Reklama
SHOW - magazyn o gwiazdach

Po prostu ciacho!

Przystojny, uroczy, ale samotny. Nie lubi dziewczyn zbyt przebojowych i... zbyt nieśmiałych. Ale wierzy, że już niedługo jakaś kobieta zagotuje w nim krew.

SHOW: Jak spędziłeś wakacje?
Tomasz Ciachorowski: - W tym roku wybrałem Toskanię. Chciałem zobaczyć małe miejscowości nad Morzem Liguryjskim. Żeby dobrze poznać ten region, trzeba pojechać na prowincję, koniecznie samochodem. Rok temu zwiedzałem Hiszpanię i przekonałem się, że masowa turystyka nie jest dla mnie. Aby zobaczyć Sagrada Familia, trzeba było tłoczyć się w kolejce ponad dwie godziny.

Do Toskanii pojechałeś samotnie?
- Nie, wybrałem się z kilkorgiem przyjaciół. Nie z ukochaną?
Bardzo dużo pracuję, a to nie sprzyja nawiązywaniu bliższych znajomości (śmiech).

Reklama

Jaka powinna być ta twoja jedna jedyna?
- Nie przymierzam każdej kolejnej napotkanej kobiety do przygotowanego wcześniej szablonu. (śmiech). Oczywiście, jestem tylko człowiekiem i być może jutro spotkam osobę, która pomimo mojej deklaracji, że nie chcę się na razie angażować, zagotuje mi krew i nie będę umiał się jej oprzeć. Ale na razie...

Zagotował ktoś kiedyś twoją krew na dłużej?
- Zdarzało się, ale nigdy nie było to nic trwałego.

Dziewczyny cię podrywają?
- Czasem. Ale ja nie lubię gierek i podrywania pod stołem. Nie lubię też, kiedy dziewczyna wywiera na mnie presję.

Kobiety za szybko wykładają karty na stół?
- Wprost przeciwnie. Nie rozumiem, dlaczego tylko mężczyzna miałby prawo proponować kobiecie drinka? Odwrotnie też jest fajnie. Kobiety jednak wolą niejednoznaczne sytuacje, chcą się umawiać ze mną przez znajomego znajomej.

- Upuszczają chusteczkę u moich stóp i patrzą, czy ją podniosę. Wolałbym, by dziewczyna zwyczajnie zaprosiła mnie na kawę. Ja wychowywałem się z trzema siostrami, więc doskonale znam "kobiece sztuczki" (śmiech).

Jak reagujesz, kiedy słyszysz, że z ciebie jest niezłe ciacho?
- Kompletnie mnie to nie drażni. Przyzwyczaiłem się, bo ja i moje siostry byliśmy tak nazywani jeszcze w szkole podstawowej. Tyle że wtedy ciacho było po prostu ciachem, a nie chłopakiem do schrupania (śmiech).

Jesteś tzw. umysłem ścisłym?
- W szkole czułem się mocny zarówno w przedmiotach humanistycznych, jak i w ścisłych. Skończyłem Wydział Oceanotechniki i Okrętownictwa na Politechnice Gdańskiej, Studium Aktorskie przy Teatrze im. Stefana Jaracza oraz kulturoznawstwo w Olsztynie. Znajomi śmieją się, że jestem typem wiecznego studenta. A ja żałuję, że w Polsce nie ma tradycji dokształcania się w zawodzie aktora. Nie ma też odpowiednich instytucji, które dałyby nam, aktorom, taką możliwość. Nie byłoby w tym nic wstydliwego. Słyszałem, że Robert De Niro, nawet jak już miał na koncie Oskara, wciąż doskonalił swój warsztat w szkole Lee Strasberga.

Aktorstwo to przypadek?
- Nie wiem, na ile moje życie toczy się dzięki świadomym decyzjom, a na ile działa przypadek. Nie marzyłem od dziecka o tym, by być aktorem. Kiedy jeszcze chodziłem do technikum, związałem się z amatorską grupą teatralną. Wydaje mi się dziś, że moje zdolności analitycznego myślenia bardzo mi pomagają w budowaniu roli. Niektórzy korzystają z emocji, a ja kalkuluję.

Iwona Zgliczyńska

Nowy większy SHOW - elegancki magazyn o gwiazdach! Jeszcze więcej stron, więcej gwiazd i tematów! Cały wywiad z Tomaszem Ciachorowskim przeczytasz w najnowszym wydaniu magazynu, w sprzedaży od 16 sierpnia.

Show
Dowiedz się więcej na temat: Toskania | Robert de Niro
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy