Piłka nożna, czekolada i góry. Kibice już mogą zacierać ręce z radości
Zegarki, czekolada i ośnieżone szczyty Alp, które pokrywają 60 procent kraju to pierwsze skojarzenia ze Szwajcarią. Dla kibiców piłki nożnej w tym roku to także arena emocjonujących zmagań podczas Mistrzostw Europy Kobiet w Piłce Nożnej. Polskie piłkarki po raz pierwszy będą miały okazję napisać kolejne rozdziały historii narodowej reprezentacji. Jednak kobiece EURO to nie tylko święto sportu, ale też doskonała okazja, by połączyć kibicowanie z odkrywaniem uroków szwajcarskich miast.

31 meczów turnieju rozegrane zostanie w ośmiu lokalizacjach: Bernie, Zurichu, Genewie, Bazylei, Sionie, Thun, St. Gallen i Lucernie - w dwóch ostatnich Polki rozegrają mecze fazy grupowej. Każde z tych miejsc oferuje unikalne atrakcje, nietrudno więc kibicując polskim piłkarkom, przy okazji zostać fanem Szwajcarii, także ze względu na łatwość przemieszczania się po kraju, w którym wszystko, łącznie z transportem działa dokładnie tak, jak w szwajcarskim zegarku.

Zastosujmy tutaj małe ćwiczenie myślowe: wyobraźmy sobie, że jako zagraniczni turyści kupujemy w Polsce jeden bilet, mamy w telefonie QR kod i poruszamy się po całym kraju, a także w strefach przygranicznych Czech, Słowacji i Niemiec bez ograniczeń, zarówno: koleją, komunikacją miejską (tramwaj, autobus, metro), tramwajami wodnymi i promami, kolejkami górskimi w Tatrach, Beskidzie czy Karkonoszach (tu czasem trzeba dopłacić 50% ceny biletu).
Na tym samym bilecie mamy też wstęp do 500 muzeów. To znaczy, że dogadują się ze sobą i integrują systemy wszystkich spółek obsługujących transport podróżnych, jak na przykład PKP, ZTM, MPK, PKL oraz instytucje kultury. Wdrażają ten system, a mieszkańcom udostępniają oczywiście taniej niż turystom. To nie może się udać, pomyślicie. Mogło, jednak tylko w kraju, który nie ma stolicy i w którym obowiązują cztery języki urzędowe. Swiss Travel Pass można zakupić na dowolną liczbę dni (min. 3, max. 15), dzieci do 16 lat w towarzystwie osoby dorosłej podróżują za darmo. Ceny w 2 klasie od 300 dolarów (ok.1100 zł) za najtańszy, 3-dniowy bilet umożliwiający dowolną liczbę podróży wszystkimi środkami transportu.
Zobacz także: Podróże osobiste: Rzut beretem od wakacyjnego raju Polaków. Tajemniczy ogród i kameralne plaże bez tłumów
Pomiędzy barokową katedrą a boiskiem
W ten sposób możemy na przykład po wylądowaniu w Zurichu w nieco ponad godzinę przemieścić się pociągiem do Sankt Gallen - urokliwego miasteczka położonego na wschodzie Szwajcarii. Kiedy ostatni raz kilka lat temu przemierzałam jego uliczki, był środek mroźnej zimy. Ulice skrzyły się od świątecznych ozdób, a zewsząd dobiegał śmiech rozbawionych mieszkańców, popijających na jarmarku tradycyjnego grzańca. Teraz Sankt Gallen rozkwita soczystą zielenią, a zabytkowe uliczki pełne są wiosennego słońca, które oświetla zabytkowe wykusze. Lokalna przewodniczka, Antoinette Corciulo, mówi, że jest ich tutaj grubo ponad 100. Serce miasta bije zaś we wpisanym na listę UNESCO opactwie benedyktyńskim, które od wieków przyciąga pielgrzymów, uczonych i turystów z całego świata.

W jego centrum znajduje się imponująca barokowa katedra, której monumentalne wnętrze zachwyca freskami i misternymi zdobieniami. Prawdziwym skarbem jest jednak biblioteka - jedna z najstarszych i najpiękniejszych bibliotek klasztornych na świecie. Jej zbiory liczą ponad 170 000 woluminów, w tym bezcenne rękopisy z czasów średniowiecza. Bogato zdobione drewniane regały, stiuki i freski pozwalają przenieść się w inną epokę i podziwiać kunszt ówczesnych artystów. W bibliotece znajdują się także oryginalne sarkofagi i mumia, która stanowi taką samą atrakcję, jak księgozbiór i unikalne wnętrze.
Gdy przechodzę szerokimi korytarzami, zatrzymuję się przy jednym z wysokich okien, charakterystyczne dźwięki kopania piłki i pokrzykiwania towarzyszące rozgrywkom nie są tylko złudzeniem. Na dziedzińcu, pomiędzy zabytkowymi budynkami, na pełnowymiarowym boisku rozgrywany jest właśnie mecz piłki nożnej. - Od 150 lat mieści się tu katolicka szkoła dla chłopców - mówi mi Antoinette Corciulo.
Naturalnie podczas przerw uczniowie biegali po tym placu i kopali piłkę. W zeszłym roku postanowiono odpowiednio przygotować nawierzchnię, postawić bramki i zrobić tu namiastkę prawdziwego boiska. Tym bardziej, że bok katedry ma 105 metrów, to dokładnie tyle ile długość prawdziwego boiska
- podkreśla Antoinette, gdy jeden z młodzieńców strzela gola do bramki umiejscowionej tuż przed zabytkowymi okiennicami i z zewnątrz dobiegają do nas okrzyki dzikiej radości.

Czerwony dywan, koronki i kiełbasa
Miasto może poszczycić się również bogatymi tradycjami przemysłowymi, zwłaszcza w dziedzinie produkcji tkanin. Muzeum Tekstyliów w Sankt Gallen dokumentuje tę historię, prezentując unikatowe koronki, hafty i wzory, z których miasto słynęło w XIX i XX wieku. Ekspozycje prezentują rozwój technologii tekstylnych oraz ich wpływ na kulturę i gospodarkę regionu. Michael Tinner, który opiekuje się tu ekspozycją pokazuje mi maszynę do haftu, której wynalezienie było prawdziwą rewolucją. - Dzięki jej zastosowaniu można było robić 40 razy więcej niż w tradycyjny sposób - podkreśla.

W centrum miasta uwagę przyciąga także tzw. czerwony dywan - nowoczesna instalacja urbanistyczna w postaci czerwonej nawierzchni, prowadzącej przez starówkę i łączącej najważniejsze punkty turystyczne oraz kulturalne. Ta publiczna przestrzeń została zaprojektowana przez architekta Carlosa Martineza i artystkę multimedialną Pipilotti Ristę w 2005 roku. Cały plac - wraz z ulicami, chodnikami, meblami miejskimi, i modelem Porsche 911 został pokryty miękką, czerwoną nawierzchnią przypominającą dywan. Symbolicznie łączy ona historię z teraźniejszością, zapraszając do spaceru wśród barokowych fasad, brukowanych uliczek i butików znanych marek.

Kto podczas spaceru zgłodnieje, może delektować się lokalnymi specjałami. Wśród nich uwielbiana przez mieszkańców delikatna kiełbasa cielęca z dodatkiem mleka, które nadaje jej specyficzny biały kolor i kremową konsystencję. OLMA bratwurst, podawana jest najczęściej z aromatycznym sosem cebulowym i ziemniakami. Receptura pozostaje niezmienna od niemal 600 lat mówi kelnerka, stawiając na stół talerze z przypieczoną na rumiano kiełbasą. Na uwagę zasługuje także wino. Szwajcarzy są z niego bardzo dumni i pilnie strzegą każdej butelki. Na eksport trafia jedynie 1% produkcji, resztę wypija się na miejscu.
Zobacz także: Ekspertka wskazała najtańsze kierunki na wakacje 2025. Alternatywy dla zatłoczonych kurortów
Serce Szwajcarii z widokiem na Alpy
Wystarczą dwie godziny, by pociągiem przemieścić się z Sankt Gallen do położonej u stóp majestatycznego Pilatusa, nad jeziorem Czterech Kantonów, Lucerny. To jedno z najpiękniejszych miast Szwajcarii, łączące w sobie urok średniowiecznej architektury z bogactwem kultury i kulinarnych tradycji. Najbardziej rozpoznawalnym symbolem miasta jest Kapellbrücke- drewniany most kapliczny z XIV wieku, jeden z najstarszych tego typu w Europie. Przechadzając się nim można podziwiać oryginalne XVII-wieczne malowidła przedstawiające sceny z historii miasta. Obok mostu znajduje się Wasserturm - wieża wodna, która niegdyś pełniła funkcje obronne, więzienne, znajdowało się w niej także archiwum.
Kolejnym ważnym punktem na mapie Lucerny jest pomnik Umierającego Lwa, wykuty w skale na cześć szwajcarskich gwardzistów poległych podczas rewolucji francuskiej. Mark Twain nazwał go "najbardziej poruszającym kawałkiem kamienia na świecie".
Warto również odwiedzić Stare Miasto, pełne kolorowych kamienic z fasadami ozdobionymi freskami. Spacerując jego wąskimi uliczkami, można natknąć się na liczne fontanny, przytulne kawiarnie i sklepy z lokalnym rękodziełem. Gdzieniegdzie na placach spotyka się jeszcze lipy. Jak słyszę jeśli widać to drzewo to znak, że dawniej w tym miejscu odbywały się sądy.

Lucernę podziwiać można z wielu poziomów. Miłośnicy panoram powinni wybrać się na mur Museggmauer, z którego wież rozciąga się widok na miasto i okolice. Z kolei rejs po jeziorze Czterech Kantonów to także okazja, aby podziwiać miasto i okolice ze zupełnie innej perspektywy. Nawet podczas ulewnego deszczu, którym tym razem przywitała mnie Lucerna, nie mogłam sobie odmówić tej przyjemności. Oprócz klasycznej czekolady na gorąco rozgrzał mnie też kawałek tradycyjnego ciasta Kirschtorte. Kelnerka uprzedzała, że blaty ciasta nasączone są kirschem, nie sądziłam jednak, że owo nasączenie prawdopodobnie zostałoby odnotowane przez alkomat w trakcie kontroli drogowej.
Kulinarne niespodzianki
Lucerna ma dla odwiedzających także inne kulinarne niespodzianki. Oprócz klasyków kuchni szwajcarskiej takich jak rösti, czyli szwajcarskie placki ziemniaczane, czy founde przygotowywane z lokalnych gatunków sera, można tu znaleźć inne perełki. Regionalnym przysmakiem jest Luzerner Chügelipastete - ciasto francuskie nadziewane kremowym ragout z cielęciny, grzybów i słodkich rodzynków moczonych w koniaku. To danie serwowane jest zwłaszcza podczas świąt i lokalnych festynów.
Popularna jest także Älplermagronen - rodzaj zapiekanki z makaronu, ziemniaków, sera i cebuli, często podawanej z musem jabłkowym, który jak tłumaczy mi kelner ma za zadanie przełamać, a równocześnie podkreślić delikatny smak dania. Mus jabłkowy podawany do dań z ziemniaków podczas szwajcarskich wojaży spotykam zresztą wielokrotnie, to prosty, a równocześnie oryginalny sposób połączenia słodkich i wytrawnych nut.

To nie tak jak myślisz, czyli Muzeum Transportu i Mobilności
Muzea, zwłaszcza jeśli w ramach zintegrowanego biletu mamy do nich darmowy dostęp, to zawsze dobry pomysł. Muzeum Transportu i Mobilności nie brzmi może tak ekscytująco jak park rozrywki, a jednak zaskakuje rozmachem i interaktywnością. To tutaj można obejrzeć zasiąść w bolidzie samochodu wyścigowego, a nawet własnoręcznie sprawdzić jak to jest zmienić w nim koło, dodatkowo obejrzeć zakamarki statków i samolotów. Godziny mijają niepostrzeżenie, gdy przemieszczamy się pomiędzy eksponatami, z których każdy jest jak osobna opowieść o postępie technologii.
Wśród nich na przykład pierwszy pociąg kolejowy w Szwajcarii ("Spanisch-Brötli-Bahn"), pierwszy udany szwajcarski samolot (dwupłatowiec Dufaux) czy pierwszy wózek handlowy sieci Migros.Szczególną uwagę przykuwa model kolejowy Gotthard, będący jednym z najdłuższych w Szwajcarii, mierzący po niedawnej przebudowie (zakończonej w 2020 roku) 31,5 metra długości i 3,5 metra szerokości, jak podkreśla mój przewodnik Joss Sandro, będący dziełem ponad 12 000 godzin pracy 20 wolontariuszy.
W kolekcji muzeum znajduje się także jeden z zaledwie dwóch istniejących na świecie samochodów wyścigowych Dufaux. Co ciekawe, został on podarowany muzeum już w 1942 roku, czyli 17 lat przed jego otwarciem. Samochód ten został odrestaurowany do stanu umożliwiającego jazdę w latach 60., osiągając podczas testów prędkość 120 km/h, a w 2023 roku ponownie przywrócono mu sprawność mechaniczną. Joss podkreśla jednak, że nowe badania sugerują jednak, że jest młodszy, niż pierwotnie sądzono.
Hala Lotnictwa i Kosmosu pozwoala sprawdzić replikę sekcji kadłuba Airbusa A340 w naturalnej wielkości czy śmigłowiec ratowniczy Agusta A109 K2 Rega. Można tu również zobaczyć samolot Convair CV-990 Coronado, który w swoim czasie był najszybszym samolotem komercyjnym na świecie. Choć jego produkcja okazała się ogromną finansową klęską dla producenta, dla szwajcarskich linii Swissair był dużym sukcesem komercyjnym.

Niezależnie od pogody w Lucernie nie brakuje rozrywek. Historia spotyka się tu z alpejskim spokojem i doskonałą kuchnią, a jeśli w centrum wsiądziecie do autobusu, po 20 minutach będziecie już pod wejściem kolejki, która zabierze was na wysokość prawie 3000 metrów nad poziom morza. Ze szczytu Pilatusa to już zupełnie inne miasto, a sama góra, zupełnie inna historia.