Angela Merkel posługiwała się szyfrem. Wystarczy wejść do garderoby
Mówimy Angela Merkel i natychmiast nasz mózg wizualizuje postać. Trudno pomylić kanclerz Niemiec z kimś innym, trudno też jej nie zapamiętać. Spójny wizerunek, niejednokrotnie wyśmiewany przez media, urósł do rangi ikonicznego. Szczególnie teraz, kiedy Merkel udaje się na polityczną emeryturę, okazało się, że ten styl trudno będzie podrobić i zastąpić. Powód? Uniform, który stworzyła Merkel, był wyzuty z kokieterii, miał swoją moc i znaczenie. Jak czytać ten kod?
Garderoba Angeli Merkel. Kanclerz Niemiec miała do nich słabość
Wyobraźmy sobie, że jesteśmy w garderobie Angeli Merkel. Po przekroczeniu progu wita nas szpaler czarnych spodni w kant. Po przeciwległej stronie wiszą ułożone kolorystycznie blezery. Piętro wyżej monochromatyczne marynarki, większość z nich jest za duża, zawsze była. Są jeszcze czarne garnitury z atłasowymi kołnierzami oraz koszule w męskim stylu.
W rogu wiszą wieczorowe kreacje: szmaragdowe, szafirowe i złote szyfony mienią się w świetle. Na czarnych botkach nie ma grama kurzu. Szpilek jest tu jak na lekarstwo. Różowe czółenka z zakrytą piętą i odsłoniętymi palcami pamiętają wielkie wyjścia do filharmonii w towarzystwie męża. Na tle garnizonu damskich półbutów prezentują się wręcz infantylnie. Nie ma tu dżinsów? Nie, ale można znaleźć kreacje z lat 90.. Sukienka w palmy, kolorowe apaszki i wełniane marynarki w kratkę, jest też kilkanaście par białych spodni zestawionych z czerwonymi marynarkami. A co z biżuterią? Srebrne łańcuszki, perłowe naszyjniki i masywne korale. Niewiele tego. Są jeszcze kopertówki w klasycznych kolorach: pudrowy róż, czerń i biel oraz kilka zegarków na skórzanych paskach.
Wizerunek pod kontrolą. Angela Merkel wśród samców alfa
Wizerunek kobiety w polityce rządzi się swoimi prawami. Kanclerz Niemiec wielokrotnie była krytykowana za swój look. Oczywiście w swojej karierze politycznej zaliczyła kilka wpadek, ale większość je stylizacji, choć wyglądała jak od niechcenia, była przemyślana. Forma, tkanina, kolor, dodatki nie budziły zachwytu, bo nie o to chodzi. Na spotkaniach bilateralnych obowiązują ścisłe zasady, do których kobietom trudno jest się dostosować. Angela Merkel robiła to perfekcyjnie. Jej styl uczynił z niej partnera do rozmów, a nie obiekt westchnień. Odwrócenie proporcji byłoby niemożliwe? Oczywiście, że tak. Jednak uniform, w który Angela Merkel postanowiła odziać swoje ciało, sprawił, że przywódcy światowych mocarstw traktowali Merkel jako partnera do rozmów.
Kanclerz Merkel swoim wyglądem nie odciągała uwagi od merytorycznej dyskusji, postawionych celów, przebiegu negocjacji i klarownego dialogu- to były jej mocne strony i na to kładła nacisk od początku swoich rządów. Nie było tu miejsca na kokieterię, jedynie na dowcip w kuluarach.
Modowe wpadki Angeli Merkel
Angela Merkel tylko raz wyeksponowała atut swojego ciała. Zdjęcia w wieczorowej sukni zrobione w Oslo w 2008 roku obiegły świat, a rzecznik rządu Tomasz Steg tłumaczył swoją przełożoną podczas konferencji prasowej tymi słowami: "Suknia wywołała sensację, ale nie było to intencją kanclerz Niemiec". Od tego czasu Angela Merkel nie rozstawała się z zabudowanymi stylizacjami. W damskich garniturach czuła się najbezpieczniej, ale czy idealnie?
Angela Merkel garnitury traktowała jak pancerz
Można przyjąć, że noszenie garniturów w polityce to bezpieczne rozwiązanie, choć i na tej płaszczyźnie zdania są podzielone. Kobiety, które ubierają spódnice do połowy łydki, szybciej zyskują sympatię wyborców. W ociosanych garniturach trudniej sprostać wymaganiom tłumu.
Tego zadania z wyższej półki podjęła się Angela Merkel, która z pewnością sama czuła się bezpieczniej w neutralnym ubraniu. Mogła wcielać się w role przywódcy, a spodnie w kant i pewny krok w butach na płaskiej podeszwie, nad którym pracowała latami, z pewnością ułatwiały jej to zadanie.
Krój, dobór tkaniny, kolor- jeżeli odpowiednio połączymy to ze sobą, możemy otrzymać sto procent krawieckiego kunsztu lub oversizowy przypadek. Niestety u Angeli Merkel częściej mamy do czynienia z drugim aspektem. A przecież mogło być inaczej.
Gdyby Karl Lagerfeld zaprojektował garnitur dla "carycy Europy", z pewnością skupiłby się na proporcjach sylwetki, wysokiej klasy tkaninach i monochromatycznych kolorach dopasowanych do koloru cery i włosów. Byłaby to biel i czerń? Niestety do spotkania na tym szczeblu nigdy nie doszło, a niemiecki projektant zapytany o to, czy byłby skłonny zaprojektować coś dla Angeli Merkel odpowiedział dziennikarzowi "Focus": "Słyszałem, że pani kanclerz nie chce żadnych rad". Może wówczas krój marynarek byłyby spójny i nie eksponowałyby szerokich bioder, spodnie nie były zbyt szerokie, a nogawki za długie?
Z czego na przestrzeni lat zrezygnowała Angela Merkel?
Patrząc na zdjęcia z lat 90. można gołym okiem, zauważyć różnice. Namaszczone różem kości policzkowe, pomalowane usta i podkreślone tuszem oko. Kanclerz Merkel zrezygnowała z makijażu, a kosmetyki odłożyła do lamusa. Otoczenie PR "wiecznej kanclerz" dbało jedynie o odpowiedni podkład, który sprawdził się niejednokrotnie przed obiektywami kamer i aparatów, ważne, aby twarz nie świeciła się w blasku fleszy. I w zasadzie to tyle lub aż tyle.
Kobiety, które mają odwagę pokazać się bez make-upu, manifestują w ten sposób swoją siłę. Nie czują ograniczeń, nie są skrępowane, nie zastanawiają się nad swoją seksualnością i atrakcyjnością w momencie, kiedy ważą się sprawy wagi państwowej. W relacjach ważniejsza jest dla nich szczerość i otwartość, a bez maski na twarzy bycie twardym negocjatorem jest łatwiejsze. Nawet podczas wieczornych wyjść Angela Merkel stawiała na umiar w swoim wyglądzie.
Noszone wcześniej z sympatią apaszki także odeszły w zapomnienie. Ich miejsce zastąpiły topy i koszule z kołnierzem. Powód? Apaszka zawiązana wokół szyi to jasny komunikat: jestem miła i uczynna, spełnię każde twoje życzenie. Angela Merkel pełniąc funkcję przywódcy rządu, nie mogła być uległa, więc należało się szybko rozstać z jedwabnymi atrybutami damskiej garderoby.
Z szafy pierwszej kobiety Niemiec etapami znikały ubrania z kołnierzami. Koszule i garnitury ustępowały miejsca płytkim dekoltom. Dla sylwetki byłoby lepiej z niego nie rezygnować, ale znowu chodzi o przekaz niewerbalny. Kołnierz kojarzy się z uczennicą i to niestety tą grzeczną. I tu znowu dochodzimy do sedna. Angela Merkel była inteligentną i błyskotliwą uczennicą, ale nie zahukaną i potulną jak owieczka. Kanclerz Niemiec nie mogła sobie pozwolić na taką interpretację wizerunku, dlatego szala w garderobie przesunęła się... Do władzy w kolejnych latach dochodziły klasyczne topy z płytkimi dekoltami, które idealnie maskowały bieliznę, warto dodać, że jej uwydatnianie także uchodzi za nietakt.
Angela Merkel. Fryzura chłopczycy przepustką do politycznej kariery?
Długość naszych włosów, ich struktura, sposób upięcia, obcięcia lub uczesania mają ogromny wpływ na ocenę naszej osoby w świecie polityki. Tu także wbrew panującym trendom obowiązuje umiar i zawsze sprawdzi się minimalizm. Rama naszej twarzy jest tak samo istotna, jak przy zdjęciu paszportowym. Odsłonięte czoło, widoczna linia żuchwy i uszy... Kiedy sobie to wszystko wyobrazimy, jasne jest, że długie włosy wchodzą w grę pod warunkiem, że są upięte, ale nie przesadzajmy z ozdobnymi klamrami.
Grzywka? Zrezygnujmy, bo w polityce to zasłona, za którą nie powinniśmy się chować. Krótkie włosy tak, ale nie mogą opadać na policzki. Zasłaniamy lico, rzucamy cień na twarz i rozmówca ma problem z odczytaniem naszych intencji, koncentrujemy się na poprawieniu włosów podczas rozmów, co nie służy skupieniu na meritum. Jest jeszcze coś... W takich fryzurach niemal każde zdjęcie zrobione przez fotoreporterów, będzie nadawało się do kosza, kamery telewizyjne też nie hołdują niesfornym włosom.
Dlatego lata prób sprawiły, że Angela Merkel stworzyła fryzurę idealną. Na początku kariery też miała krótkie włosy, ale z grzywką i kosmykami opadającymi na kark. Nie wyglądało to estetycznie. Potem pojawiła się niemal geometryczna grzywka, ale linia cięcia maskowała żuchwę. Całość prezentowała się ciężko. Takie fryzury styliści nazywają "hełmem", bo w zależności od kształtu głowy potrafią dodać kilogramów i zaburzyć proporcje. Dlatego paryski szyk w stylu filmowej Amelii musiał ustąpić miejsca krótkiemu cieciu, które z czasem ewoluowało i towarzyszy kanclerz Niemiec do dziś. Efekt sprawdzał się w każdej sytuacji i stylizacji. Fryzura jest łatwa do odtworzenia, dzięki temu ryzyko modowej wpadki jest bliskie zeru.
Zamiłowanie Angeli Merkel do krótkich form sięga początku kariery politycznej. Była prekursorką "mulleta", fryzury od kilku sezonów będącej na topie. Z kolei mocna i krótka "boyish" nawiązuje do męskich form, jak na kobietę w polityce przystało.
Udo Walz przez lata miał przyzwolenie na autonomię. Angela Merkel tylko jemu pozwalała się czesać. Relacja między kanclerz a berlińskim stylistą była tak silna, że fryzjer postanowił wstąpić do partii. W wywiadach dla niemieckiej prasy podkreślał, że uwielbia Angele Merkel za poczucie humoru. Kiedy przychodziła do jego salonu, drzwi dla innych klientów były zamknięte. Pracował nad kopułą i kolorem, bo on w polityce także ma swoją rolę.
Kobietom aktywnym i dynamicznym poleca się jasny blond. Włosy Angeli Merkel momentami różniły się odcieniami... Dużo było kolorów pośrednich. W tym przypadku ważniejsze od dynamiki dla kanclerz Merkel były relacje z ludźmi i łagodny temperament nastawiony na dialog, a nie szarżowanie po cienkim politycznym lodzie. Dlatego więcej było przygaszonych blondów niż agresywnych balejaży.
Udo Walz zapytany o fryzurę Merkel powiedział krótko: "Jest genialna", chwaląc tym samym swój warsztat. Niestety świat mody w ubiegłym roku pożegnał cenionego stylistę, w czyje ręce od miesięcy oddaje swoje włosy Angela Merkel? Tego nie wiadomo... Zatem otwartym pozostaje pytanie, czy będąc na emeryturze, Angela Merkel zdecyduje się, na zmianę fryzury? Pomysłem na nowy look podzielił się Sebastian Kobielski, stylista polskich gwiazd i celebrytów.
Mam nadzieję, że na nowej drodze Angela Merkel poeksperymentuje z długością. Była kanclerz fenomenalnie wyglądałaby z lekką, delikatnie pocieniowaną fryzurą w długości do około połowy szyi oraz zwiewną grzywką we współczesnym wydaniu. W kwestii koloru postawiłbym na rozświetlony, ciepły, słoneczny blond bądź karmelowy odcień z mnóstwem refleksów. One nadałyby fryzurze finezji, podkreślając oczy "Damen Merkel"
Angela Merkel miała swój szyfr. Potrafiła przepraszać kolorem
Ubranie to kod. Informacja zaszyfrowana jest w formie, strukturze i kolorze. W wyborze tego ostatniego Angela Merkel była mistrzynią, choć niejednokrotnie nosząc kolorowe marynarki, uwalniała się z sideł etykiety. W polityce dobrze jest grać bielą, czerwienią i czernią. Mile widziane są szarości i granat oraz błękity. Inne kolory tęczy są ryzykowne i mają rozmaite znaczenia w zależności od kontekstu i miejsca, w którym prezentujemy stylizację.
Styl Angeli Merkel nagina sztywne ramy polityki i wnosi powiew świeżości do obowiązującego dress code'u. Kanclerz Niemiec, jako jedna z najważniejszych kobiet w światowej polityce doskonale wie, jak dobrać stylizację, która jednocześnie nie wzbudzi kontrowersji wśród opinii publicznej.
Z pewnością należy uważać z kolorem żółtym, który we Włoszech przypisywany jest kobietom lekkich obyczajów. Z kolei, jeżeli zależy nam na tym, aby odebrano nas jako osobę energiczną i empatyczną, pozytywnie nastawioną do świata to warto wykorzystać ten kolor podczas wystąpień publicznych. I z tej opcji Angela Merkel korzystała chętnie nie tylko podczas wyborów. Miała jeszcze jeden paten.
Nieco wyciszony odcień tzw. musztarda także chętnie była rezerwowana przez kanclerz Niemiec podczas sytuacji kryzysowych. Ten look został wykorzystany przez "stalową damę" na konferencji w Bundestagu, 24.03.2021. Wówczas kanclerz przepraszała za wprowadzenie i odwołanie lockdownu, tłumacząc, że pomyliła się w szacunkach. Kolor garsonki był szyfrem łagodnych zmian, odrodzenia. Skruszona mina była podbita przez naszyjnik w odcieniach brązu. Ten kolor z kolei budzi zaufanie i jest synonimem pozycji poddańczej, dlatego często garnitury w tym kolorze noszą asystenci polityków, nie chcąc wybijać się z tłumu. Po tym wystąpieniu wielu wróżyło Merkel dymisję jeszcze przed świętami. Tak się jednak nie stało, czyżby gra kolorów zadziała?
Angela Merkel w swoich stylizacjach chętnie sięgała po zieleń. Szczególnie w okresie pandemii ten kolor miał nieść wyciszenie i nadzieję. Butelkowa zieleń to jasny sygnał dla odbiorców: chcę pomóc, mam pokojowe zamiary, szukam rozwiązań, jestem z wami. To kolor szczerych intencji, dlatego w polityce kobiety chętnie po niego sięgają.
W tym przewidywalnym wizerunku zdarzały się elementy zaskoczenia. Jednym z nich była monochromatyczna kreacja w kolorze pudrowego różu. Delikatna gra odcieniami, jeżeli chodzi o dodatki, była niemal niezauważalna dla oka. Angela Merkel w różowej sukience i z kopertową torebką? Do tego buty na delikatnym obcasie... Wrażliwość, miłość, życzliwość. Przez wizerunek silnej kobiety przepuszczony został komunikat niewerbalny: wspieram i chronię, jestem wrażliwa. Niestety wrażliwi na detale wyłapali wpadkę Merkel. Buty z zasłoniętymi piętami i palcami to oblig w polityce.
Poza wrażliwością niejednokrotnie Angela Merkel chciała podkreślić coś jeszcze. Swoją nieskazitelność, czystość, morale na najwyższym poziomie. Wówczas z garderoby wyciąga białe żakiety. Ubrania w tym kolorze to synonim uczciwości.
Nie brakowało też zdecydowanych akcentów. Na spotkania z Donaldem Trumpem kanclerz Niemiec chętnie wkładała czerwone marynarki. W ten sposób eksponowała swoją siłę i dynamikę. Nie mówiąc nic, pokazywała, że gra pierwsze skrzypce i rozdaje karty.
Prezydent USA jedynie z czerwonym akcentem wypadał blado przy zdeterminowanej "carycy Europy". A gdy poza strojem dochodziły gesty, niewielu mężów stanu, czuło się na siłach, aby polemizować z kobietą, która stała się ikoną feminizmu.
AUTOR: Lidia Ostólska, INTERIA.pl
***
Zobacz także:
Angela Merkel nie dokończyła wypowiedzi? Co tam się działo?