Reklama

Oko proroka - najpopularniejsza pamiątka z Turcji

Koraliki zwane są w Turcji nazar boncuğu, a u nas okiem proroka /123RF/PICSEL

Niebieskie szklane koraliki, zwane okiem proroka, to najpopularniejsza pamiątka, jaką przywozimy z Turcji. Jakie jest ich prawdziwe znaczenie - tłumaczy podróżnik Michał Cessanis, autor książki "Cessanis na walizkach. Opowieści z pięciu stron świata".

Przeczytaj fragment książki "Cessanis na walizkach. Opowieści z pięciu stron świata":

Koraliki zwane w Turcji nazar boncuğu, a u nas okiem proroka. Akurat nie jest to zbyt trafna nazwa, ponieważ Mahomet zabraniał używania talizmanów - wiara w niebieskie koraliki prowadzi więc do popełnienia tzw. szirk, czyli bałwochwalstwa.

Turcy są jednak bardzo przywiązani do tej tradycji i święcie wierzą, że kulisty amulet wytopiony ze szkła barwionego tlenkiem miedzi skupia w sobie złe spojrzenia. Jeśli pęknie, to dowód na to, że niebieskie oko powstrzymało skierowaną na nas negatywną energię osoby, która nam źle życzy lub nam zazdrości, i ochroniło nas od złego. Być może osoba ta miała niebieskie lub zielone oczy. Albo szpiczastą szczękę... Według wierzeń takich ludzi należy unikać i w jakiś sposób zabezpieczyć się przed nimi.

Reklama

Już sam fakt, że turecka drużyna piłki nożnej ma wyszyte "nazar boncuğu" na wewnętrznej stronie koszulek, świadczy, jak potężny jest to talizman. Dlatego tak często Turcy dołączają nazar boncuğu do prezentów, na przykład do złota, którym się obdarowuje niemowlęta i pary młode. Dostają go też osoby, które otwierają nowe biuro, sklep, wprowadzają się do nowego domu. W Turcji oko proroka spotkacie w wielu miejscach i sytuacjach. Oryginalne nazar boncuğu do dziś wyrabia się tradycyjnymi metodami piecach z gliny, między innymi w okolicach Izmiru, a rzemiosło przekazywane jest z pokolenia na pokolenie.

Pierwowzór w oku Horusa, albo Meduzy

Wiara w błękitne paciorki jest bardzo stara. Człowiek od czasów neolitu ucieka się do różnych metod ochrony przed wypadkami, chorobą, śmiercią, które może spowodować między innymi złe oko. Niektórzy prawzoru koralika doszukują się w czasach starożytnego Egiptu, w hieroglifie zwanym okiem Horusa, które uznano za symbol powrotu do zdrowia chroniący przed złymi mocami. Według innych legend nazar boncuğu ma związek z oczami Meduzy, której wzrok zamieniał człowieka w kamień. Głowy Meduz z otwartymi oczami do dziś można podziwiać wśród ruin starożytnej świątyni Apollina w miejscowości Didim w południowo-zachodniej Turcji - w regionie, gdzie najwcześniej zaczęto wypalać szklane paciorki.

Są jednak poważne prace naukowe, które wskazują, że praprzodkowie dzisiejszych Turków nie zapatrywali się w obce obyczaje, ale mieli potężny arsenał własnych rytuałów na ochronę przed nieprzyjaznymi mocami. Już noworodki w plemionach tureckich dostawały swój pierwszy amulet. W tureckiej Azji Centralnej bardzo popularna była bransoletka z kuzmunçaków: czarnych koralików z drewna zdobionych białym oczkiem. Koraliki miały odwracać uroki, które złe spojrzenia mogłyby rzucić na dziecko. Wierzono też, że noworodek będzie chroniony, jeśli otrzyma brzydkie imię albo otuli się go w tkaninę z dziadowskiego ubrania. Z kolei okrycie go ubraniem człowieka, który dożył sędziwego wieku, miało go ochronić przed demonami, które czyhały już przed chatą.

Taką samą funkcję miały pełnić inne rytuały - na przykład w niektórych plemionach azjatyckich malowano dzieciom oczy czarną sadzą. Stosowano też talizmany z siedmiu koralików, pazura orła, skorupek jaj, rogów jelenia i czarnego kminku. Chroniono się, zawieszając u progu buteleczkę z rtęcią, której pęknięcie oznaczało, że spełniła ona swoją funkcję, czyli ochroniła przed czymś lub kimś złym. Za talizmany i przedmioty pomocne w rytuałach służyły też ołów, kadzidła, końskie łby, dzwonki.

Podróżując przez Turcję, można się spotkać z napisami Maşallah ("jak Bóg chce") czy Allah Korusun ("Boże, ochroń") na autokarach. Inny zwyczaj związany z odganianiem złych mocy polega na umieszczaniu nad drzwiami lub w samochodzie fragmentu Koranu. Do dziś też wylewa się trochę wody na osobę, która udaje się w podróż, co ma jej zapewnić bezpieczeństwo. Wiele osób stosuje nazar boncuğu w różnych postaciach. Wyrabia się z nich kolczyki i zawieszki. Niebiesko wokół i zielono. To na potrzeby amerykańskich turystów, którym podobają się zielone koraliki.

Historia niebieskookiego Nazara

Nazar, biedny chłop, który mieszkał w małej wiosce nad brzegiem morza, był wysoki, chudy, cały czarny i nos miał garbaty, a oczy wyłupiaste i sine jak morze. Tych oczu ludzie nie lubili u niego najbardziej. Szeptali między sobą, że co złe, to dzieje się przez spojrzenie Nazara - zazdrosne i nienawistne, w którym nie można się dopatrzyć współczucia lub miłości do kogokolwiek.

Nazar değmesin, czyli "chroń przed złym spojrzeniem" - mówiły kobiety, kiedy we wsi urodziło się śliczne dziecko. Nazar değmesin - powtarzano, kiedy ktoś kupił jakąś ładną rzecz od handlarzy. I baczono, by Nazar z tymi swoimi niebieskimi, złymi oczami nie nadszedł. Nazar wiedział o tym i przyzwyczaił się do tego, bo tak było zawsze. Od dziecka nie był lubiany i nikt go nie potrzebował do zabawy ani do pracy. W dzień schodził więc wszystkim z drogi i tak naprawdę nikt nie wiedział, gdzie się podziewa.

Spotkać go można było za to wieczorem. Siadał nad morzem i wpatrywał się w ciemną wodę. Niektórzy mówili nawet, że Nazar śpi na piasku, i przestrzegali, żeby nie chodzić wieczorami nad morze i nie kusić złego. Żył więc Nazar z dala i pewnie tak by zostało, ale któregoś razu statek z handlarzami znowu o mało co nie roztrzaskał się o wielki głaz spoczywający na wybrzeżu. Jeden z mężczyzn stojących na brzegu zaklął, splunął i rzucił nie wiadomo, czy serio, czy żartem, że powinno się sprowadzić Nazara.

On jeden dałby sobie radę z tym przeklętym głazem, co to przeszkadza statkom przypływać do wsi. - Spojrzałby tylko i kamień rozleciałby się na kamyczki, takie małe jak te, co są w wodzie - śmiano się.

Ktoś jednak wziął na poważnie ten pomysł, odszukał Nazara i przyprowadził go do ludzi. - Tylko ty jeden możesz nam pomóc, więc zrób to - prosiły go kobiety.

Nazar nie dał się długo namawiać. Zrobił to, czego od niego oczekiwano, i po chwili nad morzem rozległ się potężny huk. To ogromny głaz rozleciał się na drobne kawałeczki. Było straszne zamieszanie, kobiety zasłoniły uszy i krzyczały, dzieci zaczęły płakać, psy szczekały, a mężczyźni stanęli jak wryci.

Kiedy wszystko i wszyscy wreszcie ucichli, w wodzie w świetle słońca połyskiwały tylko małe kamyczki. Niektóre wyglądały jak oko Nazara. Tak zaczęła się historia szklanych paciorków.

Fragment książki "Cessanis na walizkach. Opowieści z pięciu stron świata". Michał Cessanis. Wydawnictwo Burda Książki.

***Zobacz materiały o podobnej tematyce***


Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy