Reklama

Chorzy na nierzeczywistość

Od lęku i pogardy po cześć i uwielbienie. Choroby psychiczne, jak żadne inne, wywołują skrajne emocje. Obrosły mitami podsycanymi przez kulturę masową i ludową opowieść. Bywają postrzegane jako tajemnicze źródło twórczej mocy albo kara boska. A jak naprawdę wygląda rzeczywistość tych, o których Antonii Kępiński pisał, że mogą „powiedzieć o sobie - królestwo moje nie jest z tego świata”? I ilu z nas może się pochwalić pełnym zdrowiem psychicznym?

Izabela Grelowska, Styl.pl: Dlaczego obawiamy się osób z zburzeniami psychicznymi?

Prof. Dominika Dudek: - To wynika z zaszłości historycznych. Ze skutecznym leczeniem psychiatrycznym mamy do czynienia od niedawna. W przeszłości ani nie rozumiano chorób psychicznych, ani nie potrafiono ich leczyć.

- Osoby chore budziły obawy, bo zachowywały się inaczej, niezrozumiale, dziwacznie, czasem gwałtownie. Przyczyny nie były znane, a taki stan utrzymywał się długo.

Jakie było podejście do chorób psychicznych?

- Na przestrzeni wieków różnie na to patrzono. Pierwszą teorię głoszącą, że przyczyny mogą być biologiczne, stworzył Hipokrates, twierdząc, że choroby - w tym psychiczne - wynikają z zaburzeń równowagi płynów ustrojowych. Jednak to było dość wyjątkowe podejście. Dominującą tendencją był supranaturalizm, w którym znaczącą rolę grały czynniki nadprzyrodzone. W konsekwencji choroba psychiczna mogła być postrzegana np. jako kara za grzechy, skutek opętania przez szatana. Takie podejście głęboko wryło się w mentalność.

Reklama

Ale miało też drugą stronę. Wiele przejawów świętości dziś mogłoby być potraktowanych jako objawy zaburzeń.

- To rozważania z pogranicza psychiatrii i teologii - jak rozróżnić przeżycia mistyczne, które się jednak zdarzają, od przeżyć psychotycznych. Nie ma na to jednoznacznej odpowiedzi.

- W psychiatrii patrzymy na całokształt funkcjonowania człowieka. Zwykle osoba z chorobą psychiczną nie tylko wypowiada jakieś treści urojeniowe. Może mieć omamy i widzieć np. przemawiającą Matkę Boską, ale będzie mieć też problemy w różnych innych sferach. Na przykład trudności emocjonalne, interpersonalne. Zmieniona będzie mimika twarzy, motoryka ruchu, zachowanie. Zaburzenia psychiczne nie mają jednego objawu, to zespoły objawów.

- Oczywiście to, czy coś jest traktowane jako norma lub patologia, albo wzniosłość lub patologia,  a duży związek z kontekstem kulturowym i oczekiwaniami kulturowymi. Gdybyśmy dzisiaj zobaczyli człowieka uprawiającego skrajną formę ascezy, pewnie zastanowilibyśmy się nad jego zdrowiem psychicznym. Były jednak okresy w historii, kiedy uchodziłby za wzór i przykład godny naśladowania.

Albo za świętego...

- Jedna z pacjentek, będąc w epizodzie maniakalnym i mając urojenia posłannicze, zaczęła rozdawać wszystkie swoje rzeczy bezdomnym. Trafiła na leczenie. Ale być może w przeszłości zostałaby uznana za świętą.

- Kiedy mówimy o granicy między normą a patologią, zawsze bierzemy pod uwagę kontekst przekonań religijnych. Nie uznajemy za urojenie czegoś, co jest wpisane w daną religię czy kulturę. Gdybyśmy znaleźli się w środowisku, które nigdy nie miało do czynienia z chrześcijaństwem i zaczęli opowiadać o Jezusie chodzącym po wodzie, albo o przemianie chleba w ciało, to nasi słuchacze mogliby się popukać po głowie i uznać to za urojenia.  Natomiast tego typu myślenie wpisane w kontekst kulturowy nie jest przez psychiatrię traktowane jako urojeniowe.

Jeśli już jesteśmy przy normach - w definicjach psychozy  pojawia się określenie "zaburzony odbiór rzeczywistości". Czy jest jakiś wzorzec niezaburzonego odbioru rzeczywistości? I na czym właściwie polega psychoza?

- Oczywiście między ludźmi są różnice w odbiorze rzeczywistości np. w postrzeganiu kolorów i to nie świadczy o zaburzeniu.

- W psychozie człowiek znajduje się w swoim wewnętrznym świecie.  Wyobraźmy sobie, że ucieka pani w świat fantazji. Wyobraża sobie pani na przykład, że jest bohaterką jakiejś afery szpiegowskiej. Może to służyć rozrywce albo chce pani napisać powieść. Jasno oddziela pani, gdzie jest świat marzeń, a co jest realne. Potrafi pani również kierować treścią tej fantazji. Człowiek w psychozie zagłębia się w wewnętrzny świat różnych przeżyć i przekonań w taki sposób, że traci poczucie rzeczywistości. Zacierają się granice między tym, co realne a tym, co wymyślone. Dla tego człowieka nie jest to świat wyobrażony tylko rzeczywisty.

- Do tego nie ma on nad tym procesem kontroli. Jeśli jesteśmy miłośnikami powieści kryminalnych i fantazjujemy sobie, co by było, gdyby ktoś z najbliższego otoczenia okazał się mordercą, to możemy nawet odczuć lęk, jak podczas filmu grozy, ale kontrolujemy sytuację. Możemy kierować swoimi myślami, zmieniać fabułę. Cały czas mamy świadomość, że to tylko i wyłącznie wyobrażenie. Pacjent w psychozie odbiera to tak, jakby znalazł się w środku danej fabuły. Jakby fantazja zmieniała się w rzeczywistość. Najczęściej dość koszmarną, choć występują też urojenia np. wielkościowe.

- I w tym znaczeniu odbiór rzeczywistości jest zaburzony. Nie chodzi o to, że człowiek jakąś konkretną sytuację może widzieć z różnych punktów widzenia, czy że percepcja u poszczególnych osób może się różnić, a o zatarcie granicy miedzy realnością  a nierealnością.

Zwolennicy teorii spiskowych, często wygłaszają poglądy bardzo przypominające treści typowe dla urojeń prześladowczych. To są jeszcze poglądy czy też już urojenia?

- Rzeczywiście istnieje takie zjawisko jak psychoza indukowana. Psychotyczne treści mogą przenosić się na inne osoby, będące pod wpływem chorego np. pozostające z nim w bliskim związku.

- Zdarzają się takie sytuacje, że druga osoba zaczyna podzielać przekonania będące wynikiem choroby. To nie jest jednak tak, że psychozą można się zarazić. Po oddzieleniu takich osób, objawy ustąpią. Natomiast, aby zdiagnozować chorobę psychiczną, bierzemy pod uwagę całość zachowania i funkcjonowania człowieka w dosyć obszernym kontekście kulturowym.

 Wróćmy zatem do lęków. Czy jeśli chory w psychozie traci poczucie rzeczywistości, to może być niebezpieczny?

- Statystycznie ludzie chorzy psychicznie popełniają znacznie mniej przestępstw niż przeciętni członkowie populacji. Oczywiście takie sytuacje się zdarzają, tak jak w przypadku innych ludzi, jednak z całą pewnością nie jest to grupa niosąca większe zagrożenie niż inni.

- Tak jak w pozostałej części społeczeństwa wśród chorych psychiczne zdarzają się ludzie mili i uprzejmi oraz chamscy i agresywni. Wśród sprawców morderstw niepoczytalność stwierdza się statystycznie wśród 1 proc., więc w przeważającej większości tych czynów dokonują zdrowi psychicznie.

- Podkreślam też, że współczesne metody leczenia dają bardzo dobre efekty. Warto pamiętać o tym, że niezwykle ważne jest jak najwcześniejsze rozpoczęcie leczenia psychiatrycznego. Dlatego przestrzegałabym raczej przed lekceważeniem objawów i unikaniem leczenia przez źle pojęty wstyd. Nadal zdarzają się sytuacje, w których rodziny wolą udawać, że nic się nie dzieje, niż wspierać chorego w podjęciu leczenia.

W książce "Nie tylko mózg" znajdziemy informację, że osiem milionów Polaków cierpi na zaburzenia psychiczne i to się tyczy sytuacji zdiagnozowanych.

- Tak. To wynika z danych WHO. Trzeba jednak pamiętać, że zaburzenia i choroba psychiczna to nie jest synonim. Psychiatria ani nie kończy się, ani nie zaczyna na psychozach, czy też na psychozie schizofrenicznej. Schizofrenia występuje mniej więcej u jednego procenta populacji. My psychiatrzy w opiece ambulatoryjnej mamy przede wszystkim do czynienia z osobami z nerwicami, z zaburzeniami lękowymi, somatyzacyjnymi, z zaburzeniami osobowości, a także uzależnieniami od różnych substancji. W tym rozumieniu co czwarta osoba ma jakiś problem. Może on nawet nie przeszkadzać w życiu. Jeśli ktoś ma arachnofobię, po prostu nie będzie hodował ptaszników. Z punktu widzenia systemów klasyfikacji jest to jednak diagnozowalne zaburzenie.

Wspominam o tej statystyce dlatego, że stygmatyzowane są nie tylko choroby psychiczne, ale w ogóle kontakt z psychiatrą.

- To wynika z niezrozumienia i błędnego przekonania, że do psychiatry chodzą wyłącznie "wariaci". To nie jest prawda. Z porad psychiatry korzystają osoby, które sobie nie radzą ze stresem, nie znajdują motywacji i radości w życiu oraz oczywiście osoby psychotyczne, ale to nie jest wyłączna domena psychiatrii.

Popularny mit głosi też, że psychiatria wiąże się z ciężkimi farmakologicznymi terapiami, które są w dodatku nieskuteczne.

- To oczywiście nieprawda. Leczenie psychiatryczne jest w dużej mierze skuteczne, a obraz pacjenta z zaburzeniami psychicznymi bardzo się zmienił. Dawniej choroba psychiczna powodowała, że człowiek był wyłączony ze społeczeństwa. Przebywał w szpitalu czy przytułku, często do końca życia. Choroba była właściwie wyrokiem. Dzisiaj pacjenci, którzy są dobrze i skutecznie leczeni mogą funkcjonować normalnie lub prawie normalnie. Oczywiście nie dotyczy to wszystkich, ale znaczna część pracuje, zakłada rodziny.

- Przełomem było pojawienie się pierwszych leków przeciwpsychotycznych i przeciwdepresyjnych w  latach 50. XX w. Obecnie dysponujemy bardzo nowoczesnymi lekami, które są coraz lepiej tolerowane i dają coraz mniej objawów ubocznych. Można zatem ustawić na tyle skuteczne i bezpieczne leczenie, by pacjent nie odczuwał dyskomfortu związanego z jego stosowaniem. Mit o nieskuteczności wynika z tego, że nie wszystkich pacjentów udaje się wyleczyć, ale tak jest również w innych dziedzinach medycyny.

Nie jest to też leczenie "szybkie".

- Oczywiście chcielibyśmy, żeby problem znikał natychmiast po podaniu leku. W leczeniu infekcji często wystarczy podać antybiotyk i kiedy choroba ustępuje, można zapomnieć o chodzeniu do lekarza. Niestety w psychiatrii to tak nie działa. Choroby psychiczne można porównać do chorób przewlekłych. Cukrzycy nie da się wyleczyć, natomiast jeśli pacjent stosuje się do zaleceń żywieniowych, odpowiednio dawkuje insulinę, to może dożyć w dobrym zdrowiu do późnej starości. Podobnie jest z zaburzeniami psychicznymi. Możemy uzyskać bardzo dobrą remisję, ale pacjent będzie nadal zażywał leki i przychodził na kontrolę.

Czy leczenie opiera się głównie na stosowaniu leków?

- Leczenie psychiatryczne to nie jest tylko farmakoterapia. Istnieją dwie "nogi" psychiatrii. Jedna to biologiczne rozumienie zaburzenia i leczenie farmakologiczne. Druga to rozumienie psychologiczno-społeczne i co za tym idzie psychoterapia i rehabilitacja. Jeśli młody człowiek zaczyna chorować na schizofrenię i po pierwszym epizodzie psychotycznym dostaje leki, to mamy nadzieję, że jak najszybciej poczuje się lepiej. Jednak żeby rzeczywiście można było mówić o dobrych efektach, to musi dostać znacznie więcej, czyli psychoterapię i wsparcie społeczne. Musi mieć możliwość reintegracji i prowadzenia normalnego życia.  Ważne będzie doradztwo zawodowe i zajęcia rehabilitacyjne.

- W zaburzeniach nerwicowych, zaburzeniach osobowości czy uzależnieniach psychoterapia ma pierwszorzędne znaczenie, a leki są stosowane pomocniczo. Ale nawet w psychozach psychoterapia ma bardzo duże znaczenie. Objawy jednak coś oznaczają w życiu pacjenta. Jeśli pacjent słyszy nieprzyjemne dla siebie głosy, to dajemy leki, żeby one ustąpiły. Staramy się też zrozumieć tło tych objawów. Może te głosy symbolizują np. surowego i karzącego ojca.

W książce "Nie tylko mózg" podkreśla pani, że psychoterapia to nie są takie tylko pogadanki, ale terapia powodująca biologiczne zmiany w mózgu.

- To, że psychoterapia ma działanie biologiczne i zmienia połączenia nerwowe, przewidział już Zygmunt Freud. Sto lat później dowiodły tego badania Erica Kandela nad procesami uczenia się. Jest coraz więcej dowodów na to, że psychoterapia przekłada się na zmiany zarówno strukturalne, jak i zmiany w metabolizmie i przepływie krwi przez różne rejony mózgu.

W książce wspomina pani o tym, że dzięki psychoterapii można zrekonstruować pamięć nieświadomą. Jak to jest możliwe i skąd wiemy o tym, że tak się dzieje?

- Psychoterapia w dużej mierze opiera się na założeniu, że większość naszego życia psychicznego toczy się w warstwie nieuświadomionej i te nieuświadomione procesy mają kolosalny wpływ na nasze emocje i decyzje. Zawsze pojawiało się pytanie, czy to jest konstrukt filozoficzny Freuda, czy też ma to coś wspólnego z biologią. Okazuje się, że ma.

- Mamy różne systemy pamięciowe. Mamy pamięć autobiograficzną, jawną, która obejmuje to, co wiemy o świecie, czego się nauczyliśmy, wszystkie nasze wspomnienia. Ta pamięć rozwija się stosunkowo późno, kiedy dziecko ma około trzech lat.

- Ale jest też pamięć utajona, nieświadoma. I tu z jednej strony mamy pamięć proceduralną, dotyczącą tego "jak się to robi". To ona odpowiada za to, że jeśli raz nauczymy się jeździć na rowerze, to później wsiadamy i jedziemy.

- Z drugiej strony jest pamięć asocjacyjna, czyli tworzenie różnych skojarzeń między bodźcem a emocjami, co też może odbywać się poza świadomością. Dlatego czasami spotykamy obcą osobę, która budzi naszą sympatię, a my nie wiemy dlaczego. Być może jakiś aspekt tej osoby kojarzy się nam w sposób nieuświadomiony z pozytywnymi bodźcami z przeszłości.

Nawet takimi sprzed trzeciego roku życia?

- Tu nie tyle chodzi o dokładne odtworzenie wydarzeń, ile o przeżycie pewnych emocji w przeniesieniowej relacji z  terapeutą.

Obecnie wiele osób chętnie poddaje się psychoterapii, nawet jeśli nie cierpią żadne poważne zaburzenia. Czy to są procesy podobne to tych, które stosuje się praktyce psychiatrycznej?

- Prof. Jerzy Aleksandrowicz, jeden z ojców psychoterapii w Polsce, zawsze podkreślał rozróżnienie na psychoterapię medyczną nakierowaną na leczenie konkretnych zaburzeń i psychoterapię pomocową, nakierowaną na rozwój i rozwiązywanie doraźnych problemów życiowych. Psychoterapia, z którą mamy do czynienia w psychiatrii jest metodą leczenia i wymaga przygotowania medycznego.

***

#POMAGAMINTERIA

Zróbmy małym pacjentom prezent na Dzień Dziecka

W Uniwersyteckim Szpitalu Dziecięcym w Krakowie, na II piętrze, w budynku najbardziej oddalonym od wejścia, znajduje się mały oddział - Oddział Przeszczepiania Komórek Krwiotwórczych z sześcioma izolatkami. To tutaj trafia część dzieci chorych na nowotwory, żeby skorzystać z - czasami ostatniej - szansy powrotu do zdrowia i życia. Stowarzyszenie Koliber prowadzi zbiórkę, by z okazji Dnia Dziecka podarować małym pacjentom - nie zabawki, bo ich tam nie mogą mieć - ale m.in. nowe materace i pościel. Sprawdź szczegóły >>>

WESPRZYJ ZBIÓRKĘ >>>

 

 

 

 

Styl.pl
Reklama
Reklama
Reklama
Reklama
Strona główna INTERIA.PL
Polecamy