Kwestia zaufania

Niektórzy działają według zasady: jesteśmy razem, niech wie o mnie wszystko. Mądra szczerość dotyczy tylko tego, co dzieje się tu i teraz, nie całej biografii - przyznaje Ewa Woydyłło.

 
 © Panthermedia
Absolutna szczerość w związku jest niepotrzebna i raniąca
 © Panthermedia

PANI: Pani Ewo, zastanawiam się, czy ludzie żyjący w szczęśliwym związku mają przed sobą tajemnice. Jedni uważają, że miłość wymaga absolutnej szczerości, inni, że każdy z nas ma prawo do własnych spraw, o których partner nie wie…

Ewa Woydyłło: Skłaniam się ku drugiej teorii. Absolutna szczerość jest niepotrzebna, raniąca i tak naprawdę bardzo dziecinna, szczególnie jeśli dotyczy przeszłości. Ale gdy jej nie ma w codziennych sprawach, często bywa dowodem na brak zaufania. Jeżeli nie mówimy mężowi, że idziemy na kawę z kolegą, bo boimy się, że on będzie zazdrosny, czy zaniżamy cenę kupionej sukienki w obawie przed jego pretensjami, że za dużo wydajemy, to znak, że nasz związek nie jest partnerski.

Co to znaczy: nie mówić o przeszłości?

- Opowiem na przykładzie. Do mojego gabinetu trafiła dziewczyna, świeżo po rozstaniu z narzeczonym. Kilka lat temu poznała fantastycznego człowieka, sporo od siebie starszego. Odpowiedzialny, robiący karierę. Zamieszkali razem, on się oświadczył. Dziewczyna zgodziła się na ślub, bo mężczyzna odpowiadał jej pod każdym względem.

- Parę tygodni przed ceremonią napomknął, że siedem lat wcześniej miał problem z alkoholem. Przyznał, że leczył się w szpitalu, chodził do grupy AA i zerwał z piciem. Wybuchła awantura. Rodzice narzeczonej nazwali mężczyznę kłamcą, manipulantem, zaprotestowali przeciwko temu, żeby ich córka wychodziła za mąż za byłego alkoholika. Ona też miała do ukochanego pretensje, że o niczym jej nie powiedział.

Doskonale rozumiem jej żal. Wiele osób uznałoby to za brak zaufania. Ktoś bliski zataił przed nami ważny etap w swoim życiu.

- Ale po co miał mówić, jeśli to nie ma wpływu na jego życie teraz? Od lat nie pije, poradził sobie z tym. To mit, że musimy się uzewnętrzniać przed partnerem, nawet gdy nie dotyczy to wzajemnej relacji. Coś, co jest przeszłością, powinno nią pozostać. Szczególnie że sama pani widzi, jak to się skończyło. Rodzina, sama narzeczona nie udźwignęli tej informacji.

- W Polsce wciąż jest dużo stereotypów dotyczących picia. Alkoholik to degenerat, nieudacznik. Tymczasem w Ameryce wszyscy wiedzą, że to problem, z którym radzą sobie miliony ludzi. Z wyjawianiem tajemnic z przeszłości trzeba uważać. Po co narzeczonemu informacja, że np. leczyłyśmy się psychiatrycznie. Przeszłość jest za zamkniętymi drzwiami. Chrońmy też siebie.

Ale to nie jest w porządku wobec partnera…

- Niektórzy mylą ekshibicjonizm ze szczerością. Działają według zasady: jesteśmy razem, niech wie o mnie wszystko. Mądra szczerość dotyczy tylko tego, co dzieje się tu i teraz, nie całej biografii.

A rozmowy o byłych?

- Ostatnio usłyszałam, jak jakaś dziewczyna żaliła się: "Powiedziałam chłopakowi o dawnych romansach i stracił do mnie zaufanie. Kontroluje mnie na każdym kroku". Cóż, wcale mu się nie dziwię. Bo po co o tym mówić? Traktujemy wtedy partnera jak kosz na śmieci, do którego zrzucamy dawne doświadczenia. Jeśli nie potrafimy poradzić sobie z przeszłością, zwierzajmy się przyjaciółce, terapeucie, ale po co rozmawiać o tym z narzeczonym?

Uważa pani, że to dziecinne?

- Jeżeli ktoś mnie zapyta wprost: "Ilu miałaś przede mną kochanków?", mogę powiedzieć prawdę. Jeśli jednak sama z siebie zaczynam zwierzać się z rzeczy, które mogą kogoś zranić, to jest albo podświadome okrucieństwo, w którym chodzi o wzbudzanie zazdrości, albo objaw niedojrzałości. Niektóre wyznania szkodzą drugiej osobie. Kiedy zacznę opowiadać o dawnych kochankach, zranię tym partnera. Po co to robić? Żeby mu było przykro? Głupio? Pewne informacje są nikomu niepotrzebne.

Skąd w ludziach potrzeba ekshibicjonizmu?

- Z zaburzonych granic. Z nieświadomości, że jesteśmy odrębni, a miłość nie oznacza scalenia z drugą osobą w jedną całość. Swoich pacjentów uczę: "Ważne, żebyś zwracał uwagę na to, co czują i przeżywają inni ludzie w związku z tym, co mówisz i robisz". Gdyby wszyscy się tego nauczyli, nie byłoby połowy naszych problemów. Każdy człowiek ma swoje granice, druga osoba też. I nie należy ich przekraczać, a jeśli to robimy, dochodzi do przykrych konsekwencji.

Mój partner jest zazdrosny o czas spędzany z innymi. Nie powiem mu więc, że wychodzę z koleżankami na imprezę, tylko że idę do chorej ciotki…

- Postępując tak, ograniczam swoją wolność. Zachowuję się jak dziecko, które boi się surowego rodzica. Gdy obawiam się mówić o tym, co robię, to dowód na to, że porozumienie między nami szwankuje. Zresztą takie kłamstewka często wychodzą na jaw. I problem się pogłębia, bo partner jest jeszcze bardziej niespokojny i zaborczy. Tylko tym razem ma już jakiś powód, bo go oszukałyśmy. Dorosły człowiek komunikuje swoje potrzeby, realizuje je. Oczywiście, związek to kompromis. Ale nie polega na tym, że ukrywamy swoje życie. Lepiej powiedzieć: "Dziś idę na spotkanie z przyjaciółkami, ale jutro cały wieczór poświęcę nam. Zrobię pyszną kolację, napijemy się wina".

Mówić partnerowi, że podoba nam się ktoś inny? Niektórzy terapeuci uważają, że tak, bo wtedy wspólnie możemy pokonać kryzys.

- Należy to przemyśleć. Bywa, że partnerzy są wobec siebie wyrozumiali i komunikat: "Podoba mi się ktoś inny", popchnie do pracy nad naszą relacją. Ale bywa i tak, że każda wzmianka o kimś innym powoduje aferę i pogłębianie kryzysu. To poważne dylematy, które trzeba rozstrzygać indywidualnie. Na przykład, czy powiedzieć przed ślubem, że siostra popełniła samobójstwo lub że mama leczyła się w szpitalu psychiatrycznym. To tajemnice rodzinne. A za nimi zawsze stoi lęk: co on zrobi, co pomyśli.

Ewa Woydyłło

-----

Ewa Woydyłło - psycholog i terapeutka. Autorka wielu książek, m.in. "My, rodzice dorosłych dzieci", "Sekrety kobiet" i "Poprawka z matury". Prywatnie żona i matka dwóch córek. Uważa, że w życiu nigdy nie jest na nic za późno. Sama rozpoczęła studia psychologiczne w wieku 45 lat.

PANI 11/2010

PANI
Masz sugestie, uwagi albo widzisz błąd?
Dołącz do nas