Zostanie tylko piasek…

article cover
123RF/PICSEL

Zostanie tylko piasek…

Luksusy i dziwactwa nie były oczywiście dostępne dla wszystkich. Kolmanskop szybko stało się znaczącym ośrodkiem produkcji diamentów - z jego kopalń wydobywano ponad 11 proc. pozyskiwanych wówczas cennych kamieni. Nie byłoby to możliwe bez niemal niewolniczej pracy lokalnej ludności. Wielu górników, pracujących w kopalniach, rekrutowało się spośród Namibijczyków, których wcześniej wysiedlono, by uzyskać tereny pod budowę Kolmanskop. Teraz, ulokowani w barakach, pracowali po kilkanaście godzin na dobę.
Luksusy i dziwactwa nie były oczywiście dostępne dla wszystkich. Kolmanskop szybko stało się znaczącym ośrodkiem produkcji diamentów - z jego kopalń wydobywano ponad 11 proc. pozyskiwanych wówczas cennych kamieni. Nie byłoby to możliwe bez niemal niewolniczej pracy lokalnej ludności. Wielu górników, pracujących w kopalniach, rekrutowało się spośród Namibijczyków, których wcześniej wysiedlono, by uzyskać tereny pod budowę Kolmanskop. Teraz, ulokowani w barakach, pracowali po kilkanaście godzin na dobę. 123RF/PICSEL
Właściciele kopalń niedługo cieszyli się jednak bogactwem. Wydobycie prowadzono tak intensywnie, że już w połowie lat 20., złoża wyczerpały się, a mieszkańcy zaczęli stopniowo opuszczać miasto. W 1956 roku wyprowadził się ostatni obywatel Kolmanskop.
Właściciele kopalń niedługo cieszyli się jednak bogactwem. Wydobycie prowadzono tak intensywnie, że już w połowie lat 20., złoża wyczerpały się, a mieszkańcy zaczęli stopniowo opuszczać miasto. W 1956 roku wyprowadził się ostatni obywatel Kolmanskop.123RF/PICSEL
Miejsce ludzi stopniowo zajmował piasek. Ruchome wydmy powoli wciskały się do domów przez drzwi i okna, wypełniając dawne salony, kuchnie i sypialnie. Natura, z właściwą sobie cierpliwością, przejmowała teren, który kiedyś został jej wydarty.
Miejsce ludzi stopniowo zajmował piasek. Ruchome wydmy powoli wciskały się do domów przez drzwi i okna, wypełniając dawne salony, kuchnie i sypialnie. Natura, z właściwą sobie cierpliwością, przejmowała teren, który kiedyś został jej wydarty. 123RF/PICSEL
Na tej afrykańskiej „ziemi obiecanej” nie brakowało ekscentryków. Do historii przeszła m.in. rodzina, która w swoim ogrodzie trzymała strusia. Ptak na co dzień siał popłoch wśród sąsiadów, a w czasie Bożego Narodzenia był zmuszany do ciągnięcia sań po piasku.
Na tej afrykańskiej „ziemi obiecanej” nie brakowało ekscentryków. Do historii przeszła m.in. rodzina, która w swoim ogrodzie trzymała strusia. Ptak na co dzień siał popłoch wśród sąsiadów, a w czasie Bożego Narodzenia był zmuszany do ciągnięcia sań po piasku. 123RF/PICSEL
Ich niezwykłe, niepokojące piękno, wystarczy, by przyciągnąć 35 tys. ludzi rocznie.
Ich niezwykłe, niepokojące piękno, wystarczy, by przyciągnąć 35 tys. ludzi rocznie. 123RF/PICSEL
Ta historia zaczyna się na początku ubiegłego wieku. Wtedy to (dokładnie w 1908 roku) Zacherias Lewala, pracownik kolei, oczyszczał tory z piasku, naniesionego przez ruchome wydmy. W pewnym momencie, między złotymi ziarenkami dostrzegł błyszczący kamień. Obok migotał jeszcze jeden. I kolejny. Przełożony Lewali, gdy zobaczył znalezisko, orzekł, że to nie zwykłe kamienie. To diamenty.
Ta historia zaczyna się na początku ubiegłego wieku. Wtedy to (dokładnie w 1908 roku) Zacherias Lewala, pracownik kolei, oczyszczał tory z piasku, naniesionego przez ruchome wydmy. W pewnym momencie, między złotymi ziarenkami dostrzegł błyszczący kamień. Obok migotał jeszcze jeden. I kolejny. Przełożony Lewali, gdy zobaczył znalezisko, orzekł, że to nie zwykłe kamienie. To diamenty.123RF/PICSEL
Odkrycie (za które Lewala nie otrzymał żadnego wynagrodzenia), stało się początkiem zjawiska, które można by określić mianem „diamentowej gorączki”. W ciągu pięciu lat na pustyni powstało miasto, do złudzenia przypominające tradycyjną, niemiecką mieścinę. Jego mieszkańcy mieli do dyspozycji nie tylko komfortowe, jednorodzinne domki, ale również m.in. szpital (wyposażony w nowinkę, jaką był wówczas aparat rentgenowski), szkołę, teatr, salę balową i kasyno. Miasto było strefą zamkniętą, do której wjazd przysługiwał wyłącznie pracownikom i mieszkańcom.
Odkrycie (za które Lewala nie otrzymał żadnego wynagrodzenia), stało się początkiem zjawiska, które można by określić mianem „diamentowej gorączki”. W ciągu pięciu lat na pustyni powstało miasto, do złudzenia przypominające tradycyjną, niemiecką mieścinę. Jego mieszkańcy mieli do dyspozycji nie tylko komfortowe, jednorodzinne domki, ale również m.in. szpital (wyposażony w nowinkę, jaką był wówczas aparat rentgenowski), szkołę, teatr, salę balową i kasyno. Miasto było strefą zamkniętą, do której wjazd przysługiwał wyłącznie pracownikom i mieszkańcom.123RF/PICSEL
Jednak kilkanaście lat temu Kolmanskop otrzymało drugie życie. Przejęte przez prywatną firmę, stało się turystyczną atrakcją. Nie ma tu jednak karuzel, fontann, czy hałaśliwych knajpek - największym wabikiem dla turystów są opustoszałe, do połowy wypełnione piaskiem skorupy domów.
Jednak kilkanaście lat temu Kolmanskop otrzymało drugie życie. Przejęte przez prywatną firmę, stało się turystyczną atrakcją. Nie ma tu jednak karuzel, fontann, czy hałaśliwych knajpek - największym wabikiem dla turystów są opustoszałe, do połowy wypełnione piaskiem skorupy domów. 123RF/PICSEL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?