Małgorzata Socha: Pomyślę o tym jutro
Jest gwiazdą, która świadomie zeszła z cokołu. Jej zdaniem artystki, które żyją tylko wielką sztuką, są godną szacunku... historią. Teatr, film, telewizja to dzisiaj świat, w którym ostro walczy się o popularność i sukces. Dlatego Małgorzata Socha nosi drogie ubrania, uśmiecha się na ściankach, promuje telefony, samochody i kosmetyki. Ale też korzysta z tego, że jest lubiana i wspiera kobiety chorujące na raka piersi. Profesjonalnie gra każdą z tych ról. Jak aktorka!
Kiedy dziś rano spojrzałam w lustro...
Małgorzata Socha: - Była szósta rano, a ja wpadłam w panikę: "Dlaczego kolejny raz zapomniałam włożyć krem pod oczy do lodówki!? Teraz zdziałałby cuda". Bo przecież czekała mnie sesja zdjęciowa do "Twojego STYLU", a tu... oczy podpuchnięte. Ale sama chciałam zacząć sesję zdjęciową tak wcześnie. Nie lubię tracić dnia.
Gdy wychodzę z domu, ubieram się...
- Wygodnie, bo jestem pełnoetatową mamą. Wkładam dżinsy i trampki. Jednak akcent kobiecy musi być. Mogę się nie malować, ale rzęsy podwijam zalotką. Mam wtedy poczucie, że coś zrobiłam dla swojej urody. Mój poranek wygląda tak: prysznic, szczoteczka do zębów, korektor pod oczy, zalotka i jestem gotowa.
Na czerwony dywan...
- Zawsze szpilki. I sukienka. Wiem, że będę pod ostrzałem fotografów, staram się więc dobrze wyglądać. Przygotowania do wyjścia nie zajmują mi dużo czasu. Makijaż, fryzura to kwestia godziny. Gdy jest to kameralna impreza, wszystko robię sama. Przed galami korzystam z pomocy fachowców. Od ośmiu lat współpracuję i przyjaźnię się ze stylistką Alicją Werniewicz, która zna mój gust i zawsze ubierze mnie tak, bym czuła się i wyglądała dobrze. Ale najważniejsza jest moja intuicja.
W mojej garderobie najwięcej jest...
- Oczywiście szpilek. Nie wiem, ile mam par, ale nie znam kobiety, która powiedziałaby, że ma za dużo butów. Kupuję je na różne okazje, bez okazji, a także przy okazji. Uwielbiam wyprzedaże, bo wtedy ból serca przy płaceniu jest mniejszy.
Najpiękniejszy komplement...
- Usłyszałam niedawno od mojej dwuletniej córeczki. Byłyśmy na lotnisku. Zosia zobaczyła reklamę Victoria’s Secret. "O, mama!", zawołała. Ucieszyłam się, bo daleko mi do aniołków Victoria’s Secret.
Uroda w życiu przeszkadza czy pomaga?
- Nie bądźmy hipokrytkami, zawsze pomaga. Sama zauważyłam, że kiedy jestem ładnie ubrana i umalowana, ludzie są dla mnie milsi i bardziej się ze mną liczą, szczególnie mężczyźni. Ale nie mam poczucia, że dostaję pracę dzięki ładnej buzi. Zresztą nie jestem pięknością. Mam dość pospolitą urodę - słowiańską, z pełną buzią i mocnymi rysami. Nie zwracam uwagi urodą.
Chciałabym wyglądać jak...
- Sophia Loren. To kobieta, która jest dla mnie ikoną stylu i klasy. Zahukana dziewczynka z nieślubnego związku stała się symbolem seksu i największą gwiazdą.
Operacja plastyczna czy drogi krem?
- Ja i widzowie jesteśmy przywiązani do mojej twarzy, wystarczy mi dobry krem z linii 35 plus marki Avon, której jestem ambasadorką. Przede mną kolejne linie. (śmiech) Gdy się skończy cała seria i dobrnę do 65 plus, może wtedy będę musiała pomyśleć o innych metodach... Oczywiście w granicach rozsądku. Chcę, żeby moja twarz wciąż była moja.
Rozbierana sesja dla męskiego miesięcznika...
- Za każdym razem mówię "nie". Uważam, że nie jest mi to do niczego potrzebne. Zawsze słyszę argument: "Zrób to dla siebie". I pewnie mogłabym, tylko dlaczego cała Polska ma oglądać rozebraną Sochę? Film to inna sprawa. Nagość pojawia się tu z jakiegoś powodu.
Wymarzony rozmiar...
- Oczywiście mniejszy. Dla mnie nikt nie jest zbyt chudy. Ideałem, jeśli chodzi o figurę, jest moja przyjaciółka Agnieszka Cegielska. Lecz jestem hedonistką, kocham życie, jedzenie. Bez czekolady nie wyobrażam sobie dnia. Oczywiście staram się biegać, podkreślam słowa "staram się". Kiedy okazało się, że mam sesję dla "Twojego STYLU", wpadłam w panikę: "Muszę natychmiast pobiegać", tylko że zdjęcia były za kilka dni. Naiwnie myślę, że w jeden dzień nadrobię miesięczne zaległości. W mojej pracy trudno o systematyczny trening. Ostatniej zimy miałam intensywny czas - serial, próby do nowego spektaklu w Teatrze 6. piętro, do domu wracałam późno, gdzie tu znaleźć siły i czas na ćwiczenia? Zresztą u mnie z gimnastyką jest tak: ćwiczę, bo muszę, a nie dlatego, że lubię.
Aktorka musi być szczupła?
- Niby nie musi. Ale zauważyłam, że od kiedy jestem szczuplejsza, dostaję więcej propozycji. Pełne rysy sprawiają, że dodatkowe dwa kilogramy widać u mnie bardziej niż u innych. Muszę się pilnować.
Zmorą aktora jest...
- Ostatni sukces. Amerykanie mówią: jesteś tak dobry jak twój ostatni film. Początek drogi zawodowej jest łatwiejszy. Nie masz obciążenia. A kiedy odnosisz sukces, jesteś oceniana przez jego pryzmat.
Udało mi się, bo...
- Mam szczęście. Jestem pracowita, ale na pewno pomógł mi też charakter: nie jestem konfliktowa, potrafię znaleźć się w różnych sytuacjach, dostosować do najbardziej niekomfortowych warunków.
Roli uczę się...
- Wieczorem, w łóżku. Jest wtedy cisza, dom śpi. Mogę się skupić. Albo przyjeżdżam godzinę wcześniej na plan, kiedy nikogo nie ma, i wtedy się uczę. Do roli, szczególnie w teatrze, potrzebuję skupienia. W hałasie dnia nie potrafię go odnaleźć.
Łzy na scenie są udawane czy prawdziwe...
- Staram się, żeby były prawdziwe. Czuję wtedy, że jestem w porządku ze sobą.
Aktorka nie wychodzi z roli - prawda czy fałsz...
- Gdyby to była prawda, pewnie skończyłabym na oddziale psychiatrycznym. Dla niektórych aktorów trudne role dramatyczne bywają zbyt dużym obciążeniem, nie wytrzymują. Ja wkładam swoją postać jak kostium, który - gdy spektakl się kończy - zdejmuję. Oprócz tego, że jestem aktorką, jestem też żoną, matką, panią domu. Nie mogę sobie pozwolić na odloty. Opada kurtyna, a ja muszę zmienić dziecku pieluszkę, wstawić pranie, zrobić zakupy, żeby nie było echa w lodówce.
Gdy dzwoni znany reżyser...
- Nie dzwonią do mnie znani reżyserzy. Choć nie miałabym nic przeciwko temu, gdyby odezwał się Woody Allen i powiedział: "Zakręcona dziewczyno, zapraszam cię do mojego zakręconego świata". Ten neurotyk pasowałby do mnie idealnie. Byłoby nam po drodze.
Po ciężkiej roli...
- Włączam telewizor i oglądam programy kulinarne. Albo biorę iPada i przeglądam miejsca, do których chciałabym pojechać. Myślenie o czymś przyjemnym, czyli o jedzeniu i podróżach, zawsze mnie odstresowuje. Pamiętam, jak przygotowywałam się do spektaklu Edukacja Rity w Teatrze 6. piętro. Grałam z wielkim Piotrem Fronczewskim i bardzo tę premierę przeżywałam. To był czas, gdy wieczorami oglądałam dużo programów kulinarnych. A potem gotowałam. Efekty szybko było widać. (śmiech)
Udział w reklamie czy rola w teatrze?
- Miałam kiedyś inny dylemat: rola w serialu czy rola w teatrze. Dostałam właśnie etat w Ateneum, o którym długo marzyłam. Dyrektorem był Gustaw Holoubek, teatr wydawał mi się najważniejszy. Ale wkrótce nastały w Ateneum nowe rządy. Zbiegło się to z nową propozycją z serialu BrzydUla. To miała być rólka, dla której teoretycznie nie warto było zostawiać sceny. Poprosiłam o roczny urlop bezpłatny i usłyszałam: "Teatr martwych dusz nie utrzymuje". Wybrałam serial. I nie żałuję, że zaufałam intuicji.
Role drugoplanowe są śmiercią dla aktora...
- Fakt, mogą być tylko tłem dla roli głównej. Ale tak naprawdę to od aktora zależy, jakie stworzy tło. Chętnie przyjmuję mniejszą rolę, przy której mogę pokombinować. Lubię, gdy z postaci szóstoplanowej robi się postać znacząca.
Przyjaźń na planie - niemożliwa czy się zdarza...
- Jestem czujna z używaniem słów "przyjaźń" i "miłość". Mam wrażenie, że się zdewaluowały. Dziś wszyscy są przyjaciółmi wszystkich, wszyscy się kochają. Ja mam kilkoro przyjaciół, mam nadzieję, na dobre i złe. Mogłabym ich policzyć na palcach jednej ręki. Wśród moich przyjaciół jest Ania Cieślak, z którą razem gramy w serialu Na Wspólnej.
Aktorki pławią się w luksusach - prawda czy fałsz...
- Tak przedstawiają aktorów media. A ja wstaję o szóstej rano, mój dzień pracy trwa minimum dwanaście godzin. Wracam do domu o ósmej, dziewiątej. Po drodze zakupy, poczta, w domu trzeba ugotować, pobawić się z dzieckiem. Ale nie mówię o tym, żeby narzekać. Moja praca to moja pasja i wszystkie niedogodności wynagradza mi satysfakcja z wykonywanego zawodu. Czasem tylko czuję smutek, kiedy idę do teatru, a w tym czasie inne mamy kładą swoje dzieci spać, czytają im bajki. Ja wkładam płaszcz i wychodzę grać spektakl.
Następne dziecko czy następna rola...
- Zawsze chciałam mieć dużą rodzinę. I myślę, że przyjdzie czas na drugie dziecko. Macierzyństwo mnie zmieniło. Nabrałam dystansu do siebie i do zawodu.
Rodzina pomaga czy może przeszkadza w karierze...
- W jakimś sensie przeszkadza, bo wymaga czasu, uwagi, poświęcenia. Ale gdy jest ciężko, daje wsparcie. Kariera to rzecz ulotna, dziś jest, jutro może jej nie być. Jedyne, na co warto postawić, to właśnie rodzina. Jestem domatorką. Lubię małe codzienne sprawy.
Gdyby nie aktorstwo...
- Był w moim życiu moment, kiedy o mały włos zmieniłabym zawód. Nie miałam propozycji. Zatrudniłam się w agencji nieruchomości. Chyba nawet miałam talent do tej pracy, bo od razu udało mi się jedno mieszkanie wynająć, a drugie sprzedać. A dziś? Nie wiem, co mogłoby być alternatywą.
Szastam pieniędzmi czy odkładam na czarną godzinę...
- Często sobie mówię, że jestem skąpa. Ale może tylko zaklinam rzeczywistość. Bo prawda jest taka, że lubię wydawać, szczególnie na Zosię, moją córeczkę, dom i podróże. Na szczęście potrafię zachować umiar i staram się inwestować. Wiem, że kiedyś może przyjść gorszy czas. Dlatego liczę się z tym, że telefon kiedyś przestanie dzwonić. Już się do tego przygotowuję. Był przecież taki czas, kiedy było mi ciężko. I dałam radę.
Najlepsza decyzja...
- Nie ma najlepszych. Zawsze to są trudne wybory. Cieszę się, że zdecydowałam się na serial Przyjaciółki. To niesamowite, że będzie już szósta seria, a widzowie pokochali cztery prawdziwe, krwiste bohaterki. Każda różna i każda z innymi problemami, ale to nie są wymyślone problemy, tylko realne. Kobiety w bohaterkach Przyjaciółek często odnajdują siebie, swoje życie. Pewnie dlatego te dziewczyny są im bliskie. Ważną decyzją była również współpraca z marką Avon, tym bardziej że ta firma wspiera kobiety, m.in. organizuje akcje społeczne takie jak kampania Avon kontra Rak Piersi. Ich celem jest uświadamianie kobietom, że wcześnie wykryta choroba jest wyleczalna.
Za 10 lat chciałabym...
- Nie zamartwiam się przyszłością. Żyję dniem dzisiejszym. Nie wpadam w panikę na widok młodych i pięknych aktorek. Nie myślę, co będzie, gdy przekroczę czterdziestkę albo przestanę dostawać propozycje. Bliska jest mi filozofia Scarlett O’Hary z Przeminęło z wiatrem: "Pomyślę o tym jutro".
Wysłuchała Beata Biały
Twój STYL 10/2015