Szturm turystów na Zakopane. Tak wygląda stolica Tatr w szczycie majówkowych wyjazdów
Morskie Oko to najchętniej odwiedzane miejsce w Tatrach. I nie inaczej jest podczas trwającej majówki. Słoneczny dzień sprawił, że turyści ruszyli podziwiać to największe tatrzańskie jezioro. Na asfaltowej drodze prowadzącej do celu zrobił się ruch niczym na ulicy dużego miasta. Nie ma się co dziwić, szlak jest prosty, łatwo dostępny a widoki na ośnieżone szczyty bajeczne. Ale szokiem była dla mnie ogromna kolejka do fasiągów, bryczek konnych, którymi górale wożą turystów zmierzających nad Morskie Oko.
Tegoroczna majówka nie rozpieszcza pogodą, mimo to do Zakopanego przyjechało sporo turystów. Może nie tak dużo jak w poprzednich latach, ale i tak na Krupówkach jest tłoczno. Prawdziwe oblężenie przeżywają też tatrzańskie szlaki.
Słoneczny i bezdeszczowy dzień sprawił, że majówkowi turyści postanowili spędzić czas na łonie natury. Na popularnych szlakach zrobiło się tłoczno, w kolejce do kolejki na Kasprowy Wierch trzeba było spędzić około 3 godzin. Nie inaczej było na innych popularnych szlakach.
Gigantyczny korek na drodze do Palenicy Białczańskiej - 75 zł za bilet
Tradycyjne jednym z najbardziej obleganych był szlak na Morskie Oko. To ulubione miejsce Polaków w Tatrach. Też postanowiłam się tam wybrać, chociaż wiedziałam, że szlak będzie pękać w szwach. Tatrzański Park Narodowy jeszcze przed majówką ostrzegał na swoich stronach internetowych przed spodziewanym, wysokim zainteresowanym tym szlakiem.
Do Palenicy Białczańskiej, gdzie znajduje się parking TPN przyjechałam tuż po 7 rano. Mimo tak wczesnej pory było już sporo samochodów i kolejka do kasy po bilety wstępu do parku. Trzeba pamiętać o wcześniejszym zakupie e-biletu na parking. Najlepiej zrobić to kilka dni wcześniej, po pierwsze będzie taniej, po drugie będziemy mieć gwarancję miejsca.
W sezonie kupienie biletu na ten sam dzień graniczy z cudem a cena będzie dużo wyższa. Kupując bilet na ten sam dzień zapłacimy za auto 75 zł. Dobrym pomysłem jest też przyjechanie jak najwcześniej. W przeciwnym razie trzeba się liczyć z ogromnymi korkami w drodze do Palenicy Białczańskiej. Możecie też przyjechać prywatnymi busami z Zakopanego. Koszt biletu to 15 zł w jedną stronę.
Zobacz więcej: Chochołów to żywy skansen. Tutaj czas się zatrzymał
9 kilometrów asfaltową drogą
Asfaltowa droga Doliną Rybiego Potoku nie jest szczytem marzeń miłośnika przyrody, ale właśnie ze względu na nawierzchnię wybierają ją rodziny z dziećmi czy osoby starsze. Na trasie można spotkać dużo dzieci i osób starszych, to jeden z nielicznych szlaków w Tatrach, gdzie bez problemu przejedziemy wózkiem.
Początkowo droga wiedzie wzdłuż Doliny Białki z szumiącą kojąco rzeką. To już słowacka strona Tatr. Po 40 minutach docieram do Wodogrzmotów Mickiewicza. To kilka mniejszych i większych wodospadów, które wydają charakterystyczny dźwięk, stąd pierwszy człon nazwy. Drugi, został nadany na cześć naszego narodowego wieszcza Adama Mickiewicza. Co ciekawe Mickiewicz nigdy nie był w tych rejonach. Towarzystwo Tatrzańskie nadało wodospadom jego imię na pamiątkę sprowadzenia prochów pisarza na Wawel w 1891 roku.
Tuż przed wodospadami znajduje się odbicie na szlak do Doliny Pięciu Stawów. Można też lekko zboczyć z drogi i zejść do uroczego schroniska w Dolinie Roztoki. Ruszam dalej asfaltową drogą. Wkrótce pojawią się "skróty", kamienne schodki ścinające zakręty dzięki czemu możemy zaoszczędzić kilkanaście minut.
Fasiągi nie dojeżdżają nad Morskie Oko
1,5 kilometra poniżej Morskiego Oka, znajduje się Polana Włosienica. Położona jest na wysokości ok. 1315 m n.p.m. Tu trasę kończą bryczki, resztę drogi trzeba pokonać na własnych nogach. Z polany rozciąga się piękny widok na tatrzańskie szczyty, Mnicha, Cubrynę i Mięguszowieckie Szczyty. Nieopodal znajduje się punkt gastronomiczny, w sezonie tłumnie odwiedzany.
Z tego miejsca do schroniska zostało jeszcze pół godziny marszu. Na szlaku towarzyszy mi coraz więcej osób, ale do oblężenia, które ma dopiero nastąpić, jeszcze daleko. Nad Morskie Oko docieram po 9, nie ma jeszcze dużo ludzi, ale z minuty na minutę plac przed schroniskiem zapełnia się turystami.
Budynek usytuowany jest na wysokości 1410 m. Zbudowany został w 1908 roku i nosi imię Stanisława Staszica. Poniżej schroniska znajduje się główny cel wycieczki, Morskie Oko. Jezioro ma powierzchnię 35 h, położone jest na wysokości 1395 m nad poziomem morza. Ma głębokość niemal 51 metrów a jedna z legend głosi, że połączone jest z Bałtykiem. Latem ma przepiękną zieloną barwę. Zimą Morskie Oko skute jest lodem i wędrują po nim turyści zmierzający zdobywać pobliskie szczyty. Przejście jeziorem jest bezpieczniejsze niż wyznaczonym szlakiem ze względu na zagrożenie lawinowe.
Turyści na tafli Morskiego Oka - można czy nie?
Tradycyjnie turyści ochoczo spacerują po zamarzniętej tafli jeziora. Jak to jest z tym wchodzeniem na jezioro? Można czy nie? Postanowiłam zapytać o to specjalistę, leśniczego TPN-u Grzegorza Bryniarskiego.
- Na ternie Tatrzańskiego Parku Narodowego należy poruszać się po wyznaczonych szlakach. Istnieją jednak odstępstwa od tej zasady, powyżej górnej granicy piętra lasu, ze względów bezpieczeństwa, na przykład ryzyka zejścia lawiny, można przejeść poza szlakiem. I ta zasada dotyczy między innymi rejonów Morskiego Oka - mówi Grzegorz Bryniarski.
- Cały ten teren zimą zagrożony jest lawinowo. Z tego względu bezpieczniejszym wariantem dojścia nad Czarny Staw pod Rysami i dalej na Rysy, jest przejście środkiem zamarzniętego jeziora. Podstawą jest tu znajomość zasad bezpiecznego poruszania się po górach, z czym Polacy mają nadal spory kłopot. Przy wchodzeniu na lód bardzo ważna jest umiejętność oceny sytuacji i warunków z jakimi mamy do czynienia - dodaje.
- Turyści odwiedzający Morskie Oko, wchodząc na zamarznięte jezioro, podejmują ryzyko na własną odpowiedzialność. Nie jesteśmy w stanie ogrodzić całego Morskiego Oka a nawet, gdyby się to udało Polak i tak znajdzie lukę i wejdzie. Paradoksalnie okres wiosenny jest nieco "bezpieczniejszy" niż jesienny, jeżeli chodzi o wchodzenie na taflę. Nie wiemy jaka jest grubość lodu, ale wiadomo, że topnieje najprędzej przy brzegach, na środku wciąż jest twardy lód. Kilka deszczowych, ciepłych dni sprawi, że brzegi zaczną szybko topnieć i turyści nie wejdą już na taflę suchą nogą i to skutecznie powstrzyma ich przed spacerami po jeziorze - konkluduje leśniczy.
Stali ponad godzinę, by wsiąść do bryczki
Około południa na szlaku do Morskiego Oka zrobiło się już bardzo tłoczno. W stronę schroniska zmierzało mnóstwo osób. Na drodze zrobił się ruch niczym na ulicy dużego miasta. Pomiędzy setkami turystów przeciskały się bryczki, nieustannie przemierzające drogę góra-dół. Momentami robiło się niebezpiecznie, konie z trudem hamowały aby ominąć idących asfaltem turystów. Trzeba być bardzo uważnym, jadący z góry fasiąg nie ma za bardzo możliwości manewru. Nie polecam zakładania słuchawek na uszy, byłam świadkiem jak młody chłopak ledwo uskoczył przed wozem, nie słyszał wcześniej nawoływań górala i stukotu końskich kopyt.
Temat koni wożących turystów na Morskie Oko od lat wzbudza wiele kontrowersji. Przyznam, że nie rozumiem, dlaczego zdrowi, w pełni sił ludzie korzystają z bryczki zamiast przejść szlak pieszo. Byłam w szoku, gdy zobaczyłam kolejkę do fasiągów. Podejrzewam, że trzeba było spędzić w tej kolejce przynajmniej godzinę. Za wątpliwą przyjemność skorzystania z bryczki zapłacimy 90 zł za osobę w górę i 50 zł w dół.
Morskie Oko to bez wątpienia obowiązkowy punkt tatrzańskiej wycieczki. Trzymajcie się jednak kilku podstawowych zasad, jak wcześniejsze kupno biletu na parking, przyjazd rano a nie w południe, dobre obuwie i ubranie a gwarantuję, że spędzicie fantastyczny dzień z bajkowymi widokami!
***
Więcej w serwisie: