Skok przez Bałtyk
Dogodne połączenie promowe sprawia, że korzystając z usług firmy Polferries można dokonać skok przez Bałtyk, aby znaleźć się w Kopenhadze. Na trasie Świnoujście-Ystad kursują również promy Unity Line. Ceny zależą w dużej mierze od sezonu, rodzaju kabiny i przysługujących nam zniżek (średnio od 320 do 620 zł, w obie strony), natomiast orientacyjny czas przeprawy wynosi 9 godzin.
Ozdoba Danii
Duńczycy twierdzą, że Kopenhaga stanowi serce i ozdobę ich kraju. Założona 800 lat temu przez biskupa Absaloma (który rozkazał zbudować w tym miejscu zamek warowny, strzegący cieśniny między Amager i Zelandią), stała się miastem stołecznym w 1443 roku. Przybysza uderza charakterystyczna zabudowa - większość domów wzniesiono z czerwonej cegły.
Stolica Danii jest miastem zamożnym, dobrze zorganizowanym. Świadczy o tym nie tylko jakość sklepów i ulic, ale również funkcjonalność starych, dobrze zachowanych budynków. Jednocześnie w atmosferze miasta jest coś z baśni Andersena oraz krainy hazardu, występku i płatnej miłości.
Królewicz na służbie
Serce serca - tak mówią Duńczycy o Saltholmie - niewielkiej wyspie, którą od reszty stołecznego miasta dzieli tylko niewielki kanał. Główną budowlą na Saltholmie jest pałac królewski. Pełni on rolę reprezentacyjną jako siedziba królowej Małgorzaty. Znajduje się w nim także kilka urzędów, jak chociażby Sąd Najwyższy czy mieszcząca się nie opodal - giełda i ministerstwo spraw wewnętrznych.
Służba wartownicza przed pałacem należy do najcięższych w duńskiej armii. Dosłownie: niedźwiedzia czapa wartownika waży ponad 2 kg. Kilka lat temu służbę...u mamy, w Gwardii Królewskiej pełnił starszy syn królowej, Fryderyk. Stał na warcie przed pałacem, który kiedyś obejmie.
Spacerując po Saltholmie nie sposób pominąć Muzeum Thorvaldssena. Artysta ten tworzył przez długie lata we Włoszech, ale nie tylko. To pomnik księcia Józefa Poniatowskiego jest jego dziełem, którego kopię w miejsce zniszczonego podczas wojny oryginału władze Kopenhagi sprezentowały Warszawie.
Porcelanowe pieski
Prawdziwą dzielnicą rozrywki jest Nyhavn. Rejon ten bezpośrednio przylega do kanału portowego i przypomina nieco gdańską Starówkę. Osiemnastowieczne kamieniczki, pełne są sklepów z pamiątkami, kafejek i pubów. W pubach przesiadują przeważnie mężczyźni, delektując się dobrymi gatunkami duńskiego piwa.
A w marynarskich przyportowych blokach wystawione są w oknach porcelanowe statuetki psa. Kiedy pan domu wypływa w morze, porcelanowy piesek obraca oczy za nim, albo za... sympatycznym sąsiadem czy innym miłym gościem. Jeżeli zaś pani domu obróci psinę ogonem na zewnątrz, znaczy to, że dziś znów jej mąż jest panem tego domu.
Najsłynniejszy kopenhaski deptak Langelinie prowadzi do celu pielgrzymek wszystkich turystów - pomnika Syrenki. Jego autorem był Edward Erikssen, a pozowała mu przyszła żona - tancerka baletu Ellen Price. Nie wszyscy wiedzą, że pomnik nie jest w całości oryginalny. Oto bowiem padł swego czasu ofiarą wandali, którzy oderwali Syrence głowę, zostawiając na jej miejscu inną - wikinga.
Tivoli - wesołe i kiczowate
Obowiązkowo, bawiąc w Kopenhadze, odwiedzić trzeba słynny lunapark Tivoli - królestwo świateł, restauracji, kawiarenek, królestwo tandety i złego smaku, kramików z pamiątkami.
Założycielem bajkowego Tivoli był kopenhaski aktor, tancerz, konferansjer Georg Carstensen, elegancki pan w cylindrze, którego sylwetka jest symbolem tego miejsca.
Obliczono, że od otwarcia Tivoli (co miało miejsce 15 sierpnia 1843 roku) odwiedziło to miasteczko uciech 270 mln osób. Codziennie tłumy nie tylko bawią się, ale uczestniczą także w wydarzeniach artystycznych. Do Tivoli przyjeżdżają najsłynniejsze gwiazdy. Występowali m.in. Ivo Pogorelic, orkiestra Academy St. Martin In The Fields, Jessye Norman, Oscar Peterson, John Scoffield. Gwiazdy występują wieczorem, gdy Tivoli oświetlone jest kolorowymi lampionami.
W 1884 roku wprowadzono w Tivoli własną straż, własne "wojsko", które składa się z 89 chłopców w wieku od 9 do 16 lat, ubranych kolorowo, jak ołowiane żołnierzyki... Granica wieku jest ściśle przestrzegana - gdy młody człowiek przekracza szesnasty rok życia, jego miejsce zajmuje następny chętny. Kolejka jest ogromna, bo służyć w Gwardii Tivoli to wielki zaszczyt.
W Tivoli można naprawdę się zakochać. Zresztą wystarczy przeczytać nazwę tego miejsca wspak: I lov it! , co znaczy "kocham to"...