Zjadłam w UFO i wypiłam wino w piwnicy z XVIII wieku – tak wygląda Słowacja, której nie znasz
Słowacja nigdy nie była u mnie wysoko na liście podróżniczych marzeń. Nie dlatego, że czegoś jej brakuje, a raczej dlatego, że zbyt długo żyła w cieniu swoich bardziej promowanych sąsiadów. Aż w końcu tam pojechałam – i przepadłam. Oczarowała mnie różnorodnością, spokojem, a momentami dzikością, której zupełnie się nie spodziewałam. Mam wrażenie, że każdy znajdzie tu coś dla siebie: i ci, którzy szukają adrenaliny, i ci, którzy chcą po prostu odetchnąć. Zobacz, co udało mi się odkryć, a na pewno znajdziesz tu coś, co i cię zachwyci.

Restauracja UFO - nie tylko kolacja marzeń
Restauracja UFO jest jednym z tych miejsc, które wzbudzają ciekawość od samego początku. Kiedy dowiedziałam się, że zjemy kolację w restauracji zawieszonej na wysokości ponad 80 metrów nad ziemią, nie ukrywam, że byłam lekko zaintrygowana. Budynek powstał w latach 70., a dziś kojarzy się głównie z punktem widokowym. Widok był spektakularny, zwłaszcza o zachodzie słońca - Dunaj, zamek i całe miasto rozciągnięte po horyzont. Dla spragnionych bardziej ekstremalnych wrażeń dostępny jest również Skywalk, czyli spacer po zewnętrznym pierścieniu kopuły UFO. Adrenalina gwarantowana!


Rafting Cunovo - dla fanów ekstremalnych wrażeń
Rafting w Čunovie był jedną z atrakcji, na którą czekałam najbardziej. Tor w ośrodku Divoká Voda jest jednym z najlepszych w Europie - dynamiczny, wymagający, ale w pełni bezpieczny dzięki świetnej organizacji i doświadczonym instruktorom. Woda była zimna, nurt silny, a emocje - dokładnie takie, jakich szukałam. Śmiech, lekka panika, krzyki z tratwy i ten moment, kiedy łapiesz balans ciałem, nie myśląc już o niczym innym - to właśnie kocham w takich przeżyciach. Gdy wyszłam na brzeg, zmęczona i mokra, wiedziałam, że to będzie jedno z tych wspomnień, które zostaną na długo. Jeśli lubicie aktywność z przytupem, rafting w Bratysławie to coś, czego naprawdę nie można pominąć.
Zamek Devín - ruiny z duszą i legendą
Zaledwie 12 kilometrów od Bratysławy, na skalistym wzgórzu nad Dunajem i Morawą, stoją ruiny zamku Devín. Widok z góry zapiera dech - rzeki przecinające zielone doliny, daleki horyzont, a w tle historia, która sięga czasów celtyckich i rzymskich. Devín był jednym z najstarszych słowiańskich grodów, a później średniowiecznym zamkiem obronnym. Zniszczony przez wojska napoleońskie, dziś zachwyca swoją surowością i legendą o Wieży Dziewic - miejscu, gdzie więzione kobiety miały rzucać się w przepaść, by uniknąć przymusowych małżeństw. To miejsce jest piękne w swojej niedoskonałości - kamienne mury, dzikie ścieżki, wiatr we włosach i ogrom przestrzeni wokół.

Muzeum sztuki Danubiana - coś dla oczu i duszy
Do Danubiany dotarliśmy nietypowo - małą łodzią motorową, z lekkim wiatrem we włosach i Dunajem wijącym się spokojnie pod nami. To już samo w sobie było przyjemnością. Galeria znajduje się ok. 20 km od centrum Bratysławy, na końcu sztucznego półwyspu, który dosłownie wchodzi w rzekę. W środku nowoczesne, jasne wnętrza i sztuka współczesna z górnej półki. Są tu m.in. prace Magdaleny Abakanowicz, Joana Miró i Alexa Mlynárčika, ale też wielu słowackich twórców, których wcześniej nie znałam. Po wszystkim usiedliśmy w muzealnej kawiarni z pyszną kawą i pięknym widokiem na spokojną taflę Dunaju.

Svätý Jur - wina, których warto spróbować
Svätý Jur to niewielkie miasteczko u podnóża Małych Karpat, zaledwie kilkanaście minut drogi od Bratysławy, które na pierwszy rzut oka może wyglądać niepozornie. Ale to tylko pozory. Wzięłam tam udział w wydarzeniu, które całkowicie zmieniło moje spojrzenie na kulturę wina - "Dni Otwartych Piwnic". Przez dwa dni miasteczko żyje winem. Winiarze otwierają swoje piwnice, a goście mogą spacerować od jednej do drugiej, degustować lokalne szczepy i rozmawiać z producentami. Dla mnie była to okazja, żeby zobaczyć wnętrza starych domów, do których normalnie nikt nie zagląda. Niektóre piwnice są wykute w skale, inne mają kilkaset lat. Widoki - wzgórza, rzędy winorośli, kamienne mury i ciepłe światło majowego słońca - dopełniły wrażenia. Atmosfera była zaskakująco kameralna, nikt się nie spieszył, każdy miał czas na rozmowę i kieliszek wina. To miejsce - i to wydarzenie - pokazały mi, że słowackie wino to nie tylko smak, ale też historia, ludzie i sposób życia, który warto poznać z bliska.


Nie tylko na city break

Słowacja - a szczególnie Bratysława i jej okolice - totalnie mnie zaskoczyły. Piękne widoki, świetna kuchnia, miejsca pełne historii i klimatu, którego się nie spodziewałam. To kierunek, do którego na pewno wrócę. Polecam każdemu - zarówno na szybki city break, jak i dłuższy wyjazd z planem odkrywania mniej oczywistych zakątków kraju. Jest tu coś dla każdego: dla tych, którzy szukają spokoju i przestrzeni, i dla tych, którzy nie wyobrażają sobie urlopu bez porządnej dawki przygody. To jedno z tych miejsc, które udowadniają, że nie trzeba jechać daleko, żeby znaleźć coś wyjątkowego - piękne widoki, dobre jedzenie i autentyczny klimat czekają tuż za rogiem.