Dorota Szelągowska: Moje życie urządzam sama
Samo nie przyszło. Na to, co osiągnęła, musiała zasłużyć. Dorota Szelągowska pamięta domek bez ogrzewania, gdzie mieszkały z mamą. I że gdy urodziła pierwsze dziecko, nie miała na pampersy. Jestem czujna - mówi. To znaczy, że nie zadziera nosa, nie skusi jej życie w błękicie. I jeszcze jedno: urządzając domy skromnym ludziom, rozumie ich marzenia. Przeczytaj fragment rozmowy z Dorotą Szelągowską - cały wywiad znajdziesz w lipcowym numerze magazynu Twój STYL.
Kiedy ostatnio pomyślałaś: "Jestem świetna"?
Dorota Szelągowska: Dzisiaj rano. Dokładnie o godzinie 5.09, gdy córka obudziła mnie okrzykiem: "Mamaa, am!". Byłam nieprzytomna, ale uśmiechnęłam się do siebie. Pomyślałam: blady świt, mąż sobie śpi, a ja się zrywam i nie narzekam - fajna jestem!
Wkrótce kończysz 40 lat. Podaj jeden powód, by kupić na tę okazję szampana.
- Mam wspaniałe dzieci, męża, rodzinę, przyjaciół i pracę, którą kocham. No i stać mnie na tego szampana! TS: Bywało w twoim życiu, że nie miałaś pieniędzy na przyjemności? DS: Wychowywałam się w biedzie. Miałyśmy z mamą domek bez ogrzewania, na betonowej podłodze leżała licha wykładzina, taka, jakiej używa się podczas remontów. Nie mam pojęcia, jak udawało się mamie wiązać wtedy koniec z końcem. Kiedy urodziłam pierwsze dziecko, nie było mnie stać na pampersy. Pamiętam tamte lata. Wiem, jak trzeba się nagimnastykować, żeby przeżyć miesiąc za mniej niż średnią krajową. To mnie utrzymuje w czujności. Zarabiam dobrze, ale nie zatracam się w luksusie. W życiu może być różnie...
No to test: ile kosztuje kilogram truskawek?
- Nie lubię truskawek, to ci nie powiem. Pewnie z 8 złotych. Ale wiem, ile kosztuje pęczek tulipanów, za ogromny płacę na bazarku 25 złotych. Nie złapiesz mnie, nie oderwałam się od ziemi.
Czy to, co osiągnęłaś, wpływa też na samoocenę? Czy raczej czujesz niedosyt?
- Pracuję nad nią. Niedawno przejrzałam zdjęcia sprzed kilkunastu lat. Zobaczyłam piękną, atrakcyjną dziewczynę. A wiesz, co wtedy myślałam? Że jestem gruba i brzydka. Nie znosiłam siebie. Czułam, że wciąż jestem przez ludzi oceniana i że ta ocena wypada źle. To trwało do trzydziestki, aż pojęłam, że jedyną rzeczą, na którą mam wpływ, to fakt, czy sama siebie akceptuję. I staram się dawać sobie bezwarunkową miłość, jak dziecku.