosło i handel. Był przychylny osadnikom ormiańskim (i greckim) - nadał im przywilej zezwalający na osiedlenie, wyznaczył prawa oraz część miasta, którą mogli zajmować. Chińskie jedwabie, tureckie muchajery, tatarskie czamlety, indyjskie płótna, kilimy, kobierce, futra, klejnoty i zbroje, a nawet dwóch niewolników sprowadzonych z Turcji - oto czym handlowali Ormianie w XVII wiecznym Zamościu. Kupcy się bogacili, gmina rosła w siłę, a ormiańska część miasta piękniała. Położone na prawo od Ratusza Kamienice ormiańskie i dziś mogą uchodzić za najpiękniejsze w mieście. Barwne, bogato zdobione, z orientalnymi elementami - pięć kamienic przy ulicy Ormiańskiej: Szafirowa (n.24), Pod Aniołem (n.26), Rudomiczowska (n.28) i Wilczkowska (n.30) to jeden z najbardziej ikonicznych widoków Zamościa. Cztery z kamienic, zajęte są przez Muzeum Zamojskie. Pod nr. 30 znajduje się też restauracja Ormiańskie Piwnice, gdzie można zjeść zarówno dania kuchni ormiańskiej jak i regionalnej.
Chociaż ta piątka jest najczęściej omawiana i fotografowana, a detale wystroju (jak wizerunki kobiety i mężczyzny na elewacji Szafirowej obrosły już lokalnymi legendami), nie są to jedyne ormiańskie kamienice. Inne, mniej zdobne znajdują się na pierzei wschodniej.
Warto też zwrócić uwagę na kamienicę Piechowiczowska (Rynek Wielki 2), w której mieści się Apteka Rektorska. Jest to pierwsza polska apteka działająca do dziś (nieprzerwanie od 1609 roku).

Zamojski rynek sprawia wrażenie eleganckiego i gościnnego salonu. Warto się zatrzymać w jednej z tutejszych restauracji, by skosztować dań regionalnych takich jak golasy roztoczańskie i pieróg biłgorajski (rodzaj babki z kaszy gryczanej, w cieście lub bez), cebularzyki czy tarciuch.
"Wnętrzności". Rynek Solny i Rynek Wodny
Rynek Solny okolony pięknymi kamieniczkami z podcieniami i gustownie zdobionymi fasadami oraz gmachem Akademii Zamojskiej wydaje się być jednym z bardziej uroczych zakątków Zamościa. Zupełnie nie kojarzy się z "wnętrznościami" miasta, ale dawniej odbywał się tu nie tylko handel solą. Jatek miejskich i kramów rzeźniczych mieściło się tu swego czasu nawet kilkadziesiąt, a po ich likwidacji na tyłach ratusza utworzono więzienie. Kilka szkieletów należących prawdopodobnie do więźniów odkryto tu podczas prac renowacyjnych w 2010 roku (dziś podziemia można zwiedzać).

O wiele mniej na miano "wnętrzności" zasługuje sobie Rynek Wodny. Od początku miało być to miejsce prestiżowe, dodatkowy rynek, gdzie najbogatsi mieszkańcy mogą cieszyć się luksusem swoich kamienic. Niestety dla tej części starówki czas (i zaborca) nie okazał się łaskawy i niewiele z tego splendoru pozostało. Dziś jest to przyjemne miejsce na relaks, które tradycyjną nazwę połączyło ze współczesnym szałem na fontanny miejskie.

Zawrót "głowy". Burzliwe dzieje pałacu
Dopóki nie spojrzymy na plan miasta, trudno jest się domyślić, że to głowa. Rozległy ale niezbyt piękny budynek pałacu oddziela od pozostałej części starówki ruchliwa ulica Akademicka. Otoczony parkiem, szary, wydaje się odległy i jakby oderwany reszty. Okazały, ale nie wygląda na budynek, odpowiadający fantazji Jana Zamoyskiego, który wyparł nawet ratusz ze środka rynku, by nie przyćmiewał chwały pałacu.

I rzeczywiście to nie ten. Pałac, który powstał według planów Bernardo Morando, w drugiej połowie XVI wieku, początkowo był zameczkiem: z wieżą, basztą i jednym skrzydłem. Po wybudowaniu drugiego skrzydła zyskał pożądaną symetrię, a później tylko piękniał. Attyka, schody z dwukondygnacyjną loggią arkadową, wieża z tarasem widokowym - jeśli spojrzeć na rekonstrukcje, ówczesny pałac idealnie wpisywał się w charakter miasta. Odrębność "głowy" zaznaczała obecność dekoracyjno-obronnego muru, a z resztą "ciała" łączyła ją oś - kręgosłup, biegnąca do Rynku ulica Grodzka.
Po pożarze pałac odbudowano w stylu barokowym, a w ciągu następnych wieków czekał go istny kalejdoskop przebudów i modernizacji. XIX wieczna zmiana stylu na klasycystyczny i późniejsza przebudowa na szpital wojskowy pozbawiła budynek resztek finezji, a dalsze koleje losu nie pomagały. Drukarnia, budynek sądu, a w końcu szkoła i mieszkania komunalne. Dziś nie jest to z pewnością głowa na miarę miasta idealnego.
Twierdza Zamość. Co się stało z rękami i nogami?
Miasto idealne Zamość zostało zaprojektowane i zbudowane jako twierdza. Otoczone systemem murów obronnych z siedmioma bastionami, fosą i trzema bramami nigdy nie zostało szturmem zdobyte przez obce wojska. Fortyfikacje oparły się Kozakom i Szwedom. W 1813 twierdza została poddana po 9 miesiącach oblężenia, kiedy w mieście zabrakło żywności, a podczas powstania listopadowego została poddana jako ostatni punkt oporu. Mimo że fortyfikacje były wzmacniane i przebudowywane, w drugiej połowie XIX zadecydowano o ich likwidacji. To, co w planie idealnego miasta miało stanowić "ręce i nogi", zostało w znacznej mierze wysadzone.

Dziś częściowo odrestaurowane, częściowo zrekonstruowane fortyfikacje są atrakcją turystyczną, którą można zwiedzać na wiele sposobów. Np Bastion VII, jedna z podziemnych tras turystycznych Zamościa, pozwala zobaczyć między innymi kazamaty i podziemne korytarze, a wokół twierdzy poprowadzone są cztery szlaki: panoramiczny, forteczny, przyrodniczy i rowerowy.

Gdzie spotkasz Bajdałę i Dusiołka?
Zamość ma swoje trasy podziemne (krypty w Katedrze, podziemia Ratusza), ma swoje wysoko położone punkty widokowe, w sezonie letnim prowadzone są nocne oprowadzania po mieście ukierunkowana albo na tematykę wojskową, albo na tajemnice "buduaru i alkowy". Dostępne są nawet loty widokowe nad miastem. Ale być może jednym z najprzyjemniejszych sposobów na odkrywanie kolejnych sekretów miasta jest podążanie szlakiem bohaterów poezji Bolesława Leśmiana. Podobnie jak wiele innych miast Zamość zdecydował się na rozlokowanie w zakamarkach ulic niewielkich posążków, które są zaproszeniem do swego rodzaju gry miejskiej.
Odszukiwanie postaci zawsze sprawia sporo radości i turystom i mieszkańcom. I tak jak Wrocław opanowały krasnale, Jaworzno chomiki, a Kraków smoki, tak w Zamościu możemy natrafić na Bajdałę i Dusiołka, Srebronia, Znikomka i inne postaci (w sumie 8) z poezji Bolesława Leśmiana. Figurki są częścią Leśmianowskiego Szlaku Literackiego - niewątpliwej atrakcji dla miłośników poety, który w Zamościu spędził kilkanaście lat. Kto nie pamięta wszystkich tych bohaterów może zwiedzać Zamość z tomikiem poezji w dłoni i w ten sposób znaleźć coś dla duszy w "cielesnym" układzie miasta.
Polacy kochają podróżować, a my chcemy im w tym towarzyszyć, służąc dobrą radą, co można zobaczyć w naszym pięknym kraju. Może wspaniałe atrakcje czekają dosłownie tuż za rogiem?
Cudze chwalicie, swego nie znacie - pisał poeta. I my chcemy pokazać, że faktycznie tak jest. W tym roku będziemy w warmińskich lasach, nad Łyną, w Białowieży, Ciechocinku, na Roztoczu i w wielu innych miejscach. Ruszaj z nami!
Inne teksty z akcji "Polska na własne oczy" przeczytasz tutaj.
