Ilona Łepkowska o kulisach show-biznesu

"Kiedy pierwszy raz paparazzi stanie pod naszym domem, kiedy gość w restauracji siedzący przy sąsiednim stoliku zacznie fotografować nasz talerz, kiedy ktoś na ulicy chce zrobić sobie z tobą selfie - wtedy wiesz, że stałeś się celebrytą" - mówi Ilona Łepkowska, która świat show-biznesu zna od podszewki, a jego sekrety zdradza w debiutanckiej powieści "Pani mnie z kimś pomyliła".

Ilona Łepkowska, fot. Piotr Andrzejczak
Ilona Łepkowska, fot. Piotr AndrzejczakMWMedia

,,Pani mnie z kimś pomyliła" to pani debiut. Jak pani czuje się w nowej roli: pisarki?

Ilona Łepkowska: - Sama jeszcze nie wiem, jak się czuję... Czekam na sygnały od czytelników, czekam na informacje, czy książka się sprzedaje. Jeśli tak - to może zacznę o sobie myśleć jako o początkującej pisarce.

Książka to gorzkie spojrzenie na świat show-biznesu. Rzeczywiście patrzy pani na to takim krytycznym okiem czy ten negatywny obraz powstał na potrzeby kreacji artystycznej?

- W mojej ocenie świata show-biznesu przeszłam podobne fazy, jak moja bohaterka, Joanna. Od fascynacji i zauroczenia, przez aktywne uczestnictwo po rozczarowanie miałkością, powierzchownością i brutalnością tego świata. Więc książka jest szczera, nie "podkręcałam" niczego, żeby była atrakcyjniejsza. Tak moim zdaniem w show-biznesie jest naprawdę.

Można uznać, że świat celebrytów to stosunkowo nowe zjawisko, związane z powstawaniem coraz to nowych typów programów rozrywkowych. Jakie są pani pierwsze doświadczenia z show-biznesem? Czy była pani świadkiem jego powstawania?

- Na pewno trzydzieści lat temu, kiedy zaczynałam aktywnie pracować jako scenarzystka i odnosić pierwsze sukcesy było kompletnie inaczej. Mój pierwszy kinowy film "Och Karol" miał wielomilionową widownię a... nie udzieliłam na ten temat chyba żadnego wywiadu! Zmiany zaczęły się po wejściu na polski rynek tabloidów, pojawieniu się plotkarskich seriali, paparazzi, dominacji marketingu i reklamy. Pojawiły się prywatne stacje telewizyjne i zaczęły pokazywać polskie wersje show znanych na całym świecie. Punktem zwrotnym był moim zdaniem "Big Brother" - pokazał, że każdy może stać się gwiazdą a granice pokazywania prywatności na ekranie telewizyjnym zostały przesunięte bardzo, bardzo daleko...

Celebrytami stają się różne osoby - te, o których głośno ze względu na ich kontrowersyjne zachowanie, specjalnie wykreowani ludzie, ale także artyści, eksperci, pojawiający się w telewizji. Można być celebrytą nie zdając sobie z tego sprawy?

- Nie. Kiedy pierwszy raz paparazzi stanie pod naszym domem, kiedy gość w restauracji siedzący przy sąsiednim stoliku zacznie fotografować nasz talerz, kiedy ktoś na ulicy chce zrobić sobie z tobą selfie - wtedy wiesz, że stałeś się celebrytą. Niektórzy bardzo czekają na taki moment i wiele robią, żeby przyszedł jak najszybciej. Inni nie zdają sobie sprawy, jak bardzo zmieni się ich życie, gdy zaczną się regularnie pokazywać w telewizji. Ale kiedy się zmieni - na pewno to dostrzegą.

Historia Joanny jest przykładem tego, że każdy poprzez zbieg okoliczności, mimo woli może wejść w świat show-biznesu. Czy faktycznie takie przypadki się zdarzają?

- Joanna jest dość świadomą osobą, wie, że wchodzi w ten świat. Nie wie tylko, co to dla niej oznacza i jaką cenę za to zapłaci. Przypadków chyba nie ma zbyt wiele - to kreacja literacka. Zazwyczaj jest w pełni świadome "parcie na szkło".

W pani przypadku ciężko mówić o zupełnym debiucie, w końcu pisanie to główna część pani dotychczasowej pracy. Czym różni się pisanie scenariuszy filmowych/telewizyjnych od pisania powieści?

- Pisze się w swoim rytmie, kiedy ma się ochotę i czas - przynajmniej tak było w moim przypadku, bo nie miałam umowy z wyznaczonym terminem oddania gotowej książki. Scenariusz zazwyczaj pisałam na konkretne zamówienie i musiałam dotrzymać terminu. Serial, szczególnie taki, który jest już w produkcji i emisji to jeszcze gorsze - jak mawia mówi przyjaciel "Tylko śmierć zwalnia scenarzystę od oddania odcinka w terminie". Pisanie powieści było więc dla mnie nie pracą, ale odpoczynkiem i czystą przyjemnością.

Najpierw był pomysł na napisanie powieści czy sama historia, dla której poszukiwała pani formy?

- Wiedziałam, że jeśli zdecyduję się na napisanie powieści to będzie to taka właśnie historia. Oczywiście szczegóły pojawiały się w trakcie pisania, ale temat, środowisko, w którym toczy się akcja i postać bohaterki miałam w głowie wcześniej.

Tytuł powieści w kontekście całej fabuły jest wyjątkowo trafny i pokazuje wielowymiarowość i złożoność opowiadanej historii. Jak nie zatracić siebie w świecie show-biznesu?

- Jak mówi mojej bohaterce jej najlepszy przyjaciel - "Słuchaj siebie. Nie będzie to łatwe, bo wokół będzie dużo hałasu, ale słuchaj siebie". Jeśli to będziemy robić, nie popełnimy błędów i ocalimy swoją osobowość, psychikę i charakter.

Podobno dobrze skonstruowana postać literacka to taka, która wymyka się kontroli samego pisarza. Czy Joanna, główna bohaterka czymś panią zaskoczyła?

- Tak. Tym, że dała się tak szybko i łatwo oszukać mężczyźnie. Myślałam, że będzie mądrzejsza. Ale cóż, potrzeba miłości jest czasem tak silna, że tłumi rozsądek.

Czy czytelnicy mogą spodziewać się kolejnych powieści?

- Coś chodzi mi po głowie. Ale poczekam na informacje, czy czytelnicy sięgną po "Pani mnie z kimś pomyliła". Wtedy będę wiedziała, że mam prawo zawracać im głowę kolejną książką.

Po jaką literaturę pani sięga najczęściej?

- Lubię kryminały, ostatnio przeczytałam (a właściwie wysłuchałam, bo korzystam z audiobooków ) całego Jo Nesbo. Poruszyła mnie bardzo książka "Pokój" , nawet bardziej, niż film - choć sięgnęłam po nią właściwie tylko po to, żeby zobaczyć jak różni się oryginał literacki od scenariusza. Zaczęłam właśnie książkę Eleny Ferrante i myślę, że będę lubić tę autorkę. Ale czytam też literaturę faktu, reportaże. Ostatnio przy moim łóżku leża "Ginekolodzy" Thorwalda. Polecam tę lekturę szczególnie dziś, kiedy znów żarliwie dyskutujemy o aborcji i antykoncepcji...

Styl.pl/materiały prasowe
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas