Jesteś kobietą? Masz gorzej!
W nowym raporcie PwC zbadano wynagrodzenia członków zarządów i rad nadzorczych spółek giełdowych za rok 2020. Jedną z najbardziej zaskakujących kwestii był fakt, że kobiety pełniące takie funkcje zarabiały więcej od mężczyzn. Tak przynajmniej obwieszczały entuzjastycznie nagłówki serwisów ekonomicznych.
Jak jest w praktyce? Całkowite wynagrodzenie kobiet było w 2020 roku rzeczywiście wyższe - o 28 tys., niż całkowite wynagrodzenie mężczyzn. Rok wcześniej ta przewaga była po stronie mężczyzn, którzy w 2019 roku zarabiali więcej o 67 tys. złotych. Jeśli chodzi o wynagrodzenia zasadnicze, wciąż mężczyźni zarabiali więcej, a przewaga kobiet wzięła się głównie z wynagrodzeń przyznawanych jako nagrody i premie.
Z raportu jasno wynika także, że nie zmienił się odsetek kobiet zasiadających w zarządach - stanowiły one tutaj 14 proc., prezesek jest wciąż zdecydowanie mniej - kobiety pełniące taką funkcję stanowią zaledwie 4 proc. (w 2019 roku wartość ta wynosiła 2 proc.).
Gender pay gap czyli luka płacowa
Luka płacowa to, w dużym skrócie, procentowa różnica między średnią wysokością wynagrodzeń kobiet i mężczyzn. Dyskryminacja płacowa ze względu na płeć jest jedną z przyczyn, dla których kobiety zarabiają w Unii Europejskiej średnio o 16 proc. mniej niż mężczyźni. W Polsce odsetek ten jest jednym z najniższych w Europie (według danych Eurostatu z 2019 roku stanowił on 8,5 proc.). Krajami o najwyższej różnicy są między innymi Estonia (21,7 proc.), Austria (19,9 proc.) i Niemcy (19,2 proc.), najniższa luka płacowa występuje natomiast w Rumunii i Luksemburgu - odpowiednio 3,3 proc. i 1,3 proc. Badania te nie uwzględniają wszystkich branż, dotyczą także przedsiębiorstw zatrudniających powyżej 10 osób, równocześnie uwzględniając sektory, w których nie występują duże różnice w wynagrodzeniach pomiędzy osobami przeciwnej płci.
Z badań wynika, że luka płacowa jest największa na stanowiskach specjalistycznych i menadżerskich. To właśnie w tych zawodach kobiety zarabiają statystycznie dużo mniej niż mężczyźni. A żeby awansować na takie stanowisko, muszą też w swoją pracę włożyć więcej wysiłku niż ich koledzy.
Szklane pułapki
Najpierw jest szklany sufit (ang. glass ceiling) - tak od lat określa się niewidzialne, a jednak istniejące bariery, które oddzielają kobiety (a także mniejszości narodowe czy etniczne) od wysokich stanowisk, uniemożliwiając im awans na najwyższe szczeble kariery w biznesie czy polityce. Fenomen ten występuje nawet w miejscach, gdzie równość płci w wielu aspektach życia społecznego od lat jest standardem.
Kobiety w Polsce są lepiej wykształcone niż mężczyźni i częściej kończą studia wyższe (w grupie wiekowej 25-34 lata różnica stanowi aż 11 proc.). Mimo lepszego wykształcenia, a często podobnych lub nawet wyższych kompetencji, niejednokrotnie przegrywają one, podobnie jak ich koleżanki z innych krajów, w walce o wysokie stanowiska z mężczyznami. Badania rynku amerykańskiego pokazują, że kobiety częściej zauważają zjawisko szklanego sufitu, a mężczyźni negują jego istnienie, tłumacząc brak kobiet na wysokich stanowiskach niedostatkiem odpowiednich umiejętności.
Zdaniem badaczy, bariera nazywana szklanym sufitem najczęściej wynikała ze stereotypów umiejscawiających kobietę jako opiekunkę domowego ogniska, kulturowo spełniającą rolę służebną. Przez ostatnie lata obserwowano trendy związane z umacnianiem się pozycji kobiet na rynku pracy, jednak jak zauważają autorzy i autorki opublikowanego niedawno raportu Infutre Institute "pandemia wpłynęła na ich spowolnienie i nastąpił powrót do kulturowo przypisywanych kobietom ról opiekunek, strażniczek domowego ogniska i poświęcających się matek".
Z tym zjawiskiem wiąże się pojęcie "szklanych ścian", czyli zajmowania przez kobiety funkcji pomocniczych czy peryferyjnych typu asystentka, wymagających zdolności interpersonalnych i umiejętności organizacyjnych, z poziomu których awans na stanowisko kierownicze jest najczęściej niemożliwy.
Na szklanym urwisku
A gdy już przebiją szklany sufit, wygrają z dyskryminacją w miejscu pracy i obejmą najwyższe stanowiska, na kobiety czeka kolejna zasadzka. Doktor Milena Drzewiecka, psycholog społeczny z Uniwersytetu SWPS, w wywiadzie dla Interii, zwraca uwagę na inną ważną "szklaną pułapkę":
"Znane jest zjawisko tzw. "szklanej zjeżdżalni". Polega ono na tym, że kobiety często awansują, gdy prawdopodobieństwo porażki jest największe. Tak jakby mężczyźni w firmach i instytucjach oddawali władzę wtedy, kiedy istnieje duże ryzyko popełnienia błędu. I nie ma jednej odpowiedzi na pytanie, dlaczego tak się dzieje."
Szklana zjeżdżalnia czy, jak wolą niektórzy, szklane urwisko (ang. glass cliff) to zjawisko odnoszące się do kobiet w rolach przywódczych zarówno w biznesie, jak i polityce. Wariacja na temat pojęcia szklanego sufitu, zakładająca, że kobiety awansują na wysokie stanowiska w momencie, gdy istnieje wysokie ryzyko porażki. Według badań, prowadzonych między innymi w Wielkiej Brytanii, dla kobiet taka sytuacja może być jedyną szansą na awans, ponieważ ich doświadczeni koledzy z podobnymi kompetencjami wtedy najczęściej odmawiają objęcia wymagającej funkcji. Z drugiej strony badacze zwracają uwagę na fakt, że kobiety lepiej radzą sobie w kryzysowych sytuacjach i zarówno badani, jak i decydenci, chętniej wskazują je jako przywódczynie w czasach kryzysu, dużej niepewności czy ryzyka niepowodzenia.
Brytyjscy naukowcy zwracają także uwagę na to, że ciemną stroną rozbicia szklanego sufitu bywa fakt, że kobiety na wysokich stanowiskach, zwyczajowo zarezerwowanych w naszej kulturze dla mężczyzną, są dużo bardziej narażone na krytykę przełożonych i szybką utratę pracy, nawet najmniejszy błąd bywa szeroko komentowany. Taka sytuacja nie ma natomiast miejsca, gdy analogiczne stanowisko piastuje mężczyzna.
Co tam panie w polityce?
W krajach nordyckich, gdzie kobiety dużo wcześniej niż w innych miejscach na świecie uzyskały prawa wyborcze, ich udział w piastowaniu wysokich stanowisk dopiero w ostatnich latach zaczął być znaczący. Obecnie fiński rząd tworzy pięć partii, na czele każdej z nich stoi kobieta, a 35-letnia premier Sanna Marin jest najmłodszą osobą pełniącą tę funkcję na świecie.
W Finlandii kobiety stanowią 47 proc. parlamentarzystów, co plasuje ten kraj w światowej czołówce. Dla odmiany, postępowa Szwecja nigdy nie miała kobiety w funkcji premiera, choć ta sytuacja może się wkrótce zmienić, gdyż na aprobatę kandydatury czeka Magdalena Andresson.
Powołany w zeszłym miesiącu gabinet norweskiego premiera tworzy 18 ministrów, z czego 10 stanowią kobiety - to historyczna chwila dla tego kraju. Jeśli popatrzeć na Europę, niespełna dwa miesiące temu taka historyczna chwila miała także miejsce w rządzie Albanii, gdzie 12 z 17 resortów objęły kobiety.
W Polsce najwięcej kobiet w Radzie Ministrów zasiadało w 2014 roku, na 19 członków, poza premier Ewą Kopacz, znalazło się tutaj jeszcze 5 innych polityczek, co stanowiło 31,6 proc. członków ówczesnego rządu.
Na czele polskiego rządu w ciągu ostatnich 30 lat stały w sumie trzy kobiety - oprócz wspomnianej Ewy Kopacz także Beata Szydło, a wcześniej Hanna Suchocka.
W komunikacie prasowym Komisji Europejskiej już siedem lat temu czytaliśmy: "przy obecnym tempie zmian unijny cel zakładający, że odsetek pracujących kobiet powinien wynosić 75 proc., zostanie osiągnięty za niemal 30 lat, równość wynagrodzenia stanie się faktem za 70 lat, a parytet płci w parlamentach narodowych (co najmniej 40-procentowa obecność obu płci) - za 20 lat." Owo tempo jednak, mimo upływu lat wciąż nie napawa optymizmem, a bariery, choć ze szkła pozostają realnymi przeszkodami - szkło pod dużym naciskiem w końcu pęka i można je rozbić ale można się nim także dotkliwie pokaleczyć.
Czytaj więcej: