konkurs walentynkowy
Historia pewnych szalonych walentynek...
Gdy wyszłam na ulicę i zobaczyłam wszechobecne serduszka, świece i płatki róż pomyślałam -Znów te pieprzo... Walentynki, znowu będę w samotności upijać się winem. Cóż za głupie święto, totalna komercha, za grosz w nich romantyzmu, za to po prostu masówka, o nie nigdy nie spędzę tak banalnie tego dnia, nawet jeśli w końcu kogoś poderwę. Gdy wróciłam z zakupów zaszyłam się w domu by egoistycznie czerpać przyjemność z leżenia w wannie pełnej gorącej wody i słodkich olejków. Wieczorem stwierdziłam – O nie mam siedzieć w domu przed telewizorem tylko dlatego, ze dziś są Walentynki a ja nie mam nikogo, mam gdzieś że zajmę stolik jakimś zakochanym nastolatkom, wychodzę! Ubrałam śliczną czerwoną mini,wysokie szpilki i ostry latexowy gorset tak by sprawiać wrażenie, że na kogoś czekam. Wybrałam się do swojej ulubionej przytulnej knajpki zamówiłam lampkę wina, wyjęłam książkę i zupełnie odpłynęłam. Poczułam chłód na nagich ramionach...-Ktoś znów otworzył drzwi - pomyślałam, za chwile całkiem zdębiałam gdy zobaczyłam, że przy moim stoliku siedzi jakiś mężczyzna. I to nie byle jaki mężczyzna.. dojrzały wysoki brunet, ostre rysy twarzy, tygodniowy zarost... -Chyba pomyliłeś stolik - w końcu powiedziałam...uśmiechnął się tylko czarująco. Nie wiedziałma o co chodzi, ale postanowiłam zaryzykować... - Bawimy się w rozmowę bez slow ok...tym razem to ja cie zaskoczę- pomyślałam prowokująco spojrzałam mu prosto w oczy zsunęła but z prawej stopy która bezceremonialnie powędrowała najpierw na stopę, a potem coraz wyżej aż na udo przystojnego faceta. Wydawał się być nieźle zaskoczony ale nic nie powiedział. Jestem szalona pomyślałam... pieszczę zajebiście przystojnego ale zupełnie obcego faceta w miejscu publicznym....ta myśl jeszcze bardziej mnie rozpaliła, poczułam jak twardnieją mi sutki...jemu również udzieliło się moje podniecenie....od razu poczułam go pod swoja stopą....nie dało się nie zauważyć, był naprawdę duży. Raz się żyje pomyślałam i coraz to intensywniej zaczęłam go pieścić stopa po penisie. Trudno mu było opanować pożądanie, zsunęłam się szybko pod maleńki stolik dla dwojga, tak, ze spod długiej, białej serwety wystawały tylko czerwone szpilki. Całkowicie go zamurowało gdy poczuł jak rozpinam mu rozporek, serca waliły obojgu jak szalone. Wyjęłam nabrzmiałego do granic możliwości, penisa w którym pulsowała gorąca krew. Cmoknęłam go delikatnie jak przyjaciela na powitanie, potem oblizałam od dołu po sam czubek w końcu wzięłam go do ust najgłębiej jak potrafiłam....usłyszała ciche jękniecie, więc nie przestawałam. Ssałam go namiętnie i powoli druga ręką pieszcząc delikatnie jadra, potem coraz szybciej i intensywniej...gdy doszedł tylko się obliznęłam...dyskretnie zapiął rozporek i kiwnął bym wyszła. Złapał mnie za rękę i gdzieś prowadził... niepewność całkowicie zniknęła, przyćmiło ją pożądanie. Gdy otworzył drzwi swojego mieszkania zachwyciło mnie jego wnętrze, wyjątkowo stylowo urządzone. Pchnął mnie lekko na ogromne kute łóżko, nie protestowałam. Zabrał mój satynowy szal i zawiązał oczy, powoli i ceremonialnie ściągał każda część garderoby pieszcząc przy tym namiętnie moje ciało. Potem przykul kajdankami ręce i nogi do łóżka. - Ciekawy rewanż – pomyślałam. Zaczął od stóp pieścił je, lizał brnął dalej przesuwając się po łydce, potem udzie...potem przeskoczył ku górze muskał jędrne piersi i brzuch, wgryzał się w szyje. Nie protestowałam. Droczył się z nią długo...pocierał penisem o jej łechtaczkę, pieścił językiem uda, piersi, cipkę....nie mogła już wytrzymać pożądania....obudziłam się cała spocona...to był tylko niezwykły walentynkowy sen... ale mój ukochany leżał obok.... szkoda by było nie wykorzystać tej aury....i wsunęłam się cichutko pod kołdrę...