Ewa Drzyzga: Ja tylko pytam
Dla gości programu Rozmowy w toku jest niczym spowiednik, przyjaciółka a czasem ostatnia deska ratunku.
Od trzynastu lat Ewa Drzyzga (46) uczy Polaków rozmawiać o sprawach niezwykle trudnych, nierzadko bolesnych. Nam opowiedziała, jak wpływają na nią ludzkie historie oraz jaką rolę pełni w życiu swoich rozmówców.
W nowym sezonie Rozmowy zmieniły się?
- Chcieliśmy trochę odświeżyć program. Będziemy zapraszać osoby mieszkające za granicą. Żeby pokazać, z czym mieszkańcy innych krajów sobie nie radzą. Niektóre z nich udzielały już wcześniej wywiadów, ale po rozmowie z naszą widownią oraz specjalistami odkrywają nowe aspekty swoich problemów.
Dlaczego ludzie decydują się na udział w takim programie?
- Bo z nami czują się bezpiecznie. A dzięki wsparciu, nie boją się. To są dorosłe osoby, które noszą w sobie niepewność przez długie lata, a my pomagamy im ją rozwikłać.
Która z historii wzbudziła największe pani emocje?
- To historia kobiety, która ma 39 lat i waży 26 kilogramów. Dziennikarze nazwali ją najchudszą kobietą świata. To było bardzo przejmujące, gdy udało mi się z nią spotkać. Wszyscy zastanawiają się teraz, czy da się ją uratować? Nad jej przypadkiem pochylało się już ponad trzydziestu lekarzy. Była badana nawet w Monako.
Wygląda na to, że tematy będą bardzo trudne...
- Dla równowagi mam spotkania z chłopakami, którzy zaaferowani kulinarnymi programami, chcą przez żołądek trafić do serc dziewczyn. Między trudnymi tematami pojawiają się więc lżejsze, które dają mi pewien oddech i odpoczynek.
A pani kim się czuje dla tych wszystkich osób?
- Chciałabym, żeby nazywano mnie mediatorem między gośćmi a tymi, którzy mogą im pomóc. Nie chciałabym być nazywana psychologiem. Nie mam takich uprawnień ani wykształcenia. Jestem słuchaczką. Wysłuchuję tego, co ludzie mają mi do powiedzenia. To ważna funkcja, bo ludzie nie mają okazji, by się wygadać.
Rozmawiała: A. Kuźniarska