Miłość z Cyprem w tle
Była głupia. Nie wiedziała nic o miłości. Wydawało jej się, że miłość przeżyła z jej pierwszym. Teraz wie, że była zbyt młoda, by kochać dojrzale. Stać ją było wyłącznie na porywy uczucia - czasami - ale większość czasu była w tym wszystkim egoistką. Zawsze ona na pierwszym miejscu. A on? Tylko wtedy, gdy było jej z tym po drodze. Niby razem a osobno. To nie mogło się udać. Po kilku latach bycia singielką zakochała się ponownie i znów klapa: naukowiec, który poza swoimi badaniami nie pamiętał o niczym. Jedyne Walentynki, które spędzili "razem" zapamiętała doskonale: on piszący doktorat za ścianą, ona zajadająca co popadnie przy otwartej lodówce. Chciała nasycić poczucie pustki. O jego istnieniu przypominały jej próbki rybich płetw, które zajmowały pół lodówki, a potrzebne mu były do badań doktoranckich. On nie spędzi z nią Walentynek. Musi pisać, żal każdej minuty. Doktorat, badania, konferencje, kontrakty naukowe - to nie jej świat. Ona chce zwiedzać, czuć, że żyje, nie być jego cieniem, czekać, aż będzie "dostępny".
Oddalała się coraz bardziej i bardziej. W całym tym oddaleniu trafiła na pokład samolotu na Cypr. Stała z biletem w jedną stronę myśląc, co będzie? Co ją spotka? Czy upalny Cypr odmieni jej życie? Odmienił 14.02.2009 roku i odmienia do dziś. Znajomi na siłę wyciągnęli ją z domu na imprezę klubową. Pomyślała: "wokół zakochane pary, klimat miłości - to nie dla niej". W odpowiedzi usłyszała, że w żadnym wypadku nie zostanie sama w domu w Walentynki. Poszła, ale bez przekonania. Miała rację - bawiła się marnie. Do momentu, aż przed jej oczami nie pojawił się ON!!! Uosabiał wszystko, co w wyglądzie zewnętrznym chciała znaleźć w swoim ideale. I proszę - on istnieje. Stoi kilka metrów przed nią. Jak zrobić, by przestał być nieznajomym? Czy przyszedł sam? Sprawdziła - oprócz kolegi z nikim innym nie rozmawiał. Postanowiła, że nie odpuści, nie wyjdzie, zanim go nie pozna. Do dziś nie wie, jakim cudem zwróciła na siebie jego uwagę. Podszedł. Zapytał po angielsku, tak jak zaczyna się rozmowy, tym wkurzającym ją zawsze: "How are you?" Lecz tym razem dziękowała w myślach, że to zapytanie ktoś kiedyś wymyślił. Kilka pytań i odpowiedzi później zapytał:" Where you from?" Opowiedziała: "From Poland". Zdziwienie, wielkie oczy po czym usłyszała: "Ja też" W tym momencie ideał stał się jeszcze bardziej idealny. Jak to możliwe, że gdzieś na Morzu Śródziemnym, pomiędzy Azją, Afryką i Europą, na małej wyspie, w klubie pełnym ludzi z Rumunii, Bangladeszu, Sri Lanki, Anglii i Irlandii ktoś, kto podoba Ci się najbardziej jest z Polski? "Zaskoczyło" między nimi od razu. 100 % magii. Widziała zachwyt w jego oczach. Czuła niesamowitość minut z nim spędzonych. Wyszli razem. Odprowadził ją pod dom. Rozmowom nie było końca, jakby znali się od lat. Tyle współnych tematów. Ona odprowadziła go z powrotem pod klub, by odebrał swój skuter. I nadal nie byli sobą nasyceni. Znów pokonali dystans pod jej dom. Świtało. Od jej domu do plaży były dwie minuty drogi. Skoro nie mogą się rozstać chociaż posiedzą na plaży. Z dnia na dzień stawali się sobie coraz bliżsi. Mogła go nazwać swoim kochankiem, przyjacielem, kompanem do szaleństw. Dawna ona przy nim zniknęła - nauczył ją spontaniczności, którą dawno temu zgubiła gdzieś pod stertą rachunków, odpowiedzialności i poczucia, że już nie wypada. Z nim nawet gdy szło coś nie tak było raźniej. Czuła, że ma w nim maksymalne oparcie. Ma do dziś. I jeszcze bardziej niż kiedyś wierzy w przeznaczenie. - dwie osoby, które tak bardzo do siebie pasują znalazły się w tym samym czasie w miejscu, gdzie wcale nie planowały się znaleźć. On do dzisiaj dziękuję kumplowi, że namówił go na imprezę. Zostanie świadkiem na ich ślubie. A później? Później zaczną myśleć o powrocie o Polski.