Reklama

Anna Popek: W oczekiwaniu na miłość

Zawsze profesjonalna, dobrze przygotowana, kompetentna. Na rozmówcach robi wrażenie kobiety doskonale zorganizowanej. A jaka Anna Popek jest naprawdę?

Dużo wymaga pani od mężczyzn?

- Czy ja wiem? Powinien być samodzielny finansowo i psychicznie. Nieuzależniony od nikogo ani niczego. Wtedy można szczerze i uczciwie budować wspólnotę, jaką jest rodzina. Mimo że jestem śląską babą, to jednak w związku pragnę być osobą kochaną.

Co słychać w pani życiu uczuciowym?

- Do tej pory bywało różnie. Ale, jak to mówią, nie ma wrogów ani przyjaciół, są tylko nauczyciele. Życie nas uczy, że akceptacja i wybaczenie są drogą do spokoju i szczęścia. Na razie nie wypatruję zmian. Mój dom to prawdziwy babiniec: córki, mama i siostra.

Reklama

Dla córek jest pani mamą czy przyjaciółką?

- Zdecydowanie mamą. Granice są wyznaczone, prawa i obowiązki jasne. Otaczam to wszystko ogromną dozą miłości, akceptacji i uśmiechu. Naprawdę wierzę w wielką moc sprawczą tych trzech składników.

Trudno o mężczyznę, który dorównałby pani energią?

- Faktycznie jestem aktywna, ale to wynika ze specyfiki mojej pracy. A jeśli chodzi o mężczyznę, to nic na siłę. Jeśli miłość ma się zdarzyć, to po prostu się zdarzy.

Czy pisanie książek to teraz pani nowy sposób na życie?

- Mam nadzieję, że jeden z wielu. Miałam szczęście spotkać ludzi, którzy zmotywowali mnie do pisania.

A dlaczego książka o gotowaniu?

- Z siostrą od dawna chciałyśmy ją zrobić. Ona to dopiero jest mistrzyni. Nie tylko w gotowaniu, ale w prowadzeniu domu. To niedościgły dla mnie wzór. Przepisy, które są w książce, są dziesiątki razy przez nią przetestowane i udoskonalone. A Magda, nie dość, że je przygotowywała, to jeszcze fotografowała. Czarodziejka!

Rozmawiała R. Gratkowska

Rewia
Dowiedz się więcej na temat: Anna Popek | singielka
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy