Ich mężowie pojechali na wojnę, one walczą w domach. "Najgorsza jest ta niewiedza"

Minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow w sobotę poinformował za pośrednictwem Twittera, że do Ukrainy z zagranicy powróciło już ponad 66 tys. mężczyzn. Wracają, bo chcą bronić swojego kraju przed rosyjską inwazją. Wielu z nich podjęło decyzję o wyjeździe już pierwszego dnia konfliktu – zrezygnowali z pracy i udali się na granicę. Życie ich rodzin nagle całkowicie się zmieniło. Jak ich bliscy radzą sobie z rozstaniem, lękiem, strachem i niepewnością?

Podczas gdy tysiące osób ucieka z ogarniętej wojną Ukrainy, są też tacy, którzy wracają, by walczyć. Często zostawiając w Polsce rodziny
Podczas gdy tysiące osób ucieka z ogarniętej wojną Ukrainy, są też tacy, którzy wracają, by walczyć. Często zostawiając w Polsce rodzinyAndrzej Grygiel/East NewsEast News

Prezydent Ukrainy Wołodymyr Zełenski ogłosił powszechną mobilizację już pierwszego dnia konfliktu, a więc 24 lutego. Ukraińcy mieszkający poza granicami kraju tłumnie odpowiedzieli na wezwanie. Osób chętnych do walki przybywa - o czym informują ukraińskie władze. "66 224. Tylu mężczyzn wróciło z zagranicy, by bronić swojego kraju przed hordą. To ponad 12 zmotywowanych brygad bojowych! Ukraińcy, jesteśmy niezwyciężeni!" - napisał w sobotę na Twitterze minister obrony Ukrainy Ołeksij Reznikow.

Do Ukrainy wracają między innymi poborowi i rezerwiści od wielu lat mieszkający w Polsce. Nierzadko pozostawiają tu rodziny - żony, dzieci - oraz porzucają dotychczasową pracę. Jak decyzje o powrocie odbierają ich bliscy? Rodzinom towarzyszy głównie strach. Czy są dumne? Owszem. Jednak - jak przyznają - uczucie to często okupione jest ogromnym bólem i lękiem.

"Mąż wyjechał, w nocy właściwie nie śpię..."

Lyudmyła jest fryzjerką. Wraz z mężem od 6 lat mieszkają w Polsce. Gdy w czwartek nad ranem dowiedzieli się o wojnie, nie mogli uwierzyć. Od razu chwycili za telefon. W Ukrainie pozostawili przecież rodzinę, znajomych i przyjaciół. Mąż Lyudmyły zdecydował się wyjechać już następnego dnia. Rozłąka nie była łatwa, chociaż - jak twierdzi Lyudmyła - w niektórych przypadkach rozstania mogą być jeszcze trudniejsze.

- Nie mamy małych dzieci - jedynie dorosłą córkę, która jest już samodzielna i wszystko rozumie. Jeśli chodzi o finanse, też daję radę - pracuję. Wiem, że nie zawsze tak to wygląda. Niektórzy musieli rozstać się z małymi dziećmi - tłumaczy. - Nie wyobrażam sobie jak bardzo to musiało być trudne - przyznaje.

- Oczywiście boję się o męża - zaznacza Lyudmyła. - W nocy właściwie nie śpię, zażywam lekarstwa uspokajające. Przeżywam to wszystko. Przed jego wyjazdem rozmawialiśmy długo - przegadaliśmy i przepłakaliśmy wiele godzin zanim pojechał. Wiedziałam, że on czuje taką powinność. Ja też nie mogłam mu zabronić - tłumaczy.

I dodaje: - Wierzę, że my do Ukrainy jeszcze wrócimy, do naszej Ukrainy, gdy to wszystko się już skończy.

Jednak Lyudmyła nie jest jedyną kobietą, która obecnie przeżywa rozłąkę z mężem. Naczelnik obwodowego ośrodka uzupełnień i wsparcia społecznego Andrij Akimow zaznaczył, że do Ukrainy najczęściej wracają osoby w wieku 35-40 lat. "Myślę, że w wielu domach są z tego powodu awantury. Kobiety boją się zostać same, a czasami i z dziećmi, w kraju sąsiednim, nie w swojej ojczyźnie. Nawet ten ich żal rozumiem" - tłumaczy w rozmowie naTemat Stefan Migus, przewodniczący olsztyńskiego Związku Ukraińców w Polsce.

To skrajne, graniczne doświadczenia...

- To ogromny stres. Najgorsza jest ta niewiedza. Bo przecież nikt nie wie, ile to potrwa i jak się skończy. Obie z córką przeżywamy to wszystko - pomagamy sobie nawzajem. Czekam na męża. Cały czas słucham wiadomości, a gdy widzę te obrazy - zdemolowane budynki i rakiety - ledwo oddycham - zaznacza Lyudmyla. Żony mężczyzn, którzy zdecydowali się wrócić do Ukrainy walczą w domach - ze strachem i lękiem.

W ostatnich dniach wiele fundacji, organizacji i instytucji zdecydowało się zaoferować bezpłatną pomoc psychologiczną. Korzystać z niej mogą nie tylko uchodźcy wojenni, ale również osoby z Ukrainy, które mieszkają w Polsce już od wielu lat. Żony poborowych i rezerwistów nierzadko potrzebują wsparcia psychologicznego.

Kobiety, których mężowie zdecydowali się walczyć również mogą szukać u nas pomocy. Mamy świadomość tego, że takie sytuacje to skrajne, graniczne doświadczenia. Dla wielu kobiet to traumatyczne przeżycie
tłumaczy Agnieszka Kosowicz, Prezeska Fundacji Polskie Forum Migracyjne.

- Pomoc psychologiczna dla migrantów i uchodźców była dostępna w naszej fundacji właściwie od początku jej istnienia, a więc od 15 lat. Obecnie - zważając na to, co dzieje się w Ukrainie - zatrudniamy dodatkowych psychologów, którzy porozumiewają się także po ukraińsku - dodaje Agnieszka Kosowicz i przyznaje, że kobiet szukających wsparcia nie brakuje.

Osoby potrzebujące pomocy zgłaszają się również do Poradni Psychologiczna Przystań. - Uruchomiliśmy bezpłatną pomoc psychologiczną w zasadzie zaraz po tym, jak dowiedzieliśmy się, że Rosja wtargnęła na Ukrainę - tłumaczy koordynatorka organizacji Klaudia Palka.  Z dnia na dzień coraz więcej osób korzysta z oferowanych konsultacji.

- Jeśli miałabym policzyć telefony, które odebrałam dziś - a chciałabym zaznaczyć, że zajmowałam się odbieraniem telefonów od firm, które szukają współpracy i wsparcia dla pracowników z Ukrainy - byłoby to około 50 telefonów. Oprócz przedsiębiorstw dzwonią do nas również osoby prywatne.

- Pomoc kierowana jest nie tylko do obywateli Ukrainy, którzy przyjechali od Polski po rozpoczęciu konfliktu. Dotyczy także osób, które są spokrewnione z Ukraińcami oraz osób, które od  jakiegoś czasu mieszkają w Polsce, a teraz przeżywają trudne chwile, związane z zagrożeniem życia bliskich. Zgłaszają się do nas między innymi kobiety, których mężowie pojechali walczyć. Czasami są to osoby, które już znamy, ponieważ w przeszłości korzystały z naszych terapii. Powracają, bo - ze względu na obecną sytuację - ponownie potrzebują dodatkowego wsparcia - tłumaczy.

Jakiej pomocy najczęściej szukają kobiety, których mężowie w ostatnich dniach zdecydowali się wyjechać? Klaudia Palka w odpowiedzi na to pytanie zaznacza, że żony poborowych chcą przede wszystkim chronić dzieci.

- Te kobiety często mają dzieci i nie wiedzą jak przekazać im informacje o wyjeździe ojca. Chcą powiedzieć dzieciom prawdę, ale w taki sposób, żeby było to dla nich jak najmniejszym obciążeniem. Dzieci często boją się obecnej sytuacje i jej nie rozumieją. Sposób przekazania wiadomości powinien być odpowiedni. Podczas rozmów z kobietami staramy się naprowadzić je na ścieżkę odpowiedniego przekazu - oczywiście na tyle, na ile jest to możliwe w obecnej sytuacji.

- Dzwonią do nas również kobiety, które nie wiedzą, jak przekazać dziecku, że rodzic - zazwyczaj jest to ojciec - stracił życie. To są bardzo trudne rozmowy, na które nikt nie jest przygotowany. Niestety teraz te sytuacje zdarzają się nagminnie.  Oczywiście nie zawsze chodzi o ojca dziecka, czasami sytuacja dotyczy innych członków rodziny: dziadków, wujków...

- Takie osoby oczekują po prostu szczerej rozmowy z kimś, kto pomoże im zrozumieć sytuację. Oczekują wsparcia związanego z zagrożeniem życia. To osoby, które zwyczajnie boją się tego, co może się wydarzyć. Często nie rozumieją, dlaczego ich rodzina została na Ukrainie lub postanowiła do niej wrócić. Nie mogą poradzić sobie z tym, co ich spotkało.

Klaudia Palka zaznacza, że chociaż sytuacja jest trudna, żony ukraińskich żołnierzy - podobnie jak uchodźcy wojenni, którzy w ostatnich dniach przekroczyli granicę Polski - są bardzo dzielne. - Zazwyczaj racjonalnie patrzą na to, co się dzieje. Próbują znaleźć rozwiązanie - ułożyć sobie codzienność. W Polsce mówi się o "matkach Polkach". Analogicznie określiłabym te kobiety jako "matki Ukrainki". Są bardzo zaradne i próbują - mimo tego wszystkiego, co teraz się dzieje - jakoś sobie poradzić.

Podobnego zdania jest Tomasz Rejent, prezes zarządu Fundacji Pomocy Psychologicznej i Edukacji Społecznej RAZEM. - Większość kobiet, które do nas trafia uważa, że zmiana w ich otoczeniu to sytuacja "na chwilę" - tłumaczy. - Dzieci mają poczucie, że tata wyjechał, żeby bronić ojczyzny, ale zaraz wszystko wróci do normy. To stanowisko, które słyszymy zdecydowanie najczęściej. Oczywiście osobom, które się do nas zgłaszają towarzyszą ogromny lęk i strach - tłumaczy.

Tomasz Rejent zaznacza, że osoby, które boją  się o życie najbliższych, często swoje potrzeby - także te psychologiczne - odkładają na dalszy plan.

Boją się o swoich bliskich i często własne potrzeby spychają na dalszy plan
Boją się o swoich bliskich i często własne potrzeby spychają na dalszy planŁukasz GdakEast News

- Ci, którzy już od kilku lat mieszkają w Polsce, jednak w Ukrainie pozostawili swoich bliskich także mogą liczyć na wsparcie psychologiczne. Takie osoby odczuwają zazwyczaj mieszankę emocji. Bardzo często są jeszcze na etapie dużego szoku. Pojawia się u nich także gniew ze względu na to, co teraz dzieje się w ich państwie.

- Większość z nich jest też w stanie ciągłej mobilizacji - działają, pomagają. Dopiero urealnienie tego, co stało się w ostatnim tygodniu - pewnego rodzaju ochłonięcie, sprawia, że decydują się poszukać pomocy psychologicznej także dla siebie. Zadbać nie tylko o innych,  ale także o swój stan psychiczny. To również ważne - tłumaczy.

I dodaje: - Osób, które korzystają z bezpłatnych konsultacji psychologicznych, jest coraz więcej. Wszyscy, którzy do nas trafiają, mogą liczyć zarówno na pomoc psychologiczną,  jak i pomoc w zaaklimatyzowaniu się do nowych warunków. Tomasz Rejent przyznaje, że Fundacja Pomocy Psychologicznej RAZEM działa obecnie jeszcze prężniej niż zazwyczaj, by pomóc uchodźcom wojennym oraz pozostałym osobom, których sytuacja w ostatnim czasie znacznie się zmieniała.

Pomocowych instrumentów nie ma. "Ustawy piszemy na kolanie"

Wielu Ukraińców podjęło decyzję o powrocie do ojczyzny zaraz po wybuchu wojny. Ci mężczyźni musieli zrezygnować z pracy, a w konsekwencji także ze stałego dochodu. To ważna  kwestia, o której mało się mówi.

- Od pierwszego dnia konfliktu pracownicy z Ukrainy wyjeżdżają, albo chcą wyjeżdżać z Polski. Tych mężczyzn, którzy chcą wyjechać, by walczyć trudno jest zatrzymać - z taką potrzebą po prostu trudno polemizować. Oni najczęściej porzucili pracę - niektórzy poinformowali o tym pracodawcę już w czwartek - zadzwonili z trasy i powiedzieli, że rezygnują i nie stawią się już w miejscu pracy. Jeśli pracowali na podstawie umów cywilno-prawnych, mogli też zdecydować się na przerwę w świadczeniu usług - tłumaczy adwokat Joanna Torbé z kancelarii adwokackiej Joanna Torbé & Partnerzy, ekspert BCC ds. prawa pracy i ubezpieczeń społecznych. Dodaje, że polscy pracodawcy w obliczu sytuacji kryzysowej stanęli na wysokości zadania.

- Pracodawcy chcą pomagać. Firmy wspierają rodziny cudzoziemców. Pomagają sprowadzić je do Polski - organizują transport, zakwaterowanie, różnego rodzaju pomoc materialną - zaznacza adwokat Joanna Torbé. - Prawdę powiedziawszy, rodziny pracowników z Ukrainy są "zaopiekowanie" przez polskich pracodawców. Nie zdarzyło mi się zmierzyć z sytuacją, w której klient zatrudniający cudzoziemców nie uruchomiłby w obecnej sytuacji akcji pomocowych.

A czy rodziny mężczyzn, którzy zdecydowali się wyjechać, by walczyć mogą liczyć na dodatkową pomoc państwa? Często przecież wypłata męża była sporą częścią budżetu.

- Pomocowych instrumentów dla rodzin kogoś, kto wyjeżdża, bo chce walczyć o kraj, na razie w polskim prawie nie mamy. Natomiast wszystko zależy od tego, czy taka osoba - w tym przypadku żona - pracowała, czy była ubezpieczona, czy wystąpiła o ochronę międzynarodową (wtedy można ubiegać się o różne formy pomocy). Prawdę powiedziawszy wszystko zależy od indywidualnego przypadku. Przepisy w tej kwestii są bardzo skomplikowane, więc poszczególne osoby warto kierować do podmiotów, które mają w tym zakresie wiedzę i doświadczenie.

Prawnicy, którzy specjalizują się w prawie pracy, osoby, które na co dzień zajmują się kwestią zatrudniania obcokrajowców, są tą sytuacją mocno rozgoryczeni. My dziś - w obliczu tego konfliktu piszemy ustawy "na kolanie". Panuje chaos informacyjny, w którym czasami nie mogą połapać się nawet doświadczeni prawnicy, nie mówiąc już o cudzoziemcach, szukających pomocy. A całą sytuację można było przewidzieć i stosowne regulacje wdrożyć wcześniej
tłumaczy adwokat Joanna Torbé z kancelarii adwokackiej Joanna Torbé & Partnerzy.

Walczą w Ukrainie, walczą też w Polsce

Wyjazd na wojnę, to jednak trudny wybór, zwłaszcza, że wiele osób z Ukrainy w Polsce mieszka od lat. Z tego względu rozmowy o ewentualnym powrocie bywają powodem kłótni w wielu domach. Ogromne dylematy podszyte są strachem rodzin. A przecież tu, w Polsce również można dużo zdziałać.

Svitlana pochodzi z Charkowa - drugiego pod względem zaludnienia ukraińskiego miasta, które od tygodnia walczy z rosyjskimi atakami. Mieszka w Polsce już pięć lat. Przyjechała tu razem z rodziną w 2017 roku, jest nauczycielką. W czwartek, 24 lutego, jej życie - podobnie jak i innych osób pochodzących z Ukrainy i mieszkających w Polsce - całkowicie się zmieniło.

Svitlana jest w stałym kontakcie ze znajomymi, którzy podobnie jak ona zostali w Polsce i pomagają uchodźcom. - Dowiedziałam się, że komisariaty wojskowe w Ukrainie dosłownie pękają od chętnych, którzy chcą bronić naszego kraju. To daje wielką nadzieję - tłumaczy kobieta. - Jednak z rozmów wiem, że wyjazd mężczyzn nie zawsze jest tak prosty i intuicyjny, jak mogłoby się wydawać. Mężczyźni w Ukrainie próbują wysłać kobiety z dziećmi za granicę, by chronić to, co dla nich najważniejsze - rodzinę - i zapewnić jej bezpieczeństwo. Dokładnie z tego samego powodu niektórzy mężczyźni pragną zostać tu, w Polsce - tłumaczy.

Czego najbardziej boją się Ukrainki w Polsce?
Czego najbardziej boją się Ukrainki w Polsce?Piotr MoleckiEast News

- Zdarza się również, że mąż utrzymuje całą rodzinę. Równie często jego dochód stanowi większość miesięcznego budżetu. Nie każda kobieta w Polsce ma pracę, która wystarczy, by utrzymać rodzinę - czasami wielodzietną. To bardzo ważna kwestia, o której trzeba pamiętać - zaznacza Svitlana.

Jednak to strach o zdrowie i życie ukochanej osoby jest przyczyną największych rozterek. Wobec tego, co dzieje się w kraju, trudno się dziwić, że w wielu rodzinach rozmowy o ewentualnym powrocie do Ukrainy mężczyzn wywołują kłótnie. Zapytana o rodzinne miasta, Svitlana odpowiada drżącym głosem. W Charkowie nadal przebywają bliscy kobiety. - Z miasta trudno wyjechać, to właściwie niemożliwe - zaznacza. - Charków jest zablokowany, nieprzejezdny. Ostrzeliwane są nawet samochody. Sytuacja jest na tyle napięta, że ludzie boją się wyjść z mieszkania.

- Metro nie działa. Jedyna szansa ucieczki to pociąg, ale osoby z granic miasta nie mają jak przedostać się na dworzec, który jest w centrum. Pokonać tyle kilometrów pieszo? To właściwie niemożliwe. Gdy myślę, że moja mama siedzi w piwnicy, czuje te wszystkie strzały i trzęsienia, a ja nie mogę się do niej przedostać, nie mogę też jej wydostać i pomóc, pęka we mnie wszystko - tłumaczy.

W wiadomościach widzisz, że wysadzono dom. Myślisz: mam tam przyjaciół. Dzwonisz do wszystkich i pytasz czy żyją. A gdy słyszysz sygnał w słuchawce i przez chwilę nikt nie odbiera to nie oddychasz ze strachu. Od zeszłego czwartku jestem na lekach uspokajających. Inaczej nie dałabym rady funkcjonować: pozbierać myśli, iść do pracy, po prostu reagować.

Ukraińcy, którzy mieszkają w Polsce i zdecydowali się w niej pozostać, jednoczą się na wszystkie możliwe sposoby - poprzez fundację, organizacje i social media. Pracują jako tłumacze, wolontariusze. Czują, że tu jest ich miejsce i dają z siebie wszystko. - Staramy się pomagać na wszelkie możliwe sposoby. Dostarczamy niezbędne rzeczy. Odbieramy ludzi z granicy i pomagamy im się zaaklimatyzować, zakwaterować. Jutro jedziemy odebrać dwie kobiety z małym dzieckiem na granicę w Budomierzu. Robimy, co w naszej mocy. W obecnej sytuacji nie można dzielić postaw na: heroizm i tchórzostwo.

Zdjęcia zniszczonego Charkowa w ostatnich dniach obiegły świat
Zdjęcia zniszczonego Charkowa w ostatnich dniach obiegły światSERGEY BOBOK/AFP/East NewsEast News
Bitwa o Charków wciąż trwa. Miasto jest właściwie nieprzejezdne
Bitwa o Charków wciąż trwa. Miasto jest właściwie nieprzejezdneAP/Associated Press/East NewsEast News

***

Schronienie, czysta woda, ciepłe posiłki, ubrania, koce... Dzieci z Ukrainy potrzebują twojej pomocy!

Wesprzyj zbiórkę Fundacji Polsat wpłatą na konto: 96 1140 0039 0000 4504 9100 2004 z dopiskiem "Dzieciom Ukrainy" lub wysyłając SMS o treści POMOCna numer: 7531

Oferujesz pomoc/szukasz pomocy?

***

Zobacz również:

"Sztab Warszawski Front". Jak można pomóc Ukrainie?INTERIA.TV
INTERIA.PL
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas