Wszystkie barwy Senegalu

Zmęczył ją jej poukładany świat. Przygotowała plan. Ale prawdziwej zmiany nie da się zaplanować. O podróży na Bali, która skończyła się w Senegalu, opowiada Joanna Wieczorek-Dieng.

Senegal uważany jest za jeden z najbezpieczniejszych krajów Afryki Zachodniej
Senegal uważany jest za jeden z najbezpieczniejszych krajów Afryki ZachodniejJoanna WieczorekTekst: Zgubsietam.pl

Magdalena Żelazowska, www.zgubsietam.pl: Twoja książka "Wszystkie barwy słońca" nie jest relacją z jednej podróży, to zapiski z różnych miejsc, które cię zmieniły. Które z nich było tym najważniejszym i wywarło na ciebie największy wpływ?

- Wszystkie odwiedzane na przestrzeni ostatnich paru lat miejsca były dla mnie bardzo ważne, bo każde wnosiło w moje życie cenny dar. Wspomnieniami z tych podróży dzielę się w książce. Kraje Azji, Afryki, Ameryki, Indii i półwyspu arabskiego zwiedzałam globtrotersko, poza utartymi szlakami. Otwierały one przede mną swoje bogactwa: serdecznych ludzi, piękną przyrodę, wspaniałą kuchnię, ciekawe obrządki i tradycje. Dzięki temu stawałam się bogatsza, dojrzalsza w rozumieniu świata i znajomości ludzkiej natury oraz świadoma niezwykłej różnorodności i piękna wielu kultur na ziemi.

- W mojej ostatniej podróży, która doprowadziła mnie na kontynent, gdzie obecnie żyję, bardzo ważna była Malezja. Podsunęła mi pomysł na napisanie książki. Przez miesiąc gościłam tam u Hamadiego. Nazwałam go "CNN-holikiem", ponieważ w jego salonie stał telewizor przez cały czas włączony na tej jednej stacji. W kółko leciały te same wiadomości o aktach przemocy i agresji w krajach, po których wcześniej podróżowałam. Postanowiłam wtedy spisać moje wspomnienia i ukazać inny niż medialny obraz człowieka z tamtych miejsc. Poza tym Malezja mnie w kimś rozkochała.

Jak to się stało, że po trzynastu latach pracy w korporacji zamieszkałaś w Senegalu?

- Gdy przyszedł właściwy czas, postanowiłam odejść z firmy mimo dobrego stanowiska, wysokiej pensji i dwóch dużych kredytów hipotecznych do spłaty. Ta decyzja dojrzewała we mnie od dłuższego czasu. Od kilkunastu lat, równolegle do pracy w korporacji, uczestniczyłam w różnych warsztatach z zakresu rozwoju osobistego, takich jak joga, ustawienia hellingerowskie czy tańce pięciu rytmów. Skończyłam też roczną szkołę psychologii zorientowanej na proces, zrobiłam kurs coacha i kurs nauczycielski jogi kundalini. Dzięki temu czułam coraz głębszy kontakt ze sobą, jakbym dokopywała się do autentycznej siebie, choć wtedy te wszystkie zajęcia wydawały mi się jedynie moim hobby. Dzisiaj, z perspektywy czasu, wiem, że był to czas przebudzania się do powrotu na moją właściwą drogę, na której mogłam w pełni realizować siebie i swoje talenty. Po to wszyscy się rodzimy. Wcześniej żyłam na pół gwizdka. Pozornie moje życie było ciekawe, ale czułam niedosyt i brak sensu.

- W ten sposób w wieku 38 lat dokonałam zmiany życia drogą ewolucji, nie rewolucji. Odeszłam z korporacji z pewną wizją rozwoju własnej firmy, lecz wszystko potoczyło się inaczej. Nauczyłam się uelastyczniać i modyfikować moje plany oraz odpuszczać, poddawać się prowadzeniu siły wyższej. W końcu poczułam, że muszę wyjechać z Polski, by stworzyć coś własnego gdzieś w świecie. Kupiłam bilet w jedną stronę do Kuala Lumpur, stolicy Malezji. Chciałam się tam na krótko zatrzymać po drodze do Indonezji. Miejscem docelowym mojej podróży miała być hinduistyczna wyspa Bali. Ale w międzyczasie wydarzyło się wiele niezwykłych spotkań, w tym to jedno, które doprowadziło mnie do Senegalu, gdzie od roku żyję.

Tym spotkaniem była miłość.

- W Malezji mieszkałam u poleconych, nieznanych mi ludzi. Jednym z nich był wspomniany wcześniej Hamady, Senegalczyk, profesor na lokalnym uniwersytecie. Podczas mojego pobytu odwiedził go młodszy brat mieszkający w Tajlandii. Ousmane spakował swoje 5-letnie życie osobiste i zawodowe i chciał wyjechać do Japonii. Tak się wszystko zaczęło: od ‘przypadkowego’ spotkania dwójki ludzi zmierzających do wyznaczonego wcześniej celu. Na mnie czekała Indonezja, na Ousmana Japonia. O tym, co było dalej, opowiada książka.

Czy polsko-senegalski związek to harmonijne połączenie czy starcie dwóch różnych temperamentów?

- Nasz związek to harmonijne połączenie, które czasami iskrzy w zdrowy sposób. Nie dzielą nas różnice religijne czy kulturowe. Obserwuję, że u innych mieszanych małżeństw jest podobnie. Senegalczycy mają spokojną naturę. Bardzo ważna jest tutaj uprzejmość, grzeczność. Powitanie, czy to z bliskim znajomym, w sklepie lub na ulicy ze sprzedawcą koszy, to tutaj cała ceremonia. Każdego trzeba spytać "jak się masz" i samemu odpowiedzieć, że dobrze. To plemienny nawyk, który nakazuje okazywać wszystkim szacunek i dbać o relacje z całym otoczeniem. Nie ma tu zachowań w stylu temperamentnych Greków czy Włochów, gestykulujących i krzyczących do siebie na ulicy. Publiczne okazywanie emocji nie przystoi, jest oznaką słabości i braku manier.

- Często jestem w  naszym domu sama. Ousmane jest w delegacji, czyli "siedzi w Babobabie", jak to humorystycznie nazywam. Jest uzdrowicielem i ma dar porozumiewania się z dżinami, czyli duchami. W Senegalu jest dużo magii, choć jeśli poczytamy o fizyce kwantowej i poznamy prawa rządzące energią, to zrozumiemy, że ‘magia’ to nic innego jak naturalna forma współpracy człowieka z niewidzialnymi siłami, których jest mnóstwo wokół nas.

Prowadzisz autorski program rozwojowych wyjazdów do Senegalu. Proponujesz jogę, medytację, praktyki uważności, taniec, malowanie, funkcjonowanie w codzienności bez elektryczności. Co takiego jest w Senegalu, że możemy tam spotkać siebie?

- Senegal to kraj pełen barw, tańca i radości życia. Ma w sobie coś, co niezmiernie nasyca człowieka, wzbogaca wewnętrznie i inspiruje. Odżywia te obszary naszego życia, które najbardziej tego potrzebują. To nie tylko moje odczucie, lecz także innych mieszkających tu Europejek. Wszystkie cieszyłyśmy się, że przyjechałyśmy do Afryki i będziemy zwiedzać inne tutejsze kraje, ale po kilku miesiącach czułyśmy, że niczego więcej nie potrzebujemy. Bo w Senegalu jest wszystko. Energia tego miejsca jest bardzo intensywna i mocno karmi zmysły. Sprawiają to serdeczni i gościnni ludzie oraz wyraziste żywioły: palący ogień słońca, głośny szum oceanu, rozgrzana ziemia, będąca prakolebką ludzkości i powietrze pełne ptaków. Senegal to wspaniała natura (ocean, rzeki, sawanna, pustynia i święte baoaby), niezwykła kultura, stanowiąca mieszankę islamu i animizmu, smaczna kuchnia, mocne barwy przyrody i tkanin, żywiołowe tańce i rytmiczna muzyka. Jeśli dodamy do tego poranną jogę, wieczorny fitness na plaży i medytację o zachodzie słońca, uzyskamy relaksująco-odżywiający balsam dla ciała, duszy i umysłu.

Kraina plemion Bedick i Bassari
Kraina plemion Bedick i BassariTekst: Zgubsietam.pl

Opisz miejsce, w którym teraz mieszkasz.

- W zeszłym roku mieszkaliśmy w małej miejscowości turystycznej nad oceanem, gdzie napisałam książkę. Od końca lutego mieszkamy w Dakarze, stolicy Senegalu, mieście głośnym i zanieczyszczonym spalinami. Przed przeprowadzką tutaj zastanawiałam się, jak to zniosę, bo uwielbiam ciszę i naturę. Wynajęliśmy jednak mieszkanie na peryferiach, dwie minuty od oceanu, który widzę z okna. Dakar, mimo że jest stolicą, sprawia wrażenie rozbudowanej wioski leżącej wzdłuż linii brzegu. Dominuje tu zabudowa czteropiętrowa, na każdym z pięter są z reguły dwa mieszkania, a przed większością budynków czuwa ochroniarz, który nocą często przysypia.  Przypomina to afrykański klimat willowy.  Choć ulice i chodniki są wyasfaltowane, w całym mieście jest sporo piasku. Wszędzie jeżdżą żółte rozklekotane taksówki, nagabujące spacerowiczów trąbieniem. Luksusowe samochody wymijają konne bryczki, czasem przemknie gdzieś stado baranów i owiec, małe dzieci oglądają świat z chust na plecach mamy, sprzedawcy z koszami na głowie namawiają do kupna koralików, orzeszków nerkowca albo świeżo złowionej ryby. Pięć razy dziennie słychać modlitewne nawoływania z meczetów, skąd w piątki Senegalczycy tłumnie wychodzą w eleganckich afrykańskich strojach.

Jak wygląda twój zwykły dzień?

- Budzę się, kiedy chcę. Leżąc w łóżku, witam dzień, składając dłonie w łódkę, szepcząc "dziękuję za kolejny dzień mojego życia, niechaj będzie..." i dopowiadam słowo, które mi przyjdzie do serca. Potem przystępuję do porannej jogi i medytacji. Na śniadanie jem owoce: mango i papaję skropione sokiem z limonki i banany z wyskrobanym wnętrzem skórki. Po gorącej czarnej herbacie zaczynam pracę i działania twórcze. Piszę afrykańską książkę i felietony, które inspirują mnie do podróży"‘wgłąb" Senegalu. Gdy się żyje w nowej kulturze, jest tyle ciekawych rzeczy do odkrycia i przekazania innym! Przygotowuję również  własne warsztaty dla Polek na 2017 r. W Dakarze prowadzę lekcje jogi i spotkania księżycowe dla anglojęzycznych kobiet pracujących w tutejszych organizacjach ONZ i amerykańskich firmach.  Szlifuję również swój francuski, urzędowy język w Senegalu. Pewnego dnia widząc, jak czas mi się leniwie rozwlekał, zawarłam ze sobą umowę, że codziennie realizuję trzy zadania. Poświęcam po jednej godzinie dla ciała (joga lub inne ćwiczenia), dla umysłu (czytam inspirujące lektury - ostatnio zachwyciło mnie Diamentowe Ostrze Roach Gesze Michael) i dla serca np. robię sobie dzień przyjemności i dbania o siebie, w ramach którego idę nad ocean poczuć żywioły, przewietrzyć umysł, wykąpać się lub zjeść smaczną rybę.

Po południu często kupuję warzywa na obiad u lokalnych handlarek w małych drewnianych budkach. Po 16.00, gdy upał jest mniejszy, idę na spacer lub korzystam z wifi w pobliskim hotelu i łączę się ze światem. Słońce przez większość roku zachodzi ok. 19.30, więc o 20.00 jest już ciemno. Wieczorem schowana pod moskitierą czytam lub oglądam filmy w laptopie (telewizora nie używam od lat), Przed snem ponownie składam dłonie i szepczę ‘dziękuję za wszystkie niezwykłe dary dzisiejszego dnia’ i wymieniam je po kolei. A jeżeli coś ważnego ma mieć miejsce następnego dnia, wizualizuję to sobie przed snem.

Jak żyją kobiety w Senegalu?

- Senegal to kraj muzułmański z tradycyjnym podziałem ról. Mężczyźni pracują, a kobiety zajmują się domem i dziećmi, których z reguły mają wiele. To oznacza mnóstwo czasu poświęconego na przygotowywanie jedzenia i prace domowe, takie jak ręczne pranie w plastikowych miskach. Praktycznie całe życie biedniejszych Senegalek jest temu podporządkowane.

- Oczywiście są wyjątki i na ulicach widzi się handlarki albo business women w drogich samochodach. Ale nawet jeżeli kobieta ma świetnie prosperującą firmę, to nadal jej zadaniem jest dbanie o dom, w którym ma być czysto i przyjemnie. Najczęściej wynajmują w tym celu bonę, panią do pomocy. Z tym, że jeśli pani domu jest wiecznie w pracy, to bona może stać się... kolejną żoną jej męża.

- Wszystkie Senegalki bez względu na stopień zamożności dbają o modę i urodę. Co kilka dni zmieniają fryzurę, doczepiając długie treski do swych loczków, często prostowanych przed zabiegiem. Podziwiam ich stroje z woskowanych tkanin, do których dobierają torebki i buty na małym obcasie. Najczęściej kupuje się tkaniny z Mali i szyje stroje na zamówienie. Niektóre z nich bardzo podkreślają kobiece wdzięki. Tutejszy islam jest mocno afrykański!

- Senegalki od częstego noszenia rzeczy na głowie mają pięknie wyprostowane sylwetki. Tutaj podkreśla się to, że kobieta jest inna od mężczyzny, co widać w jej powolnym, pełnym gracji sposobie chodzenia. Panie dbają o siebie dla siebie i dla męża, podtrzymując ducha uwodzenia, a francuskie określenie Seduction często pojawia się w nazwach sklepów krawieckich. To był mój pierwszy szok kulturowy! Leciałam do Dakaru prosto z Bali, nie mając pojęcia o formie tutejszego islamu. Tymczasem na ulicach spotkałam Senegalki w obcisłych jeansach i topach. Na tutejszych straganach można kupić koronkową bieliznę i zmysłowe zapachy do mieszkania i ciała. Wieczorami w domach unosi się niezwykły aromat kadzideł rzucanych na rozpalone węgle. Resztę pozostawiam wyobraźni.

Joanna Wieczorek-Dieng
Joanna Wieczorek-DiengTekst: Zgubsietam.pl

Które zakątki Senegalu polecasz do odwiedzenia?

- Całe wybrzeże oceanu z północy na południe. Jest tu dobre zaplecze turystyczne, oferujące możliwość kąpieli, plażowania oraz uprawiania sportów: wodnych (jet ski, wind surfing, kitesurfing, wyścigi canoe, kajaki morskie, katamarany), powietrznych (loty widokowe) i ziemnych (piłka nożna, zapasy senegalskie, tenis, golf, konie, motory, quady czy buggies). Warty odwiedzenia jest też region Casamance i daleki wschód: krainy plemion Bedick, Fula i Bassari. Senegal ma sześć parków narodowych i wiele rezerwatów. W zależności od czasu i preferencji polecam:

Dakar i okolice - warto poczuć jego klimat, odwiedzić stragany i galerie sztuki, poćwiczyć fitness z Senegalczykami na plaży i popłynąć na okoliczne wyspy Ngor czy Ile de Madeleine - mały archipelag wysp wulkanicznych.

Wyspa Goree wpisana jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO i stanowi symbol czasów niewolnictwa. Współcześnie to barwne miasteczko z kolorowymi domami, barami i galeriami sztuki. Tutaj przygotowywali się do kolejnych podróży słynni odkrywcy, jak Krzysztof Kolumb oraz Vasco da Gama, a także nakręcono niejeden film.

Różowe jezioro Retba przy Dakarze, którego barwa jest najbardziej wyraźna w porze suchej (od grudnia do końca czerwca). Bardzo przyjemnie się w nim unosi z uwagi na ogromne zasolenie - jest 10 razy bardziej słone niż Ocean Atlantycki. To wspaniała atrakcja i miejsce wydobywania soli przez miejscową ludność.

Rezerwat zwierząt Bandia na południe od Dakaru, dla osób spragnionych kontaktu ze zwierzętami. To sawanna porośniętą Baobabami i akacjami, gdzie można spotkać najbardziej znane afrykańskie zwierzęta: nosorożce, zebry, żyrafy, bawoły, przeróżne odmiany antylop,  guźce, małpy, szakale, krokodyle, żółwie, strusie i wiele ptaków (w Senegalu nie ma słoni).

Akrobacje w Baobabie - to jedyny w Afryce park z linami rozwieszonymi między drzewami, oferujący możliwość zjazdu na linie, wspinaczki na baobab, gier zespołowych, indywidualnych i dla dzieci.

Wyspa muszelkowa Fadiouth
, zbudowana całkowicie z nagromadzonych przez stulecia muszli, ostryg i małży.

Delta rzek Sine-Saloum - park narodowy wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO oraz na listę światowego rezerwatu Biosfery. To jeden z największych terenów podmokłych Zachodniej Afryki, będący deltą dwóch dużych rzek Sine i Saloum oraz ich licznych dopływów, meandrujących wśród lasów namorzynowych. Na terenie Parku istnieje około dwustu maleńkich wysepek, zamieszkałych przez ogromną ilość ptaków. Jest tu sporo odosobnionych wiosek, stanowiących niezwykły labirynt w objęciach oceanu. To idealne miejsce na relaks i zaznanie ciszy, także tej wewnętrznej.

Park Fathala - dobry adres, jeśli masz ochotę na bezpieczny spacer z młodymi lwami (trzeba mieć powyżej 150 cm wzrostu).

Pustynia Lompoul  to niezwykły pejzaż piaszczystych wydm (4-5km) na północ od Dakaru z noclegiem pod gwiazdami w mauretańskich namiotach.

Jazzowe miasto Saint Louis, perła architektury kolonialnej.

Park du Djoudj, czyli ptasi raj. Od listopada do kwietnia zatrzymuje się tutaj około trzech milionów ptaków migrujących z Europy. To jeden z pierwszych stałych zbiorników wody na południe od Sahary oraz jedno z najważniejszych ptasich siedlisk na świecie.

Region Casamance, zielone płuca Senegalu, zamieszkiwany przez plemię Diola. Można tu zobaczyć praktyki animistyczne i najpiękniejsze plaże kraju. Polecam podróż promem z Dakaru do Ziguinchor. Podczas tej wycieczki podziwia się łodzie rybackie, niesamowitą roślinność wzdłuż brzegów, zwierzęta i ryby, czasem delfiny.

Park Niokolo-Koba, jeden z największych parków narodowych w Afryce Zachodniej i największy w Senegalu, wpisany na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Park zamieszkuje ok. 350 gatunków ptaków i ponad 80 gatunków ssaków.

Kraina plemion Bedick i Bassari
leży w południowo-wschodnim Senegalu, w pobliżu granicy z Gwineą. To wpisany na listę UNESCO region pełen rdzennej ludności, wzgórz, wodospadów w Dindefelo. Tu życie toczy się niezmiennie od tysięcy lat.

Czy w podróży można się tam czuć bezpiecznie?

- Senegal uważany jest za jeden z najbezpieczniejszych krajów Afryki Zachodniej. To dawna kolonia francuska. Związki gospodarcze i społeczne z Francją są tu nadal widoczne, na przykład w produktach w sklepach, licznych cukierniach z bagietkami i croissantami czy urzędowym języku. Cokolwiek wydarza się we Francji, ma swoje konsekwencje również i tutaj. Po zamachach w Europie widać zaostrzenie bezpieczeństwa w miejscach odwiedzanych przez obcokrajowców. Na ulicach pojawiają się uzbrojeni policjanci, a ochrona prześwietla ludzi i ich torby przed wejściem do dużych supermarketów.

- Często poruszam się pieszo i nigdy nie byłam świadkiem nieprzyjemnego zdarzenia. Wprost przeciwnie. Pewnego razu, gdy spacerowałam wzdłuż ulicy, zwolnił przy mnie jeep i zaczął jechać równo z moim krokiem. Jego właściciel puścił muzykę na maksymalną głośność, opuścił szybę i śpiewał, jednocześnie prowadząc samochód. Zerkał na mnie i przy rzewnym refrenie wyciągał dłoń w moją stronę. Śmiałam się, nie przerywając kroku. Powiedziałam mu, że tu mieszkam i jestem żoną Senegalczyka. Przeprosił mnie, tłumacząc, że po prostu bardzo potrzebował zaśpiewać.

Nigdy nie żałowałaś zmiany w twoim życiu? W jakim miejscu widzisz siebie za dziesięć lat?

- Nigdy nie żałowałam i nawet w chwilach, w których było mi trudno, nie pomyślałam o powrocie do bezpiecznej pracy w korporacji. Tego, kim się stałam i czego doświadczyłam przez trzy lata od odejścia z firmy, nie zamieniłabym na nic innego. Smak odzyskanej wolności i swobody, możliwości decydowania o sobie i kreacji swojego życia jest bezcenny. Trzeba jednak pamiętać, że ta droga wymaga wytrwałości i ogromnej elastyczności. Mam jeszcze dużo do zrobienia. Moje senegalsko-słowiańskie życie układam każdego dnia, zgodnie z własnym rytmem.

- Możemy mieć różne pomysły na siebie i swoje życie, ale weryfikujemy je dopiero działaniem. Warto znać sposoby na wracanie do równowagi, gdy coś nas z niej wybije. Dla jednych będzie to tai chi, dla innych joga, spacer w lesie czy nad morzem, dobra książka, rozmowa, uśmiechnięcie się do nieznanej osoby, medytacja, intuicyjny śpiew czy dziki taniec. To osobisty niezbędnik wewnętrznego harmonizowania, które każdy z nas wypracowuje sobie samodzielnie.

- A za dziesięć lat? Widzę siebie z rodziną i dziećmi w domu z ogrodem, gdzieś na klifie nad oceanem. Jestem pisarką i jeżdżę po świecie z wykładami, warsztatami i odczytami. Spotykam niezwykłych ludzi, z którymi współtworzę piękne i pożyteczne rzeczy dla siebie, innych i planety Ziemia. Z wdzięcznością dla Mama Africa, która mnie aktualnie gości.

Okładka książki "Wszystkie barwy słońa" Joanny Wieczorek-Dieng
Okładka książki "Wszystkie barwy słońa" Joanny Wieczorek-DiengTekst: Zgubsietam.pl