Podróże na własną rękę: Patrzyłam na Koreę Północną. Tak wygląda granica dwóch światów
Wizyta w Koreańskiej Strefie Zdemilitaryzowanej (DMZ) to jak spacer po granicy dwóch światów. Miejsce to stało się nie tylko symbolem podziału, napięcia i niespełnionych nadziei na zjednoczenie Korei, ale również celem turystycznym. Wizyta w DMZ to nie tylko wyjątkowa lekcja historii, ale też rzadka okazja, by zajrzeć do najbardziej niedostępnego kraju świata - Korei Północnej.

Czujesz, że czas ruszać w drogę? Na swojej liście marzeń masz zachód słońca w Kenii, karaoke w Tokio, salsę na Kubie, spacer z alpakami w Peru i plażowanie na Malediwach? Chcesz przekonać się, czy Taj Mahal, Machu Picchu, Chiński Mur, Statua Wolności i Petra, na żywo wyglądają tak samo spektakularnie jak na pocztówkach? Masz piękne plany, ale... nie wiesz, jak zabrać się za ich realizację? Spokojnie, w "Podróżach na własną rękę" autorka - Agata Zaremba i zaproszeni przez nią eksperci podpowiadają, jak samodzielnie, bezpiecznie i niskobudżetowo zorganizować wycieczkę do najbardziej odległych zakątków świata (oraz do tych całkiem bliskich, bo przecież w Europie też jest tyle do odkrycia). Doradzają jak kupić tanie bilety, zarezerwować bezpieczny nocleg, korzystać z komunikacji publicznej i odczytać kulturowe kody. Tobie pozostaje tylko... cieszyć się podróżą.
Spis treści:
- DMZ jednym z najbardziej strzeżonych miejsc na świecie
- Jak wygląda wycieczka do DMZ? Poruszający spacer przez historię
- Propagandowa wioska w Korei Północnej
- Trzeci Tunel w DMZ - do czego miał posłużyć?
Wyglądam przez wielką metalową lornetkę. Na horyzoncie widzę niewielkie miasteczko pośrodku rozległych pól. Na pierwszy rzut oka wygląda zupełnie zwyczajnie - gdyby nie to, że na ulicach nie ma ani jednej żywej duszy. Szukam więc jakiegokolwiek znaku życia. W końcu dostrzegam coś - w oddali porusza się pojazd, z tej odległości widoczny jedynie jako maleńki punkt. A więc jednak w okolicy mieszkają ludzie.
Jak się później dowiaduję, mieszkańcom tych rejonów zaoferowano naprawdę wiele, by zgodzili się żyć w strefie zdemilitaryzowanej dwóch państw, które nigdy formalnie nie podpisały ze sobą paktu pokojowego, co oznacza, że teoretycznie wciąż pozostają w stanie wojny.
Nasza przewodniczka opowiada, że ludzie mieszkający po południowej stronie DMZ otrzymali ziemię za darmo. Mężczyźni, którzy wychowywali się w tym miejscu, są też zwolnieni z obowiązkowej służby wojskowej, która w Korei Południowej obejmuje wszystkich mężczyzn w wieku od 18 do 28 lat i trwa średnio 18-21 miesięcy. Dla porównania - w Korei Północnej obowiązek ten wynosi aż 10 lat dla mężczyzn i 7 dla kobiet.
Wróćmy jednak do obrazu, widzianego przez lornetkę. Wszystko na pozór wygląda zwyczajnie, przesuwam wizjer kawałek dalej - wtedy dostrzegam ogromny maszt. Ma 160 metrów wysokości. Na jego szczycie powiewa flaga z czerwonym pasem, niebieskimi obrzeżeniami i charakterystyczną gwiazdą. Dopiero wtedy uświadamiam sobie, że patrzę na Koreę Północną - najbardziej zamknięty i strzeżony kraj świata.
To doświadczenie jest możliwe tylko podczas zorganizowanej wizyty w strefie zdemilitaryzowanej, pod okiem przewodnika.
DMZ jednym z najbardziej strzeżonych miejsc na świecie
Koreańska Strefa Zdemilitaryzowana została utworzona w 1953 roku na mocy porozumienia z Panmundżom, które zakończyło działania zbrojne podczas wojny koreańskiej w latach 1950-1953.
Konflikt rozpoczął się od inwazji Korei Północnej, wspieranej przez ZSRR i Chiny, na Koreę Południową, której w obronie stanęły siły ONZ z dominującym udziałem USA. Już od 1951 roku wojna przerodziła się w wyniszczający konflikt pozycyjny, a rozmowy o zawieszeniu broni trwały ponad dwa lata.
Bilans wojny koreańskiej był dramatyczny - pochłonęła około trzy miliony ofiar, z czego aż 70 proc. stanowili cywile. Zniszczono blisko 85 proc. zabudowy, a skutki konfliktu odcisnęły piętno nie tylko na Półwyspie Koreańskim, lecz także na globalnej polityce, pogłębiając zimnowojenny podział świata.
Porozumienie z Panmundżom zakończyło działania wojenne, ale miało być jedynie tymczasowym rozwiązaniem, dającym przestrzeń do dalszych rozmów pokojowych. Do dziś jednak nie podpisano traktatu pokojowego, przez co oba państwa wciąż formalnie pozostają w stanie wojny.
Ustalono jedynie wojskową linię demarkacyjną (MDL) oraz czterokilometrową strefę buforową - Koreańską Strefę Zdemilitaryzowaną. Rozciąga się ona na długości 250 kilometrów przez cały półwysep i do dziś uchodzi za jedno z najbardziej strzeżonych miejsc na świecie.

Jak wygląda wycieczka do DMZ? Poruszający spacer przez historię
Do Strefy Zdemilitaryzowanej można dostać się wyłącznie w zorganizowanej grupie, z licencjonowanym przewodnikiem. Najczęściej wycieczki wyruszają z Seulu i trwają pół dnia. Wyjazd odbywa się rano - autobus kieruje się na północ od stolicy Korei Południowej, w stronę jednej z najbardziej strzeżonych granic świata. W programie znajdują się zazwyczaj: wizyta w Parku Pokoju, symbolizującym wolność i pojednanie, punkt widokowy Dora oraz słynny Tunel nr 3 - jeden z kilku znanych tuneli wykopanych przez Koreę Północną w celu infiltracji Południa.
Wycieczkę do DMZ możemy wykupić z wyprzedzeniem przez internet. Jej koszt jest naprawdę niewielki, biorąc pod uwagę, że w cenie mamy transport, wstęp oraz przewodnika. Jeśli pojedziemy po sezonie np. w listopadzie, zapłacimy jedyne 130 zł. Z kolei w sezonie cena wynosi około 200 zł.
Pierwszym przystankiem jest Park Pokoju Imjingak, poświęcony ofiarom wojny koreańskiej, ale również rodzinom rozdzielonym przez podział Korei. Spędzamy tu około godziny, a obecność przewodnika okazuje się nieoceniona - przybliża on dramatyczne statystyki. Rozdzielenie rodzin dotknęło aż 10 milionów osób, co oznacza, że ucierpiał co trzeci Koreańczyk. To właśnie tu mieszkańcy Południa przyjeżdżają, by symbolicznie oddać hołd i pokłonić się w stronę bliskich, którzy pozostali po drugiej stronie granicy. W parku można zobaczyć także zniszczoną lokomotywę parową z czasów wojny koreańskiej oraz Most Wolności (Freedom Bridge), którym żołnierze powracali do domów po podpisaniu zawieszenia broni.
Kolejnym punktem jest Obserwatorium Dora, które znajduje się w strefie kontrolowanej przez wojsko. Przed wjazdem, kontrolowane są nasze paszporty - w tym celu do autobusu wsiadają południowokoreańscy żołnierze - to młodzi chłopcy, często wyglądający, jakby dopiero skończyli 18 lat. To właśnie tutaj odbywają obowiązkową służbę wojskową.
Z platformy widokowej obserwatorium możemy spojrzeć na cały pas Strefy Zdemilitaryzowanej oraz położoną po stronie północnej wioskę propagandową Kijŏng-dong.

Zobacz również: Podróże osobiste: Odwiedziłam "najstraszniejsze" miejsce w Rumunii. Przeraziło mnie jedno
Propagandowa wioska w Korei Północnej
Kijŏng-dong, to nietypowe miejsce, które nie bez przyczyny nazywane jest "propagandową wioską".
Według rządu Korei Północnej wieś miało zamieszkiwać 200 rodzin, a na jej terenie znajdują się przedszkola, szkoły podstawowe i średnie oraz szpital. Jednak obserwacje z południowej strony granicy wskazują, że w rzeczywistości miasteczko nigdy nie było zamieszkałe.
Wioska powstała w latach 50. XX wieku jako pokazowa fasada mająca prezentować północnokoreański "dobrobyt". Oprócz nowoczesnych, jak na tamte czasy budynków, wrażenie robiło elektryczne oświetlenie - wówczas na wsi stanowiło ono luksus. W przeszłości z głośników umieszczonych na ulicach nadawano propagandowe komunikaty skierowane do Koreańczyków z Południa. Wszystko po to, aby w ciężkich czasach zachęcić ich do dezercji na Północ.
Nowoczesne obserwacje teleskopowe ujawniły jednak, że budynki są jedynie pustymi betonowymi skorupami - bez szyb, a często nawet bez wnętrz. Z kolei światła w domach włączane są o określonych porach, by podtrzymać iluzję zamieszkania.

Trzeci Tunel w DMZ - do czego miał posłużyć?
Ostatnim punktem programu jest wizyta w Tunelu nr 3. To właśnie tutaj, stojąc w wąskim korytarzu pod ziemią, znajdujemy się najbliżej Korei Północnej. Ale czym właściwie jest owy tunel?
Po zawieszeniu broni w 1953 roku Korea Północna rozpoczęła budowę sieci podziemnych przejść, które - według szacunków - miały posłużyć do niespodziewanego ataku na położony zaledwie kilkadziesiąt kilometrów dalej Seul. Do dziś odkryto cztery takie tunele, choć przypuszcza się, że pod ziemią może znajdować się ich znacznie więcej.
Początkowo władze Korei Północnej zaprzeczały ich istnieniu, a gdy dowody stały się niepodważalne, tłumaczono, że są to jedynie tunele górnicze, rzekomo wykorzystywane do wydobycia węgla. Szybko jednak okazało się, że w okolicy nie ma żadnych złóż tego surowca.
Najbardziej znanym z nich jest Trzeci Tunel Infiltracyjny - jedno z nielicznych miejsc, gdzie można faktycznie znaleźć się wewnątrz Strefy Zdemilitaryzowanej, a dokładniej pod nią.
Przed wejściem musimy zostawić wszystko w szafkach. Nie można wnosić tam telefonu, czy nawet malutkich torebek - tutaj również fotografowanie jest surowo zakazane. Dozwolona jest wyłącznie butelka wody. Przed zejściem do tunelu rozdawane są kaski - okazują się one bardzo przydatne, ponieważ miejscami przejście jest naprawdę ciasne i trzeba je pokonać w przykurczonej pozycji. Na końcu tunelu znajduje się niewielkie okienko, wyglądając przez nie, możemy zobaczyć barykadę, którą Koreańczycy z Południa zablokowali tunel.
Mimo że dziś to popularna atrakcja, miejsce wciąż pozostaje pod ścisłą kontrolą wojska - przypominając, że granica pokoju i konfliktu na Półwyspie Koreańskim nadal jest niezwykle cienka.
***
Kolejny odcinek "Podróży na własną rękę" już za dwa tygodnie, w czwartek 20 listopada.
***

O autorce cyklu "Podróże na własną rękę"
Agata Zaremba: Absolwentka dziennikarstwa i medioznawstwa o specjalności fotografia prasowa, reklamowa i wydawnicza. W Interii najczęściej zajmuje się tematyką podróżniczą i społeczną. Miłośniczka Włoch i Japonii, amatorka tanich podróży. Odwiedziła ponad 25 krajów w tym Brazylię, Tajlandię, Japonię i Stany Zjednoczone, organizując wszystkie podróże na własną rękę. I to wszystko z małym plecakiem podręcznym!
Podróż zaczyna się od pomysłu, a my mamy ich mnóstwo. Zobacz, jakie destynacje są teraz na topie i zainspiruj się do własnej przygody. Więcej na styl.interia.pl/podróże









